28.03.2015

Chapter 4

Violetta

Ponownie weszłam na scenę, znów stanęłam przed tym samym mikrofonem oraz identyczną publicznością. Jednak zmieniła się jedna, dość istotna, sprawa. Nie byłam sama. Obok mnie znajdował się Leon i patrzył na mnie oczyma przepełnionymi wiarą.
Nie udało mi się zniechęcić go do tego, by śpiewał ze mną. Moje argumenty straciły na sile, gdy dyrektor studio go poparł.
Sama nie wiedziałam, co czułam. Z jednej strony cieszyłam się, że jest tuż przy mnie, a z drugiej, denerwowałam się jeszcze bardziej, niż wcześniej. Tym razem miałam szansę na wygłupienie się przed osobą, która, z niewiadomych przyczyn, jest dla mnie odrobinę ważna.
Okazałabym się okropnym człowiekiem, gdybym nie czuła wdzięczności skierowanej do Leona. On uwierzył we mnie mocniej, niż ja sama. Mimo że nie zajmowałam ważnego miejsca w jego życiu, chciał wywołać uśmiech na mojej twarzy, pomagając mi. Mogłoby się wydawać, że zależało mu nawet bardziej, niż mnie.
- Chyba nie muszę przypominać, że to twoja ostatnia szansa - jeden z nauczycieli ponownie zabrał głos. - Jeśli znów uciekniesz ze sceny, studio pozostanie twoim marzeniem.
Wiedział, jak mnie pocieszyć, serio.
- Nie przejmuj się nim, Gregorio taki jest - Leon nachylił się nad moim uchem. - Na pewno ci się uda - uniósł kąciki ust, a w jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki.
Spojrzałam w oczy chłopaka, a uśmiech mimowolnie wstąpił na moją twarz. Chwilę potem poczułam nagły przypływ odwagi. Byłam pewna, że dam radę. Nie mogłam zawieść dwóch osób, które tak mocno we mnie wierzyły.
Usłyszałam dźwięki melodii, wydobywające się z głośników. Ostatni raz spojrzałam na Leona, po czym zwróciłam twarz w stronę nauczycieli, którzy mieli mnie oceniać. Tym razem się nie zostałam sparaliżowana przez strach. Tak, jakby sama obecność chłopaka dodała mi wystarczająco dużo sił na pokonanie lęku.
Brunet otworzył usta, a z jego krtani wypłynęła czysta barwa głosu, która momentalnie mnie oczarowała. Już wtedy, gdy pierwszy raz go usłyszałam, nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. A teraz, podczas śpiewania ze mną, wydaje się jeszcze lepszy.
No soy poeta escultor
Tan sólo soy lo que soy
Wzięłam głęboki oddech i przygotowałam się do zaśpiewania kolejnego wersu. Wreszcie nadeszła chwila, w której wygrywam ze strachem i przeszłością.
Las estrellas no sé leer
Y la luna no bajaré
No soy el cielo, ni el so
Tan sólo soy
Czułam ogromną dumę, przepełniająca całe moje serce. Udało się. Pokonałam największy lęk, przez który nie mogłam realizować swoich pasji. 
Ser la letra en mi canción
Y tallarme en tu voz
Melodia ucichła, a ja od razu rzuciłam się na szyję Leonowi. Jakby nie on, nigdy bym tego nie dokonała. Gdyby nie jego zawzięcie, teraz zapewne siedziałabym na łóżku i wypłakiwała łzy w poduszkę. Tylko jemu zawdzięczam tą wygraną. 
- Aż chce się wymiotować - Gregorio rzekł z obrzydzeniem. 
Powoli odsunęłam się od chłopaka i ponownie obdarzyłam go szerokim uśmiechem. Chciałam powiedzieć, jak bardzo jestem mu wdzięczna, jednak zdałam sobie sprawę, że żadne słowo nie wyrazi w pełni moich uczuć. 
- Będę musiała się zrewanżować - zaśmiałam się.
- Twój uśmiech jest wystarczającą nagrodą - uniósł kąciki ust. - Z-znaczy, nie czuj się zobowiązana.. - przeczesał włosy dłonią, opuszczając wzrok.
Leon jest naprawdę uroczy. Ludmila ma ogromne szczęście, z którego nie zdaje sobie sprawy. Właśnie, skoro o niej mowa, o mało mnie nie rozszarpała, gdy dowiedziała się, że zaśpiewam z jej chłopakiem. Nigdy wcześniej nie widziałam, by ktokolwiek tak się denerwował. Jakby nie interwencja Federico, leżałabym zakopana dwa metry pod ziemią.

Ludmila

Nienawidzę tej małej idiotki. Pojawia się w moim studio i od tak staje się dziewczyną Federico. Na dodatek chce zabrać mi Leona i sprawić, bym została całkowicie sama. Jeśli myśli, że jej się uda, grubo się myli. Nikt nigdy nie pokona Ludmili Ferro.
Jeszcze kilka godzin temu chciałam zakończyć mój związek z Leonem, jednak teraz nie mam najmniejszego zamiaru tego robić. Gdybym z nim zerwała, ta małpa stałaby się zwyciężczynią. Dostałaby to, czego chce.
Jeżeli myśli, że nie widać, jakimi oczyma patrzy na mojego chłopaka, naprawdę brakuje jej rozumu. Spogląda na niego z większym pożądaniem, niż ja na Federico. Jednak najgorsze jest to, że ona ma minimalne szanse u Leona, a ja jedynie mogę marzyć o przystojnym Włochu*. Przez to tym bardziej mnie irytuje.
Wystarczy, że pomyślę o tym, jak śpiewała z Verdas'em, a zbiera mi się na wymioty. Przed moimi oczyma od razu staje obraz tej dwójki, patrzących sobie w oczy i wykonujących romantyczny utwór. Ohyda.
Liczę na to, że nie zda tego cholernego egzaminu. Oczywiście, trochę pomogę pechowi. Sprawię, że jej marzenie stanie się najgorszym koszmarem. Dziecince odechce się zadzierać z doświadczoną królową zła. Mam nadzieję, że moje czyny sprawią, że zamknie się w sobie i przestanie robić to, co kocha. Powinna cierpieć. To jedyne uczucie, na jakie zasługuje.
- Ludmila, musimy porozmawiać - Federico podszedł do mnie i stanął naprzeciwko z poważną miną.
Pewnie znów będzie uświadamiał mnie o tym, jak okropną osobą jestem. Powie, że powinnam wreszcie się zmienić, albo stracę każdą bliską osobę.
- Nie obchodzi mnie nic, co masz mi do przekazania - odparłam, po czym wstałam z zamiarem wyminięcia go.
- Nawet nie myśl o ucieczce - złapał mnie za nadgarstek. - Tym razem masz wysłuchać mnie do końca.
Gdy mnie dotknął, poczułam dziwne uczucie, które zaczęło wypełniać całe moje ciało. Nogi nagle stały się miękkie i ledwo utrzymywały mnie w pozycji stojącej, a w brzuchu zaczęły latać miliony motylków. Nie chcę tego.
- Pospiesz się - wyrwałam dłoń z jego uścisku, po czym skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Nie pozwalam ci ranić Violetty - powiedział z gniewem w oczach.
- Jeśli to wszystko, niepotrzebnie się fatygowałeś - zaczęłam kierować się z stronę drzwi.
- Nie skończyłem - przycisnął mnie do ściany, jednocześnie nie dając możliwości ucieczki.
Na pewno robił to specjalnie. Wiedział, co do niego czuję, dlatego starał się mnie sprowokować. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, gdy będzie tak blisko mnie, stracę jakąkolwiek pewność siebie.
- Znam cię dobrze, zbyt dobrze. Stać cię na okropne rzeczy, jesteś straszną egoistką i myślisz tylko o tym, by tobie było dobrze - patrzył mi w oczy, nawet nie zdając sobie sprawy, jak jego słowa mnie ranią. - Nie proszę cię o wiele. Chcę tylko, abyś nie robiła krzywdy Violettcie. Jeśli przez ciebie straci radość życia, popamiętasz mnie - puścił moje dłonie, po czym wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie samą z tysiącem myśli, kłębiących się w głowie.
Zsunęłam się po ścianie i schowałam twarz w dłonie. Miałam ochotę rozpłakać się jak małe dziecko, jednak wiedziałam, że nie mogę dać ponieść się emocjom, gdy jestem w studio. Z trudem hamowałam łzy, cisnące mi się do oczu.
Federico nie wiedział, jak mocno mnie zranił. Mimo że zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem dokładnie taka, jaką mnie opisał, jego słowa wywołały ogromny ból. I nasiliły nienawiść do Violetty.
Teraz na pewno nie odpuszczę. Pokażę im, na co mnie stać.

