27.09.2014

Rozdział 64 - Nie chcę tego stracić

Violetta

Nie wiedziałam, o co chodzi Francesce. Jeszcze nigdy nie była tak zdesperowana.. Mimo że wciąż byłam na nią zła, pozwoliłam jej się odciągnąć od Leona.
- Musisz mi coś wyjaśnić - powiedziała, gdy znalazłyśmy się daleko od mojego chłopaka.
Przymrużyłam oczy i spojrzałam na nią wyczekująco.
- Co to jest? - podstawiła pod moją twarz telefon.
Chwilę potem odtworzyła film.
Patrzyłam się pustym wzrokiem w ekran i nie potrafiłam uwierzyć temu, co widzę. Przecież to niemożliwe.
To wydarzyło się tak dawno temu, że już zdążyłam zapomnieć. Dlaczego ktoś teraz to wstawił?
Jeśli Leon to zobaczy, wszystko się rozpadnie. Nasze szczęście, mój świat oraz życie. Stracę osobę, którą kocham.
Nagle usłyszałam głośny huk. Francesca momentalnie pobiegła w miejsce wydarzenia, jednak ja nie mogłam się ruszyć. Przez to, co zobaczyłam, straciłam coś, co pozwalało mi normalnie funkcjonować. Wiarę na radosną przyszłość.
W pewnej chwili poczułam, jak ktoś mnie obejmuje. Nie musiałam się odwracać, by wiedzieć, kim jest ta osoba. Zawsze poznam miłość mojego życia.
Wtuliłam się w jego tors i wchłaniałam ciepło mojego chłopaka. Możliwe, że to ostatni raz, gdy mogę to robić..
On jeszcze niczego nie wie. Jednak jestem pewna tego, że ktoś mu o wszystkim opowie. Wtedy wszystko będzie skończone. Stracę najważniejszą osobę w moim życiu.
Trwaliśmy w uścisku kilka minut, ale ja nie chciałam przerywać. Pragnęłam nacieszyć się Leonem. Zwłaszcza, że to mógł być ostatni raz.
W końcu chłopak odciągnął mnie od siebie i spojrzał prosto w moje oczy. Momentalnie wbiłam wzrok w podłogę. Nie mogłam na niego spojrzeć. Nie potrafiłam zachowywać się tak, jak dawniej.
- Co się stało? - spytał.
Wciąż nie patrzyłam na niego. Coś zabraniało mi to zrobić. Poczucie winy? Świadomość tego, że, jeśli teraz się nie przyznam, będę musiała go okłamać? 
- Nic - wymusiłam się na uśmiech. - Po prosto źle się poczułam.
Brunet ujął moją twarz w dłonie.
- Przecież widzę - szepnął. - Nie musisz się powstrzymywać, jeśli chcesz, płacz - ucałował mnie w czoło.
Wtedy uniosłam głowę i spojrzałam prosto w jego oczy. Przepełnione troską i miłością.
Nie wytrzymałam dłużej. Wybuchnęłam głośnym płaczem. Mimo że chciałam być silna. Chociaż ten jeden raz.
Leon nie powiedział już nic więcej. Jedynie przycisnął mnie mocniej do siebie.
A ja znowu to poczułam. Ciepło bijące od chłopaka, które tak bardzo kocham.
Nie chcę tego stracić. Nie chcę stracić jedynej osoby, obdarzonej przeze mnie prawdziwym uczuciem.
Nagle podbiegła do nas Francesca i znów odciągnęła mnie od Verdas'a.
- Musisz mi to wyjaśnić, rozumiesz?! - krzyknęła. - Nie mogę cię bronić, nie znając prawdy - dodała ciszej.
- Jeśli chodzi ci o to, czy chciałam go pocałować, to nie. Nie kocham Diego. Nigdy nie czułam do niego nic poza przyjaźnią. Jedynym chłopakiem, z którym chcę być, jest Leon - spojrzałam na nią oczyma przepełnionymi łzami. - Myślałam, że zdajesz sobie z tego sprawę.
- N-nie, Vilu.. To nie tak. Po prostu chciałam się upewnić. Dobrze wiesz, że nieważne, co by się stało, zawsze byłabym po twojej stronie - przytuliła mnie. - Pomogę ci pozbyć się tego filmiku. Cami już się tym zajęła - szepnęła.
Odeszłam od niej i pokręciłam głową.
- I tak to się nie uda. Już za późno. Nieważne, jak bardzo będziesz się starać, nie uratujesz naszego związku.
Chciałabym, aby to nie była prawda. Pragnę tego z całego serca.. Jednak tym razem nie będę robiła sobie złudnych nadziei. Nagranie znalazło się w internecie. Już wszystko skreślone..
- Mylisz się - powiedziała pewnym głosem. - Leon o niczym się nie dowie - uniosła kąciki ust.

Francesca

Nie byłam pewna tego, co mówiłam. Ale musiałam dodać sił Violettcie. Pragnęłam, by uwierzyła w to, że nam się uda. Teraz pozostała nam jedynie nadzieja.
Wiem, że to nagranie może sprawić ból im obojgu. Każde z nich wkłada w związek całe swoje serce. Jestem pewna, że Leon kocha Violettę tak samo, jak ona jego.
To jest naprawę cudowne. Rzadko komuś udaje się przetrwać z drugą osobą tak długo i na dodatek wciąż czuć to samo, co przy pierwszym spotkaniu.
Dlatego nie mogę pozwolić, aby Leon ujrzał ten film. Mam nadzieję, że Camila wszystko załatwi. Przecież nie zabronią jej usunąć jednego idiotycznego video.
W pewnej chwili usłyszałam głośne krzyki dochodzące z pokoju nauczycielskiego. Rozpoznałam głos mojej przyjaciółki, więc postanowiłam zobaczyć, co się dzieje.
Zajrzałam do środka pomieszczenia i zobaczyłam zdenerwowanego Marottiego, wysłuchującego Cami.
- Pan serio nic nie rozumie? Ten filmik może zniszczyć związek dwójki kochających się ludzi. Jeśli nie pozwoli mi pan go usunąć, będzie to oznaczało jedynie to, że nie posiada pan serca - syknęła.
- Dziecko, zrozum, że mi zależy jedynie na oglądalności. To video zostało dodane zaledwie pół godziny temu, a już ma dużą liczbę odtworzeń. Pomyśl, co będzie za dzień lub dwa - uśmiechnął się.
- Raczej czego nie będzie - warknęła. - Przez pana Viola rozstanie się z Leonem. Jest pan idiotą - rzuciła mu wściekłe spojrzenie i wyszła z pokoju.
Ruda nawet mnie nie zauważyła. Przebiegła obok mnie, zmierzając w stronę dworu.
Oparłam się o ścianę i przeczesałam włosy dłonią. Czyli Violetta miała rację? Naprawdę nic już nie można zrobić?
Nie. Chyba zapomniałam, kim jestem. Francesca nigdy się nie poddaje. Jeśli Marotti nie pozwolił na usunięcie tego nagrania, zrobię to bez jego zgody. Nawet nie zorientuje się, kto za tym stoi.
Akurat szczęście mi dopisało. Mężczyzna wyszedł z pomieszczenia, pozostawiając je bez opieki.
Nie marnując ani chwili, weszłam do środka i momentalnie znalazłam się przy jednym z komputerów.
Wystarczyło kilka stuknięć w klawiaturę, bym znalazła się na koncie administratora strony naszej szkoły. Wyszukałam video, na którym Diego całuje Violettę i właśnie miałam je usunąć, kiedy ktoś wparował do pomieszczenia.
Gwałtownie odskoczyłam od urządzenia i rzuciłam przerażone spojrzenie w stronę drzwi.
- Jestem aż tak brzydka? - zaśmiała się Camila. - Co robisz? - zabłysnęły jej oczy.
- Przestraszyłaś mnie idiotko - syknęłam. - Chcę usunąć ten cholerny filmik. Ale ty, jak zwykle, pojawiłaś się we właściwym momencie - przekręciłam oczyma.
- Może przestaniesz mnie obrażać i dokończysz to, co robiłaś? - warknęła.
Spojrzałam na nią poirytowana i ponownie podeszłam do komputera.
Chwilę potem nagranie zniknęło ze strony. Wystarczył jeden, mały przycisk.

