Ludzie są okrutni. Wiedziała o tym od zawsze. Skrzywdzili
ją tyle razy, że już całkowicie straciła w nich wiarę. Nie liczyła na to, że
kiedykolwiek spotka kogoś, komu będzie w stanie zaufać. Na chwilę obecną było
to nieprawdopodobne. Zdawała sobie sprawę, że chcą się z nią przyjaźnić jedynie
dla pieniędzy.
Wykorzystać i
porzucić.
Wszystko przez to, że miała ojca milionera.
Ojca, który nawet nie znajdywał dla niej czasu. Całe życie
poświęcał na pracę. Zaniedbywał żonę, córkę, syna.. Nic nie było dla niego
ważniejsze od pieniędzy. Nic. Nawet się nie przejął, gdy matka jego dzieci
zostawiła go samego. Ba, cieszył się. Przecież nie będzie musiał już tyle
wydawać..
Dlaczego musiała urodzić się Violettą?
Zadawała sobie to pytanie milion razy. Niestety, nigdy nie
potrafiła na nie odpowiedzieć.
Może Bóg tak chciał? Aby cierpiała.
Jej życie było już zapisane. Tam, na górze.
Nie wierzyła, że może być szczęśliwe zakończenie. Przecież
to nie bajka. Niestety..
~*~
Siedziała w łazience od kilkunastu minut. Cały czas
zastanawiała się, czy ma przejechać żyletką po ręce. Z jednej strony obiecała,
że już nigdy nie będzie tego robić. Ale.. Jest jej zbyt ciężko. Mimo że jej
brat i przyjaciółka ciągle przy niej są i pragną pomóc, ona nie daje rady.
Ludzie spychają ją na samo dno. A to wszystko za sprawą jednej „niewinnej”
plotki, którą rozpuścił jej były chłopak. „Violetta
jest w ciąży”. Najpierw ich to bawiło, a potem zrobili z niej potwora.
Myśleli, że usunęła dziecko. Problem tkwił w tym, że nigdy go nie miała. Sama
nie wiedziała, skąd w głowie Samuela zrodził się tak chory pomysł.
Nie miała pojęcia, dlaczego tak ją skrzywdził. Przecież
codziennie zapewniał, że kocha ją nad życie. Za każdym razem powtarzał, że nikt
ich nie rozdzieli. A jednak. On sam
sprawił, że pojawiły się jej wszystkie problemy.
Był zaledwie jeden plus tego wydarzenia. Violetta uwolniła
się od fałszywych przyjaciół. Dowiedziała się, że zadawali się z nią jedynie
dla sławy. Którą potem też straciła..
Beż dłuższego namysłu pociągnęła zimnym metalem po ręce.
Syknęła z bólu. Chwilę potem usłyszała, jak ktoś wbiega do pomieszczenia, w
którym się znajdowała. Podniosła głowę i ujrzała swojego brata, Federico.
*Violetta*
No i świetnie. Znowu dostanę od niego opieprz. Chociaż..
Należy mi się. Złamałam dane słowo.
- Violetta! Co ty sobie myślałaś?!
- Przepraszam.. – powiedziałam ledwo dosłyszalnym głosem.
- Myślisz, że to wystarczy?! – krzyknął – Obiecałaś.. –
dodał odrobinę ciszej.
- Już nigdy tego nie zrobię..
- Zawiodłem się na tobie – szepnął.
Spojrzałam na niego oczyma, przepełnionymi łzami. Nie musiał
mi tego mówić, abym wiedziała.
Ostatnio każdego zawodzę. Ludmiłę, Federico, siebie..
- Nie masz mi nic więcej do powiedzenia? – spytał.
Nie wytrzymałam dłużej i zerwałam się z pozycji siedzącej.
Chwilę potem znajdowałam się w silnych ramionach chłopaka. Czułam, jak
delikatnie gładzi mnie po głowie. Dla niego nieważne było to, że jeszcze chwilę
temu czuł do mnie wściekłość. Liczyło się tylko to, że potrzebuję pocieszenia.
* trzy miesiące później*
Leżałam na łóżku i notowałam w swoim pamiętniku, kiedy
usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Proszę – odezwałam się.