Francesca

Gdy spojrzałam na zegarek i uświadomiłam sobie, która godzina,
moje serce momentalnie stanęło. Obiecałam Violettcie, że przyjdę na sprawdzian ze śpiewu, by dodać jej otuchy, a tymczasem siedziałam w sali i wpatrywałam się jak zaczarowana w Marco.
Mimo że było już długo po umówionym terminie, postanowiłam chociaż sprawdzić, czy wciąż nie ma jej w sali. Niechętnie wstałam, odrywając wzrok od chłopaka i skierowałam się w odpowiednią stronę.
Chciałam, choć raz, pokazać, że można na mnie liczyć. Udowodnić, że nawet ja potrafię dotrzymywać słowa. Oczywiście, jak zwykle mi nie wyszło. Zawsze nawalam, gdy mam do czynienia z czymś, co jest dla mnie ważne.
Mimo że nie zdążyłam dobrze poznać Violetty, wiem, że byłybyśmy naprawdę dobrymi przyjaciółkami. Wydaje się tak cudowną i radosną osobą, że samo przebywanie w jej towarzystwie potrafi poprawić humor. Pod względem charakteru jest trochę podobna do Federico. Tak samo, jak on rozsiewa wokół uśmiech, likwidując jakiekolwiek zmartwienia. Jednak ona nie jest irytującą osobą, która łączy mnie z każdym chłopakiem, jakiego mijamy. Oraz nie denerwuje mnie za każdym razem, gdy ma na to okazję. Tej cechy naprawdę nienawidzę u jej brata.
Moje przemyślenia przerwał krzyk Gregorio, wydobywający się z sali śpiewu. Szybko znalazłam się na miejscu i od razu poznałam powód złości nauczyciela.
Na środku sceny znajdowała się Violetta, przytulająca się do Leona. Wyglądali razem mega słodko. Wiele lepiej, niż Verdas z Ludmilą. Tej blond jędzy szczerze nienawidzę. Tyle razy sprawiała mi przykrość, że trudno byłoby ją tolerować.
Kiedy brunetka oddaliła się od Leona i zamieniła z nim kilka słów, odwróciła wzrok w moją stronę. Gdy spostrzegła mnie, uśmiech na jej twarzy momentalnie się poszerzył. Szybko zbiegła ze sceny, a po chwili znalazła się przy moim boku.
- Cieszę się, że przyszłaś - uścisnęła mnie, prawie tamując dopływ tlenu.
- Vilu, proszę, nie duś mnie tutaj. Marco jest za daleko, nie zrobi mi sztucznego oddychania - zaśmiałam się.
- To ten chłopak, na którego się zapatrzyłaś, a potem prawie zabiłaś drzwiami?
Popatrzyłam na nią morderczym spojrzeniem, po czym obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem. Jednak jest bardziej podoba do Federico, niż myślałam. Mimo to, nie irytuje mnie tak, jak on. Wręcz przeciwnie, dzięki temu nawet bardziej ją lubię.
- Skoro mowa o chłopakach, ty i Leon macie się ku sobie? - spojrzałam za nią i zilustrowałam wzrokiem bruneta.
Verdas praktycznie zawsze chodzi uśmiechnięty, ale w tej chwili wręcz przesadza z radością. Nie chcę nic sugerować, ale jego zachowanie mówi samo za siebie.
- Słucham? - otworzyła szeroko oczy. - Ja i on? To nierealne - szybko pokręciła głową. - Jesteśmy znajomymi, nikim więcej. Jeśli kiedyś połączy nas coś silniejszego, będzie to tylko przyjaźń - uniosła kąciki ust.
Zapiszę sobie jej słowa i przypomnę, gdy w końcu staną się parą. Ciekawe, co wtedy mi odpowie. Jeśli zacznie udawać, że naprawdę tak uważała, na pewno jej nie uwierzę.
- Mów co chcesz, ja i tak wiem, że kiedyś wygryziesz blond małpę, a wtedy Leon wreszcie będzie mógł być w szczęśliwym związku.

___________________________________
Jak widzicie, na razie udaje mi się dodawać rozdziały co tydzień. Mam nadzieję, że wyjdzie mi to przez dłuższy czas, jednak niczego nie obiecuję.
~♫~
Dziękuję za komentarze pod wcześniejszym rozdziałem <3 Jesteście kochani <3
~♫~
Wszyscy widzą, że Leon i Viola pasują do siebie, oprócz ich samych :'D Fran nawet shippuje Leonettę, yay ♥
~♫~
*Wyjaśnienie: Federico jest Włochem, a Violetta pół Argentynką - pół Włoszką. Wszystko przez to, że mieli innych ojców, a tę samą matkę (Włoszkę). To trochę skomplikowane, ale nie mogę zdradzać szczegółów, bo reszta wyjaśni się wraz z następnymi rozdziałami :3