Leon

Nienawidzę tego, gdy wiem, że z Violettą dzieje się coś złego, a ja nie mogę nic na to poradzić. Wtedy czuję się taki bezsilny...
To najgorsze uczucie świata. Gdy zdaję sobie sprawę z tego, że osoba, którą kocham jest nieszczęśliwa. Wolałbym, aby każdy jej smutek przeszedł na mnie. Najważniejsze, by ona mogła się szczerze uśmiechać.
Omijałem pokój nauczycielski, kiedy usłyszałem, jak przyjaciółki Violetty rozmawiają o nas. Z ciekawości przystanąłem i zacząłem przysłuchiwać się dziewczynom. Niestety, trudno było mi cokolwiek wyłapać. Miałem już odchodzić, kiedy wpadły mi w uszy słowa "Dobrze, że Leon o niczym się nie dowiedział". Momentalnie zawróciłem i wszedłem do pomieszczenia.
- O czym? - spytałem, krzyżując ręce na piersi.
Francesca gwałtownie się okręciła i spojrzała na mnie z przerażeniem wymalowanym na twarzy.
- Słucham? - zaśmiała się nerwowo. - Nie wiem, o co ci chodzi.
- Nie zgrywaj się, Fran. Powiedz, o czym rozmawiałyście.
Przerzucałem wzrok z jednej na drugą, jednak żadna z nich nie chciała mi nic powiedzieć.
Świetnie. Coś przede mną ukrywają. Nie dość, że moje dziewczyna jest smutna, na dodatek osoby, które uważam za przyjaciół mają przede mną tajemnice.
Moment.. A co, jeśli Violetta płakała właśnie przez to? Może ona też jest w to wplątana.
- Czy to ma związek z Violą? - przymrużyłem oczy.
Dziewczyny nic nie odpowiedziały, jedynie wlepiły wzrok w podłogę. Czyli tak...
Jeszcze lepiej. Jak ona może coś przede mną ukrywać? Przecież obiecaliśmy sobie, że nieważne, co się stanie, będziemy mówić o wszystkim.
- Rozumiem - syknąłem i skierowałem się w stronę wyjścia.
Niewiele potem znalazłem się na dworze. Usiadłem na najbliższej ławce i wciągnąłem powietrze nosem.
Nie będę robić Violettcie awantury. Zwłaszcza, jeśli nie wiem, co chcą przede mną ukryć.
Nie mam pojęcia, dlaczego, ale wydaje mi się, że tym razem nie jest to idiotyczna tajemnica, tylko coś gorszego ważniejszego. Oby to nie była prawda..
W pewnej chwili otrzymałem wiadomość. Niechętnie wyjąłem telefon z kieszeni i spojrzałem na ekran.
"Przyjdź do sali tanecznej. Teraz. ~Numer zastrzeżony"
Nie miałem ochoty ruszać się z miejsca, jednak coś kazało mi tam pójść. 
Mimowolnie wstałem i zmierzyłem w wyznaczonym kierunku. Dotarcie na miejsce nie zajęło mi wiele czasu.
Gdy wszedłem do pomieszczenia, zauważyłem projektor, znajdujący się na środku sali. Po chwili urządzenie zaczęło migać, co spowodowało wyświetlenie obrazu na ścianie. 
Wtedy zobaczyłem to. Nagranie, na którym Violetta całowała się z Diego. 
W jednej chwili poczułem, jakby wiat zawalił mi się na głowę. Znowu to samo.
Ona kłamała. Przez ten cały cholerny czas ukrywała to, że z nim jest.
Nigdy nie powiedziała prawdy. Każde "kocham cię" skierowane do mnie było zwyczajnym idiotycznym kłamstwem. 
Jak mogłem być tak głupi? Dlaczego zakochałem się w dziewczynie, która ciągle mnie rani? 

Ludmila 

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, gdy zobaczyłam nagranie zamieszczone na stronie szkoły. Przez nie chodziłam rozkojarzona przez cały dzień. Chciałam spytać Violetty, czy to nie jest przeróbka, ale nie mogłam jej nigdzie spotkać.
W pewnej chwili podbiegł do mnie Federico i objął mnie w talii.
- Ty mi nigdy czegoś takiego nie zrobisz, prawda? - spytał.
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. W pierwszej chwili nie zrozumiałam, co miał na myśli, jednak moment później skojarzyłam fakty.
- Po pierwsze, Viola na pewno nie jest temu winna - pomachałam mu palcem przed oczyma. - Po drugie, skąd w twojej pięknej główce pojawiło się takie idiotyczne pytanie? Nigdy nie chciałabym zbliżać się do niczyich ust, zwłaszcza po tym, jak mogłam zasmakować twoich - okręciłam dłonie wokół jego szyi.
- Wiedziałem, że tak odpowiedz - uniósł kąciki ust.
Spojrzałam na niego poirytowana, a następnie zaśmiałam się cicho.
- Jesteś idiotą - delikatnie pocałowałam go w usta.
- Jeśli po każdej obrazie byś tak robiła, mogę przyjąć ich nawet milion - szepnął.
Przygryzłam dolną wargę i spojrzałam na niego z rozczuleniem.
- Jak ty to robisz? - spytałam.
- Co? - szeroko się uśmiechnął.
- To, że zawsze potrafisz sprawić, by na moją twarz wstąpił rumieniec. Nieważne, od jak dawna się znamy, jak wciąż tak reaguję.
- Magia miłości - zaśmiał się.
Chyba nadszedł czas, abym w końcu uwierzyła w to, że Federico jest obok mnie i będzie na zawsze. Powinnam wreszcie zdać sobie sprawę z tego, że mnie kocha. Bezwarunkowo.
Chociaż to jest naprawdę trudne do zrozumienia, wszystko jest prawdą.
Kiedyś wydawało mi się, że nie istnieje coś takiego, jak miłość. Myślałam, że ludzie wymyślili to, aby móc umilić sobie czas. Dla idiotycznej rozrywki.
Jednak teraz wiem, że to coś głębszego. Coś, bez czego nie mogłabym normalnie funkcjonować.. 
__________________________________
Przepraszam, że tak późno dodaję :<
I znów chcę prosić Was, abyście wybaczyli mi, że nie zawsze mogę skomentować Wasz blog ;c
Szkoła jest okropna. Mieć trzy kartkówki jednego dnia + pytanie z każdego przedmiotu - bezcenne :') 
Mimo, że mi ten rozdział się w ogóle nie podoba, mam nadzieję, że Wam przyniesie chociaż odrobinę radości ♥
Ps. Nie zdziwcie się, jeśli któregoś dnia szablon na blogu będzie całkowicie inny ^^ Jak tylko uda mi się go załatwić :3
Ps.2. W następnym rozdziale możecie spodziewać się rozdzielenia Leonetty :c

