27.01.2015

Rozdział 70 - O krok od śmierci

*kilka godzin wcześniej*

Leon

Wiesz, jakie to uczucie, gdy nie możesz nic, kompletnie nic zrobić, by osoba, którą kochasz przestała się smucić? Wtedy czujesz się jak bezsilne dziecko. Możesz starać się z całych twoich sił, ale i tak nie osiągniesz zamierzonego celu. Przynajmniej tak jest w moim przypadku.
Bo co mogę zrobić, gdy moje ciało odmawia mi posłuszeństwa? Gdy pragnę powiedzieć Violettcie, że jej wybaczam i chcę, byśmy znowu byli razem, ale nie mogę, bo leżę w tym cholernym szpitalu i nie jestem w stanie wydobyć z siebie ani jednego idiotycznego słowa. To jest takie irytujące...
Mimo tego, jak mocno chcę się wybudzić, nie mogę. Co gorsze, ciągle tracę siły. Nie wiem, jak długo dam radę to ciągnąć. Nie chcę się poddawać, bo mam do kogo wracać. Osoby, które są moimi przyjaciółmi zbyt wiele dla mnie znaczą, by opuszczać ich bez walki. Postaram się wytrwać. Będę silny dla nich. By znów móc zobaczyć uśmiechy na ich twarzach.
To zabawne, że zamiast przejmować się tym, że mogę umrzeć, myślę jedynie o nich. O tym, że nie chciałbym, by za mną tęsknili i byli przybici po moim odejściu.
Najbardziej martwię się o Violettę. Ona jest najdelikatniejsza. Nawet nie chcę wyobrażać sobie tego, co by się z nią stało, jakbym całkowicie zniknął z jej życia..
Cholera, tak bardzo żałuję, że robiłem jej idiotyczne wyrzuty. Nie obchodzi mnie to, że całowała się z Diego. Najważniejsze, że chce być ze mną i żałuje tego, że zbliżyła się do Hernandez'a.
Szkoda, że dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę. Gdybym tylko wiedział, że wszystko się tak potoczy, nie odstępowałbym od Castillo ani na moment. Wykorzystałbym każdą chwilę przed wypadkiem.
Nagle usłyszałem, jak otwierają się drzwi do mojej sali. Moment później rozpoznałem głos Violetty i Ludmili, które prawdopodobnie się kłóciły.
W tej chwili starałem się włożyć wszelkie siły w chociaż najmniejszy ruch. Pragnąłem, by brunetka zobaczyła, że nie jest ze mną tak źle. Musi zdać sobie sprawę z tego, że czuję i słyszę wszystko, co dzieje się dookoła. Nawet, jeśli miałbym zużyć na to całą energię, jaka mi pozostała.