21.03.2015

Chapter 3

Federico

Prowadziłem moją siostrę do sali, w której odbywały się próby, kiedy usłyszałem znajomy głos. Przystanąłem na chwilę, by dokładniej przysłuchać się melodyjnej barwie. Jednak, gdy dostrzegłem, z czyich ust wydobywa się przepiękna melodia, obrzydzenie momentalnie opanowało całe moje ciało, a wcześniejsze zafascynowanie zniknęło. Ujrzałem blondynkę, wykonującą przedziwne ruchy w pobliżu Leona. Ona, prawdopodobnie, nazywała to tańcem. Jakbym, choć odrobinę, przejmował się jej życiem, poleciłbym jej dobrego nauczyciela.
Naprawdę dziwię się Leonowi, że chce być z kimś takim. Nie zaprzeczę, Ludmila jest piękna, jednak jej charakter psuje cały efekt.
- Wyglądasz, jakbyś zakochał się w tej dziewczynie - Violetta zilustrowała mnie wzrokiem, po czym radośnie się zaśmiała.
Nie musiałem długo czekać, aż zachciało mi się wymiotować. Niby ona miałaby podobać się mi? To chyba najzabawniejsze, co dzisiaj usłyszałem.
- Nie bądź śmieszna - parsknąłem. - Jakbyś lepiej ją poznała, zobaczyłabyś, że nigdy nie zwróciłbym uwagi na taką dziewczynę - objąłem ją ramieniem.
Ostatni raz spojrzałem w stronę sali, w której Leon przeżywał męczarnie. Albo moja podświadomość zaczęła płatać mi figle, albo Ludmila patrzyła na mnie i Violettę spojrzeniem pełnym zazdrości. Nie bądź głupi, Fede. Ona nienawidzi cię tak bardzo, jak ty jej.
W końcu udało nam się dojść do zamierzonego miejsca. Rzuciłem pokrzepiające spojrzenie mojej siostrze, po czym wepchnąłem ją do sali, prawie przyczyniając się do jej upadku. Nie zaprzeczę, że byłbym pierwszą osobą, która zaczęłaby najgłośniej się śmiać. Oczywiście pomógłbym jej się podnieść, ale dopiero po opanowaniu rozbawienia.
To nie tak, że chciałbym się zemścić, ale ciekawie byłoby odwrócić role i zobaczyć, jak to jest patrzeć z góry na siostrę, która właśnie straciła grunt pod nogami. Zwłaszcza, gdy ta, jakże kochana, dziewczyna wcześniej bezlitośnie rzucała w moją stronę obrazami, a ja musiałem wysłuchiwać tego z pokorą.
Mimo że siłą wprowadziłem Violettę do pomieszczenia i nie dałem jej nawet minuty na psychiczne przygotowanie się, brunetka nie zawahała się ani chwili i pewnie wyszła na środek. Widać było po niej, że jest pewna pomyślnego przejścia przez egzamin z tańca. To od zawsze było jej mocną stroną. Już jako mała dziewczynka wykonywała przemyślane, układające się w spójna całość ruchy przed lustrem. Pomimo, że wtedy wyśmiewałem się z niej i nazywałem beztalenciem, w głębi serca byłem z niej dumny.

Leon

Powoli miałem dość Ludmili. Przez całe pół roku znosiłem jej kaprysy, błahe problemy i ciągłe wybuchy złości, ale teraz to naprawdę zaczyna mnie irytować. Jakby nie była tak bardzo zapatrzona w siebie, zniósłbym resztę jej wad. Wiadomo, nie istnieje człowiek, który byłby idealny. Każdy posiada przynajmniej drobną usterkę. Ale to nie usprawiedliwia blondynki i nie daje jej zezwolenia na zachowywanie się w takich sposób, jak ona.
Gdy zobaczyłem ją pierwszy raz, myślałem, że trafiłem na anioła. Wyglądała jak istota nie z tego świata. Wtedy uważałem ją za skarb, który muszę za wszelką cenę zdobyć. Nie zraziłem się nawet po lepszym poznaniu dziewczyny. Chciałem dać jej szansę, wierzyłem, że w moim towarzystwie się zmieni. Teraz jestem pewny, że to nigdy nie nastąpi. Rodzimy się z pewnymi cechami osobowości, a większości nie jesteśmy w stanie zmienić. Byłem idiotą, gdy sądziłem, że dam radę naprawić charakter Ludmili.
Przerwałem grę na pianinie i opuściłem pomieszczenie, nie wymawiając ani jednego zdania. Wolałem wyjść bez słowa, niż bezmyślnie powiedzieć coś, co mogłoby ją zranić.
Czułem na sobie zdziwione spojrzenie blondynki, ale nie miałem wystarczająco odwagi, by na nią spojrzeć. W tej chwili jedynym, czego pragnąłem, było znalezienie się jak najdalej od niej. Musiałem wszystko dokładnie przemyśleć.
Właśnie kierowałem się na zewnątrz, kiedy zauważyłem Federico, stojącego w drzwiach do pomieszczenia, w którym aktualnie odbywały się przesłuchania. Przez moją głowę od razu przemknęła Violetta. Przypomniałem sobie, że Fede miał ją dzisiaj zabrać ze sobą do studio.
Kierowany ciekawością i pewnym, dotąd nieznanym mi uczuciem, podszedłem do chłopaka i zajrzałem do środka sali. Gdy tylko ujrzałem zgrabnie poruszającą się dziewczynę, moje serce zaczęło szybciej bić. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. W czasie tańca wyglądała jeszcze lepiej, niż zwykle. Biła od niej nieskończona energia, która momentalnie wypełniła całe moje ciało. Uśmiech sam pojawił mi się na twarzy, a w oczach zaczęły skakać maleńkie ogniki.
Od razu po skończeniu pokazu, popatrzyła się w stronę drzwi. Najpierw rzuciła radosne spojrzenie swojemu bratu, po czym przeniosła wzrok na mnie. Wyglądała na zawstydzoną, a na jej policzkach wykwitły drobne, różowe plamki. Mimo to posłała mi nieśmiały uśmiech.
- Świetnie wypadłaś - powiedziałem zgodnie z prawdą, gdy znalazła się obok nas.
- Dziękuję - uniosła wyżej kąciki ust. - Ale wiesz, to trochę niesprawiedliwe - przybrała obrażoną minę. - Ty znasz moje umiejętności, a ja twoich nie.
- Może kiedyś ci je pokażę. Jeśli zasłużysz - zaśmiałem się.
Violetta otworzyła usta, by mi odpowiedzieć, kiedy między nas wpadła Ludmila.
- Leon, jak mogłeś zostawić mnie i biec do tej wywłoki? - pisnęła ze złością.
Nie, proszę. Nie chcę znowu przez to przechodzić.
- Myślałam, że to ja jestem najważniejsza - mówiła, żywo gestykulując. - Nawet nie skończyliśmy próby, a ty wyszedłeś. Wiesz, jak się wtedy czułam? Z gwiazdami tak się nie postępuje.
Federico i Violetta szybko odeszli, pozostawiając mnie sam na sam z blondynką. Dzięki wielkie, przyjaciele.
- Jak jeszcze raz tak zrobisz, to po-
- To co? - przybliżyłem się do niej. - Skończysz nasz związek?
- Nie zapędzaj się tak, kotku - zaśmiała się histerycznie. - Po prostu nie chcę, żebyś zostawiał mnie samą. Czuję się dziwnie, gdy nikogo przy mnie nie ma.
Mimo wściekłości, którą w tej chwili czułem do dziewczyny, przyciągnąłem ją do siebie i zamknąłem w swoich ramionach. Najzwyczajniej w świecie zrobiło mi się jej szkoda. Ponownie wydała mi się bezbronna. Nie potrafiłbym teraz jej opuścić. 

