7.03.2014

Rozdział 6 - Czy to już koniec?

Violetta

Znowu spałam poza domem.. Ciekawe czy ojciec się o mnie martwi.. *piip* *piip* Hę? Dostałam sms'a? Od Germana?!
"O 15:00 masz być w domu. Samolot startuje o 18:00. Jak się nie pojawisz sam po ciebie pojadę"
- Fran chodź tu szybko! - krzyknęłam po przyjaciółkę. Słyszałam, jak wbiegła po schodach i po chwili pojawiła się przede mną.
- Co się stało? - spytała przestraszona
- Zobacz jaką dostałam wiadomość od ojca - mówiłam ze łzami w oczach
- Wiedziałam.. Więc czas zacząć nasz plan - mrugnęła do mnie
- Nie wydaje mi się, żeby wypalił.. On znajdzie mnie wszędzie..
- Czyżbyś chciała się poddać? Aha, czyli już nie chcesz się ze mną codziennie spotykać? - udawała obrażoną.
- Jasne, że chcę głuptasie - przytuliłam ją. - Ale on zrobi wszystko, żeby mnie znaleźć.. Może nawet powiadomić policję o ucieczce. Przecież nie jestem jeszcze pełnoletnia..
- Jest już za późno, żeby o tym myśleć. Wczoraj wysłałam do każdego sms o moim planie i wszyscy chcieli pomóc.
- Właśnie coś mi się przypomniało.. Dlaczego wczoraj wydawałaś się smutna, jak do ciebie zadzwoniłam?
- Bo.. pocałowałam Marco, a potem uciekłam .. - spuściła wzrok
- Dlaczego? A co jeśli jest w tobie zakochany, a to odebrał jako odrzucenie? Mógł pomyśleć "Nie podobał jej się pocałunek.. Pewnie już nawet nie będzie chciała na mnie spojrzeć" 
- Masz rację! Muszę się z nim spotkać i to wyjaśnić. A ty masz tutaj zostać! Moi rodzice wiedzą, co robić, jakby pojawił się German.
- Tak jest! - zaśmiałam się

Francesca

Pożegnałam się z Violettą i szybko wybrałam numer Marco. Mam nadzieję, że odbierze..
- Halo?
- Em.. Hej Marco, tu Fran. Czy chciałbyś się spotkać w studio za 10 minut?
- Jeśli chcesz.. Do zobaczenia - wydawał się smutny.. Może to przeze mnie? Ale to niemożliwe. Przecież mu się nie podobam..
Po chwili byłam na miejscu. Od razu zobaczyłam chłopaka i do niego podeszłam.
- Więc.. Przepraszam za wczoraj. To było silniejsze ode mnie.. Nie chciałam tego zrobić..
- Czyli po prostu się mną pobawiłaś?
- Nie! Marco to nie tak! Ja po prostu wątpię w to, że ci się podobam.. Bo tobie to może się wydać dziwne, ale... kocham cię - mówiłam ze spuszczoną głową
- Dlaczego miałabyś mi się nie podobać? - uśmiechnął się - Może byśmy spróbowali być razem? Chcesz?
- Chcę - odpowiedziałam.
- Więc gdzie idziemy na pierwszą randkę? - spytał rozpromieniony
- Nie ważne gdzie, ważne, że z tobą.
Ten dzień był najlepszym ze wszystkich. Spędziłam go z chłopakiem, którego kocham.
Nawet nie wiedziałam, że potrafi tak pięknie śpiewać i grać na gitarze. Marco jest idealny!

Wróciłam do domu z szerokim uśmiechem, który zniknął, jak tylko przekroczyłam próg. Zobaczyłam zapłakaną mamę. Jak tylko mnie zobaczyła wstała i zaczęła przepraszać.
- Mamo.. Co się stało? - spytałam wystraszona
- Kochanie.. Przyszedł tu ojciec Violetty, a my zrobiliśmy jak kazałaś.. Ja go zagadałam, a twój tata szybko wyprowadził samochód i pojechał z twoją przyjaciółką. Myślałam, że wszystko się udało. Ale po dwóch godzinach zadzwoniła policja i powiedziała, że mieli.. wypadek - wybuchła płaczem
- C-co?! Ale czy oni ż-żyją?!
- Violetta tak, ale dobrze wiesz, że zadzwonią do jej ojca, a on ją wywiezie! Już nigdy jej nie zobaczysz..
- A tata?! Co się stało z tatą?! - krzyczałam przez łzy.
- Jest w stanie krytycznym.. nie wiadomo, czy przeżyje..
- I ty tu tak bezczynnie siedzisz?! Musimy jechać zabrać stamtąd Violette! Możliwe, że stracę ojca, ale chcę zachować chociaż przyjaciółkę!

*szpital*

Violetta

Martwię się o tatę Fran. Przez to, że był kierowcą doznał ciężkich obrażeń.. I pomyśleć, że to wszystko moja wina.. Jakbym posłuchała się ojca nie skończyłoby się tak.. Zastanawiałam się, co mam teraz zrobić, gdy do mojej sali szpitalnej wparował German.
- Tato?! Co ty tutaj robisz?!
- Mówiłem, że po ciebie przyjadę. - w jego głosie nie było słychać ani krzty zamartwienia. Mówił obojętnym głosem, jakby wcale go nie obchodziło, czy jestem cała. Znowu coś we mnie wybuchnęło. Miałam się na niego wydrzeć, gdy do sali weszła Francesca z mamą.
- F-Fran? Co ty tutaj robisz? - spytałam zdziwiona
- Przyjechałyśmy ciebie zabrać! - odrzekła - A panu dziękujemy! To wszystko pana wina! Jakby nie to, że przez pańskie widzimisię musiałam chronić Violettę, nic nie stałoby się mojemu tacie! I jeszcze ma pan czelność się tu pokazywać?! - krzyczała moja przyjaciółka. German stał jak wryty. Nie widział, co powiedzieć.
- Idziemy Violu. - rzekła pani Caviglia [matka Francesci] i wyciągnęła mnie z sali.
Pozwalałam jej się prowadzić, ponieważ sama nie wiedziałam, co mam robić. Nagle Fran krzyknęła, że goni nas mój ojciec. Przyspieszyłyśmy tępo i szybko wsiadłyśmy do samochodu. Nie wiedziałam, gdzie jedziemy, ważne żebym była z moimi przyjaciółmi.. Reszta mnie nie obchodzi..
___________________________
Więęc nie jest to ostatni rozdział ^^ Jeszcze nie wiem, ile ich będzie, ale postaram się napisać ja najwięcej ^-^

4 komentarze:

  1. Hahah :D
    Muszę to skomentować xD
    "Twój ojciec jest w stanie krytycznym, nie wiadomo czy przeżyje..."
    "Co ty jeszcze tu robisz?! JEDZIEMY PO VIOLETTĘ!"
    I to się nazywa prawdziwa przyjaźń xD
    :3 <3
    ~Nel
    PS: SUPER ROZDZIAŁ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z przedmówczynią ;D
    Rozwaliły mnie te teksty xd
    Superowy odlotowy xd
    Mam odpały, idę czytać next ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. UUUU pogoń! *u*
    www.jortini-only-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, to rozwaliło system XD Myślałam, że padnę ;) -Ooo, mój ojciec umiera. Ok. Mamo, na co czekasz, jedziemy do Violi!!!- Mega XD

    -Zośka

    OdpowiedzUsuń

Komentarz - tak niewiele trzeba, by wywołać uśmiech ♥