29.08.2014

Rozdział 59 - To moja wina

Federico

Stałem w miejscu i nie potrafiłem wymówić żadnego słowa. Jedynie bezczynnie patrzyłem, jak moja miłość odchodzi. Chciałbym ją zatrzymać, ale nie potrafię. Nie mam w sobie tyle siły. 
Dopiero przypomniałem sobie, jak ją wcześniej potraktowałem. To wszystko moja wina. Przeze mnie się zmieniła. Jakbym ugryzł się z język i pozwoliłbym jej mówić, dzisiaj bylibyśmy szczęśliwi. Razem
Oczywiście nie mogłem odpuścić i musiałem się na niej wyżyć. Ja sprawiłem, że cierpiała. Jedynie ja jestem za to odpowiedzialny. 
A teraz, zamiast zrobić cokolwiek, by ją zatrzymać, stoję w miejscu i patrzę, jak odchodzi. Jestem cholernym idiotą
- Ludmiła, stój! - krzyknąłem.
Jednak było już za późno. Dziewczyna zniknęła z pola widzenia. Znowu nawaliłem
Ale tym razem się nie poddam. Zrobię wszystko, by wiedziała, że ją kocham. Nieważne, jak wiele będę musiał przez to stracić. Jestem gotów na każdą możliwość.
- Fede - Violetta położyła dłoń na moich ramieniu. - Teraz będziesz tak stał?! Biegnij za nią, albo stracisz ją na zawsze, kretynie! - krzyknęła.
Otworzyłem szeroko oczy. Skąd w tak malutkiej dziewczynie znajduje się taki głos? 
Jednak nie mam czasu, aby o tym myśleć. Castillo dobrze mówi. Muszę podążyć na dziewczyną, którą kocham. Jak będę siedział w miejscu, do niczego nie dojdę. 
Zerwałem się i zacząłem biec najszybciej, jak potrafiłem. Muszę ją złapać
~*~
W końcu dostrzegłem blondynkę. Znalazłem się obok niej w mgnieniu oka. 
Od razu złapałem ją za rękę i przycisnąłem do siebie. Nie chcę, żeby znowu uciekła. Nie pozwolę jej na to. Musi mnie wysłuchać. Na pewno czuje do mnie to samo, co ja do niej. Przecież wszystko zawarła w swojej piosence. Nie dam się oszukać. Tak samo, jak tamtego dnia...
"Nie kocham cię". Jak mogłem uwierzyć w te słowa? Pomimo czasu, jaki razem spędziliśmy, zaufałem w tak idiotyczne stwierdzenie. Nie wiem, czemu byłem taki naiwny. Przecież widziałem, jak cierpiała. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie chciała, bym wyjeżdżał. Czy tak zachowuje się osoba, która nic do ciebie nie czuje? Nie. Na pewno nie.
- Puść - szepnęła. - N-nie chcę litości...
Oddaliłem blondynkę na długość ramion i spojrzałem jej prosto w oczy.
- Kocham cię. 

Ludmiła

Moje serce na chwilę zamarło, by moment później przyspieszyć tempa. Czemu tak zareagowało na te banalne słowa? Przecież od zawsze wiedziałam, że Federico mnie kocha..
Albo i nie?
Zwątpiłam w to jedynie wtedy, gdy wyjechał. Rozstaliśmy się w najgorszy możliwy sposób. Mimo, że myślałam, że tak będzie najlepiej. Wtedy byłam prawie pewna, że mnie znienawidził. Przecież nie można kochać kogoś, kto powiedział tyle okropnych słów. Co gorsza, kłamstw.
Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczyma. Nie chciałam się odzywać. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. 
"Ja ciebie nie"? Nie. Nie będę znowu kłamać.
Jednak nie mogę zapewnić go o tym, że też coś do niego czuję. Pewnie przyjechał tutaj tylko na tydzień, lub dwa. Potem znów wróci na swoją cholerną trasę koncertową. A ja pozostanę sama.
- Po co mi to mówisz? Przecież i tak niedługo znowu mnie zostawisz.
Poczułam, jak w moich oczach zbierają się łzy. Mimo, że tak bardzo chcę być jego na zawsze, niezależnie od odległości, nie mogę. 
- Mylisz się kochanie - pogładził mnie po policzku. - Przyjechałem tutaj do ciebie. Nigdy więcej cię nie zostawię - przybliżył się do mnie.
Poczułam, jak kręci mi się w głowie. Nie potrafiłam przyswoić tego do myśli. To niemożliwe, by zostawił wszystko jedynie po to, by móc być przy mnie. Nawet ja nie zrezygnowałabym ze swojego największego marzenia dla miłości. A może on potrafił? Porzuciłby wszystko, bym była szczęśliwa?
- Mówisz prawdę? - spytałam cicho.
- Nigdy bym cie nie okłamał - uśmiechnął się.
Nie wytrzymałam dłużej. Wtuliłam się z jego tors i zaczęłam rzewnie płakać. 
- Nawet nie wiesz, jak bardzo tęskniłam - załkałam. - Każdego dnia przyglądałam się naszym wspólnym zdjęciom. Mimo, że nie chciałam... Ciągle coś przypominało mi o tobie. Nieważne, jak bardzo pragnęłam się od tego odciąć, to nie wychodziło. Wszystko przez to, że byłam taką idiotką i zakochałam się w tobie...
- Nie mów tak - uniósł mój podbródek. - Nawet, jeśli ty uważasz, że jesteś kretynką, dla mnie zawsze będziesz moją ukochaną. Nigdy nie zmienię o tobie zdania - przybliżył swoje wargi do moich.
Po chwili poczułam, jak składa na nich delikatny pocałunek. Mimo, że to trwało jedynie kilkanaście sekund, sprawiło mi więcej radości, niż cokolwiek innego. Zatwierdziło mnie w tym, że naprawdę mnie kocha. 
- Czy panienka Ludmiła zechce jeszcze raz przyjąć moje oświadczyny? - zaśmiał się.
- Nie mogę - opuściłam głowę.
- Dlaczego? - spytał smutny.
- Ponieważ tamte wciąż są ważne - pokazałam mu swoją dłoń, na której spoczywał pierścionek.
Nie mogłam go zdjąć. Nie potrafiłam, mimo, że próbowałam tyle razy. 
- Obiecasz mi coś? - spojrzałam prosto w jego piękne oczy.
Federico kiwnął głową.
- Będziemy razem już na zawsze? 
- Oczywiście, że tak - złapał mnie w talii. - Nic nas nie rozdzieli - złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.

Violetta

Nie jestem pewna, czy dobrze zrobiliśmy pozostawiając Federico samego. Nigdy nie wiadomo, co im odbije. Nie chcę, żeby jeszcze bardziej się pokłócili. Zależy mi na ich szczęściu. Przecież są moimi przyjaciółmi...
- O czym tak myślisz? - podszedł do mnie Leon i delikatne ucałował w policzek.
- O Federico i Ludmili - uśmiechnęłam się niepewnie. - Boję się, że coś nie wyjdzie i nie uda im się poprawić relacji.
- Nie przejmuj się - uniósł kąciki ust. - Prawdziwa miłość pokona wszystkie przeszkody - wręczył mi buziaka w usta.
Właśnie. Czy za każdym razem musi mi to przypominać? Tyle razy sama się o tym przekonałam, jednak zawsze zapominam. Może wciąż nie potrafię uwierzyć w to, jak silne potrafi być uczucie pomiędzy dwójką ludzi?
- Leon! - spojrzałam na niego przestraszona. - Całkiem zapomniałam o twoich rodzicach. Pozwolą ci tutaj zostać? Proszę powiedz, że tak - złapałam go za dłonie.
Chłopak nic nie odrzekł, jedynie opuścił głowę. Jest źle.. Czyli nie mogę liczyć na szczęśliwe zakończenie?
- Jeszcze z nimi nie rozmawiałem - odezwał się. - Dzisiaj spróbuję - delikatnie się uśmiechnął.
- A co, jeśli... Ci nie pozwolą?
Poczułam, jak do moich oczu napływają łzy. Nawet nie chcę zastanawiać się nad tym, co by się działo, jakby Leon wyjechał. Cały świat zawaliłby mi się na głowę...
- Myśl pozytywnie - ujął moją twarz w dłonie. - Zrobię wszystko, bym mógł zostać.
- Tylko im nie mów, że jestem w ciąży - pokręciłam głową. - Nie chcę, żebyś kłamał.
- Nie martw się - zaśmiał się. - Powiem samą prawdę - zbliżył się do mojej twarzy.
Po chwili nasze usta zostały złączone w pocałunku. Jak to jest możliwe, że zawsze, gdy nasze wargi się stykają, wyzbywam się wszelkich wątpliwości? Wtedy każdy problem wydaje się niczym. Niczym w porównaniu do naszej miłości.
Niestety, tę cudowną chwilę musiał przerwać dzwonek mojego telefonu.
Niechętnie oddaliłam się od Leona, a następnie wyjęłam urządzenie.
- Słucham? - odezwałam się do słuchawki.
- Vilu? - usłyszałam głos Federico. - Udało się! Ja i Ludmiła znowu jesteśmy razem!
- To świetnie - uśmiechnęłam się. - Od początku wiedziałam, że się uda.
- Jasne. Ty wiedziałaś - wtrącił się poirytowany Leon.
Skarciłam go wzrokiem, a następnie wróciłam do rozmowy. Cieszę się, że moi przyjaciele wreszcie mogą być szczęśliwi.

Leon

Violetta całkowicie oddała się rozmowie, więc postanowiłem pójść do moich rodziców. I tak będę musiał to zrobić, więc nie ma co przeciągać. Jeśli nie dzisiaj, to już nigdy. Przecież wyjazd ma być jutro...
Jeśli mam być szczery, boję się tej rozmowy. Nie wiem, jak zareagują. Mogą zrobić dosłownie wszystko.
Nacisnąłem klamkę i niepewnie wszedłem do domu. Będzie dobrze...
- Synu, wreszcie jesteś. Zacznij się pakować - odezwał się mój ojciec.
Zacisnąłem pięści. Nie mogę się unieść. Inaczej wszystko przekreślę.
- Pozwólcie mi tutaj zostać - powiedziałem cicho.
- Chyba już o tym rozmawialiśmy. Jedziesz z nami.
W pewnej chwili do pokoju weszła moja matka. W niej moja jedyna nadzieja. Tylko ona może przekonać ojca.
- Wy na prawdę nic nie rozumiecie? - syknąłem. - Nie wiecie, jak to jest kochać kogoś tak mocno, że nie można bez niego żyć? Jakbyście znali to uczucie, nie kazalibyście mi zostawiać Violetty.
Spokojnie.. Miałem się nie unosić. Cholera. Nie potrafię. Zwłaszcza, jeśli chodzi o Castillo...
- Leoś, zrozum nas, proszę - odezwała się moja matka. - Nie możemy cię tutaj zostawić. Jesteś jeszcze niedojrzały.
Przygryzłem dolną wargę. Dłużej nie mogę. Nie będę skrywał moich uczuć. Wygarnę im wszystko.
- Nie! - krzyknąłem. - To wy w końcu mnie zrozumcie! Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak wielką chcecie wyrządzić mi krzywdę! Powinniście wiedzieć, jak silne jest moje uczucie do Violetty. Zwłaszcza po tym, że jesteśmy razem już całe dwa lata. Myślicie, że chciałbym żyć w związku z dziewczyną, której nie kocham?! Jesteście bez serca - syknąłem.
Już nic mnie nie obchodziło. Jestem na straconej pozycji. Zapewne będą kazali mi jechać z nimi. Nie wiem, co zrobię... Pragnę tutaj zostać. Nie chcę zostawiać mojej dziewczyny, przyjaciół studio..
Jednak już wszystko przekreślone.
Udałem się w stronę schodów, by w końcu móc pobyć samemu w pokoju. Nie chcę dłużej przebywać w ich towarzystwie. Muszę wszystko na spokojnie przemyśleć...
- Leon, zaczekaj - powiedział mój ojciec.
__________________________
Więc chcecie, bym napisała więcej rozdziałów :c
Jestem tutaj dla Was, więc się zgadzam ♥
Dziękuję za przekonanie mnie <3
Ps. Rozdział miał być opublikowany dzisiaj rano, ale blogger zawalił, więc dodaję dopiero teraz -.-