Violetta

Sprawdzian z tańca poszedł mi dobrze tylko dlatego, że robiłam to od dziecka. Jednak jestem pewna, że ze śpiewem nie będzie tak łatwo. Pewnie znów stracę głos tuż po usłyszeniu pierwszych nut podkładu.
Mimo to, nie mam zamiaru rezygnować. Skoro byłam w stanie otrząsnąć się po stracie tak ważnej osoby, dam radę wyjść z rozpaczy po tym, jak wygłupię się przed komisją, gdy stanę naprzeciw nich i nie wydam z siebie ani jednego dźwięku.
- Vilu, jesteś gotowa? - Federico ujął moje dłonie i spojrzał mi prosto w oczy.
Przygryzłam wargę i opuściłam głowę. Gdyby nie on, nawet bym tutaj nie przychodziła. W tej chwili poświęcam się jedynie dla niego.
- Tak - odparłam niepewnie, po czym wyszłam na scenę.
Stanęłam przed mikrofonem i głośno przełknęłam ślinę. Spojrzałam na osoby, które miały mnie oceniać i momentalnie poczułam, jak kręci mi się w głowie. Żałowałam z całego serca, że Angie nie mogła być w komisji. Dyrektor studio uważał, że nie powinien na to zezwalać, bo zapewne Angeles zawyżałaby mi ocenę jedynie przez bliskie relacje.
Nie śpiewałam od tak dawna. Wcześniej to było całym moim życiem. Codziennie nuciłam pod nosem miliony piosenek. One dawały mi siłę, często dzięki nim rozwiązywałam problemy, czułam się lepiej. A teraz? Boję się wydać z siebie jakikolwiek dźwięk.
- Violetto, możesz zaczynać - odezwał się jeden z nauczycieli, notując coś na kartce.
Kiedy muzyka poleciała z głośników, ponownie poczułam, że nie dam rady. Znowu zdałam sobie sprawę z tego, że wciąż jestem zbyt słaba, by chociażby próbować śpiewać.
Melodia dudniła w moich uszach już kilkanaście sekund, a ja nie potrafiłam zrobić nic innego, jak stać z otwartymi ustami.
Rzuciłam Federico przepraszające spojrzenie, po czym zbiegłam ze sceny. Słyszałam na sobą krzyki, lecz nie zwróciłam na nich uwagi. Znowu popełniłam ten sen błąd. Uciekłam, zamiast zmierzyć się z trudnościami. Ale co innego mogłam zrobić? Stać tam jak idiotka i czekać, aż całkowicie przekreślę szansę uczenia się w studio?
Pod moimi powiekami zbierało się coraz więcej łez. W końcu otaczający świat stał się jedną, wielobarwną plamą. Nie wiedziałam, gdzie podążam. Nawet niewiele o tym myślałam. Jedynym, czego chciałam, było znalezienie się w spokojnym miejscu, gdzie mogłabym pomyśleć i dojść do siebie.
W pewnej chwili uderzyłam w coś przede mną. Zacisnęłam powieki, przygotowując się do niemiłego spotkania z podłogą. Zamiast tego poczułam silne dłonie, zaciskające się na moich ramionach. Niepewnie uniosłam głowę i spojrzałam na osobę, w którą właśnie wpadłam.
- L-Leon - na moją twarz mimowolnie wstąpił delikatny uśmiech.
Nie miałam pojęcia, dlaczego tak zareagowałam. Sama myśl o tym, że jest blisko, poprawiła mój nastrój.
- Co się stało? - spytał troskliwie.
Właśnie miałam uświadomić mu, jak beznadziejna ze mnie osoba. Powiedzieć, że ponownie przegrałam bitwę ze strachem i nie dałam rady przekroczyć granicy lęku, kiedy podbiegł do nas Federico i gwałtownie odciągnął mnie od Leona, przyciskając do swojej klatki piersiowej.
- Słonko, dlaczego tak zareagowałaś? - w jego głosie dało wyczuć się smutek. - Kiedyś nie sprawiało ci problemu śpiewanie przed publicznością. Stało się coś, o czym nie wiem? - odsunął mnie na długość ramion i spojrzał prosto w oczy.
Tak, Fedrico, wydarzyło się cholernie dużo rzeczy, o których nie masz pojęcia, ale nie mogę ci o nich powiedzieć, bo Angie uważa, że tylko tak cię ochronię.
- Trema - szybko pokręciłam głową. - Nie śpiewałam kilka miesięcy, odzwyczaiłam się - wykrzywiłam twarz w grymas, który miał przypominać uśmiech.
Chciałabym wyjawić mu każdy sekret. Czułabym się milion razy lepiej, jakbym nie miała przed nim żadnych tajemnic. W końcu mogłabym wyrzucić z siebie uczucia, które muszę tak skrzętnie ukrywać. Czy kiedykolwiek będę mogła to zrobić?
- Skoro boisz się śpiewać sama, może pójdzie ci lepiej, gdy ktoś zrobi to z tobą? - Leon zwrócił się do mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Wątpię, aby ta opcja była możliwa. Skoro to sprawdzian, sama muszę sobie poradzić.
Błagam, niech odrzuci ten idiotyczny pomysł. Wystarczy, że wygłupiłam się przed nauczycielami, nie chcę dodatkowo poniżyć się na jego oczach.
- Leon, kotku, co tu robisz? - do moich uszu dobiegł piskliwy głos.
Odwróciłam głowę i ponownie ujrzałam blondynkę. Z tego, co słyszałam, prawdopodobnie jest dziewczyną Verdas'a. Mimo że wyglądają razem dość ładnie, wydaje mi się, że nie pasują do siebie.
- Znowu ta wywłoka? - obrzuciła mnie spojrzeniem pełnym pogardy.
Przepraszam bardzo, ale co dało jej powody do nazywania mnie w ten sposób?
- Nie zwracaj się tak do Violetty - syknął Federico.
Spojrzałam na mojego brata ze zdziwieniem. Nigdy wcześniej nie widziałam, by mówił do kogokolwiek w takim tonie. Zazwyczaj starał się zachowywać spokój.
- Książę broni swojej księżniczki? - zaśmiała się. - Piękna z was para, naprawdę - powiedziała z ironią.
- Idę spytać dyrektora, czy pozwoli nam zaśpiewać razem - Leon zwrócił się do mnie, całkowicie ignorując swoją dziewczynę.
Brunet zniknął tak szybko, że nie zdążyłam nic powiedzieć. Chciałam za nim pobiec, by przekonać go, że to zły pomysł. Byłam w stanie zrobić wszystko, aby skłonić go do zmiany decyzji. Niestety, Ludmila mnie zatrzymała.
- Nie tak prędko, aniołku - przybrała cukierkowy ton. - On jest moim chłopakiem, więc nawet nie próbuj za nim biegać - mrugnęła do mnie, po czym skierowała się w stronę, w którą przed chwilą podążył Leon.
________________________
Witajcie, Miśki <3
Ostatnio było mi trochę przykro, bo pojawiło się mało komentarzy :< Nawet zaczęłam się zastanawiać nad sensem prowadzenia bloga (nie chodzi komentarze, po prostu teraz często mam mało czasu, ciągle muszę myśleć o szkole, etc). Ale doszłam do wniosku, że nie mogę tak po prostu odejść. Zbyt mocno kocham pisanie, eh.
~*~
W następnym rozdziale możecie spodziewać się wspólnego śpiewu Leonetty ^^

