18.07.2014

Ona Shot Leonetta - Życie to nie bajka

Ludzie są okrutni. Wiedziała o tym od zawsze. Skrzywdzili ją tyle razy, że już całkowicie straciła w nich wiarę. Nie liczyła na to, że kiedykolwiek spotka kogoś, komu będzie w stanie zaufać. Na chwilę obecną było to nieprawdopodobne. Zdawała sobie sprawę, że chcą się z nią przyjaźnić jedynie dla pieniędzy.
Wykorzystać i porzucić.
Wszystko przez to, że miała ojca milionera.
Ojca, który nawet nie znajdywał dla niej czasu. Całe życie poświęcał na pracę. Zaniedbywał żonę, córkę, syna.. Nic nie było dla niego ważniejsze od pieniędzy. Nic. Nawet się nie przejął, gdy matka jego dzieci zostawiła go samego. Ba, cieszył się. Przecież nie będzie musiał już tyle wydawać..
Dlaczego musiała urodzić się Violettą?
Zadawała sobie to pytanie milion razy. Niestety, nigdy nie potrafiła na nie odpowiedzieć.
Może Bóg tak chciał? Aby cierpiała.
Jej życie było już zapisane. Tam, na górze.
Nie wierzyła, że może być szczęśliwe zakończenie. Przecież to nie bajka. Niestety..
~*~
Siedziała w łazience od kilkunastu minut. Cały czas zastanawiała się, czy ma przejechać żyletką po ręce. Z jednej strony obiecała, że już nigdy nie będzie tego robić. Ale.. Jest jej zbyt ciężko. Mimo że jej brat i przyjaciółka ciągle przy niej są i pragną pomóc, ona nie daje rady. Ludzie spychają ją na samo dno. A to wszystko za sprawą jednej „niewinnej” plotki, którą rozpuścił jej były chłopak. „Violetta jest w ciąży”. Najpierw ich to bawiło, a potem zrobili z niej potwora. Myśleli, że usunęła dziecko. Problem tkwił w tym, że nigdy go nie miała. Sama nie wiedziała, skąd w głowie Samuela zrodził się tak chory pomysł.
Nie miała pojęcia, dlaczego tak ją skrzywdził. Przecież codziennie zapewniał, że kocha ją nad życie. Za każdym razem powtarzał, że nikt ich nie rozdzieli. A jednak. On sam sprawił, że pojawiły się jej wszystkie problemy.
Był zaledwie jeden plus tego wydarzenia. Violetta uwolniła się od fałszywych przyjaciół. Dowiedziała się, że zadawali się z nią jedynie dla sławy. Którą potem też straciła..
Beż dłuższego namysłu pociągnęła zimnym metalem po ręce. Syknęła z bólu. Chwilę potem usłyszała, jak ktoś wbiega do pomieszczenia, w którym się znajdowała. Podniosła głowę i ujrzała swojego brata, Federico.

*Violetta*

No i świetnie. Znowu dostanę od niego opieprz. Chociaż.. Należy mi się. Złamałam dane słowo.
- Violetta! Co ty sobie myślałaś?!
- Przepraszam.. – powiedziałam ledwo dosłyszalnym głosem.
- Myślisz, że to wystarczy?! – krzyknął – Obiecałaś.. – dodał odrobinę ciszej.
- Już nigdy tego nie zrobię..
- Zawiodłem się na tobie – szepnął.
Spojrzałam na niego oczyma, przepełnionymi łzami. Nie musiał mi tego mówić, abym wiedziała.
Ostatnio każdego zawodzę. Ludmiłę, Federico, siebie..
- Nie masz mi nic więcej do powiedzenia? – spytał.
Nie wytrzymałam dłużej i zerwałam się z pozycji siedzącej. Chwilę potem znajdowałam się w silnych ramionach chłopaka. Czułam, jak delikatnie gładzi mnie po głowie. Dla niego nieważne było to, że jeszcze chwilę temu czuł do mnie wściekłość. Liczyło się tylko to, że potrzebuję pocieszenia.