26.08.2014

Rozdział 58 - Nic mnie nie powstrzyma

Federico

- Marotti, wracam do Buenos Aires - oświadczyłem, wchodząc do pokoju mężczyzny.
Nie będę owijał w bawełnę. Już podjąłem decyzję i nie obchodzą mnie żadne konsekwencje. Mogą nawet wyrzucić mnie ze studio. Nic mnie nie powstrzyma przed powrotem do Ludmiły. Tylko ja mogę jej pomóc, więc nie będę się wahał. Skoro dzięki mnie znów wróci do prawdziwej siebie, jestem w stanie poświęcić wszystko. Tylko po to, by znów mogła się szczerze uśmiechnąć...
- Moment, Federico - położył dłoń na moim ramieniu. - Wiesz, że nie możesz, prawda? - zaśmiał się. - Włożyliśmy dużo pracy w twoją trasę koncertową. Dzięki mnie masz fanów. Jakby nie moja pomoc, dalej byłbyś chłopakiem, którego nikt nie zna.
Zacisnąłem pięści. Dzisiaj jest jeszcze bardziej wkurzający, niż zwykle. Z chęcią odjechałbym, nawet go o tym nie informując, jednak nie mogę. Niestety.
- Nic nie jest ważniejsze od Ludmiły - zrzuciłem jego dłoń z mojego ramienia.
- Aha. Czyli to ona namieszała ci w głowie? Wiesz, że wujek Marotti może zrobić wszystko? Jeśli chcesz, sprowadzę ją tutaj .
Nie próbuj się przymilić idioto.. Myśli, że będę taki głupi i dam się przekupić? Zabawne. Każdy dobrze wie, że Ferro nigdy nie przyjechałaby do mnie z własnej woli. Jeśli ja jej nie odwiedzę, nie ma co liczyć na odnowienie miłości.
- Powiedziałem wyraźnie, co zrobię. Chciałem cię tylko poinformować. Nic więcej - udałem się w stronę wyjścia.
- Stój - przybrał poważny ton. - Nie możesz tego zrobić. Jeśli zerwiesz kontrakt stracisz wszystko: studio, szansę na rozwijanie umiejętności, fanów.
Wiem o tym. Jednak już wybrałem. Nic nie jest ważniejsze od Ludmiły. Tylko ona się dla mnie liczy. Jestem gotów zrezygnować ze wszystkiego, co kocham dla jej szczęścia.
- Wyjeżdżam jutro rano - syknąłem.
Od spotkania z moją miłością dzieli mnie jedynie kilka godzin. Muszę się przygotować na każdą możliwość. Przecież Lu nie przyjmie mnie z otwartymi nogami ramionami. Wciąż będzie grać kogoś, kim nie jest. Jednak nie da rady długo udawać. Nie przy mnie.

*następnego dnia*

Violetta

Powoli uniosłam powieki. Od razu przed moimi oczyma pojawił się Leon. Lepiej nie mogłam zacząć dnia. Spojrzałam na chłopaka. Gdy śpi wygląda tak słodko. Jak dziecko, od którego nie można oderwać wzroku. Jednak on już nie jest niemowlęciem. Zachowuje się, jak prawdziwy dorosły. Podejmuje dojrzałe decyzje, potrafi wybrać najlepsze rozwiązanie. Szkoda, że nie nauczył się jeszcze, że nie może skrywać w sobie smutków. Powinien dzielić się wszystkim, co trzyma w środku. Tak byłoby dla niego łatwiej. Nie musiałby sam stawiać czoła problemom. Przecież zawsze mu pomogę. Nieważne, o co by poprosił, nie potrafiłabym odmówić. Nawet bym nie chciała.
- Kocham cię - szepnęłam i ucałowałam go w czoło.
Po chwili chłopak zaczął otwierać oczy.
- Dzień dobry, kochanie - uśmiechnął się.
- Zrobisz coś dla mnie? - spytałam.
- Jasne. Dla mojej księżniczki wszystko - wręczył mi delikatnego buziaka w usta.
- Powiedz, ale szczerze, jak ci idzie? Uda Ci się przekonać rodziców do zostania tutaj?
- Tak - ujął moją twarz w dłonie. - Uwierzysz w końcu w moje możliwości? - zaśmiał się.
- Jak powiesz mi, co zamierzasz zrobić - cmoknęłam go w policzek.
- Przywiążę się do słupa i powiem, że nigdzie nie jadę - prychnął śmiechem.
- Jesteś idiotą - trzepnęłam go w ramię.
Jak on to robi? Nieważne, jak poważna jest sytuacja, potrafi sprawić, bym się zaśmiała. Dzięki niemu na mojej twarzy w każdej chwili gości uśmiech.
- I tak mnie kochasz - uniósł kąciki ust. - Najmocniej na świecie - objął mnie w talii.
- Wiesz, że jesteś skromny? - zaśmiałam się. - Jak mogłabym nie obdarzyć miłością chłopaka takiego, jak ty?
- Nie potrafiłabyś - przybliżył swoją twarz do mojej.
Po chwili poczułam, jak delikatnie styka nasze usta. Z każdą chwilą całował mnie coraz namiętniej. W całości oddawałam się jemu. Chciałam, by ta chwila mogła trwać jak najdłużej.
- Wróciłem! - do naszego pokoju wparował Federico z walizkami.
Odskoczyłam od Leona, jak oparzona. Następnie rzuciłam mordercze spojrzenie mojemu kuzynowi. Z chęcią zrobiłabym mu krzywdę. Przerwał nam w najlepszym momencie.
- Widzę, że przeszkadzam - zaśmiał się. - Dokończcie to, co robicie, a ja zaraz wrócę - prychnął.
Spokojnie, Violetto. nie denerwuj się. Zabijesz go innym razem. Teraz musisz pomóc pogodzić się jemu i Ludmile.
- Skoro już nam przerwałeś, zostań - warknęłam. - Co tutaj robisz?
- Wróciłem do mojej narzeczonej - szeroko się uśmiechnął.
- Masz wyczucie, stary. Musiałeś wejść akurat w takim momencie.. - odezwał się poirytowany Leon.
- Rozumiem, że na pocałunkach nie miało się skończyć? - wymienił porozumiewawcze spojrzenie z moim chłopakiem.
Obrzuciłam obojgu zabójczym spojrzeniem. Jak mogą rozmawiać o tym i to z takim spokojem?!
Chwila... Czyli Leon chciał powtórzyć wydarzenie z moich urodzin? Chyba jednak będę wdzięczna Federico za to, że wpadł do nas niezapowiedzianie...
Nie wiem czemu, ale boję się to powtarzać. Wstydzę się? Wtedy było cudownie i cieszę się, że do tego doszło, ale..
Nie. Nie chcę o tym myśleć. Nie teraz. Na razie mam ważniejsze sprawy.
- Ludmiła wie o tym, że przyjechałeś? - zwróciłam się do Włocha.
- Żartujesz? Jakby tak było, wepchnęłaby mnie z powrotem do samolotu i kazała wracać, skąd przyleciałem.
Zignorowałam jego "uwagę" i ciągnęłam moją wypowiedź.
- To nawet lepiej - uśmiechnęłam się. - Zrobimy jej niespodziankę - mrugnęłam do chłopaków.

Francesca

Minęło już tyle czasu od naszego wypadu do klubu, a ja ciągle odczuwam negatywy tego wyjścia. Dlaczego to ja najwięcej wypiłam? Przecież miałam być kierowcą. Mogę się założyć, że mój "kochany" Marco zadbał o to, bym nie mogła wrócić trzeźwa. On zawsze coś wymyśli. Nie rozumiem, jak mogę kochać takiego idiotę. Słodkiego, cudownego, przystojnego idiotę.
Jestem ciekawa, jak wróciliśmy do domu.. Dlaczego kompletnie nic nie pamiętam?
- Fran! Biegnij za tym samochodem może się zatrzyma! - krzyknął Maxi.
Nie wiedziałam, co robię. Praktycznie nie myślałam. Nie przejmowałam się żadnymi konsekwencjami. Zrobiłam to, co kazał mi Ponte. I, o dziwo, pojazd stanął. 
Już nie jest źle. Przypominają mi się urywki z tamtego wieczoru. Może, jak się postaram, dam radę odwzorować wszystko?
- Kochanie, upite dzieciaki nas gonią! - zabrzmiał głos ze środka samochodu.
Popatrzyliśmy na siebie, a następnie prychnęliśmy niepohamowanym śmiechem. 
Mam nadzieję, że to tylko wymysły. Jeśli tak było na prawdę, z chęcią zniknęłabym z powierzchni ziemi... Przecież nie mogliśmy robić czegoś tak idiotycznego. Chociaż, po Maxim można spodziewać się wszystkiego... Ale nie po mnie!
- Zabierzcie nas do domu! - krzyknęła zrozpaczona Naty.
- A-ale gdzie to jest? - spytał zmieszany kierowca.
W pewnej chwili odwróciłam głowę. O cholera. Chyba jesteśmy przed jego mieszkaniem. 
- Maxi - szturchnęłam go. - To tu - zaśmiałam się.
Schowałam twarz w dłoniach. Mam nadzieję, że nikt więcej tego nie pamięta. Tego wieczoru nie byłam sobą. Stałam się bezmózgą istotą. Jaki wstyd. 

Leon

Nie spodziewałem się, że Federico tak wcześnie wróci. I przerwie nam w najważniejszym momencie. Widocznie jego silna miłość do Ludmiły zwyciężyła. Nie mógł wyrzec się swojego uczucia. Jestem pewien, że ledwo bez niej żył. Sam zapewne bym umarł, jakbym nie mógł być obok Violetty. Gdyby nie ona, nic nie miałoby sensu. Tylko dzięki mojej ukochanej radzę sobie z każdym problemem.
- Leon! - podbiegła do mnie brunetka. - Zrobisz coś, żeby Ludmila przyszła do parku?
- Jasne - cmoknąłem ją w czoło. - Ale po co? - spytałem.
- Mam pewien pomysł - szeroko się uśmiechnęła. - O reszcie dowiesz się potem - mrugnęła do mnie.

~*~
Stanąłem przed drzwiami i kilkakrotnie zapukałem. Po chwili zobaczyłem blondynkę. Już nie wygląda tak źle, jak kilka dni temu. Wręcz przeciwnie, znów bije od niej blask. Czy to możliwe, by jakimś cudem się pozbierała?
- Czego chcesz? - syknęła.
- Em.. Pójdziesz ze mną do parku? - nieśmiało się uśmiechnąłem.
- Co?! - spojrzała na mnie, jak na idiotę. - Może mi powiesz, że zapraszasz mnie na randkę? - prychnęła. - Przykro mi, nie umawiam się z ludźmi poniżej mojego poziomu.
- Jakoś z Federico chciałaś - burknąłem pod nosem. - Mamy dla ciebie niespodziankę. Idziesz?
- Nie obchodzi mnie nic, co jest związane z wami - warknęła i chciała zatrzasnąć mi drzwi przed nosem.
Jednak ja szybko zareagowałem. Odsunąłem blondynkę i otworzyłem szeroko drzwi. Następnie wziąłem dziewczynę na ręce i zacząłem iść w umówione miejsce.
- Co ty robisz idioto?! Nienawidzę was wszystkich! - krzyknęła, nie przestając uderzać mnie pięściami. - Masz postawić mnie na ziemi!
- Chyba śnisz - zaśmiałem się. - Jeszcze mi podziękujesz.
Nie miałem innego wyboru. Jakbym nie wziął jej siłą, za nic nie poszłaby ze mną. Jest zbyt uparta. Dziwię się, że Federico chciał wziąć sobie za narzeczoną kogoś takiego, jak Ludmiła. Ja nie wytrzymałbym z nią nawet godziny.