11.03.2015

Chapter 2

Violetta

Leżałam w swoim pokoju, tępo wpatrując się w sufit, kiedy do pomieszczenia wpadł Federico i od razu rzucił się na moje łóżko, przygniatając mnie swoim ciężarem.
- Idioto - syknęłam, starając się zepchnąć chłopaka. - Chcesz mnie udusić?
- Nigdy w życiu - na jego twarz wstąpił szeroki uśmiech. - Po prostu nie mogę pozwolić ci zaspać na zapisy do studio.
Na moment zaprzestałam prób zrzucenia brata i spojrzałam na niego z mieszanymi uczuciami.
Całkowicie zapomniałam, że dzisiaj miał mnie zabrać ze sobą do szkoły.
- Fede, może pójdziemy tam kiedy indziej - niepewnie się uśmiechnęłam.
- Nie ma mowy - zszedł ze mnie i zajął miejsce obok. - Wiem, że się boisz i nie jesteś co do tego przekonana, ale nie możesz zmarnować całego życia w domu - złapał mnie za dłonie.
Miał rację. Mimo że przez cały ten czas tak trudno było mi się do tego przyznać, w końcu zrozumiałam swój błąd. Myślałam, że będę mogła ciągle siedzieć w ciepłym mieszkanku i czekać na nagły przypływ szczęścia. Wydawało mi się, że los uśmiechnie się do mnie i sprawi, że wszystkie niedogodności znikną, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Niestety, tak nigdy się nie stanie. Jeśli sama nie zrobię czegoś, by być w końcu szczęśliwą, nikt za mnie tego nie dokona.
- Na twoim miejscu już siedziałabym w łazience - zerwałam się z łóżka, łapiąc kosmetyczkę. - Znając ciebie, samo układanie grzywki zajmie ci godzinę - zaśmiałam się, zatrzaskując drzwi od toalety.
Nie musiałam długo czekać, aż usłyszałam pospieszne kroki mojego brata skierowane w stronę łazienki.
Zaśmiałam się cicho, po czym spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. W końcu udało mi się dostrzec dawną siebie. Nie byłam już tą samą, przygaszoną dziewczyną sprzed kilku dni. Znów biło ode mnie, wręcz irytujące, szczęście.
Przyznam, nie raz myślałam, że to za szybko, bym mogła zapomnieć. Niejednokrotnie wyzywałam się w myślach od najgorszych. Jednak teraz rozumiem, że przeszłość należy zostawić za sobą i starać się czerpać jak najwięcej szczęścia z teraźniejszości.

Gdy byłam gotowa, zeszłam na dół i kilkukrotnie zawołałam Federico. Po chwili szatyn zbiegł po schodach i podszedł do mnie.
- Zaczekaj na dworze, ja muszę wziąć jeszcze jedną rzecz - poklepał mnie po ramieniu, po czym skierował się w stronę swojego pokoju.
Ścisnęłam pamiętnik, który trzymałam w dłoni, a następnie pewnie pchnęłam drzwi i wyszłam na zewnątrz.
Rozejrzałam się wokół, a uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. W Buenos Aires było naprawdę pięknie.
Wyszłam za bramkę, by móc przyjrzeć się wszystkiemu dokładniej, kiedy wpadła we mnie ciemnowłosa dziewczyna. Gwałtownie odskoczyłam z miejsca, a wcześniej trzymany pamiętnik wypadł mi z rąk, otwierając się na jednej z zapisanych stron.
- Przepraszam - pisnęła brunetka, otwierając szeroko oczy.
- Nic się nie stało - kucnęłam i podniosłam swój notatnik.
W pewnej chwili drzwi mojego nowego domu poruszyły się, a ze środka wyszedł Federico.
- Ciao Francesca - uśmiechnął się szeroko. - Zdążyłyście się poznać? - podszedł do nas.
- Na razie udało mi się jedynie ją przestraszyć - zaśmiała się nerwowo. - Ty jesteś Violetta, tak? - zwróciła się do mnie.
- Zgadza się - uniosłam kąciki ust. - Miło mi - wyciągnęłam dłoń w jej stronę.
Dziewczyna zignorowała mój gest i przytuliła się do mnie z całej siły. Nie mogłam zaprzeczyć, że zdziwiło mnie jej zachowanie. Tam, gdzie wcześniej mieszkałam, nigdy nie spotkałam tak otwartej osoby, jak ona. Jednak to było miłe zaskoczenie. Zaczynałam coraz mocniej wierzyć, że tutaj poznam ludzi, którzy na zawsze zagrzeją miejsce w moim sercu.
- Fede dużo mi o tobie opowiadał - powiedziała, delikatnie się odsuwając. - Jesteś jeszcze śliczniejsza, niż sobie wyobrażałam.
- Nie wiedziałam, że rozpowiada o mnie innym - spojrzałam na mojego brata z niekrytą irytacją.
- Jak ma się taką wspaniałą siostrę, trudno o niej nie mówić - objął mnie jednym ramieniem.
Przekręciłam oczyma, po czym odepchnęłam go ze śmiechem.
- Jesteś niemożliwy - pokręciłam głową.