* trzy miesiące później*

Leżałam na łóżku i notowałam w swoim pamiętniku, kiedy usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Proszę – odezwałam się.
Po chwili zobaczyłam Ludmiłę i jakiegoś chłopaka. Muszę przyznać, był przystojny. Miał piękne, czekoladowe oczy i cudownie układające się włosy o podobnym kolorze. Gdy się uśmiechał, robiło mi się tak dziwnie ciepło na sercu.
Stop. Nie mogę tak o nikim myśleć. Wszyscy są tacy sami. Jak dam zwieść się jego urokowi, będę skończona. Znowu zamknę się w sobie i nie zechcę z nikim rozmawiać.
- Poznaj Leona – zaczęła Ludmiła – To mój kuzyn, będzie z nami mieszkał przez jakiś czas.
Dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz? Muszę żyć z nim pod jednym dachem.. Nie wiem, jak to wytrzymam.
Niechętnie wstałam z łóżka i podeszłam do chłopaka.
- Violetta – wyciągnęłam rękę w jego stronę.
Nie musiałam długo czekać na reakcję. Uścisnął moją dłoń i szeroko się uśmiechnął.
Znowu to cholerne uczucie. Przyjemne ciarki wywołane jego dotykiem. Nie mogę tak o nim myśleć. Nie chcę znowu cierpieć.
- Gdzie będzie spał? – zwróciłam się do blondynki.
- Em.. – wyglądała na zakłopotaną – Jest mały problem..
- Jaki? – spytałam poirytowana.
- Musicie mieszkać w jednym pokoju, bo nie ma miejsca – powiedziała najszybciej, jak potrafiła.
- Co?! – krzyknęłam równocześnie z Leonem.
Widocznie on też nie miał o tym pojęcia. Wymieniliśmy znaczące spojrzenia i zaczęliśmy kłócić się z Ludmiłą. Niestety, nic nie wskóraliśmy.
I pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu mieszkałam w olbrzymiej willi, a teraz muszę męczyć się w tym małym domku.
Dlaczego?
Nie wytrzymywałam fałszywości ludzi. Jak tylko zapraszałam ich do swojego domu, stawali się nadzwyczaj mili. Nienawidzę sztuczności. Nie potrzebuję „przyjaciół” kochających moje pieniądze. Wolę mieć jedynie Ludmiłę. Tylko ona i Federico potrafią mnie wysłuchać, zrozumieć, pocieszyć.. Po co mi ktokolwiek inny?

~* 2 miesiące później*~

Violetta coraz bardziej przekonywała się do Leona. Powoli zaczynała traktować go, jak przyjaciela. Zwierzałam mu się z problemów, opowiadała o swoim życiu. Traktowała, jak ... chłopaka? Nie. To zbyt poważne określenie. Uważała go za starszego brata. Przynajmniej tak jej się wydawało…

Mianowicie Leon kochał ją coraz mocniej. Już od pierwszego wejrzenia poczuł coś specjalnego do Violetty. Dzięki mieszkaniu w jednym pokoju, udało mu się do niej zbliżyć. Byli najlepszymi przyjaciółmi. Jednak to nie wystarczyło Verdas'owi. Pragnął czegoś więcej.
Mimo jego silnych uczuć, nikomu o tym nie mówił. Znał każdą chwilę z życia Violetty. Dobrze wiedział, jak nienawidziła mężczyzn. Bał się, że go odrzuci, gdy dowie się, jak mocno ją kocha. Nie chciał, aby Violetta się od niego odcięła. Nigdy by sobie tego nie wybaczył. Tylko do niej był w stanie poczuć coś tak silnego, jak miłość. Wcześniej myślał, że żadna dziewczyna nie zdoła dokonać czegoś takiego. Życie potrafi zaskakiwać.. Nie może zniszczyć ich cudownej przyjaźni przez jedno, zbyt śmiałe pytanie.