Ludmila

Nienawidzę, jak ludzie mówią mi, co mam robić. Ja władam swoim życiem, więc nikt nie powinien podejmować za mnie decyzji. Dlaczego zawsze się poddaję? Jakbym chciała, wyrwałabym się Leonowi i uciekła. Jednak coś zabrania mi to zrobić.. Tak, jakby magiczna siła przyciągała mnie do miejsca, w które mnie prowadzi.
- Jesteśmy na miejscu - postawił mnie na ziemi.
Rozejrzałam się wokół, jednak nikogo nie zobaczyłam. Może zażartował sobie ze mnie? Nie. Leon to idiota, ale nigdy nie kłamie. Skoro powiedział, że "coś" tu na mnie czeka, tak też musi być.
W pewnej chwili zobaczyłam, jak zza jednego drzewa wyłania się Federico. Nie! Tylko mi się wydaje. Niemożliwe, by tutaj wrócił. Nie mógł...
- Witaj, kochanie - zaśmiał się.
Poczułam, jak moje serce zaczyna szybciej bić. Dlaczego tak reaguję? Przecież już go nie kocham. Nic do niego nie czuję. Jest mi obojętny..
Jednak nie potrafię kłamać.. Myślałam, że udało mi się wyrzec uczucia do niego.. Ale teraz wiem, że nigdy tego nie dokonam. Zbyt mocno go kocham. Gdy tylko ujrzałam Federico, miałam ochotę rzucić mu się na szyję. Tak bardzo pragnęłam przytulić się do niego i znów poczuć ciepło bijące od jego ciała. Jednak nie mogłam...
- Myślisz, że teraz będę skakać z radości jedynie dlatego, że raczyłeś wrócić? - prychnęłam.
- Nie - podszedł do mnie. - Wystarczy, że dasz mi dowód swojej miłości - uśmiechnął się.
Znów to samo uczucie. To, które czuję jedynie przy nim...
Nie chcę dłużej udawać.. Muszę w końcu wyrzucić wszystko, co w sobie trzymam.
- Dlaczego teraz zachowujesz się tak, jakby nic się nie stało?! - krzyknęłam. - Wtedy, przez telefon, potraktowałeś mnie, jakbym była najgorszą osobą na świecie! A wiesz, co chciałam ci powiedzieć?! Że cię kocham, idioto!
Poczułam, jak do moich oczu napływają łzy. Znowu się wygłupiłam. Po raz kolejny dałam ponieść się uczuciom. Nie powinnam była mówić ani jednego z tych słów.
Spojrzałam na Federico. Na jego twarzy już nie malowała się radość. Sama nie potrafiłam odczytać jego uczuć...
Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę mojego domu. Nie potrafię być "supernovą". Nie po tych wszystkich chwilach z moimi przyjaciółmi i nim...
___________________________________
W ogóle nie podoba mi się to coś na górze T-T
Ale pomińmy to, bo mam coś ważniejszego.
Wydaje mi się, że zbliżamy się do końca tego opowiadania.
(Chociaż było podobnie przy rozdziale 45, wtedy też myślałam, że skończę ;-; )
Ale teraz chyba naprawdę. Jednak wszystko zależy od Was <3
Chcecie, żebym zaczęła nowe opowiadanie, czy kontynuowała to? ♥
Ps. Dziękuję za 30 tys. wyświetleń ♥ Jesteście Kochani <3

23.08.2014

Rozdział 57 - Musisz do nas wrócić

*tydzień później*

Violetta

"Już dzisiaj jest zaliczenie u Gregorio... Niestety nie mogę tańczyć z Leonem, bo odszedł ze studio.. Jest mi źle bez niego. Każda przerwa w szkole stała się dla mnie udręką. Mimo, że mam Fran, Cami i resztę, czuję się samotna. Czy to możliwe, aby jedna osoba liczyła się bardziej niż nawet tysiąc innych? Widocznie tak... Najgorsze jest to, że cały czas wydaje mi się, że mogę go stracić. Ciągle nie przekonał rodziców do swojej racji. Wciąż uważają, że musi wyjechać. Może i to jest samolubne, ale nie chcę, by mnie zostawiał. Jestem pewna, że on też pragnie tutaj mieszkać. Po drugie, obiecał mi. Przyrzekł, że zawsze będzie przy mnie. Wierzę mu. Leon nigdy by mnie nie okłamał."
- Violu, mam dobrą wiadomość! - do mojego pokoju wbiegł Leon.
Gwałtownie zamknęłam pamiętnik, a następnie spojrzałam w stronę mojego chłopaka.
- Opowiedziałem Antonio o wszystkim, a on powiedział, że przyjmie mnie z powrotem, kiedy tylko będę chciał - szeroko się uśmiechnął.
Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Poszło łatwiej, niż myślałam.
Zerwałam się z miejsca i wskoczyłam na Leona. Byłam taka szczęśliwa. Już nic nie stanie mu na przeszkodzie. Nikt nie zabroni mu uczęszczać do studio. Znowu będzie mógł robić to, co kocha. Kariera stanie dla niego otworem.
Jednak najbardziej cieszę się z tego, że znów będzie szczęśliwy. Muzyka dawała mu coś specjalnego. Pozwalała oderwać się od problemów i żyć chwilą. Dzięki niej zapominał o troskach. Mógł być po prostu sobą. Miał szansę zajmować się tym, co kocha.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę - przytuliłam się do niego.
Kiedy to się zaczęło? Od jak dawna jego szczęście jest ważniejsze, niż moje?
Wydaje mi się, że tego dnia, kiedy uświadomiłam sobie, że go kocham. Właśnie wtedy chciałam powiedzieć mu o wszystkich moich uczuciach. Pragnęłam, by wiedział, kim dla mnie jest. Jednak coś mnie wtedy powstrzymało. Wstyd? Nie. Strach? Chyba tak... Najbardziej obawiałam się tego, że odrzuci moje uczucia. Myślałam, że nie zdążył obdarzyć mnie czymś tak silnym, jak ja jego. Cieszę się, że się myliłam.
- Tylko teraz mamy do rozwiązania większy problem. Moi rodzice.. - postawił mnie na ziemi.
Prawda. W nagłym przypływie radości całkowicie o nich zapomniałam.
Cholera. Już myślałam, że wszystko, co złe jest za nami. Jednak damy radę. Razem możemy wszystko.
- Nie martw się - pogładziłam go po policzku. - Coś wymyślimy. Na pewno nigdzie nie wyjedziesz.
Nie rzucam słów na wiatr. Wszystko, co powiedziałam jest prawdą. Jestem święcie przekonana, że nigdy nie pozwolę Leonowi mnie opuścić. To sprawiłoby ból nam obojgu.
- Wiesz, że chyba mam pomysł? - zauważyłam, jak jego oczy zaświeciły.

Ludmila

To już mnie przerasta. Po prostu nie daję rady. Jestem zwykłym człowiekiem. Nie potrafię przeciwstawić się swoim słabościom. Nie przez tak długi czas. Mimo, że Diego cały czas stara się mnie pocieszać, to już nic nie daje. Potrzebuję tego jedynego. Tylko on może mi pomóc. Istnieje zaledwie jeden chłopak na ziemi, który potrafiłby przerwać nić smutku. Wystarczyłby jeden pocałunek, bym zapomniała o wszystkich problemach.
To jest niemożliwe... Czas przestać żyć marzeniami. Muszę wrócić do siebie.
Teraz pozostała mi zaledwie jedna możliwość. Ta, której nie chciałam do siebie dopuścić. Już nie mam wyboru. Muszę stać się osobą bez serca. Kobietą, która krzywdzi każdego bez krzty współczucia.
Tym razem się nie wycofam. Muszę być silna. Postanowiłam sobie zmianę, więc tak też się stanie. Koniec z grzeczną dziewczynką. Już na zawsze...
Znów zacznę wykorzystywać moją pozycję. Stanę się samowystarczalna. Tylko, czy dam radę? Tak. To nie czas na wątpliwości. Powstanę silniejsza, niż przedtem. Już nic mnie nie złamie. Żadne słowa nie będą do mnie docierały. Zamknę się za opinie innych, nie przyjmę od nich pomocy, nie wysłucham ani jednego słowa wypowiedzianego przed nich.
- Ludmila, już jestem! - usłyszałam krzyk Naty, dochodzący z dołu.
Czas zacząć wprowadzać mój plan w życie. Każda gwiazda potrzebuje sługi. Natalia nadaje się na to miejsce doskonale.
Uniosłam wysoko głowę i zeszłam na dół. Zauważyłam moją przyjaciółkę podwładną, rozpakowywującą zakupy.
- Po co to przyniosłaś?! Nie chciałam żadnej z tych rzeczy - pisnęłam.
Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona, jednak nie przerywała. Zwyczajnie mnie zignorowała. 
- Słuchaj, jak do ciebie mówię! - krzyknęłam. - Takim, jak ja, należy się chociaż odrobina szacunku!
- Ludmi, przy mnie nie musisz udawać - delikatnie się uśmiechnęła.
Poczułam, jak się we mnie gotuje. Przejrzała mnie. Jednak się nie poddam. Nie pójdzie im tak łatwo.
- Dlatego uważasz, że teraz gram? - chytrze się uśmiechnęłam. - Może wcześniej udawałam kogoś, kim nie jestem? Pogódź się z rzeczywistością, kochana. Nigdy nie byłam dobrym człowiekiem. Okłamałam was wszystkich.
Natalia patrzyła na mnie z bólem w oczach, jednak ja nie miałam zamiaru przerywać. Wciąż ciągnęłam moją nieszczerą wypowiedź.
- Od samego początku byliście dla mnie nikim. Po co "przyjaciele" takiej gwieździe, jak ja? - prychnęłam. - Jednak dla ciebie mogę zrobić drobny wyjątek. Pozwalam ci być moją służącą.
Ciemnowłosa obrzuciła mnie wściekłym spojrzeniem, a następnie opuściła pomieszczenie bez słowa.
- Natalia! Czekaj! - pisnęłam. - Jak śmiesz znowu mnie ignorować?! Na prawdę was nienawidzę!
Pchnęłam szklankę, która znajdowała się na blacie, przez co naczynie upadło na podłogę, a następnie się rozbiło. Tak samo, jak moje serce w dniu odjazdu Federico.
Już na początku nie podoba mi się bycie złą. Jednak teraz nie odpuszczę. Idzie mi dobrze. Bardzo dobrze.

Naty

To nie jest prawda. Ludmila to tylko zmyśliła. Jedynie po to, bym przestała ją lubić. Pragnęła zostać sama. Zrobiła to specjalnie...
Dlaczego nie potrafię tak myśleć? Pierwszy raz wydaje mi się, że wszystkie złe słowa, które wyszły z ust mojej przyjaciółki były prawdą.
Wiem, że jest jej ciężko. Wiem, że cierpi. Wiem, że brakuje jej Federico. Wszyscy za nim tęsknimy. Za jego idiotycznymi pomysłami. Za grzywką, którą zawsze układał godzinami. Za wkurzającymi tekstami. Był naszym przyjacielem i kochaliśmy go mimo wszystkich wad. Zwyczajnie o nich zapominaliśmy.
Mimo tego, jak mocno cierpi, nie powinna tak się zachowywać. Rani siebie i wszystkich, którzy znajdują się w jej pobliżu.
Starłam łzy szybkim ruchem dłoni. Nie chcę, żeby Maxi widział, że płakałam. Przez to jedynie by się zamartwiał.
W pewnej chwili wpadłam na kogoś. Siła odrzutu była mocniejsza, niż myślałam. Momentalnie poleciałam do tyłu. Upadłabym na ziemię, gdyby ten ktoś nie złapał mnie za dłoń. Dopiero teraz postanowiłam spojrzeć na mojego "bohatera".
- Maxi?! - krzyknęłam. - Co ty tutaj robisz?!
- Zobaczyłem cię z daleka, więc podszedłem. Jednak byłaś zbyt zajęta sobą, żeby mnie dostrzec - naburmuszył się.
- Kochanie.. - zawiesiłam się na jego szyi. - Myślałam nad czymś ważnym.
- Nad tym, że już nigdy się nie upijesz tak, jak tydzień temu? - prychnął śmiechem.
- To nie jest zabawne! Ciarki mnie przechodzą, jak przypominam sobie, że spałam z Marco.. - wzdrygnęłam się.
- Mnie też - zrobił grobową minę. - Jakby nie ty, zabiłbym go.
- Przestań, to nie jego wina. Z tego, co pamiętam, ty wymyśliłeś, żebyśmy szli do tego klubu - pokazałam mu język.
- A wy się na to zgodziliście - przekręcił teatralnie oczami. - Ale przejdźmy do rzeczy, co zasmuciło moją księżniczkę? - ujął moją twarz w dłonie.
- Ludmila.. Znowu zachowywała się.. Dziwnie - westchnęłam. - Jeśli Federico nie wróci, nie wiem, co zrobimy. Stracimy ją na zawsze.
- Szkoda, że nasz plan nie wypalił... Ale pamiętasz tamtą kartkę, którą znalazłaś na dnie szuflady? Co na niej było? - spytał.
- Piosenka! - zaświeciły mi się oczy. - To nasza ostatnia nadzieja! W niej Ludmila opisała swoje wszystkie uczucia. Muszę powiedzieć o niej Federico!
Zerwałam się i zaczęłam biec w stronę domu. Im szybciej się dowie, tym większa szansa na jego powrót.