Francesca

Czuję się jak mega idiotka. Myślałam, że przywitam się z nową sąsiadką w normalny sposób, a nie w moim stylu. Zawsze źle zaczynam znajomości, a potem wstydzę się do końca życia.
Mimo że Violetta ciągle powtarza, że nic się nie stało, ja wiem, że uważa mnie za największą niezdarę na świecie. Cudownie. Genialnie wręcz.
- Fran, jesteś tutaj? - Federico pomachał mi dłonią przez oczyma.
Obrzuciłam go wściekłym spojrzeniem. Dobrze wiedział, że nieciepię, gdy ktoś tak robił.
- Jesteś palantem i nienawidzę cię najbardziej nie świecie.
Nie zwracałam uwagi na to, co potem mówił. Nie miałam ochoty wysłuchiwać idiotycznych słów, wypływających z jego ust.
Nie mogę zaprzeczyć, lubię go. Znaczy dla mnie naprawdę wiele. Jednak praktycznie przez całe życie mnie denerwuje. Zawsze robi coś, co wyprowadza mnie z równowagi.
W pewnej chwili rzucił mi się w oczy chłopak, którego nigdy wcześniej nie widziałam w studio. Miał w sobie coś specjalnego, przez co nie mogłam oderwać od niego wzroku. Zapewne nie zerkałam na niego ze zbyt wielką dyskrecją, przez co naraziłam się na kolejne żarty Federico.
- Czyżby nasza malutka Fran się zakochała? - przybliżył się i spojrzał mi prosto w oczy.
- Fede, zostaw ją. To naprawdę zaczyna mnie irytować - Violetta szturchnęła brata.
Miałam ochotę ponownie ją uściskać. Wreszcie znalazła się osoba, która mnie rozumie. Na dodatek ten idiota słucha prawie każdego jej słowa, więc dzięki niej w końcu nie będę musiała szargać swoich nerwów na każdym kroku.
Nacisnęłam klamkę, po czym z impetem pchnęłam drzwi. Moment później poczułam, jakbym kogoś uderzyła. Moje podejrzenia potwierdziło głośne jęknięcie ze środka sali.
Szybko zajrzałam do wnętrza i odruchowo zakryłam usta dłońmi. Przede mną leżał chłopak, któremu udało się mnie oczarować w zaledwie kilka chwil.
Teraz, gdy lepiej mu się przyjrzałam, wydał się jeszcze idealniejszy, niż wcześniej. Jego włosy, będące w artystycznym nieładzie, lśniły w słońcu i zapraszały do dotknięcia. Oczy, w tej chwili przepełnione zdziwieniem, błyszczały magicznym blaskiem.
Cholera, Fran, teraz nie czas na zachwycanie się jego atutami.
- Przepraszam - jęknęłam, po czym wyciągnęłam dłoń w jego stronę.
Chłopak ujął moją rękę i promiennie się uśmiechnął.
- Nic się nie stało - pokręcił głową. - Każdemu mogło się zdarzyć - zaśmiał się.
Nie potrafiłam stanie wymówić ani jednego słowa, ponieważ zapatrzyłam się w jego cudowne usta. W tej chwili świat dla mnie nie istniał. Jedynym, co mnie interesowało, był brunet.
- Marco jestem - jego głos przywrócił mnie do rzeczywistości.
- Francesca - uniosłam kąciki ust.
Może ten dzień nie będzie tak zły, jak myślałam?

Ludmila

Opadłam na krzesło i ostatni raz spojrzałam na fotografię. Znajdował się na niej najpiękniejszy chłopak, jakiego kiedykolwiek widział świat. Nie. Cholera, Ludmila, nie możesz tak myśleć. Leon jest najidealniejszy, a nie ten idiota na zdjęciu.
Ścisnęłam karteczkę w dłoniach, po czym rzuciłam ją w stronę kosza na śmieci.
- Dlaczego moje serce nie potrafiło dobrze wybrać? - szepnęłam, po czym podkuliłam kolana i schowałam w nich głowę.
Sama nie wiedziałam, kiedy zaczęłam coś do niego czuć. To pojawiło się znikąd. Uważałam go za człowieka z niższej sfery, tak, jak innych, kiedy zrozumiałam, że tak naprawdę jest najważniejszą osobą w moim życiu. Wtedy moje zachowanie przy nim diametralnie się zmieniło. Stałam się małą, wstydliwą dziewczynką. Oczywiście tylko w jego towarzystwie. Przy innych wciąż grałam tą najważniejszą.
- Lu, kochanie, stało się coś? - do sali wszedł Leon.
Uniosłam głowę i spojrzałam na niego z bólem w oczach.
On jest jednym z powodów, przez które nie mogę być z moim księciem z bajki. Nie potrafiłabym złamać serca Verdas'owi. Tak, wiem, Ludmila Ferro nie chce ranić człowieka, dziwne. Ale przez całe pół roku, jakie spędziliśmy razem, nie byłabym w stanie rozstać się z nim i powiedzieć "Przepraszam, kocham kogoś innego."
- Nie przejmuj się - pokręciłam głową.
- Przecież widzę, że jesteś smutna - podszedł i ujął moją twarz w dłonie.
- Skończył się mój ulubiony lakier do paznokci - przybrałam zrozpaczony ton.
Leon przekręcił oczyma i odszedł kilka kroków.
Albo mi się wydawało, albo zachowywał się inaczej, niż zwykle. Normalnie zaśmiałby się i powiedział, że jestem godna miana księżniczki, a teraz wyglądał na znudzonego.
Może on także już nic do mnie nie czuje? Co, jeśli poznał kogoś wartego jego uczucia?
- Kotku - wstałam z miejsca i przybliżyłam się do chłopka. - Jesteś pewien, że chcesz, abyśmy dalej byli razem?
Wyszło tak dyskretnie, jak chciałam. Świetnie.
- Tak - odparł, nie odrywając wzroku od pianina, do którego właśnie podszedł.
Nie jest przekonany. Na pewno nie. Czuję to po jego tonie. Brzmiał tak, jakby musiał powtarzać wyuczoną formułkę, a nie zaświadczenie o miłości.
Nawet nie spojrzał mi w oczy, co świadczy o tym, że na pewno kłamał.
Wreszcie mam szansę na stanie się dziewczyną osoby, którą kocham. Gdy zerwę w Leonem, nie zranię go. Czyżby wreszcie los się do mnie uśmiechnął?

___________________________
Hello ! <3
Dość szybko i mega przyjemnie pisało mi się ten rozdział ^^ Wraz z nową historią wstąpiły we mnie pokłady siły. Mam nadzieję, że zbyt szybko się nie wyczerpią xx
Mimo że samo tworzenie przebiegło łatwo, nie podoba mi się efekt. Wydaje mi się, że zamiast pisać lepiej - pogarszam się T^T
~*~
Jak widzicie, na razie nie mam zamiaru zdradzać Wam powodu, przez który Violetta wyjechała z Hiszpanii :3
Jednak mogę Was zapewnić, że żaden jej były chłopak się do tego nie przyczynił. Sprawa jest wiele poważniejsza.
~*~
Mówiłam już, że Was kocham? :'D