Violetta przemierzała szkolny korytarz ze spuszczoną głową. Minęło tyle czasu, a ludzie wciąż szepczą za jej plecami. Najbardziej bolało ją to, że nie zrobiła nic złego, a Samuel oskarżył ją o tak okropną rzecz. Czym sobie na to zasłużyła?
W pewnej chwili poczuła mocne uderzenie w głowę. Odwróciła się i zobaczyła roześmianą grupkę. Nie wytrzymała dłużej, więc szybko pobiegła do toalety. Spojrzała i lustro i ujrzała cienką smużkę krwi, spływającą po jej włosach.
Dlaczego ją krzywdzą?
Weszłam do jednej z kabin i wyciągnęła żyletkę. Nie robiła tego od tak dawna.. Ale teraz wszystko ją przerosło. „Przepraszam braciszku” szepnęła i właśnie chciała przejechać ostrym narzędzie po ręce, kiedy ktoś z hukiem otworzył drzwi. Uniosła głowę i zobaczyła Leona. Chłopak przykucną obok niej i rzucił smutne spojrzenie.
- Nie możesz krzywdzić siebie przez idiotyczne zachowanie innych – powiedział i zabrał żyletkę dziewczynie.
- Zaniesiesz mnie do domu? Proszę. Strasznie boli mnie głowa.. – odparła.
Brunet, nie czekając ani chwili, wziął Violettę na ręce i wyszedł z łazienki. Nie zwracał uwagi na zdziwione spojrzenie innych uczniów studio. Ich zdanie było najmniej ważne. Teraz liczyło się tylko bezpieczeństwo jego ukochanej.

*Violetta*

Leon jest kochany. Zaopiekował się mnie, pomógł zapomnieć o tym przykrym wydarzeniu chociaż na krótki moment.
Nie wiem, czy dobrze odczytuję własne uczucia, ale chyba go kocham.. Tak trudno jest mi się do tego przyznać. Ale nie mogę dłużej ukrywać. Przynajmniej nie przed samą sobą.
Chciałabym mu o wszystkim powiedzieć, jednak nie potrafię. Przecież on nie czuje do mnie czegoś takiego..
- Widzę, że księżniczka się obudziła – do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty Leon.
- Tak – uniosłam kąciki ust – Dziękuję..
- Za co? – usiadł na krańcu łóżka.
- Za wszystko. Cieszę się, że cię poznałam – przybliżyłam się do Verdasa i mocno przycisnęłam go do siebie.
Gdy oddaliliśmy się od siebie, spojrzał mi głęboko w oczy. Poczułam, jakby miliony motylków znajdowało się w moim brzuchu. Chwilę potem złapał mnie za podbródek i delikatnie uniósł do góry.
- L-Leon, co ty rob.. – nie udało mi się dokończyć, ponieważ brunet złączył nasze usta w pocałunku.
Było mi tak dobrze. Czułam ciepło, rozchodzące się po całym moim ciele. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego. Nawet przy Samuelu. Po raz pierwszy wiem, że to jest prawdziwa miłość.

Bezapelacyjnie ten dzień był najlepszy zarówno dla Violetty, jak i Leona. Oboje wyznali sobie miłość, jednocześnie dając jej potwierdzenie. Od tego wydarzenia zawsze chodzili uśmiechnięci. Nikt, ani nic nie mogło popsuć ich związku.
Gdy Violetta skończyła dwadzieścia lat, wzięła ślub z Leonem. Niewiele później na świat przyszło ich pierwsze dziecko – Martina. Wreszcie mogli tworzyć szczęśliwą rodzinę.

Życie jednak może stać się bajką. Wystarczy odnaleźć swoją drugą połówkę. Odwzajemniona miłość jest jedynym, czego nam potrzeba. Posiadając kochaną osobę można przeciwstawić się wszystkim trudnościom i przejść każdą przeszkodę.
___________________________
Nie mam na nic siły.
Nic mi nie wychodzi, wszystko psuję..
Nie wiem, kiedy pojawi się rozdział. Wszystko zależy od weny. Może być jutro, pojutrze, za tydzień..
OS'a napisałam już dawno temu, ale dopiero dzisiaj go dodaję. 
Teraz na pewno nie wyszłoby mi coś takiego. Zbyt źle się czuję. 
W jednym dniu straciłam dwie najważniejsze dla mnie osoby..
Ale nie będę się nad sobą rozczulać c:
Mam nadzieję, że się podobało c:

4 komentarze:

Komentarz - tak niewiele trzeba, by wywołać uśmiech ♥