19.09.2014

Rozdział 63 - Wystarczy jeden gest

Violetta

Przez resztę dnia chodziłam zła na Francescę. Jak mogła powiedzieć coś takiego przy Leonie? Tylko narobiła mi wstydu..
Jednak muszę przyznać, że Włoszka zawsze mówi to, co myśli. Mogłaby czasami ugryźć się w język. Nie zaprzeczę, że czasami jest to pomocne, jednak tym razem na pewno nie.
To było idiotyczne z jej strony. Jestem pewna, że nie chciałaby, abym mówiła o czymś takim przy Marco.
W pewnej chwili poczułam, jak ktoś okręca ręce wokół mojej talii. Odwróciłam się i zobaczyłam Leona.
- Nie powinieneś być na zajęciach z Gregorio? - spytałam.
- Przynudzał, więc wyszedłem. Pewnie nawet nie zauważy mojej nieobecności - zaśmiał się. - Po drugie, mam ci coś ważnego do powiedzenia. Wiesz, myślałem, nad tym, co mówiła Fran i..
- Co?! - pisnęłam, jednocześnie mu przerywając.
Momentalnie na moją twarz wstąpił rumieniec. Policzki paliły mnie mocniej, niż kiedykolwiek.
- Żartowałem - pokazał mi język.
- Idiota! - syknęłam.
Teraz wszyscy mają zamiar grać na moich uczuciach?
Najpierw Fran, a teraz Leon. Świetnie. Kto będzie następny? Może już ustawiają się w kolejce.
- No już, nie gniewaj się - szepnął mi do ucha. - Chciałem tylko zobaczyć, jak się rumienisz. Wtedy wyglądasz tak słodko - zaśmiał się.
Wbiłam wzrok w podłogę i szeroko się uśmiechnęłam.
Nie rozumiem, dlaczego ciągle tak na mnie działa. Wystarczy jedno słowo, jeden gest, jedno spojrzenie, bym poczuła się najszczęśliwszą osobą na ziemi.
Po chwili chłopak uniósł mój podbródek i spojrzał mi prosto w oczy.
- Wciąż tak reagujesz na mój widok? - zaśmiał się.
- Jaki skromny - prychnęłam. - Powinieneś znać odpowiedź - owinęłam ręce wokół jego szyi.
Leon jedynie delikatnie uniósł kąciki ust, a następnie zaczął zbliżać się do mojej twarzy. Nasze wargi właśnie miały się stykać, gdy do sali wszedł wściekły Gregorio.
Momentalnie odskoczyłam od bruneta i zagryzłam dolną wargę.
- Myślałeś, że nie zauważę, że wyszedłeś?! - krzyknął. - Nie dość, że omijasz lekcje, na dodatek całujesz się po kątach - rzucił mi mordercze spojrzenie. - Możesz być pewien, że zgłoszę to do dyrekcji.
Spojrzałam przestraszona na Leona. Ku mojemu zdziwieniu, chłopak ledwo powstrzymywał się od wybuchnięcie śmiechem.
- Grzywka się panu przekrzywiła - prychnął Verdas.
Gregorio szybko podskoczył do lusterka, a następnie zaczął narzekać pod nosem. W końcu skierował się do drzwi.
- Zwariuję z wami - krzyknął załamany i wyszedł za próg.
Jeszcze chwilę siedziałam w miejscu. Gdy tylko upewniłam się, że nauczyciel odszedł wystarczająco daleko, wstałam i podeszłam do Leona.
- Wątpię, aby tym razem  ci odpuścił - powiedziałam smutnym głosem.
- Nie martw się, na pewno mnie nie wyrzucą - uniósł kąciki ust. - A teraz możemy dokończyć to, co nam przerwał?
Chłopak nawet nie czekał na moją odpowiedź. Momentalnie przybliżył się do mnie i złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku.

Federico

Przechodziłem zdenerwowany z jednego miejsca w drugie. Nie mogłem doczekać się, aż lekarz wyjdzie i powie mi diagnozę. Muszę wiedzieć, czy nic się nie stało Ludmile.
Przez wciąż wydłużające się oczekiwanie, w mojej głowie zaczęły pojawiać się miliony pytań.
Dlaczego są tam tak długo? Co, jeśli stało jej się coś złego? Może już nigdy nie będę mógł jej zobaczyć?
Wiem, że wszystkie były idiotyczne, jednak w tej chwili nie myślałem trzeźwo. Byłem przerażony. Nigdy o nikogo się tak nie martwiłem.
W końcu zauważyłem, jak klamka się porusza. Momentalnie podskoczyłem do drzwi i czekałem, aż wyłoni się z nich lekarz.
- Co jej jest? - spytałem od razu.
- Niech pan się nie martwi - uśmiechnął się. - Dziewczyna jest zdrowa. Tylko przemęczona. Przez uderzenie w głowę, jej organizm odrobinę się osłabił, przez co straciła przytomność. Jednak to nic poważnego. Wystarczy, że będzie się oszczędzała.
Odetchnąłem z ulgą. Mojej ukochanej nic nie jest.
- Mogę do niej wejść? - spojrzałem na doktora z nadzieją w oczach.
- Oczywiście - pokiwał głową. - Zapraszam - uchylił drzwi.
Nie czekając dłużej, wszedłem do środka. Od razu skierowałem wzrok na śpiącą Ludmiłę. Wyglądała tak niewinnie. Jak małe dziecko.
Zbliżyłem się do niej i złapałem ją za dłonie.
- Jestem przy tobie, kochanie - szepnąłem.
Chwilę potem zobaczyłem, jak blondynka powoli otwiera oczy. Gdy tylko mnie ujrzała, szeroko się uśmiechnęła. Jednak moment później zorientowała się, co się stało, przez co radość zniknęła z jej twarzy.
- Gdzie jesteśmy? - spytała.
- W szpitalu. Ale nie martw się, nic ci nie jest. To tylko z przemęczenia - uniosłem delikatnie kąciki ust.
Dziewczyna przygryzła dolną wargę. Widziałem po niej, że nie jest zadowolona z tej sytuacji. Zdaję sobie sprawę z tego, że chciała zaliczyć układ na zajęciach. Pragnęła być najlepsza..
- Przez najbliższy czas musisz się oszczędzać. Wątpię, abyś mogła tańczyć.
- Wiem.. - opuściła głowę. - Ale i tak się nie poddam - uśmiechnęła się. - Nawet, jeśli nie zaliczę jednego zadania, nic się nie stanie.
Właśnie za to ją kocham. Nieważne, w jak beznadziejnej sytuacji by się znalazła, zawsze potrafiłaby odnaleźć coś pozytywnego. Moja mała, kochana gwiazdeczka.

Francesca

Nie rozumiem, dlaczego Viola nie chce się do mnie odzywać. Przecież nie zrobiłam niczego złego. Jedynie powiedziałam to, co miałam na myśli.
- Fran, słyszysz mnie? - Marco pomachał ręką przed moimi oczyma.
- T-tak.
- Chcesz ze mną śpiewać? - spytał z uśmiechem na twarzy.
- Co? - przymrużyłam oczy.
- Piosenkę na zajęcia z Pablo. Trzeba dobrać się w pary i coś zaprezentować.
- Jasne, że tak - uniosłam kąciki ust, a następnie przytuliłam się do chłopaka.
Mimo że praktycznie nie wiedziałam, o co chodzi w tym zadaniu, zgodziłam się. Najważniejsze, bym była razem z Marco. Jedynie z nim wszystko wychodzi mi lepiej. Gdy znajduję się przy jego boku czuję, jakbym mogła zrobić wszystko. Jego obecność dodaje mi skrzydeł.
W pewnej chwili podeszła do nas Camila i gwałtownie odciągnęła mnie od Marco, nawet nie pytając od zdanie.
- Co ty robisz? - warknęłam.
Czy ona zawsze musi mieć tak wspaniałe wyczucie czasu?
- I tak nie byłaś sam na sam ze swoim kochasiem, więc wam nie przerwałam. Po drugie, mam ci coś ważnego do powiedzenia - dodała szeptem.
- Nic nie jest ważniejsze od mojego chłopaka - syknęłam.
- Nawet Viola? - spytała.
- Co z nią? - obrzuciłam ją przerażonym spojrzeniem.
- Ktoś wrzucił na stronę szkoły nagranie, na którym całuje się z Diego - powiedziała zasmucona.
Po chwili wyciągnęła komórkę i pokazała mi video. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To niemożliwe, by Viola coś takiego zrobiła...
W pewnej chwili zaczęło mi się rozjaśniać w głowie. Dobrze znałam miejsce, w którym film został nakręcony.. Przecież to Madryt! To musiało wydarzyć się na naszej wycieczce. Dokładnie sześć miesięcy temu.
Spojrzałam zrozpaczona na drugi koniec sali. Znajdowała się tam moja przyjaciółka, przytulająca Leona. Jeszcze o niczym nie widzą. Jest dobrze.
Nie mogę pozwolić na to, aby Verdas zobaczył nagranie. On nie wie, kiedy to się wydarzyło. Jestem pewna, że potraktuje to jako zdradę i zerwie z Violettą.
Gdy do tego dojdzie, oboje będą załamani. Stracą jakąkolwiek radość z życia. Zostanie im odebrane to, co najważniejsze.
- Cami, zrób wszystko, aby usunięto ten filmik - szepnęłam. - Poproś Angie o pomoc. Jestem pewna, że ci nie odmówi.
Ruda nic nie odpowiedziała, jedynie kiwnęła głową i pobiegła w stronę pokoju nauczycielskiego.
Musimy działać jak najszybciej. Nie pozwolę, aby Leon ujrzał to nagranie. Nie dopuszczę do rozpadu ich związku przed idiotyczne nieporozumienie.
Jednak najpierw muszę dowiedzieć się całej prawdy. Violetta powinna mi wyjaśnić, dlaczego całowała się z Diego. Nie mogę jej ratować, nie znając szczegółów.