Leon

- Powiem mojemu ojcu, że jesteś w ciąży! - rozpromieniłem się.
To jest genialny pomysł. Na pewno nie pozwoli mi wyjechać, gdy będzie myślał, że spodziewamy się dziecka. Nie jest aż tak okrutny.
- Chcesz kłamać? L-Leon... - zarumieniła się.
- Jeśli się postaramy, to będzie prawda - ująłem jej twarz w dłonie.
- Chyba śnisz! - pisnęła, odskakując ode mnie.
Violetta cały czas gromiła mnie wzrokiem. Przecież to nie było nic dziwnego. Wiadomo, że kiedyś będziemy mieć dzieci.
- No już, nie denerwuj się - podszedłem do niej. - Skoro to ci nie odpowiada, masz inny pomysł?
- Nie - burknęła. - Ale nie będę kłamać.
Jakby wzrok mógł zabijać, na pewno leżałbym martwy...
- Więc co robimy? - spytałem, łapiąc ją za dłonie.
- Nie mam pojęcia ... - opuściła głowę. - Może jednak twój pomysł nie jest taki najgorszy... Ale pomyśl, co będzie po dziewięciu miesiącach? Jak twoi rodzice przyjadą, by zobaczyć wnuka?
Cholera. Nie wpadłem na to. W pierwszej chwili to wydawało mi się najlepszym rozwiązaniem, jednak teraz mam wątpliwości.
- Wymyślimy coś innego - uśmiechnąłem się.
- Ale wiesz, że kończy nam się czas? Mamy jedynie tydzień - posmutniała.
- Ile razy muszę powtarzać, że razem możemy wszystko? - uniosłem jej podbródek.
- Zawsze, gdy w to zwątpię - zaśmiała się cicho.
Po chwili poczułem, jak dziewczyna złącza nasze usta w namiętnym pocałunku. Dla niej to zapewne było zwykłe dotknięcie warg, jednak dla mnie to oznaczało coś więcej. Odebrałem to jako zapewnienie. Niewypowiedzianą przysięgę o tym, że będzie przy mnie na zawsze. W każdej chwili. Tej dobrej, zarówno, jak i złej.


Federico

To wszystko jest męczące. Koncerty, fani, Marotti.. Wolałbym teraz leżeć w łóżku z Ludmiłą. Chciałbym znów poczuć zapach jej perfum, dotknąć miękkich włosów, przytulić delikatne ciałko. Jednak już nigdy nie zasmakuję żadnej z tych rzeczy. Wszystko, co między nami było, jest skończone. Niestety...
W pewnej chwili usłyszałem dzwonek telefonu. Wyjąłem urządzenie w kieszeni i z nadzieją spojrzałem na ekran. Niestety, widniało na nim "Naty". Nie to, że nie cieszę się z tego, że usłyszę jej głos, jednak wolałbym, by to była Ludmila...
- Hola Nata. Coś się stało? - odezwałem się.
- Tak. Musisz do nas wrócić. Ludmila cię potrzebuje.
- Co ty bredzisz? Ona sama nie wie, czego chce. Najpierw wysłała mi wiadomość, w której napisała, bym do niej przyjechał, a potem udawała, że niczego nie wie. Nie mógłbym być z tak zakłamaną osobą.
- Fede... Ja wysłałam ten sms - powiedziała cicho.
Poczułem, jak staje mi serce. Czy to znaczy, że ... Natalia coś do mnie czuje?!
- Czyli.. Ty mnie kochasz?!
- Co?! - pisnęła. - Nie! Skąd w twojej pustej głowie pojawił się tak chory pomysł?! Jedynym chłopakiem, które darzę takim uczuciem jest Maxi. Idioto.
Odetchnąłem z ulgą. Zresztą, ma rację. Od początku podobał jej się Ponte. Nie zmieniłaby zdania z dnia na dzień.
- Więc dlaczego ty wysłałaś tę wiadomość? - dociekałem.
- To wszystko było w imieniu Ludmiły. Ona na prawdę tak myśli. Nigdy nie przestała cię kochać. Wciąż cierpi po twoim wyjeździe. Nie może się pozbierać, więc oddala się od nas wszystkich.
Jeśli to wszystko prawda, jestem gotów na powrót. Nawet teraz. Zrobię wszystko dla Ferro. Mogę nawet zerwać ten cholerny kontrakt. Jednak najpierw muszę się upewnić...
- Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz?
- Obiecuję, że kiedyś cię zamorduję - syknęła. - Zapamiętaj sobie jedno, ja zawsze mówię prawdę. Po drugie, mam dowód. Ludmila napisała piosenkę. Jestem pewna, że stworzyła ją z myślą o tobie.
Poczułem, jak serce zaczyna mi szybciej bić. Natalia na pewno nie kłamie. Blondynka mnie kocha. Tak mocno, jak kiedyś. Jej uczucia były prawdziwe. Od samego początku...
- Możesz wysłać mi zdjęcie tej piosenki? Proszę.
- Jasne. Czekaj na wiadomość - zaśmiała się. - Do zobaczenia - rozłączyła się.
Po chwili otrzymałem to, o co prosiłem. Zacząłem czytać.
"I wish we could remind and turn back time to correct the past"
"I wish I could tell you, How I feel but I can't cause I'm scared to"
"I'm missing you so much, baby let's not give it up"
"I'm lost in my mind" 
"I want to new start, cause you're my true heart"*
Muszę wrócić. Muszę uratować moją księżniczkę. Muszę odzyskać naszą miłość.
_____________________
*poszczególne wersy tej piosenki :3
Przestraszyłam się Was, więc postanowiłam zrobić coś, żeby pogodzić Fedemilę xD
Ale nie będzie od razu tak dobrze >D Pojawią się "drobne" przeszkody :3 (jeśli coś mi się nie odmieni)
~*~
Dziękuję Wercikowi za ten idiotyczny genialny pomysł do fragmentu Leona <3 XD

Edit: Na moim blogu NIE ma żadnego wirusa ;--;
Komentarz został usunięty, ponieważ jest odebrany jako spam. 
Mogę Was zapewnić, że nie jest nic zawirusowane ;--;
(Prawdę mówiąc mi informacja od avast wchodzi na każdej stronie xD )
Niech nikt się nie boi/martwi ;-;

21.08.2014

Rozdział 56 - Potrzebuję cię

Federico

Właśnie rozdawałem autografy, kiedy usłyszałem dźwięk dochodzącej wiadomości. Wyjąłem komórkę, a następnie spojrzałem na wyświetlacz "Nowa wiadomość od Ludmi ♥". Zamarłem. Odsunąłem się od moich fanów, by móc w spokoju przeczytać sms'a.
"Federico, kochanie, proszę, wróć do mnie. Brakuje mi Ciebie. Nie mogę żyć bez mojej miłości. Kocham Cię ~ Ludmiła."
W co ona do cholery sobie ze mną pogrywa?! Najpierw mówi, że wszystko, co było między nami jest skończone, a potem wysyła taką wiadomość. Teraz już nie wiem, co mam myśleć... Ludmiła mnie nienawidzi, czy kocha? Proszę, niech ktoś da mi odpowiedź.
Zebrałem się w sobie i wystukałem kilka słów. Następnie wysłałem do niej wiadomość.
"Jeśli to jest kolejna gierka, odpuść sobie."
Nie chcę robić sobie nadziei. Już i tak wystarczająco cierpię. Brakuje mi tylko zwodzenia...
Chciałbym, aby to, co napisała było prawdą. Jednak nie będę żyć złudzeniami. Przecież jest możliwe, że ona wcale tego nie wysłała. Ktoś mógł to zrobić za nią.
Po chwili otrzymałem odpowiedź.
"O co ci chodzi?"
Świetnie. Teraz ma zamiar udawać, że nic się nie wydarzyło. Ale tym razem tak łatwo jej nie odpuszczę. Musi się wytłumaczyć. Nie będzie cały czas ze mną pogrywała.
Wybrałem numer dziewczyny i odczekałem kilka sygnałów, po czym usłyszałem jej głos.
- Federico, muszę ci coś powiedzieć...
- Nie - przerwałem jej. - Najpierw wyjaśnij mi, dlaczego piszesz, żebym wracał, a potem udajesz, że nic z tego nie rozumiesz?! Przestań to robić! - krzyknąłem do słuchawki. - Już wystarczająco mnie zraniłaś - dodałem odrobinę ciszej.
Przez jakiś czas nie usłyszałem odzewu.
- Ja na prawdę nie wiem, o co chodzi... - powiedziała cicho.
- Teraz będziesz kłamać?! Jesteś okropna. Myślałem, że cię kocham, ale chyba się myliłem - zakończyłem rozmowę.
Rzuciłem telefon na ziemię, a sam opadłem na łóżko. Dlaczego to tak musiało się skończyć? Nie mogliśmy rozstać się w dobrych stosunkach? Chciałbym być z nią jak najbliżej, jednak już nie mogę. Nigdy więcej nie powiem jej, jak mocno ją kocham. Nie pocałuję jej. Nie będę mógł nawet przytulić...
Powinienem się z tym pogodzić, jednak nie potrafię. To tak cholernie boli. Nieodwzajemniona miłość jest najgorsza.

Ludmila

Nie mogłam powstrzymać łez, które cisnęły mi się do oczu. Dlaczego mnie tak potraktował? Dlaczego był taki okrutny? Dlaczego powiedział słowa, które tak bardzo mnie zabolały?
Chciałam być sobą. Na prawdę. Po rozmowie z Diego uświadomiłam sobie, że nie mogę udawać złej osoby. Jednak teraz nie mogę. Nikt nigdy nie pozna moich prawdziwych uczuć. To zawsze kończy się źle. Za każdym cholernym razem.
Teraz inni mają cierpieć. Tak samo, jak ja. Zniszczę wszystko, co jest dla nich ważne. Nic im nie pozostanie. Odbiorę każdą przyjemność. Już nikt mnie nie powstrzyma.
Miłości nie ma. To zwykły wymysł. Istnieje jedynie momentalne zauroczenie, które znika z czasem.
Wstałam z łóżka i podeszłam do lustra. Pierwszy raz w życiu wyglądałam tak okropnie. Rozmazany makijaż, potargane włosy, łzy w oczach. Jak mogłam stać się wrakiem człowieka?
To ich wina. Osób, które nazywałam przyjaciółmi. Oni sprawili, że chciałam się zmienić. Przez nich zaczęłam czuć radość z przebywania z innymi ludźmi. To nie było mi potrzebne. Dawne życie bardziej mi się podobało. Wtedy nikt mnie nie ranił. Może i byłam samotna, ale szczęśliwa.
Zemszczę się na nich. Już nigdy więcej nie doznają radości.
Nie! Cholera, co się dzieje?! Dlaczego w mojej głowie pojawiają się tak okropne myśli?! Czuję, jakbym biła się ze sobą. Głos w mojej głowie nie ma racji. Przyjaciele są najlepsi, robili wszystko, bym mogła być szczęśliwa. Nie mogę ich ranić.
Ale chcę.
Nie! Proszę, niech to już się skończy. Nie dam rady walczyć sama ze sobą.
- Niech ktoś mnie uratuje - szepnęłam, zsuwając się po ścianie.
Kochanie, wróć. Potrzebuję cię. Bez ciebie staję się kimś, kogo nienawidzę. Proszę...
Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Nie mogę się poddać. Muszę walczyć i przeciwstawić się wszystkim złym myślom. Nie zawiodę moich przyjaciół.
Ludmiła Ferro nie ma przyjaciół. Nie potrzebuje ich.
Przestań! To nie prawda...
- Lu? Co się dzieje?! - do mojego pokoju wbiegł Diego.
Uniosłam wzrok i spojrzałam na niego oczyma przepełnionymi bólem. Momentalnie zerwałam się z miejsca i podbiegłam do chłopaka. Chwilę potem wtuliłam się w jego tors.
- Pomóż mi - szepnęłam. - Nie pozwól mi się zmienić.
- Zrobię wszytko, co w mojej mocy - ucałował mnie w czoło.