5.03.2015

Chapter 1

Violetta

Mimo wszystkich złych wydarzeń, jakie mi się przytrafiły, nie mam zamiaru się zmieniać. Postaram się wciąż być zawsze uśmiechniętą dziewczyną. Będę tak samo przyjaźnie nastawiona do ludzi i świata, jak kiedyś. Nie pozwolę, by życie spowodowało moja zmianę na gorsze. Los zrzucił to wszystko na moje barki, ale był taki litościwy, że nie zostawił mnie samej. Dzięki temu mam po co walczyć. Nie mogę się poddać.
Otworzyłam drzwi do naszego nowego domu i oniemiałam. Tutaj było jeszcze piękniej, niż w moim dawnym mieszkaniu.
Nie zdążyłam dokładnie przyjrzeć się całemu pomieszczeniu, ponieważ po chwili podbiegł do mnie mój brat i uściskał z całej siły.
- Tęskniłem, siostrzyczko – krzyknął, przyciskając mnie do siebie.
- Fede, tak bardzo się cieszę..
Nie byłam w stanie nic więcej powiedzieć. Poczułam, jak do oczu zaczęły napływać mi łzy. Myślałam, że w takiej chwili będę cała rozpromieniona, ale uczucia wzięły górę. Nie widziałam go tak długo…
 - Malutka, nie płacz, proszę - uśmiechnął się, odsuwając mnie na długość ramion.
Mimowolnie prychnęłam śmiechem. Pamiętam, jak zawsze mnie tak nazywał. Pomimo tego, że dzielił nas jedynie rok różnicy. 
Tego właśnie mi brakowało. Zawsze potrafił powiedzieć coś, co poprawiało mi humor. Nawet, jeśli musiałby wygłupić się przed tysiącami osób, zrobiłby to dla mnie. Mam najlepszego brata na świecie.
- Co działo się podczas mojej nieobecności? - spytał z uśmiechem.
Chciałabym powiedzieć mu o wszystkich złych emocjach, które znajdują się we mnie i które tak skrzętnie staram się zlikwidować, ale nie mogę. Nie byłabym w stanie wyjawić mu prawdy i sprawić, by uśmiech zniknął z jego twarzy. Zresztą, Angie zabroniła mi o czymkolwiek mówić. Boi się o niego tak samo, jak ja. Chce, aby był szczęśliwy, nawet jeśli musiałybyśmy przez to kłamać.
- Nic ciekawego - wzruszyłam ramionami. - Bez ciebie nie było co robić - zaśmiałam się.
- Więc teraz czekają cię same dobre chwile ze mną - uniósł kąciki ust, a następnie zbliżył się do mnie i przytulił z całej siły.
Nie odbiorę mu szczęścia.
- Dalej kochasz muzykę? - spytał niespodziewanie.
Poczułam ukucie w serce. Po pewnym wydarzeniu nie mogłam myśleć o śpiewaniu. To przynosiło zbyt wiele bolesnych wspomnień. Za każdym razem, gdy próbowałam wydobyć z siebie dźwięk, czułam, jakby wielka gula stawała mi w gardle.
Wiem, że obiecałam sobie, że nie będę się zmieniać, ale chwilami to bywa trudne..
- Chyba tak.. - odparłam niepewnie.
Jakbym dała mu do zrozumienia, że już nie czuję tego samego przy nuceniu, co kiedyś, bez problemu dostrzegłby, że coś złego musiało się stać.
- Więc jutro pokażę ci idealne dla ciebie miejsce - szeroko się uśmiechnął.
Przygryzłam wargę i delikatnie uniosłam kąciki ust.
Wątpię, abym znów potrafiła robić to z tak wielką pasją i radością, jak kiedyś, ale chociaż spróbuję. Dla niego. Nie powinnam całkowicie rezygnować z marzeń przez jedno bolesne wydarzenie, prawda? Może to jest wyzwanie od losu? Chce sprawdzić, czy się nie poddam i będę podążać za tym, co sprawia, że czułam czuję szczęście. Jeśli dam radę przeciwstawić się trudnościom, wygram. Jeżeli nie, będę musiała pogodzić się z porażką.

Federico

Violetta myśli, że nie widzę smutku w jej oczach. Mimo że tak starannie stara się go ukryć, nie udaje jej się. Zbyt dobrze ją znam.
Jednak jestem w stanie ją zrozumieć. Ponownie opuściła swój dotychczasowy dom. Musiała zrezygnować ze wszystkich przyjaźni, jakie udało jej się zawrzeć i zacząć nowe życie w innym, nieznanym jej, miejscu.
Mam nadzieję, że w końcu się przyzwyczai i rozpacz zniknie z jej życia. Nawet wiem, co może jej w tym pomóc.
Pamiętam, jak zawsze kochała śpiewać. Nic nie potrafiło sprawić jej tak wielkiej radości.
Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. To na pewno Leon, miał dzisiaj przyjść na próbę.
- Otwórz - poleciłem brunetce. - Ja muszę przygotować instrumenty - uśmiechnąłem się w jej stronę.
Moja siostra spojrzała na mnie z oburzeniem, jednak wykonała moją prośbę.
Szybko wbiegłem po schodach i zacząłem obserwować przebieg sytuacji.
Tak naprawdę wszystko było już gotowe. Zrobiłem to tylko po to, aby mogła poznać jednego z moich przyjaciół. Leon jest naprawdę świetnym chłopakiem. Dzięki niemu Violetta przekona się, że w Buenos Aires może poznać osoby milion razy lepsze od tych w Hiszpanii.
- Federico jest na górze - zakomunikowała, otwierając drzwi.
Postaraj się trochę, wiem, że cię stać.
W pewnej chwili uniosła wzrok i spojrzała mu w oczy. Nie widziałem jej wyrazu twarzy, ale byłem pewien, że patrzyła na niego, jak w obrazek.
- Kim jesteś? - Verdas spojrzał na nią podejrzliwie.
- S-siostrą Fede - zająknęła się, wciąż wpatrując się w twarz chłopaka.
O mało nie prychnąłem śmiechem. Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby tak denerwowała się przy którymkolwiek z moich przyjaciół.
- Nie sądziłem, że ktoś taki, jak on może mieć ładną.. - przerwał i nerwowo przeczesał włosy. - Jest na górze, tak?
Przygryzłem wargi i robiłem wszystko, by nie zacząć płakać z rozbawienia. Verdas pierwszy raz zarumienił się przy jakiejkolwiek dziewczynie. To chyba sen, w którym przed przypadek się znalazłem.
W pewnej chwili usłyszałem zbliżające się kroki. Gwałtownie wstałem z miejsca z zamiarem udania się do mojego pokoju, jednak nie zauważyłem, że przede mną znajduje się jeszcze jeden stopień, przez co z hukiem opadłem na podłogę.
Nie musiałem długo czekać, aż do moich uszu dobiegł głośny śmiech.
Wstałem z naburmuszoną miną i rzuciłem im mordercze spojrzenie.
- Ciekawe, czy na swoim ślubie też potkniesz się na schodach - prychnął Leon.
- Jeśli uda mu się dojść do kościoła bez wcześniejszego połamania nóg - dodała Violetta, zwijając się ze śmiechu.
Skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej i patrzyłem na nich z zażenowaniem. Teraz pewnie będę zmuszony czekać kilkanaście minut, zanim się uspokoją. Świetnie.