Leon

Camila i Francesca dziwnie patrzyły się na mnie przez całą lekcję. Nie wiem, o co może im chodzić, ale mam nadzieję, że nie wymyślają znowu, co mogę robić, gdy jestem sam z Violettą. To staje się denerwujące. Nie rozumiem, jak można mieć tak chorą psychikę.
Nagle ruda wybiegła z sali, pozostawiając Włoszkę samą. Chwilę potem Francesca podeszła do nas i chciała odciągnąć Violettę na bok.
- Nigdzie z tobą nie idę - warknęła Castillo. - Było wcześniej myśleć, zanim coś powiedziałaś.
- Vilu, naprawdę przepraszam - złożyła dłonie. - Proszę, chodź ze mną. Musisz powiedzieć mi coś ważnego.
Fran nie dawała za wygraną, więc w końcu przekonała Violę. Nie ukrywam, niezbyt się z tego ucieszyłem. Zabiera nam czas, który moglibyśmy spędzić razem...
Jednak to wszystko wydawało mi się dziwne. Przyjaciółki mojej dziewczyny zachowywały się tak, jak jeszcze nigdy. Jestem przyzwyczajony do ich idiotycznych pomysłów, ale tym razem były inne, niż zwykle.
Nigdy tego nie robię, jednak teraz coś mnie tchnęło. Wydawało mi się, że dziewczyny chcą ukryć przede mną coś ważnego. Więc postanowiłem, że za nimi pójdę i posłucham, o czym rozmawiają.
Podążyłem za nimi i schowałem się za najbliższą szafką. Jednak odległość wciąż była zbyt duża, przez co wcale nie mogłem usłyszeć, o czym rozmawiają.
- Co robisz? - za moimi plecami pojawił się Maxi.
- Cicho - przyłożyłem palec do ust. - Chcę dowiedzieć się, co Francesca próbuje przede mną ukryć.
Chłopak zrobił wielki oczy, a następnie przyłączył się do mnie. Wszystko byłoby dobrze, gdyby ten idiota nie oparł się o drzwiczki od szafki i ich nie urwał.
Momentalnie poleciał na podłogę, powodując głośny huk. Uderzyłem się płaską dłonią w czoło.
Nie minęła nawet chwila, zanim dziewczyny nas zobaczyły. Włoszka od razu podbiegła do mnie i zaczęła narzekać na to, że nie można nawet w spokoju porozmawiać, bo zawsze ktoś jej przeszkodzi. Rutyna... 
Jednak zdziwiło mnie to, że Violetta nawet nie ruszyła się z miejsca. Stała ze spuszczoną głową. Co się dzieje?
Ominąłem Francescę i podszedłem do mojej dziewczyny. Nie zadawałem jej żadnych pytań. Widziałem po niej, że nie chce teraz rozmawiać. Jedynie mocno ją do siebie przycisnąłem. Aby pamiętała, że zawsze przy niej będę i może na mnie liczyć w każdej możliwej okazji.

___________________________
Najpierw chcę Was przeprosić za to, że praktycznie nie komentuję Waszych blogów T-T Szkoła mnie wykańcza, nie daję rady T-T
Postaram się nadrobić wszystkie zaległości, jednak nie wiem, czy mi się uda. Wybaczcie ;< ♥
~~*~~
Jeśli ktoś nie wie, o co chodzi z pocałunkiem Dieletty oraz wycieczką do Madrytu, odrobinę Wam się rozjaśni, jeśli przeczytacie ten rozdział → Rozdział 38 :3
Ps. LU NIE JEST W CIĄŻY :D

12.09.2014

Rozdział 62 - Definicja miłości

Violetta

Gdy usłyszałam słowa ojca Leona, oniemiałam. Sama nie mogłam uwierzyć w to, że mój chłopak zostanie w Buenos Aires. Myślałam, że to piękny sen, który zaraz się skończy...
Ale tak nie było. Wszystko działo się naprawdę.
Jednak nie zawsze życie jest okrutne. Czasami los może się do nas uśmiechnąć i pozwolić cieszyć się każdą drobnostką. Mimo że dobrze wiem, że nie będę radosna przez cały czas, muszę łapać chwilę. Nie pozwolę, bym ominęła jakikolwiek moment. Zwłaszcza teraz, gdy jest przy mnie Leon. Przecież mogłam go stracić.. Gdyby nie nagła zmiana decyzji jego ojca, na pewno jutro musielibyśmy się żegnać.
Jednak nie będę o tym myśleć. Życie jest zbyt krótkie, by cały czas zastanawiać się, co by się stało, gdyby los pokierował inaczej.
Od teraz będę starała cieszyć się ze wszystkiego. To oczywiste, że nie będę mogła radować się z każdej rzeczy, nawet tej złej. Jednak postaram się szukać pozytywów. Dzięki temu życie stanie się łatwiejsze.
- Dalej nie możesz w to uwierzyć? - zwróciłam się z uśmiechem do Leona.
- Tak.. - westchnął. - Ale jestem pewien, że to prawda. Wiesz, co jest dziwne? Zawsze, jak jestem z tobą, przytrafiają mi się dobre rzeczy - zaśmiał się.
- Nie żartuj - prychnęłam. - A wtedy, jak pobiłeś Diego? Albo miałeś nieprzyjemną rozmowę z moim ojcem?
- To się nie liczy. W tych przypadkach byłbym w stanie zrobić wszystko, by cię ochronić.
Spojrzałam na niego z rozczuleniem w oczach. Jak ja sobie zasłużyłam na kogoś takiego?
Gdy wpatrzyłam się w jego zielone tęczówki, zauważyłam w nich coś, co widziałam wcześniej jedynie w oczach mojej mamy. Mogłam dostrzec, że są pełne miłości. Miłości do mnie.
- Dlaczego ze mną jesteś? - spytałam znienacka.
Chciałam dowiedzieć się o tym już dawno temu. Jednak nigdy nie było okazji. Dopiero niedawno zrozumiałam, że nie można czekać na właściwy moment, trzeba działać od razu. Inaczej okazja może przemknąć nam przed oczyma.
- Co to za głupie pytanie? - zaśmiał się. - Jestem z tobą, bo cię kocham - ujął moją twarz w dłonie. - Nie wyobrażam sobie życia z kimś innym. To, co poczułem do ciebie, jest naprawdę wspaniałe. Nigdy wcześniej nie byłem w kimś tak zadurzony.
Patrzyłam na niego z uśmiechem wymalowanym na twarzy i nie potrafiłam wymówić ani jednego słowa.
- A-ale ja nie jestem nikim niezwykłym.. - wydusiłam w końcu.
- Może dla innych nie, ale dla mnie tak. I możesz być pewna, że tak pozostanie na zawsze - uniósł kąciki ust.
Czułam, jak szybo bije moje serce. Jesteśmy razem od dawna, jednak on wciąż tak na mnie działa. Ciągle sprawia, że czuję w brzuchu motylki, a po moim ciele rozchodzi się przyjemny dreszcz.
Po chwili poczułam, jak styka nasze usta w namiętnym pocałunku. Nasze wargi dotykały się tyle razy, ale za każdym następnym chcę więcej. Nie wiem, jak to się dzieje.
Pomimo tak mocnego uczucia do Leona, wciąż nie potrafię dać definicji miłości.. Wątpię, aby ktokolwiek potrafił wyjaśnić, czym jest to wspaniałe uczucie. Wiem jedynie tyle, że nigdy nie chcę przestać kochać.