Violetta

Przechodziłam korytarzem, kiedy usłyszałam dobrze mi znany głos. Zajrzałam do sali, a w środku zobaczyłam mojego chłopaka występującego na scenie. Weszłam do pomieszczenia i zaczęłam oglądać Leona. Wygląda tak cudownie, gdy śpiewa. Jakby nic, poza muzyką, nie istniało. Cały świat znika, zostaje tylko on, gitara i słowa.
- Jesteś wspaniały - szepnęłam.
Jednak chłopak dał radę wychwycić moje słowa. Szeroko się uśmiechnął, a następnie zaczął śpiewać dla mnie.
Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Od zawsze się tak działo. Jego głos był dla mnie czymś na wzór hipnozy. Gdy tylko go usłyszałam, musiałam zostać do samego końca piosenki. Przy tym towarzyszyło mi takie cudowne uczucie.
Niestety, w końcu muzyka ucichła. Jednak, ku mojemu zdziwieniu, Leon nie schodził ze sceny. W pewnej chwili poprosił wszystko o ciszę i zaczął mówić.
- To była moja ostatnia piosenka zaśpiewana w studio. Przynajmniej w tym roku. Muszę zrezygnować z nauki z powodów rodzinnych. Przepraszam - ostatnie słowo skierował do mnie.
Nagle zakręciło mi się w głowie. Czy to oznacza, że wyjeżdża? 
Poczułam, jak tracę zdolność władania nogami. Po chwili cały obraz zaczął mi się rozmazywać. Dzieliły mnie sekundy od upadnięcia na podłogę.
~*~
Otworzyłam powoli oczy, jednak od razu je zamknęłam, ponieważ poraziło mnie mocne światło. Nagle usłyszałam czyjeś krzyki. Uniosłam delikatnie powieki, po czym zobaczyłam Leona kłócącego się z jakimś mężczyzną. Prawdopodobnie jego ojcem.
- Widzisz, co przez ciebie się stało?! Violetta straciła przytomność! Masz szczęście, że nie doznała poważniejszych obrażeń. - krzyknął mój chłopak.
- Uspokój się. To nie moja wina, że tak zareagowała na twoją decyzję. Dobrze zrobiłeś. Wiesz, że gdybyś sam się nie wypisał, zrobiłbym to za ciebie.
Wszystko staje się jasne... To on zmusił Leona do opuszczenia studio!
- Nienawidzę pana! - krzyknęłam, zrywając się z łóżka.
Jednak po chwili z powrotem opadłam na posłanie. Poczułam przeszywający ból w głowie. Cholera, co się dzieje?
- Violu! - brunet momentalnie znalazł się przy mnie. - Nie wstawaj. Musisz leżeć - spojrzał na mnie z troską w oczach.
- To przez niego odszedłeś ze studio?
- Potem ci o wszystkim powiem. Teraz nie możesz się przemęczać - złapał mnie za rękę. - Zostaw nas samych - zwrócił się do ojca.
Pan Verdas bez słowa opuścił pomieszczenie.
- Leon, co się stało? - spytałam. - W sensie po tym, jak oświadczyłeś, że odchodzisz...
- Upadłaś na ziemię.. Przepraszam, że nie zdążyłem cię złapać - opuścił głowę. - Zawaliłem na całej linii.
- Nie mów tak, proszę. To nie twoja wina - przytuliłam się do niego. - Tak w ogóle, co mi jest?
- Na szczęście nic - delikatnie się uśmiechnął. - Możesz mieć jedynie bóle głowy przez kilka najbliższych dni. Mimo wszystko nie mogę wybaczyć sobie, że byłem na miejscu, a tobie stała się krzywda.
- Kochanie, nie zawsze będziesz mógł mnie ratować - zaśmiałam się smutno.
- Mylisz się - uniósł kąciki ust. - Będę przy tobie do końca naszych dni - wręczył mi buziaka w policzek.

Naty

Obudziłam się z silnym bólem głowy. Co gorsza, nie pamiętałam niczego, co wydarzyło się wczorajszej nocy. Czyżbym za dużo wypiła?
Poczułam, jak ktoś gładzi mnie po głowie. Odwróciłam się w jego stronę pewna, że to Maxi. Jednak obok mnie leżał...
- Marco?! - pisnęłam, zeskakując z łóżka.
Chłopak gwałtowanie otworzył oczy i spojrzał na mnie z przerażeniem.
- Czy ja i ty... No wiesz? - spytał przestraszony.
- W ubraniach, idioto?! - krzyknęłam. - Gdzie jest Maxi?! W ogóle on wczoraj był?
- Tak. Nic nie pamiętasz? - zaśmiał się. - Spotkaliśmy się we czwórkę: ja, ty, Maxi i Fran. Byliśmy umówieni na imprezę, więc poszliśmy do jakiegoś klubu.
Zaczynało mi się rozjaśniać w głowie. Czyli mój chłopak musi gdzieś tu być.
- A co było dalej? - dociekałam.
- Nie mam pojęcia. Pustka w głowie - wzruszył ramionami.
- Chwila.. Skoro ja byłam z tobą w jednym łóżku, to oznacza, że Maxi i Fran..
Wymieniliśmy się znaczącymi spojrzeniami, a następnie wybiegliśmy z pomieszczenia w celu znalezienia swoich drugich połówek. Mam nadzieję, że między nimi nic nie doszło, inaczej nie ręczę za siebie.
W końcu weszłam do salonu. Na środku pokoju zobaczyłam śpiącego Maxiego. Na szczęście był sam.
- Kochanie, wstawaj - ucałowałam go w usta.
Patrzyłam, jak powoli unosi powieki. Gdy tylko mnie ujrzał, szeroko się uśmiechnął.
- Cholera, ciebie też tak boli głowa? - spytał, mrużąc oczy.
- Już nie tak mocno - zaśmiałam się. - Dobrze, że nie jesteś w jednym łóżku z Fran.
- Co?! Dlaczego miałbym być?
- Bo ja spałam z Marco - przewróciłam oczami.
- Zabiję gnoja! - zerwał się z miejsca.
Dopiero uświadomiłam sobie, co powiedziałam. Cholera, powinnam myśleć, zanim się odezwę.
- Nie! Maxi! - złapałam go za rękę. - My tylko wylądowaliśmy w jednym łóżku, do niczego nie doszło - pokręciłam głową.
- Ma szczęście - syknął. - Gdzie jest Fran?
- Nie wiem. Marco poszedł jej szukać - wzruszyłam ramionami.
W pewnej chwili usłyszałam odgłos tłuczonego szkła. Zamieniłam się spojrzeniami z Maxim, a następnie pobiegliśmy w miejsce wypadku.
Dotarliśmy do kuchni. Na samym środku ujrzeliśmy półprzytomną Francescę, starającą się wstać. Oboje nie mogliśmy się powstrzymać, przez co prychnęliśmy śmiechem.
- Umieeram - jęknęła dziewczyna. - Już nigdy nie idę z wami na imprezę - złapała się za głowę.

__________________________________
Przepraszam Was :C
Powinnam dodać ten rozdział już dwa dni temu :c
Ale znowu wydarzyło się to samo T-T Blokada T-T Nie mogłam nic wymyślić T-T
Mam nadzieję, że mi wybaczycie :C <3

17.08.2014

Rozdział 55 - Zostanę tu dla ciebie

Violetta

- Udało mi się rozwiązać wszystkie twoje problemy - szeroko się uśmiechnęłam.
- Ale jak? Skąd o nich wiesz?
- Em.. Usłyszałam dzisiaj twoją rozmowę z rodzicami. Ale to nie ważne - uniosłam kąciki ust. - Angie ci pomoże. Powiedziała, że może ci dać tyle pieniędzy, ile potrzebujesz.
- Vilu.. Wiem, że chcesz dobrze, ale nie mogę tego przyjąć - spojrzał mi prosto w oczy. - Nie martw się, nie wyjadę. Zostanę tutaj dla ciebie. Jednak muszę sam sobie poradzić. Mogę jedynie posłuchać twoich rad - delikatnie się uśmiechnął.
- A-ale dlaczego? - spytałam.
Poczułam, jak do moich oczu napływają łzy. Mimo, że jest w złej sytuacji, wciąż chce być silny. Nie daje owładnąć się złym uczuciom i ciągle walczy. Podziwiam go. Ja bym tak nie potrafiła.
- Po prostu - ujął moją twarz w dłonie, a następnie złączył nasze usta w pocałunku.
Nie wiem, dlaczego nie chce przyjąć pomocy... Chodzi o jego dumę?
Nie. To nie może być to. Może chce być samodzielny?
Zresztą. Nieważne, co pragnie robić, ja zawsze będę po jego stronie. No, chyba, że zechce wyjechać, wtedy postaram się z całych sił, by go tutaj zatrzymać.
- Jesteś pewien, że sam sobie poradzisz? - spytałam niepewnie.
- Tak - uniósł kąciki ust. - Obiecuję, że, jeśli nie będę dawał rady, zwrócę się do ciebie o pomoc - wręczył mi buziaka w policzek.
- Trzymam cię za słowo - zaśmiałam się. - Ale co zrobisz ze swoimi rodzicami? Przecież powiedzieli, że odetną ci jakikolwiek dostęp do pieniędzy... - posmutniałam.
- Nie przejmuj się. Oni nie są tacy źli, na jakich wyglądają - delikatnie się uśmiechnął. - Dopóki będziemy razem, damy radę pokonać każdą przeszkodę.
- Jesteś słodki - wtuliłam się w jego tors.
Poczułam, jak po całym moim ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. Tak dzieje się tylko wtedy, gdy dotykam Leona. Jedynie przy nim  mogę być szczęśliwa. On jest jedyną osobą, którą darzę prawdziwą miłością.

Ludmila

Przez całą noc nie zmrużyłam oczu ani na chwilę. Wszystko przez Federico... Nie. To tylko i wyłącznie moja wina. Jakbym powiedziała mu prawdę, nie czułabym się tak okropnie. Wiem, że go ranię, ale nie mogę inaczej. To jedyne rozwiązanie...
W pewnej chwili do głowy wpadły mi słowa nowej piosenki. Zasiadłam do biurka i zaczęłam pisać. Muszę na coś przelać moje myśli, inaczej zwariuję.
No, Who knows how it's like
Behind this eyes, Behind this mask
I wish we could remind
And turn back time to correct the past
Oh baby I wish I could tell you
How I fell but I can't cause I'm scared to
Oh boy I wish I could say that
Underneath it all
I'm still the one you love, Still the one you're dreaming of
Underneath it all
I'm missing you so much, Baby let's not give it up
Po skończeniu pisania, schowałam kartkę na samo dno szuflady. Nikt nie może przeczytać tej piosenki. Wtedy wszytko by się wydało.
Mimo, że pragnę, by wszyscy moi przyjaciele poczuli do mnie nienawiść, w głębi serca chcę, by ktoś mi pomógł. Jednak to jest niemożliwe. Nawet już wiem, co zrobić, by przestali darzyć mnie sympatią. Ludmila Ferro wkracza do akcji.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół, by zobaczyć, kto to.Wyjrzałam przed okno, a moim oczom ukazali się wszyscy uczniowie studio. Co oni tu robią?
- Ludmiła, otwórz! - krzyknął Maxi. - Widzimy cię.
Cholera. Następnym razem muszę podglądać odrobinę dyskretniej.
Przybrałam "maskę", a następnie nacisnęłam klamkę.
- Czego chcecie? - spytałam wściekła.
- Przyszliśmy z tobą posiedzieć - odezwała się Camila. - Wiemy, jak cierpisz po stracie Federico.. - posmutniała.
- Nie potrzebuję waszej litości - syknęłam.
- Lu, my chcemy tylko pomóc - wtrąciła się Fran. - Od tego są przyjaciele - uniosła kąciki ust.
- Nie jesteście moimi przyjaciółmi! - krzyknęłam najgłośniej, jak potrafiłam. - Wynoście się! - wypchnęłam wszystkich na zewnątrz.
Osunęłam się na drzwiach, a następnie schowałam twarz w dłoniach. Teraz na pewno mnie nienawidzą... Tylko dlaczego wcale mnie to nie cieszy? Czuję się, jak najgorsza osoba na świecie... Może właśnie nią jestem?