Po chwili zobaczyłam Ludmiłę i jakiegoś chłopaka. Muszę przyznać, był przystojny. Miał piękne,
czekoladowe oczy i cudownie układające się włosy o podobnym kolorze. Gdy się
uśmiechał, robiło mi się tak dziwnie ciepło na sercu.
Stop. Nie mogę tak o nikim myśleć. Wszyscy są tacy sami. Jak
dam zwieść się jego urokowi, będę skończona. Znowu zamknę się w sobie i nie
zechcę z nikim rozmawiać.
- Poznaj Leona – zaczęła Ludmiła – To mój kuzyn, będzie z
nami mieszkał przez jakiś czas.
Dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz? Muszę żyć z nim
pod jednym dachem.. Nie wiem, jak to wytrzymam.
Niechętnie wstałam z łóżka i podeszłam do chłopaka.
- Violetta – wyciągnęłam rękę w jego stronę.
Nie musiałam długo czekać na reakcję. Uścisnął moją dłoń i
szeroko się uśmiechnął.
Znowu to cholerne uczucie. Przyjemne ciarki wywołane jego
dotykiem. Nie mogę tak o nim myśleć. Nie chcę znowu cierpieć.
- Gdzie będzie spał? – zwróciłam się do blondynki.
- Em.. – wyglądała na zakłopotaną – Jest mały problem..
- Jaki? – spytałam poirytowana.
- Musicie mieszkać w jednym pokoju, bo nie ma miejsca –
powiedziała najszybciej, jak potrafiła.
- Co?! – krzyknęłam równocześnie z Leonem.
Widocznie on też nie miał o tym pojęcia. Wymieniliśmy
znaczące spojrzenia i zaczęliśmy kłócić się z Ludmiłą. Niestety, nic nie
wskóraliśmy.
I pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu mieszkałam w
olbrzymiej willi, a teraz muszę męczyć się w tym małym domku.
Dlaczego?
Nie wytrzymywałam fałszywości ludzi. Jak tylko zapraszałam
ich do swojego domu, stawali się nadzwyczaj mili. Nienawidzę sztuczności. Nie
potrzebuję „przyjaciół” kochających moje pieniądze. Wolę mieć jedynie Ludmiłę.
Tylko ona i Federico potrafią mnie wysłuchać, zrozumieć, pocieszyć.. Po co mi
ktokolwiek inny?
~* 2 miesiące później*~
Violetta coraz bardziej przekonywała się do Leona. Powoli
zaczynała traktować go, jak przyjaciela. Zwierzałam mu się z problemów,
opowiadała o swoim życiu. Traktowała, jak ... chłopaka? Nie. To zbyt poważne
określenie. Uważała go za starszego brata. Przynajmniej tak jej się wydawało…
Mianowicie Leon kochał ją coraz mocniej. Już od pierwszego
wejrzenia poczuł coś specjalnego do Violetty. Dzięki mieszkaniu w jednym
pokoju, udało mu się do niej zbliżyć. Byli najlepszymi przyjaciółmi. Jednak to
nie wystarczyło Verdas'owi. Pragnął czegoś więcej.
Mimo jego silnych uczuć, nikomu o tym nie mówił. Znał każdą
chwilę z życia Violetty. Dobrze wiedział, jak nienawidziła mężczyzn. Bał się,
że go odrzuci, gdy dowie się, jak mocno ją kocha. Nie chciał, aby Violetta się
od niego odcięła. Nigdy by sobie tego nie wybaczył. Tylko do niej był w stanie
poczuć coś tak silnego, jak miłość. Wcześniej myślał, że żadna dziewczyna nie
zdoła dokonać czegoś takiego. Życie
potrafi zaskakiwać.. Nie może zniszczyć ich cudownej przyjaźni przez jedno,
zbyt śmiałe pytanie.
Violetta przemierzała szkolny korytarz ze spuszczoną głową.
Minęło tyle czasu, a ludzie wciąż szepczą za jej plecami. Najbardziej bolało ją
to, że nie zrobiła nic złego, a Samuel oskarżył ją o tak okropną rzecz. Czym
sobie na to zasłużyła?
W pewnej chwili poczuła mocne uderzenie w głowę. Odwróciła
się i zobaczyła roześmianą grupkę. Nie wytrzymała dłużej, więc szybko pobiegła
do toalety. Spojrzała i lustro i ujrzała cienką smużkę krwi, spływającą po jej
włosach.