*następnego dnia*

Ludmila

Mimo, że dostałam w głowę wczoraj, ból wciąż nie ustaje. Staram się go ignorować, jednak jest zbyt mocny. Co gorsza, przez tę idiotyczną dolegliwość nie mogę nauczyć się układu. Widzę, jak wściekły jest Gregorio. Gdy nie podołam zadaniu, przestanę mieć u niego jakiekolwiek względy.
- Nie poddam się - szepnęłam.
Wróciłam do ćwiczenia układu. Nie będę przestawać jedynie przez to, że boli mnie głowa. Teraz to przemilczę, jednak po powrocie do domu nawrzucam Federico. Będę narzekać cały czas. Musi się wreszcie nauczyć, że powinien uważać, gdy otwiera drzwi.
Chociaż to jest po części i moja wina. Nie powinnam stać tak blisko. Zwłaszcza, że wiem, jak wychodzi mój narzeczony.
Wystarczy. Nie mam czasu na myślenie o takich idiotyzmach. Musze wreszcie przyswoić układ. Już jutro będziemy go zaliczać, a ja wciąż mylę się w tych samych miejscach i upadam przy obrocie.
- Daj z siebie wszystko, Ludmiło - szepnęłam ponownie.
Zacisnęłam powieki, ułożyłam dłonie w pięści i czekałam, aż piosenka znów zacznie grać. Wraz z początkiem utworu zaczęłam tańczyć. Przyznam, wychodziło mi coraz lepiej. Jednak wciąż nie jest perfekcyjnie. Muszę bardziej się przyłożyć.
- Nie ćwicz tyle. Przemęczysz się - usłyszałam głos dochodzący ze strony drzwi.
Momentalnie się odwróciłam, a moim oczom ukazał się Federico. Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie, a następnie wróciłam do tańczenia. Nie mogę przerywać.
W pewnej chwili zakręciło mi się w głowie. Obraz zaczynał się rozmazywać, a nogi przestały odmawiać posłuszeństwa. Dzieliły mnie dosłownie sekundy od upadku na ziemię.
Byłam przygotowana na mocne uderzenie o podłoże. Jednak poczułam coś miękkiego.
Powoli otworzyłam oczy i ujrzałam Federico.
- Myślałam, że nie zdążysz - zaśmiałam się cicho.
- Pamiętaj, że zawsze jestem gotowy, by obronić swoją księżniczkę - cmoknął mnie w policzek.
Chciałam mu coś odpowiedzieć, jednak nie miałam siły. Czułam się, jakby coś wyciągnęło ze mnie całą moc. Nie potrafiłam wymówić nawet słowa...
- Lu, coś się dzieje? - spytał zaniepokojony Federico.
Nie mogłam dłużej przeciwstawiać się organizmowi. Poddałam się senności, która mnie ogarnęła. Powoli zamknęłam powieki, jednocześnie tracąc kontakt z moim narzeczonym.

Leon

Pierwszy raz nie byłem smutny z powodu czyjegoś wyjazdu. Można wręcz powiedzieć, że w głębi duszy cieszyłem się, że ja i Violetta zostaniemy sami. Wreszcie nikt nie będzie nam przeszkadzał.
- Do zobaczenia, synku - przytuliła mnie matka. - Trzymaj się. Mam nadzieję, że dacie radę bez nas.
- Na pewno - przekręciłem oczyma. - Proszę, tylko nie powtarzaj po raz kolejny, czego mamy nie robić.
- Musimy iść - wtrącił się ojciec. - Nie zniszczcie domu pod naszą nieobecność - zaśmiał się pod nosem.
Patrzyłem, jak wchodzą do samolotu, a następnie odlatują. W pewnej chwili usłyszałem ciche pociągnięcie nosem. Spuściłem wzrok i spojrzałem na Violettę.
- Płaczesz? - zaśmiałem się.
- N-nie.. - przetarła oczy. - Z-zawsze tak mam. Nienawidzę pożegnań - zaśmiała się smutno.
- No już, chodź do mnie - rozłożyłem ręce.
Po chwili dziewczyna wtuliła się w mój tors.
- Zareagowałaś tak, bo wyobraziłaś sobie, że odlatuję z nimi? - spytałem.
- S-skąd ty..? - popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Kochanie, znam cię od dawna - zaśmiałem się.
Nagle na lotnisko wbiegł zdyszany Marco, a za nim Francesca.
- Odlecieli już?! - krzyknął z daleka, ledwo łapiąc oddech.
- Tak. Spóźniłeś się. Jak zwykle - prychnąłem.
- Mówiłam, żebyśmy przyjechali wcześniej - warknęła Fran. - Pewnie byli zawiedzeni przez to, że nie przyszedłeś.
- Nawet nie zauważyli jego nieobecności - zarechotałem.
- Ty to tak odebrałeś - rzucił mi mordercze spojrzenie.
Po chwili cała nasza czwórka prychnęła śmiechem. Nawet w tak, na pozór, smutnej chwili, potrafimy się cieszyć. Według mnie można to robić cały czas. Wystarczy, że będzie miało się przyjaciół u swojego boku.
- Violu, nie będziesz bała się mieszkać sama z Leonem? - spytała Włoszka.
- Dlaczego miałabym? Przecież dobrze wiem, że mój bohater obroni mnie w każdym możliwym momencie - spojrzała na mnie i szeroko się uśmiechnęła.
- Nie o to mi chodziło - przekręciła oczyma. - Miałam na myśli raczej to, co możecie robić sami - zabawnie poruszyła brwiami.
- Fran! - pisnęła Violetta i rzuciła ciemnowłosej wściekłe spojrzenie.
Uśmiechnąłem się pod nosem i przyglądałem kłótni dziewczyn. Castillo jest śliczna nawet wtedy, gdy się rumieni. Prawdę mówiąc, nie mogę się jej napatrzeć w każdym momencie. Gdy śpi, gdy się denerwuje, gdy wykonuje codzienne czynności. Nieważne, co się z nią dzieje, zawsze wygląda pięknie.
Nie wiem, jak zasłużyłem sobie na kogoś takiego, jednak będę dziękował za to losu do końca moich dni.

Federico

Klęczałem na ziemi, trzymając Ludmiłę na kolanach i nie wiedziałem, co robić. Nie miałem pojęcia, dlaczego dziewczyna straciła przytomność. Nie domyślałem się, co się z nią dzieje. Przez miliony pytań w mojej głowie, nie mogłem nawet wymyślić niczego sensownego.
- Lu, obudź się, proszę - potrząsnąłem delikatnie blondynką.
Jednak Ferro wciąż nie reagowała. Leżała nieruchomo i nie dawała żadnego znaku życia.
Muszę przyznać, byłem przerażony. Nigdy wcześniej coś takiego się jej nie stało. Nawet, gdy przemęczyła się ćwiczeniami.
W końcu zdecydowałem, że muszę pójść po pomoc. Nie mogę siedzieć bezczynnie.
Ułożyłem Ludmiłę na ziemi i pognałem w stronę gabinetu dyrektora. Na szczęście w środku znajdował się Pablo.
- Ludmiła jest nieprzytomna. Proszę, pomóż - wydusiłem.
Chwilę potem oboje podążaliśmy do sali, w której leżała moja narzeczona. Mężczyzna od razu podszedł do niej i sprawdził jej puls.
Cholera. Mogłem zrobić to wcześniej.
- Mam nadzieję, że nic jej nie jest. Próbowałeś ją wybudzić? - spytał.
- Tak. Nic z tego - westchnąłem.
Po chwili zauważyłem, jak wyciąga telefon i wybiera numer na klawiaturze telefonu. Prawdopodobnie dzwonił po karetkę.
Ale po co?
Przecież Lu nic nie jest. Nie może. Ona musi być zdrowa. Nie przeżyłbym, gdyby stało jej się coś złego.
Muszę sobie przypomnieć, przez co zemdlała... Przecież nie mogło to być wywołane przemęczeniem. Wiele razy ćwiczyła do utraty sił, jednak nigdy nic się nie działo. Może to przez to, że dostała wczoraj drzwiami? Nie. To niemożliwe. Przecież przez tak idiotyczny wypadek nie mogłoby stać jej się nic złego.
A może jednak?
Jeśli to będzie prawda, nie wybaczę sobie tego do końca życia. Gdyby tylko Ludmile stało się coś z mojej winy.. Nie chcę nawet o tym myśleć. Wiem jedynie tyle, że stałbym się osobą, której najbardziej nienawidzę.
________________
Dziękuję wszystkim za komentarze <3 Jesteście kochani <3
Wydaje mi się, że teraz rozdziały będą ukazywały się co 4-7 dni. Wszystko zależy od weny, oraz prac domowych :<