Naty

- Maxi pospiesz się! - krzyknęłam do mojego chłopaka, który właśnie wchodził do pokoju Ludmiły przez okno.
Może zacznę od początku? Dziewczyny wymyśliły plan, dzięki któremu ściągniemy Federico z powrotem do Buenos Aires. Ja i Maxi mamy w nim najważniejszą rolę. Musieliśmy dostać się do pokoju blondynki, a następnie wysłać wiadomość do jej (byłego?) narzeczonego.
- Myślisz, że tak łatwo jest wspinać się po ścianie obrośniętej winogronem? - spytał poirytowany.
Rzuciłam mu oburzone spojrzenie, a następnie zaczęłam przeszukiwać pokój Ludmiły, w celu znalezienia telefonu. Zaglądałam w każde możliwe miejsce. W końcu otworzyłam ostatnią z szuflad.
- Mam go! - pisnęłam, wyciągając urządzenie.
Jeszcze raz spojrzałam do wnętrza szuflady. Leżała w nim mała, zapisana kartka. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać. Ludmiła musiała to stworzyć.
- Co to? - spytał Maxi, obejmując mnie w talii.
- Dowód na to, że Ferro tęskni za Federico - szeroko się uśmiechnęłam.
- Nie chcę cię poganiać, ale lepie już wyślij tę wiadomość, a potem zajmuj się resztą - szepnął.
Nie czekając dłużej, wzięłam komórkę i zaczęłam pisać.
Federico, kochanie, proszę, wróć do mnie. Brakuje mi Ciebie. Nie mogę żyć bez mojej miłości. Kocham Cię ~ Ludmiła.
Właśnie miałam klikać "wyślij", kiedy Maxi się potknął i runął na podłogę.
- Kochanie, nic ci nie jest?! - podbiegłam do niego.
Nagle usłyszałam kroki dochodzące z korytarza. Cholera, Ludmila zaraz się tutaj pojawi.
- Maxi, idioto! Przez ciebie nie wykonamy zdania! - krzyknęłam.
- Szybko zmienia ci się nastrój - zaśmiał się ponuro.
Rzuciłam spojrzenie w stronę drzwi. Jeszcze moment, a stanie w nich Ferro. Mam mało czasu.
Szybko wzięłam telefon do dłoni, by móc wysłać wiadomość.
- Co tu do cholery robicie?! - krzyknęła blondynka, wchodząc do pokoju.
W ostatniej chwili nacisnęłam odpowiedni klawisz. Odetchnęłam w ulgą.
- Maxi chyba coś sobie złamał - zaśmiałam się.
- Nie obchodzi mnie to! Wyjdźcie stąd! - wskazała palcem na drzwi.
Pomogłam wstać mojemu chłopakowi, a następnie opuściliśmy pomieszczenie. Teraz wystarczy czekać na efekty. Mam nadzieję, że Ludmila nie zdąży niczego zniszczyć...

Leon

Cieszę się, że Violetta sama się o wszystkim dowiedziała. Chociaż nie musiałem jej wyjaśniać od początku... Dzięki temu udało mi się ominąć to, o czym nie chciałem mówić.
Dobrze jest mieć osobę, na którą można liczyć w każdym momencie. Tylko dzięki niej jeszcze jakoś się trzymam. Jakbym nie posiadał Violetty, od razu bym się poddał. Nie próbowałbym sobie poradzić z problemem i zwyczajnie wyjechał z kraju. Jak tchórz.
Jednak nie przyjmę od niej pieniędzy. Nie będę zniżał się do takiego poziomu. Jak już wtedy, gdy na prawdę nie będę dawał rady... Ale przecież mieszkam z Violettą. Razem poradzimy sobie ze wszystkim.
- Synu, musimy porozmawiać.
Zamurowało mnie. Co ojciec robi w studio? Nigdy wcześniej tutaj nie przychodził.
Odwróciłem się niepewnie i podszedłem do mężczyzny.
- O co chodzi? - spytałem.
- Nie chcesz z nami jechać, prawda?
- Mhm - pokiwałem głową.
- Skoro ciągle się tego trzymasz, nie mam wyboru. Wypisuję cię ze studio.
Poczułem, jakby coś przeszyło moje serce.
- Żartujesz?! Nie masz prawa tego robić! - krzyknąłem. - Zresztą, nie obchodzisz mnie. Tylko czekam, aż polecisz do Paryża - syknąłem.
Nie zważając na nic, odszedłem od niego. Nie chciałem słuchani ani słowa więcej. Jeśli myśli, że dzięki temu się poddam, myli się. Nic mnie nie złamie. Nawet, jeśli teraz wypiszą mnie ze studio, wrócę tutaj od razu po ich wyjeździe. Jestem pewien, że Antonio mi na to pozwoli. Pomimo braku zgody rodziców.
- Hola, Leon - przede mną pojawił się Diego.
Świetnie. Tylko jego tutaj brakowało.
- Czego chcesz? - skrzyżowałem ręce. - Jeśli masz zamiar gadać o twojej "zmianie", odpuść sobie.
- Nie. Chodzi o Ludmilę.
Pierwszy raz zobaczyłem troskę na jego twarzy. Nie myślałem, że ktoś taki, jak on może mieć jakiekolwiek uczucia.
- Streszczaj się. Nie mam całego dnia - spojrzałem na niego z irytacją.
- Możesz podać mi jej adres?
Prychnąłem śmiechem. Ferro jest jego kuzynką, a on nawet nie wie, gdzie mieszka? Co lepsze, zwraca się z tym do mnie - swojego największego wroga.
- Pierwszy i ostatni raz wyrządzam ci przysługę.
Wyciągnąłem kartkę i zapisałem na niej adres blondynki. Następnie wręczyłem ją temu idiocie.
Pomagam mu tylko dlatego, bo wiem, że Ludmila może go posłuchać. To dziwne, ale on, jako jedyny potrafi znaleźć z nią wspólny język.

Ludmila

Leżałam na łóżku i płakałam w poduszkę, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Tym razem nie mam zamiaru schodzić. Niech myślą, że nie ma mnie w domu.
Po paru minutach denerwujący dźwięk ucichł. Jednak po chwili ktoś otworzył drzwi. Przynajmniej tak mi się wydawało. Nie czekając dłużej, zbiegłam na dół, aby zobaczyć, czy to nie była jedynie moje wyobraźnia.
Gdy zobaczyłam Diego, stojącego na środku salonu, zaniemówiłam. Patrzyłam się na niego z szeroko otwartymi oczyma i nie mogłam wydusić ani słowa.
Najgorsze było to, że zobaczył mnie w takim stanie. Teraz na pewno wie, że jedynie udaję złą, a w środku cierpię.
Chciałam się powstrzymać, jednak już nie mogłam. Podbiegłam do chłopaka i wtuliłam się w jego tors. Tak, jak kiedyś. Pamiętam, jak byliśmy małymi dziećmi, a on mnie zawsze bronił. Przy nim byłam bezpieczna.
Poczułam, jak delikatnie gładzi mnie po głowie. On jest moją jedyną nadzieją. Tylko jemu mogę powiedzieć wszystko, co czuję, bo wiem, że nikomu tego nie zdradzi.
- Dlaczego udajesz kogoś innego? - spytał w końcu.
- Tak jest łatwiej - spojrzałam na niego oczyma przepełnionymi łzami.
- Ludmi, nie powinnaś tego robić - uniósł mój podbródek. - Ranisz siebie i innych. Zwłaszcza tych, których kochasz.
Przygryzłam dolną wargę. Ma rację. Przez moje zachowanie wszystko niszczę. Jeszcze trochę, a każdy się ode mnie odwróci. Muszę z tym skończyć. Chcę być szczęśliwa. Dzisiaj zadzwonię do Federico i opowiem mu o wszystkim.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się. - Jesteś najlepszym kuzynem na świecie - przytuliłam się do niego.
___________________________
Jejuu, ale pięknie skomentowaliście poprzedni rozdział <3
Ale i tak uważam, że piszę/pisałam źle :3
Jednak dziękuję Wam za każde miłe słowo ♥
Kocham Was ^^ <33

15.08.2014

Rozdział 54 - Nie wiem, czym jest smutek

Ludmila

Stałam naprzeciwko Federico i czekałam na odpowiedź. Tak bardzo pragnęłam, by powiedział, że także obdarzył mnie miłością... Jednak po jego oczach widziałam, że nic do mnie nie czuje. Jedynie się wygłupiłam...
- Przepraszam, nie kocham cię - w końcu się odezwał. - Od zawsze byłaś dla mnie nikim. Nie widzę powodu, dla którego to miałoby się zmienić.
- Nie! - zerwałam się ze snu.
Czułam, jak szybko bije mi serce. Dlaczego znowu ten sam koszmar? Każdej nocy, zawsze urywa się w tym samym momencie. Nigdy nie mogę usłyszeć mojej odpowiedzi..
Uniosłam się do pozycji siedzącej. Wciąż nie mogłam wyrównać oddechu. Minęły dopiero trzy dni, a już tak mocno za nim tęsknię..
Nie. Wcale tak nie jest. Ludmiła Ferro nie wie, czym jest smutek.
Kogo ja oszukuję? Nie potrafię funkcjonować bez niego. Gdy go nie ma, wszystko traci sens. Nawet muzyka... Od wyjazdu Federico ani razu nie poszłam do studio. Nie miałam na to siły. Nie chciałam widzieć moich przyjaciół. Dobrze wiem, że tym razem nie mogłabym być dla nich miła. Musiałabym znów się wywyższać... Tak, jak kiedyś.
Wiem, jak to wygląda. Tak, jakbym się poddała. Jednak to nie jest prawda. Po prostu wybrałam łatwiejsze rozwiązanie. Jeśli wrócę do dawnego życia, stanie się lepiej. Już nigdy przez nikogo nie będę cierpieć. Nie zatęsknię za żadną osobą, bo wszyscy będą mi obojętni.
To już koniec. Od jutra wracam do dawnej siebie. Każdy będzie czuł do mnie respekt. Znów zabije ode mnie blask. Jak od prawdziwej gwiazdy.
~*~
Szłam korytarzem z wysoko uniesioną głową. Znów było tak, jak dawniej. Przykuwałam spojrzenia wszystkich mijanych osób.
W pewnej chwili podbiegła do mnie Violetta
Proszę, tylko nie ona... Będzie mi tak trudno udawać obojętną. Przecież brunetka jest była moją najlepszą przyjaciółką.
- Hola Lu - przywitała się radośnie.
Starałam się nie zwracać na nią uwagi i iść przed siebie. Jednak Violetta złapała mnie za nadgarstek i przyciągnęła do siebie. Po chwili poczułam, jak mnie przytula.
- Wiem, że teraz cierpisz, ale nie odcinaj się od nas - szepnęła.
- Będę robiła, co chcę - odepchnęłam ją, a następnie udałam się w stronę sali.
Muszę zrobić coś, dzięki czemu wszyscy mnie znienawidzą. Tak, jak Federico. Tylko co? Kiedyś pomysły pojawiały się same z siebie, a teraz nic nie przychodzi mi do głowy. Myśl Lu, myśl.
To musi być coś na prawdę okrutnego. Nie chcę tego robić, ale muszę. Inaczej poznają prawdę. Dowiedzą się o tym, że wszystko, co powiedziałam Federico, było kłamstwem. Jestem pewna, że każda informacja od razu by do niego powędrowała.