Dlaczego ją krzywdzą?
Weszłam do jednej z kabin i wyciągnęła żyletkę. Nie robiła tego od tak dawna.. Ale teraz wszystko ją przerosło. „Przepraszam braciszku”
szepnęła i właśnie chciała przejechać ostrym narzędzie po ręce, kiedy ktoś z
hukiem otworzył drzwi. Uniosła głowę i zobaczyła Leona. Chłopak przykucną obok
niej i rzucił smutne spojrzenie.
- Nie możesz krzywdzić siebie przez idiotyczne zachowanie
innych – powiedział i zabrał żyletkę dziewczynie.
- Zaniesiesz mnie do domu? Proszę. Strasznie boli mnie
głowa.. – odparła.
Brunet, nie czekając ani chwili, wziął Violettę na ręce i
wyszedł z łazienki. Nie zwracał uwagi na zdziwione spojrzenie innych uczniów
studio. Ich zdanie było najmniej ważne. Teraz liczyło się tylko bezpieczeństwo
jego ukochanej.
*Violetta*
Leon jest kochany. Zaopiekował się mnie, pomógł zapomnieć o
tym przykrym wydarzeniu chociaż na krótki moment.
Nie wiem, czy dobrze odczytuję własne uczucia, ale chyba go
kocham.. Tak trudno jest mi się do tego przyznać. Ale nie mogę dłużej ukrywać.
Przynajmniej nie przed samą sobą.
Chciałabym mu o wszystkim powiedzieć, jednak nie potrafię. Przecież
on nie czuje do mnie czegoś takiego..
- Widzę, że księżniczka się obudziła – do pomieszczenia
wszedł uśmiechnięty Leon.
- Tak – uniosłam kąciki ust – Dziękuję..
- Za co? – usiadł na krańcu łóżka.
- Za wszystko. Cieszę się, że cię poznałam – przybliżyłam
się do Verdasa i mocno przycisnęłam go do siebie.
Gdy oddaliliśmy się od siebie, spojrzał mi głęboko w oczy.
Poczułam, jakby miliony motylków znajdowało się w moim brzuchu. Chwilę potem
złapał mnie za podbródek i delikatnie uniósł do góry.
- L-Leon, co ty rob.. – nie udało mi się dokończyć, ponieważ
brunet złączył nasze usta w pocałunku.
Było mi tak dobrze. Czułam ciepło, rozchodzące się po całym
moim ciele. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego. Nawet przy Samuelu. Po raz pierwszy wiem, że to jest prawdziwa miłość.
Bezapelacyjnie ten dzień był najlepszy zarówno dla Violetty,
jak i Leona. Oboje wyznali sobie miłość, jednocześnie dając jej potwierdzenie.
Od tego wydarzenia zawsze chodzili uśmiechnięci. Nikt, ani nic nie mogło popsuć
ich związku.
Gdy Violetta skończyła dwadzieścia lat, wzięła ślub z
Leonem. Niewiele później na świat przyszło ich pierwsze dziecko – Martina. Wreszcie
mogli tworzyć szczęśliwą rodzinę.
Życie jednak może stać się bajką. Wystarczy odnaleźć swoją
drugą połówkę. Odwzajemniona miłość jest jedynym, czego nam potrzeba.
Posiadając kochaną osobę można przeciwstawić się wszystkim trudnościom i
przejść każdą przeszkodę.
___________________________
Nie mam na nic siły.
Nic mi nie wychodzi, wszystko psuję..
Nie wiem, kiedy pojawi się rozdział. Wszystko zależy od weny. Może być jutro, pojutrze, za tydzień..
OS'a napisałam już dawno temu, ale dopiero dzisiaj go dodaję.
Teraz na pewno nie wyszłoby mi coś takiego. Zbyt źle się czuję.
W jednym dniu straciłam dwie najważniejsze dla mnie osoby..
Ale nie będę się nad sobą rozczulać c:
Mam nadzieję, że się podobało c:
miejscówka!
OdpowiedzUsuńCzy mogę prosić o jakiś kontakt do ciebie? :) (GG, Gmail)
OdpowiedzUsuńJasne C:
UsuńGG: 50558331
♥
OMG MEGA :*
OdpowiedzUsuń