6.09.2014

Rozdział 61 - Życie nie jest takie złe, jak się wydaje

Violetta

Biegłam w stronę domu Leona, nie zaważając na nic. Nawet nie obchodziło mnie to, że wyglądam, jak siedem nieszczęść. Zdawałam sobie sprawę, że wszyscy ludzie patrzą na mnie, jak na idiotkę. Jednak nie miałam czasu, aby wracać do siebie i poprawić makijaż. Musiałam znaleźć się przy moim chłopaku jak najszybciej. Wiedziałam, że potrzebował mnie bardziej, niż kiedykolwiek indziej. Nie mogłam go zawieźć. On na pewno zrobiłby wszystko, bym się uśmiechnęła. Zawsze był przy mnie. Za każdym razem, gdy wpadałam w tarapaty, on mi pomagał. Wreszcie mogę się odwdzięczyć. Nadszedł czas, abym to ja pokazała, jak bardzo mi na nim zależy. 
Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Wyciągnęłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. Zobaczyłam litery układające się z napis "Fran". Miałam nie zajmować się niczym innym, niż Leonem, jednak musiałam odebrać. To przecież moja przyjaciółka...
- V-Vilu.. Wiesz, że Marco musi wyjechać? Dopiero dzisiaj się o tym dowiedziałam... Podobno rodzice jego i Leon'a chcą ich gdzieś zabrać. Pomóż mi ich zatrzymać.. 
W jej głosie nie dało się wyczuć smutku. Jedynie determinację i siłę. Nie wiem, jak to robi, ale też chciałabym się tego nauczyć...
- Zostaw wszystko w moich rękach. Postaram się ich przekonać - rozłączyłam się.
Niewiele potem stanęłam przed drzwiami Verdas'ów. Nacisnęłam delikatnie klamkę i weszłam do środka. O dziwo, nikogo nie było w środku. Może już wyjechali?
Pognałam w stronę schodów. To niemożliwe, aby Leon nie znajdywał się w swoim pokoju. Musi tam być. Nie zostawiłby mnie bez słowa. To nie w jego stylu. 
Jestem pewna, że teraz siedzi na łóżku i gra na gitarze. Jak zawsze, gdy jest smutny..
Nie może być inaczej. Nie chcę, żeby było inaczej.
Wpadłam do pokoju mojego chłopaka. Na szczęście był w środku.
Nie czekając dłużej, podeszłam do niego i mocno go uściskałam. Nie chciałam, żeby coś teraz mówił. Dobrze wiem, jak się czuje. Sama przechodziłam przez to tysiące razy. Przecież musiałam jeździć z ojcem po całym świecie...
Wystarczyło tylko jedno spojrzenie na niego, żeby wiedzieć, w jakim jest stanie. Wyglądał, jakby cały świat zawalił mu się na głowę. Szkoda, że właśnie tak było... 
- Przepraszam - szepnęłam, a następnie ucałowałam go w policzek.
- Za co? - spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Za to, że nie przyszłam wcześniej. Powinnam być przy tobie cały czas, pomagać ci, pocieszać. To mój obowiązek - delikatnie się uśmiechnęłam.
- Najważniejsze, że jesteś teraz - uniósł kąciki ust. - Cieszę się, że mogę być z taką cudowną osobą, jak ty - przybliżył swoją twarz do mojej.
Po chwili poczułam, jak łączy nasze wargi. Nic, poza nami, się nie liczyło. Nie obchodziło nas, że w każdej chwili mogą pojawić się rodzice Leona. I tak oni niczego nie rozumieją. Nie wiem, jak mogą kazać mu wyjeżdżać. Nie zdają sobie sprawy z tego, że go ranią. 
Chociaż mój ojciec był podobny... Ale nie chcę o nim myśleć. To zamknięty rozdział.
W pewnej chwili usłyszeliśmy głośne odchrząknięcie. Gwałtownie od siebie odskoczyliśmy i skierowaliśmy oczy w stronę drzwi. Przed nami stali rodzice Leona. Cholera.
- Kochanie, mamy dla ciebie, ekhem... was dobrą wiadomość - odezwała się uśmiechnięta kobieta.

Francesca

Nie rozumiem, dlaczego Marco nie powiedział mi o wyjeździe wcześniej. Niby mogłam się domyślić, bo Viola cały czas nawijała o tym, że Leon będzie musiał opuścić kraj, jednak nie skojarzyłam faktów. Myślałam, że zabiorą ze sobą tylko jednego syna, a nie obu. Teraz jestem pewna, że rodzice chłopaków są okropni. Prawie tacy, jak ojciec Violetty
- Marco, czemu mówisz mi o tym dopiero dzisiaj? - spytałam bruneta.
- Nie chciałem cię martwić. Po drugie, to nie jest całkowicie pewne - uniósł kąciki ust. - Dzisiaj widziałem, jak matka rozmawiała w ojcem o wyjeździe. Już nie był przekonany, co do swojej racji. Mówili coś o Violettcie i Leonie... Ale nie słuchałem dalej, bo nie chciałem być wścibski - pokazał mi język. 
- Ja bym została i dowiedziała się wszystkiego - uniosłam dumnie głowę. - Ale, skoro nie chciałeś mnie martwić, po co w ogóle mówiłeś? - naburmuszyłam się.
Jaki z niego idiota. Myślał, że, jak dowiem się o wyjeździe dzień przed, nie będę cierpieć? 
- Przecież nie mogłem zostawić cię bez słowa. Chciałem mieć czas na pożegnanie - uśmiechnął się.
- Wiesz, że nienawidzę takich rzeczy. Nie lubię, gdy ktoś widzi, jak płaczę.. - spuściłam głowę. - Jednak miejmy nadzieję na to, że Violetta coś zaradzi - uniosłam kąciki ust.
- Niby jak ona ma nam pomóc? - spytał.
- Może wasi rodzice zauważą, jak bardzo Leon i Viola się kochają i wtedy nie będą kazali wam wyjeżdżać.
Nagle Marco podszedł do mnie i mocno uściskał. Przyznam, nie spodziewałam się takiej reakcji. 
- K-kochanie, co ty robisz? - poczułam, jak na moją twarz wstępuje rumieniec.
- Nie chcę cię zostawiać - szepnął.
Do moich oczu napłynęły łzy. Czyli on też to tak przeżywa? Też cierpi z powodu naszego prawdopodobnego rozstania? 
- Obiecasz mi coś? - spytałam.
Chłopak oddalił się ode mnie i kiwnął głową.
- Nigdy o mnie nie zapomnij. Proszę - spojrzałam mu prosto w oczy.
- Myślisz, że byłbym w stanie? - zaśmiał się smutno. - Nawet, jakbym chciał, nie potrafiłbym. Zbyt wiele dla mnie znaczysz. Nieważne, jak daleko od siebie się znajdziemy, ja zawsze będę cię kochał - złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
Niestety, chwilę potem zabrzmiał dzwonek mojego telefonu. Niechętnie oddaliłam się od Marco i odebrałam połączenie.
- Leon i Marco zostają! - pisnęła Violetta.

Leon

- Czego chcecie? - syknąłem. - Jeśli chodzi o wyjazd, wiem, o której godzinie - prychnąłem.
- Nie. Ty i Marco nie lecicie z nami - odparł poważnie mój ojciec.
Otworzyłem szeroko oczy. Nie mogłem uwierzyć w to, co powiedział. Czyżby zmienił zdanie? Ale dlaczego? Przecież to, co mu powiedziałem nie wywołało żadnych rezultatów. 
- Twój ojciec wreszcie dostrzegł, jak mocno kochasz Violettę - odezwała się kobieta.
Nie potrafiłem uwierzyć w swoje szczęście. Myślałem, że to idiotyczny sen, z którego zaraz się wybudzę. Jednak to wszystko było tak realistyczne...
Po chwili poczułem, jak ktoś mocno mnie przytula. Opuściłem głowę i zobaczyłem uśmiechniętą Violettę. Nie czekając dłużej, przycisnąłem ją mocno do siebie.
Mimo że wszystko wskazywało na to, że to dzieje się na prawdę, nie mogłem w to uwierzyć. Nawet w najśmielszych marzeniach nie sądziłem, że to tak się potoczy. Przecież mój ojciec prawie nigdy nie zmienia zdania.. Może jednak życie nie jest takie złe, jak się wydaje?
- To my was zostawimy... - odezwał się zakłopotany mężczyzna.
Opadłem na łóżko i zacząłem wpatrywać się w jeden punkt. To dzieje się na prawdę.
- Nie cieszysz się? - spytała moja dziewczyna.
- Jestem szczęśliwszy, niż kiedykolwiek indziej - uśmiechnąłem się.
- To dobrze - uniosła kąciki ust. - Wyglądałeś, jakbyś raczej żałował tego, że zostajesz.. - wlepiła wzrok w podłogę.
- To nie tak - złapałem ją za podbródek. - Po prostu nie mogłem uwierzyć w to, że będę mógł wciąż być przy tobie - pogładziłem ją po policzku. - Tak szybko się ode mnie nie uwolnisz - zaśmiałem się.
- Nawet bym nie chciała - przygryzła dolną wargę. - Czyli już nic nie stoi na przeszkodzie do naszego szczęścia?
- Dokładnie - kiwnąłem głową. - Przynajmniej przez najbliższy czas.
To niemożliwe, by nie pojawiały się żadne problemy. Jednak teraz musimy cieszyć się tym, co mamy. Wiele łatwiej jest pokonywać przeciwności losu, gdy posiada się ukochaną osobę. 