Violetta

Ludmila zachowywała się dziwnie... Tak, jakby to nie była ona.
Jednak rozumiem ją. Wiem, że musi strasznie cierpieć przez utratę Federico. Ale nie może się przez to oddalać od przyjaciół. Nigdy nie poradzi sobie z tym sama. W takich chwilach bliskie osoby są potrzebne. Tylko dzięki nim można w miarę normalnie funkcjonować. Wiem to z własnego doświadczenia...
Przekręciłam zamek z drzwiach i weszłam do domu. W pewnej chwili usłyszałam krzyki, dochodzące z góry. Nie zwlekając dłużej, podążyłam za głosami. Doszłam do pomieszczenia, w którym znajdowała się cała rodzina Verdas'ów. Wiem, że to nie ładnie podsłuchiwać, jednak tym razem musiałam.
- Nigdzie nie wyjadę! - krzyknął Leon. - Zrobię wszystko, żeby móc tu zostać. Postaram się znaleźć pracę.
Poczułam, jak kręci mi się w głowie. Czy to możliwe, aby rodzice mojego chłopaka mieli problemy finansowe? Błagam, niech to nie będzie prawda.
- Nie masz wyboru. Mam szansę na dobrze płatną posadę. Nic się nie stanie, jeśli wyjedziemy do Rzymu - odparł pan Verdas.
On chyba nie słyszy, co mówi. Jak te słowa mogły przejść przez jego gardło?! Przecież wie, że ja i Leon się kochamy i nigdy nie chcielibyśmy rozłąki.
- Jestem pełnoletni, nie muszę się was słuchać - warknął chłopak.
Dobrze Leon. Masz rację. Postaw im się. Nie pozwól, aby nas rozdzielili.
- Zabawny jesteś - prychnął mężczyzna. - Jeśli nie zabierzesz się z nami, odetniemy ci dostęp do jakichkolwiek pieniędzy.
- Nienawidzę was - warknął Leon.
Zobaczyłam, jak brunet zbliża się w stronę drzwi. Nie czekając ani chwili, podbiegłam do swojego pokoju.
Co mam teraz robić? Wiem tylko tyle, że nie pozwolę mu wyjechać. Nie chcę podzielić losu Ludmiły. Pragnę mieć go przy swoim boku. Zrobię wszytko, by mógł tu zostać. Albo... Ja wyprowadzę się razem z nim... Nie. Nie mogę tego zrobić. Kocham Leona i jest dla mnie najważniejszy, ale nie pozostawię Buenos Aires. Nie potrafiłabym odejść ze studio, opuścić przyjaciół i cioci...
Właśnie! Angie. Ona na pewno nam pomoże. Od zawsze była dla mnie podporą. Jestem pewna, że i tym razem się na niej nie zawiodę.
Wyjęłam komórkę i wybrałam numer cioci. Odczekałam kilka sygnałów, po czym usłyszałam jej głos.
- Hola Vilu. Coś się stało? - spytała.
- Tak. Leon będzie musiał wyjechać, jeśli mu nie pomożemy. Mogę na ciebie liczyć?
- Jasne, kochanie. Co mam zrobić?

Leon

Wiedziałem, że to kiedyś nastąpi, ale nie myślałem, że tak szybko. Jak udało mu się znaleźć pracę w zaledwie tydzień? Skoro jest taki dobry w poszukiwaniach, niech załatwi sobie posadę w Buenos Aires.
Jestem pewien, że nigdzie z nimi nie wyjadę. Nie pozostawię Violetty. Wiem, jak delikatna jest z niej osóbka. Jedna, mała rzecz potrafi ją złamać. Jakbym ją opuścił, popadłaby w depresję. Nie mogę do tego doprowadzić. Sama myśl o tym, że Viola mogłaby być przeze mnie smutna, sprawia, że czuję się okropnie.
Wydaje mi się, że teraz nie mam wyboru i muszę jej o wszystkim powiedzieć. Wcześniej myślałem, że sam sobie z tym poradzę, jednak teraz wiem, że nie mam szans. Skoro wyjazd ma być za tydzień, nie jestem w stanie nic zrobić. Muszę coś wymyślić. Razem z Violettą. Tylko we dwójkę damy radę zmienić bieg rzeczy.
W pewnej chwili podbiegł do mnie Broduey.
- Leon, możesz iść na próbę zespołu? Musimy przećwiczyć przed występem.
Cholera. Przez wszystkie problemy całkiem o tym zapomniałem.
- Jasne, nic mi nie szkodzi.
Muszę jakoś wyładować swoje emocje. A mogę to zrobić jedynie dzięki muzyce.
~*~
Naszykowaliśmy wszystkie instrumenty, a następnie zaczęliśmy śpiewać. Znów to samo uczucie. Gdy oddaję się muzyce wydaje mi się, że mogę wszystko. Każdy problem znika, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a życie staje się łatwiejsze. Chociaż na jedną, krótką chwilę...
- Niesamowicie - podsumował Broduey.
- Nie było najgorzej - zaśmiałem się, a następnie przybiłem mu piątkę.
Nagle zobaczyłem Violettę. Odłożyłem gitarę i od razu podszedłem do mojej dziewczyny.
- Hej kochanie - objąłem ją w talii, a następnie delikatnie ucałowałem w usta.
- Musimy poważnie porozmawiać - powiedziała, po oderwaniu.
Otworzyłem szeroko oczy. Czy to możliwe, że już o wszystkim się dowiedziała?
- O czym? - głośno przełknąłem ślinę.
- O problemach twojej rodziny - spojrzała mi prosto w oczy. - Udało mi się wszystkie rozwiązać - szeroko się uśmiechnęła.

Federico

Za mną już dwa koncerty. Niestety, nie jest tak, jak myślałem. Wcale nie czuję radości z występowania na scenie. Czy to przez to, że wiem, że nic nie znaczę dla osoby, którą kocham nad życie? Można aż tak cierpieć przez niespełnioną miłość? Widocznie tak...
- Federico, byłeś wspaniały! - krzyknął Marotti.
- Dziękuję... - odparłem bez entuzjazmu.
- Dlaczego się nie cieszysz? Niedługo będziesz miał miliony fanek na całym świecie!
- Dla mnie liczy się tylko jedna dziewczyna. Nie potrzebuję więcej.
- Chodzi o Ludmilę? - spytał. - Nie przejmuj się nią. Jestem pewien, że niejedna chętnie zajmie jej miejsce - poklepał mnie po plecach, a następnie wyszedł z pomieszczenia.
W tej chwili miałem ochotę zrobić mu krzywdę. Żadna osoba na ziemi nie będzie w stanie zastąpić Ludmiły. Nigdy.
Nawet, jeśli ona nic do mnie nie czuje, ja nie potrafię o niej zapomnieć. Zbyt mocno ją pokochałem. Jest już za późno na odwrót.
Przyznam, że nigdy nie sądziłem, że taki przystojny chłopak, jak ja zostanie zraniony przez dziewczynę. To co najmniej dziwne.
W pewnej chwili wpadłem na pomysł. Może zadzwonię do Ludmili? Nic nie stracę. Jeśli nie odbierze, po prostu nie porozmawiamy. Jednak zawsze jest szansa na to, że usłyszę jej głos.
Chwyciłem komórkę w dłonie i wpisałem numer dziewczyny.
- Słucham? - spytała zaspanym głosem.
Cholera. Zapomniałem o różnicy czasu. Jestem pewien, że nawet nie wie, z kim rozmawia..
- H-hej Ludmiło.. - przywitałem się.
- Federico?! Czego ode mnie chcesz?! Nie mam co robić, więc dzwonisz do mnie w środku nocy?! - krzyczała do słuchawki.
- Uspokój się, proszę - powiedziałem spokojnym tonem. - Chcę tylko, żebyś odpowiedziała mi na jedno pytanie.
- Wiem, że inaczej mi nie dasz spokoju, więc niech będzie - odparła obojętnie.
- Czy to, co powiedziałaś mi przed moim wyjazdem, było prawdą?
Przez kilkadziesiąt sekund nie słyszałem odzewu. Tak, jakby się zastanawiała.
- Tak. Każde, pojedyncze słowo. Nie kocham cię, pogódź się z tym - powiedziała, nie okazując żadnych uczuć.
Nie chciałem więcej słuchać, więc nacisnąłem klawisz kończenia rozmowy. Niepotrzebne się do niej odzywałem. Teraz będę jeszcze bardziej przybity...

Francesca

Siedziałam na łóżku i zapisywałam słowa nowej piosenki, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Niechętnie wstałam i udałam się na dół. Nacisnęłam klamkę, jednak nikogo nie zauważyłam.
Zaklęłam pod nosem i chciałam udać się z powrotem na górę. Jednak w pewnej chwili usłyszałam, jakby ktoś przebiegał po moim domu. Rozejrzałam się, ale nie udało mi się niczego dostrzec, bo było zbyt ciemno. Nagle poczułam wibracje mojej komórki. Wyciągnęłam urządzenie i spojrzałam na wyświetlacz. "Nieznany numer". Chyba zaczynam się bać...
- H-halo? - odezwałam się do słuchawki.
- Stoję za tobą - zabrzmiał głos.
W jednej chwili odskoczyłam z miejsca, w którym się znajdowałam. Zaczęłam panicznie rozglądać się po pomieszczeniu. Jednak przez tę cholerną ciemność nie byłam w stanie niczego dostrzec.
Postanowiłam zapalić światło. Podbiegłam do włącznika i już miałam oświetlić pomieszczenie, kiedy ktoś (lub coś) pociągnęło mnie do tyłu. Zaczęłam piszczeć i wyrywać się.
- Aż tak cię przestraszyłem? - zaśmiał się nieznajomy.
Chwila. Czy to nie jest...
- Marco?! - krzyknęłam, odwracając się.
Przede mną stał rozradowany chłopak. Świetnie. Czyli tylko robił sobie ze mnie żarty.
- Chciałem sprawdzić, czy na prawdę niczego się nie boisz - prychnął.
- Jesteś okropny - skrzyżowałam ręce na piersi. - Masz zakaz wstępu do mojego domu po dwudziestej drugiej - pokazałam mu język.
- O nie, łamię prawo - złapał się za głowę.
- Idiota - zaśmiałam się. - Ale jak wszedłeś do mojego domu?
- Drzwi były otwarte, kochanie - ukazał mi swoje ząbki. - Skoro już tu jestem, może obejrzymy jakiś film? - spytał, siadając na kanapie.
- Jasne - uśmiechnęłam się. - Tylko nie horror!

________________________________________
Dziękuję wszystkim za komentarze i odwiedzanie mojego bloga ♥ Kocham Was <33

Jeej.. Ostatnio zebrałam się w sobie i przeczytałam moje dawne rozdziały ;-;
Chyba wmówię Wam, że ktoś inny je napisał, bo wstyd się do nich przyznać xD
Tworzyłam na poziomie trzecioklasisty ;-;
Podziwiam osoby, które mnie wtedy czytały ♥ ;-;
Chociaż teraz też nie piszę nadzwyczajnie xD
Jednak muszę przyznać, że lepiej, niż wcześniej ;-; (Wszystko byłoby lepsze od tego czegoś ;-; )

Ps. Zauważyliście, że w tym rozdziale jest identyczny układ, jak w poprzednim? xD (nie licząc fragmentu Fran :3 )