Leon

Dopiero poznałem siostrę Federico, a już mogę powiedzieć, że jest bardzo miłą osobą.
Na dodatek ma piękne oczy, włosy, uśmiech, głos... Wszystko.
Oczywiście to nie tak, że mi się podoba. Nie byłbym w stanie zakochać się w dziewczynie od pierwszego wejrzenia. Po prostu uważam, że ma w sobie coś specjalnego. Jestem pewien, że niedługo staniemy się dobrymi przyjaciółmi.
- Halo, ziemia do Leona - Fede pomachał mi dłonią przed oczyma. - Co z tą piosenką?
Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.
- Od kilkunastu minut mówię ci o tym, co mamy zaśpiewać, a ty bezczelnie mnie ignorujesz - ścisnął pięści. - Możemy od razu przejść do próby?
- Jasne - wymusiłem uśmiech.
Wstałem z łóżka, po czym wziąłem gitarę. Zaczekałem, aż Federico da mi umówiony znak i zacząłem grać.
Wszystkie dotychczasowe myśli wyparowały, a muzyka zajęła całą moją głowę. Za każdym razem było tak samo. Zawsze, gdy chciałem uciec od rzeczywistości, zaczynałem komponować. Wtedy choć na chwilę zapominałem o problemach i oddawałem się temu, co naprawdę kocham.
Nagle zobaczyłem, jak pewna postać nieśmiało zagląda do pomieszczenia, w którym aktualnie się znajdowaliśmy. Gdy rozpoznałem w niej Violettę, przerwałem grę i dałem do zrozumienia Federico, że jesteśmy obserwowani.
- Przepraszam, nie chciałam wam przeszkodzić - brunetka uchyliła szerzej drzwi i weszła do środka.
- Nic się nie stało - odparł jej brat z uśmiechem.
Spojrzałem na chłopaka ze zdziwieniem. Pierwszy raz widzę, by nie denerwował się, gdy ktoś przerwał mu próbę. Zawsze o mało nie zabijał osoby, która śmiała pojawić się, gdy on ćwiczył.
- Mogę dalej was słuchać? - spoglądała raz na mnie, raz na Fede.
- Violu, nawet nie musisz pytać - zaśmiał się. - Nie chciałabyś zagrać z nami? - wyciągnął w jej stronę rękę, w której trzymał gitarę.
Nie trzeba było posiadać umiejętności dobrego obserwatora, by wykryć na jej twarzy zmieszanie. Sam nie wiem dlaczego, ale miałem ochotę ją przytulić. Wydała mi się małym, bezbronnym dzieckiem.
- N-nie - opuściła głowę.
Przez kilka następnych minut Federico starał się ją przekonać do tego, by zaśpiewała choć wers piosenki, jednak ona była nieugięta.
Nie mogłem zaprzeczyć, że czułem się niezręcznie w tej sytuacji. Nigdy nie lubiłem uczestniczyć w wymianie zdań.
- Ja już pójdę - zakomunikowałem, wstając z łóżka. - Do zobaczenia innym razem - uśmiechnąłem się.
Wyszedłem z pomieszczenia najszybciej, jak mogłem, by w końcu znaleźć się na zewnątrz. Znając życie, Federico chciałby mnie zatrzymać i zrobiłby mi wykład o tym, że nie powinno się uciekać z czyjegoś domu, jeśli samemu chciało się do niego przyjść. Inaczej mówiąc - zmarnowałbym godzinę mojego cennego czasu na słuchanie bredni.

_____________________________
Witajcie Kochani ♥
Tak właśnie przedstawia się pierwszy rozdział nowego opowiadania ^w^
Wiem, że jest krótszy od tych, które pisałam wcześniej, ale nie mogłam dodać nic więcej, inaczej musiałabym przyspieszyć akcję :<
Jak widzicie, na razie wszystko kręci się wokół Violetty. Z biegiem czasu zacznę pisać z innych perspektyw :3
Mam nadzieję, że spodoba Wam się nowa historia :)

Ps.  Dodałam zakładkę "Bohaterowie" :3 Nie jest powalająca - znajdują się w niej same zdjęcia i imiona, jednak może być pomocna dla osób, które pierwszy raz zaglądają na ten blog ^^ 
Ps. 2. Tak, jak się domyślaliście - Fede jest bratem Vilu, yay ^o^
Ps. 3. Większość zdjęć, które wcześniej dodawałam do rozdziałów, będzie się powtarzać. Mam za mało nowych, ghh.

3.03.2015

Prologue


Przycisnęła czoło do szyby i ponownie zaczęła myśleć o wszystkim, co
do tej pory się wydarzyło.
Pierwszy raz nie wyjeżdżała z przymusu. Zrobiła to z własnej woli, by móc uciec od zła, które wyrządziło jej życie. Jakby pozostała w dawnym miejscu zamieszkania, nigdy by o nim nie zapomniała. Nawet opuszczając dotychczasowy dom, nie jest pewna, czy uda jej się osiągnąć cel. Bardzo trudno, jeśli to w ogóle możliwe, jest wymazać z pamięci kogoś, kto był najważniejszą osobą w twoim życiu. Niestety, trzeba pogodzić się ze stratą, nawet jeśli jest ogromna.
- Zaraz będziemy na miejscu, Violu – usłyszała delikatny głos swojej ciotki.
Kobieta była ostatnią, poza rodzeństwem, bliską jej osobą.
Niestety, dziewczyna została rozdzielona ze swoim jedynym, ukochanym bratem tylko po to, by mógł rozwijać swoją karierę. Nie miała mu tego za złe, chciała dla niego wszystkiego najlepszego, więc pozwoliła mu wyjechać.
Mimo to wciąż odczuwała jego brak. Zawsze byli sobie bliscy. Ufali sobie i nie mieli przed sobą najmniejszych tajemnic. Wiedzieli, że mogą liczyć na drugą osobę w każdej chwili.
Jednak teraz odległość ich dzieląca zmniejszy się do zera. Jak tylko doleci do nowego domu w Buenos Aires, znów go zobaczy. Jest pewna, że nie pozwoli, by cokolwiek ponownie ich rozdzieliło. Po wszystkich bolesnych wydarzeniach, jakie jej się przytrafiły, nie chce być sama.
Ostatni raz wyjrzała przez okno i zaczęła szykować się do wyjścia z samolotu.
Nadszedł czas na nowe życie.

__________________________________
Dalej nie jestem wprawiona w prologach :<
Jesteście ciekawi, jakie „bolesne wydarzenia” zmusiły Violettę (o niej jest mowa w prologu, ofc :3 ) do opuszczenia domu? ^^ Dowiecie się za kilka rozdziałów :3 (Na pewno nie jest to maltretowanie/bicie. Nie napisałabym czegoś takiego >o< )
Mam nadzieję, że nowa historia chociaż odrobinę Was zaciekawi :3

Ps. Tylko prolog napisałam w narracji 3-cio osobowej. Rozdziały będą w 1-szo, tak, jak wcześniej c:

2.03.2015

Okrągły rok bloga! ♥


Sama nie potrafię w to uwierzyć.
Ja, osoba, która rezygnuje ze wszystkiego po (najwyżej) miesiącu, siedzę tutaj już tak długo :'3
Oczywiście wszystko zawdzięczam Wam! <3
Jakbyście nie wchodzili, nie komentowali i po prostu nie byli, dawno temu zrezygnowałabym.
Jesteście wspaniali, serio <3
Chciałabym podziękować każdemu z osobna, wypisać nazwy wszystkich wyjątkowych osóbek, które kiedykolwiek zostawiły po sobie ślad, ale niestety nie jestem w stanie tego zrobić. Dzisiaj mam zbyt mało czasu, lecz obiecuję, że kiedyś każdy dostanie swoje własne podziękowanie! <3
Jeśli teraz to czytasz, wiedz, że moje słowa są skierowane także do Ciebie ♥

Jeszcze raz dziękuję Wam za wszystko <3
Kocham Was najmocniej na świecie

Ps. Jutro pojawi się prolog nowego opowiadania, yay! ^^ 
Ps.2. (Statystyki być może dodam na następną rocznicę. Tak, jak pisałam wyżej, czas mnie nagli, więc dzisiaj nie mogę tego zrobić :< )