Ludmila

Federico poszedł do gabinetu dyrektora, aby dowiedzieć się, czy będzie mógł uczęszczać do studio, a ja siedziałam na korytarzu i ze zniecierpliwieniem czekałam, aż pojawi się obok mnie. Mam nadzieję, że Pablo pozwoli mu wrócić. Lekcje bez mojego chłopaka byłby okropne, a o przerwach nawet nie będę wspominać. Wiem, że mam przyjaciółki i z nimi mogę siedzieć przez cały czas. Jednak, gdy Federico jest blisko, czuję się bezpiecznie. Tylko wtedy wiem, że ktoś zawsze mnie obroni. 
W pewnej chwili klamka drgnęła. Gwałtownie zerwałam się z miejsca i od razu rzuciłam na szyję osobie wychodzącej z pomieszczenia. To był błąd. Powinnam wcześniej upewnić się, czy tym kimś jest mój chłopak...
- Co ty robisz Ludmiło?! - krzyknął Gregorio.
Momentalnie odskoczyłam od nauczyciela. Jestem taka głupia..
- P-przepraszam.. Myślałam, że to ktoś inny - wlepiłam wzrok w podłogę.
- Wybaczam ci jedynie dlatego, że to jesteś ty. Jednak, jeśli coś takiego się powtórzy, podejmę zdecydowane kroki! - rzucił mi wściekłe spojrzenie.
Nie odważyłam się unieść głowy, dopóki on nie znalazł się daleko ode mnie.
Jaki wstyd. Już nigdy nie spojrzę mu w oczy.
Nagle z gabinetu wyszła druga osoba. Niestety, znajdywałam się tuż za drzwiami, więc oberwałam w głowę. Odeszłam kilka kroków do tyłu, trzymając się za miejsce, w które wcześniej dostałam. Gdy odzyskałam świadomość, rzuciłam mordercze spojrzenie temu, kto mi to zrobił. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że to był mój chłopak..
- Chciałeś mnie zabić?! - pisnęłam.
- N-nie! - uniósł ręce w obronnym geście. - Przepraszam, nie wiedziałem, że stoisz za drzwiami - patrzył na mnie z przerażeniem.
- Ale nie musiałeś otwierać ich z taką siłą! - krzyknęłam. - Idiota z ciebie - odwróciłam się do niego plecami. 
Po chwili poczułam, jak Federico okręca ręce wokół mojej talii. Próbowałam go odepchnąć, jednak nie dawał za wygraną.
- Nie chcesz wiedzieć, czy mogę znów uczyć się w studio? - szepnął.
Cholera. Przez to, że dostałam w głowę, całkiem o tym zapomniałam.
- Proszę, powiedz, że Pablo ci pozwolił - spojrzałam na niego z nadzieją w oczach.
- Nawet nie musiałem go namawiać - szeroko się uśmiechnął. - Jutro do was wracam.
- Tak bardzo się cieszę! Kocham cię - rzuciłam mu się na szyję. 
Starałam się ignorować wciąż nasilający ból głowy. Najważniejsze było to, że mój ukochany znów będzie obok mnie. Każdego dnia.

_______________________________
Hej Kochani <3
Ktoś mnie jeszcze pamięta? :c
Długo nie dodawałam T-T 
Ale wiecie czemu :c Rok szkolny się zaczął, a mnie od razu musieli zarzucić nauką -.- Kochani nauczyciele :'3 *ten sarkazm*
Ps. Znów przepraszam za to, że dodaję tak okropny rozdział :< Wybaczcie ♥
Edit: Zrobię podobnie, jak Werka Cioł i zaproszę na bloga Julitki <3 Tęsknimy ♥ [[link]]

2.09.2014

Rozdział 60 - Nigdy nie pozwolę mu odejść

Ludmiła

Nie mogę uwierzyć, że tak łatwo pogodziłam się z Federico. To jest wręcz niemożliwe, abym mogła być szczęśliwa. Przecież jestem stworzona, by cierpieć. Albo tylko tak sobie ubzdurałam... Co, jeśli jedynie ja stałam na drodze do własnego szczęścia? Może sama wszystko utrudniałam?
Przecież nikt nie kłamał za mnie. Robiłam wszystko z własnej, nieprzymuszonej woli. Nie musiałam oszukiwać.. Jednak myślałam, że tak będzie lepiej. Tak bardzo się myliłam...
Przecież ja powiedziałam Federico, że go nie kocham. Najgorsze kłamstwo świata. Ja chciałam odciąć się od osób, którym na mnie zależało. Ja prawie wszystko zniszczyłam.
Nie mam pojęcia, co stałoby się ze mną, gdyby Federico nie wrócił. Zapewne znów zmieniłabym się w okropną osobę. Przecież byłam tak blisko. Znowu mnie uratował. Nie wiem, który to już raz. Przestałam liczyć po kilkudziesięciu przypadkach...
Jestem mu tak cholernie wdzięczna. Przez swoją głupotę prawie straciłam wszystko, co było dla mnie najważniejsze. Miłość, muzykę, przyjaciół.
Jednak on przyjechał. Specjalnie dla mnie... Zostawił wszystko, by mógł być przy mnie.
Teraz już nigdy nie zwątpię. Nie pozwolę, by głos w mojej głowie sprowadził mnie na złą drogę. Będę ufała jedynie Federico i moim przyjaciołom. Tylko oni są tego godni.
- O czym myślisz? - Federico okręcił ręce wokół mojej talii, a następnie ucałował delikatnie w policzek.
- O niczym ważnym - uśmiechnęłam się. - Wiesz już co będzie ze studio?
- Nie - wzruszył ramionami. - Ale na razie nie myślmy o tym. Chcę zająć się jedynie tym, co jest najważniejsze - ujął moją twarz w dłonie.
- Czyli czym? - zaśmiałam się.
- Tobą - spojrzał prosto w moje oczy.
Po chwili zatopiłam się w jego czekoladowych tęczówkach. Jak mogłam pozwolić mu odejść? Tak zachowałaby się tylko największa idiotka. Prawdę mówiąc, byłam głupia. Nie wiem, co mi odbiło. Uczucia wzięły górę, przez co przestałam racjonalnie myśleć...
Ale to już koniec. Teraz będzie tylko lepiej. Nie mogę całe życie zadręczać się przez jeden błąd. W tej chwili będę cieszyła się tym, co mam. Nigdy nie wiadomo, kiedy to stracę... Chcę być jak najdłużej obok Federico. Muszę się nim nasycić.
Poczułam, jak chłopak składa na moich ustach pocałunek. Całkowicie mu się oddałam. W tej chwili mógł robić ze mną, co chciał. I tak wiedziałam, że nie sprawi, że będę cierpieć. Przez dotyk jego warg moje serce zaczęło bić coraz szybciej, a po całym ciele rozpłynęła się fala gorąca. Od dawna nie czułam się tak dobrze. Znowu jestem jego. Teraz już na zawsze. Nigdy nie pozwolę mu odejść.