13.08.2014

Rozdział 53 - Żałuję, że cię poznałam

Ludmila

Wiedziałam, że w końcu nadejdzie ten dzień. Najgorszy w moim życiu. Jestem pewna, że przez najbliższe godziny będę leżała na łóżku Federico i wypłakiwała łzy w jego poduszkę. Nic mi po nim nie zostanie. Jedynie złamane serce. Wiem, że wróci i znów będzie chciał ze mną być, ale.. Nie mam pewności, że nie pozna nikogo podczas trasy. Może spotkać dziewczynę, do której poczuje coś mocniejszego od przyjaźni. Wtedy nie będę miała najmniejszych szans... Przecież nie jestem niezastąpiona. Mimo, że wcześniej tak myślałam. Jednak nie potrafię przyjąć tego do siebie.
Patrzyłam pustym wzrokiem przez okno. W rzeczach, z których wcześniej czerpałam radość, widziałam jedynie nikomu niepotrzebne przedmioty. Ale co mam innego robić? Muszę zaczekać na mojego narzeczonego Federico.
Nie pojadę z nim na lotnisko. Nie dam rady. Nie chcę, żeby ludzie patrzeli na mnie, jak na idiotkę, płaczącą na środku pasu startowego. 
- Lu, już jestem! 
Usłyszałam głos dochodzący z dołu. Niechętnie zwlokłam się z miejsca, na którym siedziałam i podążyłam w stronę schodów. Chwilę później byłam na dole. Stanęłam przed Federico i wlepiłam w niego swój wzrok. Chciałam zapamiętać najwięcej, jak potrafiłam. Jego cudowne włosy, piękne, czekoladowe oczy, idealne usta, potrafiące tak dobrze całować. Każdy, nawet najdrobniejszy szczegół.
- Kochanie, już czas. Idziemy na nasz ostatni spacer? - spytał smutno.
- T-tak.. - odparłam i złapałam chłopaka za rękę.
Spojrzałam na mojego narzeczonego. Wyglądał na zrozpaczonego.. Nie rozumiem. Dlaczego wyjeżdża, skoro tego nie chce? A może pragnie podróży, a jest przygnębiony jedynie przeze mnie? Tak. To moja wina.
Cholera. Czas z tym skończyć. Nie mogę dłużej się nad sobą rozczulać. Federico wyjeżdża i zaczyna nowe życie. Ja muszę postąpić tak samo. Nie będę płakała, przez to, że ukochana osoba mnie opuściła. Odnajdę w sobie resztki mocy i stanę się silna. Jak supernova.
Muszę zrobić coś, dzięki czemu nie będzie smutny... Chyba nie mam innego wyjścia.
- Federico... - stanęłam i wbiłam wzrok w ziemię. - Chcę, żebyś o mnie zapomniał.
- Co? Czy ty słyszysz, co mówisz?! - uniósł głos. - Nie mógłbym wymazać z pamięci osoby, której kocham!
- Przykro.. Ja zrobiłam to już dawno temu. Po prostu pogodziłam się z przeznaczeniem - wzruszyłam ramionami. - Żałuję, że cię poznałam. Jakby nie ty, nie cierpiałabym.
- Ludmiła! Proszę cię, przestań udawać.
- Wszystko, co mówię jest prawdą - spojrzałam mu prosto w oczy.
Cholera. Popełniłam największy błąd. Nie potrafię kłamać, gdy patrzę w jego cudowne tęczówki... Nie. Nie mogę teraz się poddać. Federico zaczyna mi wierzyć. Jeszcze kilka słów, a całkowicie mnie znienawidzi. Wtedy nie będzie cierpiał. Zrobię wszystko, by nie był załamany przez naszą rozłąkę. Gdy przestanie mnie kochać, stanę się dla niego zwykłą, bezwartościową osobą.
- Nie mam pojęcia, dlaczego to robisz - przybliżył się do mnie. - Wiesz, że nieważne, co się stanie, nie zapomnę o tobie - ujął moją twarz w dłonie.
- Odejdź! - odsunęłam się. - Nigdy cię nie kochałam! To wszystko była gra. Jedynie cię wykorzystałam. A teraz wyjedź i daj mi spokój! - krzyknęłam.
Nie wiem, jak dałam radę wypowiedzieć tyle kłamstw.
- Aha.. Więc do zobaczenia - syknął. - Chyba, że tak na prawdę nigdy nie chciałaś mnie widzieć - odwrócił się, a następnie poszedł w stronę taksówki.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, co zrobiłam. Jak wielki ból mu sprawiłam.. Chciałam dobrze, a wyszło, jak zwykle. Jestem cholerną idiotką. Zraniłam go bardziej, niż cokolwiek innego.
Opadłam na ziemię i zaczęłam płakać. W tej chwili nie obchodzili mnie ludzie. Oddałam się uczuciom. Tym prawdziwym. 
Teraz wiem, że go straciłam. Już na zawsze. Nawet, jak wróci, nie będę miała możliwości na powrót do niego. A wszystko przez to, że chciałam sprawić, by mniej cierpiał... Idiotka. 
Nie pozostało mi nic innego, niż ciągłe życie pod maską. Nikomu nie powiem, co dzisiaj się wydarzyło. Nigdy więcej nie będę z nimi normalnie rozmawiała. Chyba już czas zmierzyć się z największym lękiem..
Nadszedł moment na powrót Ludmili Supernovej Ferro.
Żegnaj Federico. Żegnajcie przyjaciele. Żegnaj szczęście.

Violetta

Obudziłam się wtulona w tors Leona. Dopiero, gdy zobaczyłam, że nie mamy na sobie żadnych ubrań, przypomniały mi się zdarzenia ze wczorajszej nocy. Muszę przyznać, było genialnie. Mimo, że najpierw chciałam zamordować Fran za to, że zamknęła mnie i Leona, teraz jestem jej wdzięczna. Nie mogę zaprzeczyć, że poprzednia noc była najlepszą w moim życiu. Mój chłopak okazał się lepszy, niż myślałam.
- Wstawaj kochanie - szepnęłam, delikatnie całując bruneta.
Chłopak zaczął powoli otwierać oczy. Gdy tylko mnie zobaczył, szeroko się uśmiechnął.
- Dzień dobry, księżniczko - przywitał się.
- Idę się ubrać, ty zrób to samo - zaśmiałam się.
- Zaczekaaj - przyciągnął mnie do siebie. - Chcę jeszcze poleżeć.
- Nie możemy. Musimy iść na zajęcia do studio.
- Proszę, odpuśćmy sobie chociaż jeden dzień - zrobił smutną minę.
- Dzisiaj jest zaliczenie u Gregorio. Serio chcesz to oblać?
- Cholera!
Leon zerwał się z łóżka i zaczął jak najszybciej zbierać swoje ubrania. Widocznie nie tylko ja nie chcę mieć problemów z tym nauczycielem.
~*~
Doszliśmy do szkoły szybciej, niż się spodziewałam. Mamy jeszcze całe pół godziny do zajęć.
- Ciao - podbiegła do nas Francesca. - I jak wrażenia po wczorajszej nocy?
- Fran! - zgromiłam ją wzrokiem. - Możesz nie mówić tego przy wszystkich?
- Rumienisz się - prychnęła. - Czyli było aż tak dobrze, czy aż tak źle?
- T-to ja może was zostawię... - odezwał się Leon.
Chciałam go zatrzymać, ale mi się nie udało. Chłopak odszedł najszybciej, jak potrafił. Świetnie. Zostawił mnie samą w takim momencie.
- Opowiadaj - przysiadła na ławce i poklepała miejsca obok siebie, na znak, abym je zajęła.
- Wiesz, że dzisiaj zaliczenia u Gregorio? - starałam się zmienić temat.
- Tak. Mało mnie to obchodzi. Teraz ważniejsza jest wasza noc - zauważyłam, jak w jej oczach zaświeciły ogniki.
- Em... Tak na prawdę od razu usnęliśmy, więc do niczego nie doszło - skłamałam.
- Jasne. Dlatego Leon tak szybko nas zostawił, jak zaczęłam ten temat - spojrzała na mnie z irytacją.
Francesca nie dawała za wygraną, więc zaczęłam opowiadać. Dokładnie zilustrowałam jej każdy moment.

Leon

Wolałem odejść, gdy Francesca do nas podbiegła. Od razu wiedziałem, o czym będzie chciała rozmawiać. Będzie lepiej, gdy sama Violetta się z nią tym podzieli. Ja nie chcę brać w tym udziału.
Cholera, chyba powinienem powiedzieć dziewczynie o problemach mojej rodziny. Jednak nie chcę, by się tym przejmowała. Jestem pewien, że, gdy tylko dowie się o wszystkim, będzie pragnęła nam pomóc. A tego po prostu nie da się zrobić. Sama żyje na utrzymaniu Angie. Nie uda jej się mnie podratować. Muszę sam sobie poradzić. Inaczej dojdzie do najgorszego... Będę musiał wyjechać, razem z moimi rodzicami..
Nagle poczułem mocną chęć śpiewania. Zawsze tak mam, gdy nad czymś intensywnie myślę. Muzyka potrafi pomóc bardziej, niż cokolwiek innego. Dzięki niej mogę oderwać się od rzeczywistości. Chociaż na jeden, krótki moment.
Zaszedłem do domu po gitarę, a następnie z powrotem udałem się na dwór. Usiadłem na murku i zacząłem śpiewać. Poczułem ukojenie. Sam nie wiem, jak to się dzieje, ale to pomaga. Nawet w najgorszych momentach. Działa, jak najlepszy lek.
- Cudownie śpiewasz.
Gwałtownie uniosłem głowę. Przede mną stała Francesca. Mam nadzieję, że nie będzie wypytywać o wczorajszą noc...
- Dzięki - uśmiechnąłem się.
- Wyglądasz, jakby coś cię dręczyło - przysiadła się do mnie. - Czy to przez Violettę? Nie podobało ci się?
- Nie - spojrzałem na nią poirytowany. - To coś ważniejszego. Wiele ważniejszego.
- Istnieje coś, co liczy się dla ciebie bardziej, niż ona? - otworzyła szeroko oczy.
- Dziwnie, prawda? - zaśmiałem się.
- Mów, co się dzieje. Wiesz, że nie musisz nic przede mną ukrywać - spojrzała mi prosto w oczy.
- To nie twoja sprawa - burknąłem.
Nie chcę, żeby wiedziała. Nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział. Wierzę, że uda nam się wyjść z tego cało. Nie przyjmę od nikogo pomocy. Nie tym razem. To problem mojej rodziny i nikt nie musi o tym wiedzieć. Nawet Violetta?

Federico

Dlaczego to zrobiła? Dlaczego tak mnie skrzywdziła? Dlaczego?
Nie znam jej zamiarów. Nie wiem, skąd w jej głowie pojawił się taki pomysł. Nie mam pojęcia, co teraz myśleć..
Może cały nasz związek był tylko fikcją? Co, jeśli przez cały czas udawała kogoś, kim nie jest? 
Przecież to mógł być jej plan. "Zemsta doskonała".
Nie ważne, jak mocno chcę w to uwierzyć, nie potrafię. Nie przyswajam myśli o tym, że Ludmiła jest zła. Ja ciągle widzę w niej moją najwspanialszą narzeczoną. Dziewczynę, która była dobra dla każdego, uwielbiała śpiewać i tańczyć, kochała mnie...
Wiem, że powinienem pogodzić się z rzeczywistością, ale nie umiem.. Zbyt mocno ją kocham. Moje serce nie odzwyczai się od osoby, która zajmowała w nim tak ważne miejsce. Nigdy.
Wlepiłem wzrok w szybę i popatrzyłem w dół. Jeszcze kilka chwil, a miniemy Argentynę. Mimo, że zniknie sprzed moich oczu, nie usunę jej z głowy. Każde wspomnienie zostanie we mnie na zawsze. Wszystkie chwile. Zarówno te dobre, jak i złe.
Cholera, muszę przestać się zadręczać. Właśnie lecę na własną trasę koncertową. Każdy, kto byłby na moim miejscu, cieszyłby się. Jednak ja nie potrafię.. Wszystko przez te słowa. Jedynie trzy wyrazy, które zabolały najbardziej..
"Nie kocham cię"
Najgorsze było to, że powiedziała to bez krzty uczucia. Tak, jakbym od zawsze był dla niej obojętny.
Potraktowała mnie, jak zabawkę. Znudziłem jej się, więc rzuciła mnie w kąt.
Tak bardzo chciałbym ją teraz zobaczyć. Nawet, jeśli na prawdę nic do mnie nie czuje. Nie obchodzi mnie to. Pragnę mieć ją w swoich ramionach. Mimo każdej przeciwności.
Jednak już jest za późno. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego, że podjąłem złą decyzję. Gdybym nie podpisał kontraktu, prawdopodobnie siedziałbym z Ludmiłą.
A co, jeśli chciała skończyć nasz związek już dawno temu? A wyjazd był tylko wymówką?
Już sam nie wiem, co mam myśleć. Wydaje mi się, że nie znam osoby, z którą byłem przez cały rok...
________________________
Długo nie dodawałam T-T
Przepraszam Was :'c <3
Ale nie potrafiłam nic napisać T-T Siedziałam przed pustą stroną i nie mogłam wymyślić ani kawałka T-T