Leon

Odwróciłem się w stronę mojego ojca i spojrzałem na niego oczyma pozbawionym uczuć. Gdzieś głęboko, w środku, miałem cichą nadzieję, że pozwoli mi zostać. Jednak nie chciałem robić sobie złudzeń. Skoro wcześniej tyle mu mówiłem o tym, jak mocno kocham Violettę i nie zmienił zdania, teraz też to się nie stanie.
- Spakuj się, a potem idź pożegnać się z Violettą - odparł beznamiętnie.
Rzuciłem mu wściekłe spojrzenie, a następnie pobiegłem na górę. Gdy znalazłem się z swoim pokoju, zamknąłem drzwi na klucz, a następnie opadłem na łóżko. Chciałem być sam. Muszę wszystko przemyśleć. Nie wiem, co zrobić, by móc tutaj zostać. Wątpię, abym w ogóle mógł to zrobić... Jednak nie poddam się. Tyle razy zapewniałem Violettę o tym, że zostanę. Obiecałem. Nie złamię danego słowa przez kaprys moich rodziców. Nie chcę zawieźć mojej dziewczyny.
W pewnym momencie usłyszałem dzwonek telefonu. Wyciągnąłem rękę w stronę szafki nocnej, a następnie spojrzałem na wyświetlacz. "Dzwoni Violetta" Rzuciłem urządzenie w kąt pokoju i zakryłem twarz dłońmi. Nie odbiorę. Nie teraz. Bo niby co miałbym jej powiedzieć? "Przepraszam, kochanie, jednak nie dam rady zostać. Dzisiaj jest ostatni dzień, jaki możemy spędzić razem" Nie będę jej załamywać. Wystarczy, że ja cierpię, ona nie musi przeżywać tego samego. Wiem, że poczuje się okropnie, gdy nie powiem jej o wyjeździe, jednak nie potrafię. Nawet, gdy o tym pomyślę, coś kuje mnie w serce. Umiem sobie wyobrazić, jak zrozpaczona by była. Przecież nikt nie cieszyłby się z odjazdu ukochanej osoby...
Dlaczego mam rodziców bez serca? Kochają się, więc powinni wiedzieć, jak to jest tracić osobę, do której czuje się coś tak mocnego. Czemu mnie nie rozumieją?
Nagle usłyszałem pukanie do pokoju. Nie odezwałem się ani słowem. Nie mam zamiaru z nimi rozmawiać. Wystarczy, że rujnują mi życie.
- Leoś, kochanie, otwórz. Proszę - odezwała się moja matka.
Teraz prosi, a wcześniej nawet nie stanęła w mojej obronie. Dobrze wiem, że, gdyby chciała, mogłaby przekonać ojca. Zawsze liczy się z jej zdaniem, tym razem też by nie odmówił. Ale nie. Po co pozwalać synowi kochać? Lepiej wywieźć go tysiące kilometrów od dziewczyny...
- Synku... Naprawdę starałam się coś zrobić. Jednak tym razem tata jest nieugięty - szepnęła.
Usiadłem na kancie łóżka i wlepiłem wzrok w drzwi.
- Nie wierzę ci - odezwałem się.
To niemożliwe. Zawsze jej słuchał. Niby dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
- Otworzysz mi? Proszę, chcę porozmawiać.
Niechętnie wstałem z miejsca i podszedłem do drzwi. Przekręciłem kluczyk w zamku, jednocześnie wpuszczając kobietę do mojego pokoju.
- Dlaczego mi nie ufasz? Zawsze stałam po twojej stronie - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Skoro tak, czemu tym razem nie postąpisz tak samo? - syknąłem.
- Próbowałam, ale on mnie nie słucha... Przynajmniej nie chciał przed twoim powrotem. Miejmy nadzieję, że po tym, co mu niedawno powiedziałeś, zmieni zdanie - uśmiechnęła się delikatnie.
Już w to uwierzę. Zapewne będzie kazał mi szybciej się pakować i siłą wepchnie mnie do samochodu. Nie ma to, jak kochająca rodzinka...

Violetta

Dzwoniłam do Leona kilka razy, jednak nie odbierał. Co się dzieje? Z tego, co wiem, poszedł do domu... Może nie udało mu się przekonać rodziców? Albo już jest w drodze do Paryża?
Martwię się. Powinien chociaż dać znak życia. Chcę wiedzieć, co się u niego dzieje. Nie mogę żyć w niepewności...
Po raz kolejny wybrałam numer mojego chłopaka, jednak nie było odzewu z jego strony. Cholera.
Może pójdę do jego domu? Chociaż dowiem się, co się stało. Na pewno nie jest dobrze.. Inaczej na pewno by odebrał. Nigdy nie odrzucał ode mnie połączeń.
Mam nadzieję, że moje najgorsze przewidywania się nie spełnią. Nie chcę, aby wyjechał. Nawet nie mogę myśleć o tym, co by się ze mną stało, jakby nie znajdowałby się obok mnie.
Wzięłam torebkę i udałam się na dwór. Muszę do niego pójść. Nie wytrzymam tej niepewności. W mojej głowie znajduje się zbyt wiele pytań bez odpowiedzi...
Po kilku minutach dotarłam do willi Verdas'ów. Zadzwoniłam kilkakrotnie dzwonkiem, a następnie przed moimi oczyma pojawił się ojciec Leona.
- Dzień dobry - odezwałam się. - Jest pana syn w do...
- Jeśli też chcesz mi nawrzucać, jak złym jestem ojcem, odpuść sobie - przerwał mi.
Moje serce momentalnie się zatrzymało. Czyli wszystko już przekreślone? Nie ma nawet najmniejszej nadziei na to, że Leon zostanie w Buenos Aires?
Poczułam, jak do moich oczu napływają łzy. Nie chciałam, by ojciec mojego chłopaka widział, jak płaczę, jednak nie mogłam się powstrzymać.
- Jeśli pan nie pozwoli mu tutaj zostać, będzie to znaczyło tylko jedno, jest pan potworem - syknęłam, a następnie odbiegłam.
Nie patrzyłam, gdzie zmierzam. Niewiele mnie to obchodziło. I tak cały obraz był zamazany przez łzy, znajdujące się pod moimi powiekami.
W pewnej chwili potknęłam się o wystający konar i upadłam na ziemię. Nie miałam nawet siły, by wstać. Świetnie. Nie dość, że łzy ciekną ciurkiem po mojej twarzy, na dodatek nie mogę się unieść.
Jestem beznadziejna. To Leon może wszystko stracić. Ja powinnam być jego podporą. Nie mogę go jeszcze załamywać. Przez moje zachowanie sprawię jedynie, że będzie czuł się tylko gorzej. Nie pozwolę na to...
Wykrzesałam z siebie resztę siły i uniosłam się do pozycji stojącej. Delikatnie się zachwiałam, jednak udało mi się utrzymać równowagę.
Znów pójdę do domu Leona. Jednak tym razem nie ucieknę. Wejdę nawet, jeśli będą chcieli mnie wyrzucić i pocieszę mojego chłopaka. Zrobię wszystko, by mógł chociaż na chwilę zapomnieć o smutkach.

Naty

Siedziałam w swoim pokoju i notowałam w pamiętniku, kiedy usłyszałam pukanie do okna. Momentalnie zerwałam się z miejsca i podeszłam do drzwi balkonowych. Przed moimi oczami stanął nie kto inny, jak mój chłopak.
Nacisnęłam klamkę, jednocześnie wpuszczając Maxiego do pomieszczenia.
- Wiesz, że normalni ludzie wchodzą przez drzwi, a nie balkon? - spytałam poirytowana.
- Tak - szeroko się uśmiechnął. - Ale powinnaś się już przyzwyczaić do tego, że jestem niezwyczajny - cmoknął mnie w usta.
Przekręciłam teatralnie oczyma.
- Tak w ogóle, po co przyszedłeś? - spytałam.
- Stęskniłem się, więc chciałem cię zobaczyć - zaśmiał się. - A tak serio, mam dla ciebie niespodziankę.
- Jaką? - zaświeciły mi się oczy. - Bez okazji? - dociekałam.
- Nie. Dzisiaj jest specjalna data. Przypomnij sobie dzień, w którym się poznaliśmy - uniósł kąciki ust.
- Pamiętałeś? - rzuciłam mu się na szyję.
Nie mogłam uwierzyć, że Maxi nie zapomniał o naszym pierwszym spotkaniu. Myślałam, że chłopcy nie mają pamięci do dat...
Po chwili zobaczyłam, jak brunet wyciąga małe, prostokątne pudełeczko. Gdy uchylił pokrywę, moim oczom ukazał się śliczny naszyjnik z napisem "N+M".
Przygryzłam dolną wargę i spojrzałam na chłopaka ze łzami w oczach. Zrobił mi taki piękny prezent..
- Kocham cię - przytuliłam się do niego. - Jesteś najlepszy. Na całym świecie - wręczyłam mu buziaka w policzek.
- Czyli ci się podoba? - zaśmiał się. - Cieszę się, że jesteś szczęśliwa - przybliżył swoją twarz do mojej.
Po chwili poczułam, jak łączy nasze wargi w namiętnym pocałunku. Wplotłam ręce w jego włosy i wpiłam się w jego wargi.
- A-ale ja nie mam nic dla ciebie.. - odezwałam się po oderwaniu.
- To nic. Najlepszym prezentem jesteś ty - uśmiechnął się.
_______________________
Po pierwsze - przepraszam, że tak późno dodaję :c (i jeszcze coś takiego -.- )
Rozdział powinien pojawić się wczoraj (jak nie wcześniej), a jest dopiero teraz T-T
Po drugie - wiecie, że dzisiaj mija dokładnie pół roku od założenia bloga? :')
Jeju, jak to szybko minęło :'3
Dziękuję Wam wszystkim. Tym, którzy byli i są. Za każdy komentarz, za czas spędzony na tym blogu, za to, że jesteście <3
Kocham Was <3
Ps. Teraz rozdziały będą pojawiały się rzadziej :'c Zaczęła się szkoła, więc nie będę miała tyle czasu.. Przepraszam :c