Violetta

- Nie możesz tu wchodzić! - syknęła Ludmila. - Jak ktoś cię zobaczy, nie pozwolą ci więcej odwiedzać Leona.
- Dlatego zrób wszystko, aby nikt mnie nie zauważył - wymusiłam uśmiech, a następnie zamknęłam za sobą drzwi.
Od razu przeniosłam wzrok na łóżko, na którym leżał Leon. Wyglądał tak, jakby spał. Nic, oprócz bandaży na klatce piersiowej, nie zdradziłoby jego krytycznego stanu.
Usiadłam na krześle obok niego i układałam w myślach wypowiedź. Przecież i tak cię nie usłyszy, idiotko.
- Em.. Witaj, kochanie. Nie powinnam tutaj teraz być, ale muszę ci coś powiedzieć.
Czułam dziwne zawroty głowy. Mimo że był nieprzytomny, rozmawianie z nim przynosiło mi wiele trudności. Denerwowałam się bardziej, niż kiedykolwiek.
- Wiem, że myślisz, że zrobiłam okropną rzecz i pocałowałam Diego. Ale to nie było do końca tak. - złapałam go za dłoń. - Wszystko wydarzyło się dość dawno temu. Wtedy nie byliśmy parą, bo ze mną zerwałeś. Szkoda, prawda? - zaśmiałam się pod nosem. - Jeśli będziesz chciał, dokładniej wyjaśnię ci, jak się wybudzisz. Bo to zrobisz, prawda? - poczułam, jak pod powiekami zbierają mi się łzy.- Jakbyś mnie teraz zostawił, nie wybaczyłabym ci tego. Nie chcę żyć bez ciebie. Jesteś dla mnie zbyt ważny. Nikogo innego nie pokochałam tak mocno. Tylko przy tobie czuję, że jestem w pełni szczęśliwa. Kocham cię całym moim sercem i nie chcę cię stracić, rozumiesz? - pierwsza słona kropelka pociekła po moim policzku. - Jesteś moim tlenem. Jak ciebie zabraknie, zginę.
Musiałam na chwilę przerwać, ponieważ nie byłam zdolna do dalszego mówienia. Uczucia wzięły nade mną władzę. Nie mogłam dłużej powstrzymać płaczu.
- Zrobię dla ciebie wszystko, tylko proszę, wróć już do nas. Bez ciebie nic nie jest taki same. Każda czynność traci sens, gdy nie ma cię obok.
Opuściłam głowę i pozwoliłam, by kropelki kapały na dłoń Leona.
- Kocham cię, nawet jeśli ty mnie nienawidzisz. Możesz być pewny, że nigdy nie wyrzeknę się tego uczucia. Jest zbyt silne. Zakorzeniło się w moim sercu i na pewno nie dam rady się go pozbyć. A to wszystko twoja wina - zaśmiałam się przez łzy. - Jakbyś nie był tak cholernie idealnym chłopakiem, może bym się w tobie nie zakochała. Gdybyś tylko...
Nagle usłyszałam głośne pipczenie wydobywające się z maszyny. Otworzyłam szeroko oczy i gwałtownie wstałam z krzesła. Czy on właśnie...umiera?
Moje serce się zatrzymało, a ja przestałam trzeźwo myśleć. Nie wiedziałam, co się dzieje, wydawało mi się, że to okropny koszmar, z którego zaraz się wybudzę. Jednak straciłam na to nadzieję, gdy zobaczyłam, jak do sali wbiegają lekarze i proszą krzyczą, bym wyszła. Potem czułam, jak Ludmila wyciąga mnie z pomieszczenia i stara się wmówić mi, że wszytko będzie dobrze.
Spojrzałam na nią nieprzytomnymi, wciąż pełnymi od łez, oczyma.
- Jeśli on się nie wybudzi, nic nie będzie dobrze.

*teraźniejszość*

Ludmila

Obudziłam się wtulona w tors Federico. Po chwili poczułam, jak bolą mnie wszystkie mięśnie i dopiero zauważyłam, że usnęłam na jednym ze szpitalnych krzeseł.
Powoli zaczęły przypominać mi się wydarzenia ze wczoraj. Leon! 
Rozejrzałam się wokół i szukałam wzrokiem Violetty. Niestety, nie udało mi się jej dostrzec.
Wczorajszy wieczór był okropny.. Jakby Fede nie przyjechał, nie wiem, co bym ze sobą zrobiła. Jakby nie on, nie miałabym komu wypłakać się w ramię, nikt by mnie nie pocieszył. Przecież nie mogłam wymagać tego od Violetty, skoro sama przeżyła gorszy szok ode mnie. Ciekawe, gdzie teraz się znajduje..
Może wreszcie dowiedziała się o stanie Leona?
Mimo że wczoraj przeżył, dalej nie wiadomo, co z nim będzie. Wszystko jest możliwe. Wciąż nie możemy odetchnąć z ulgą.
Po chwili zobaczyłam, jak uchylają się drzwi od gabinetu lekarza. Wyszła, a raczej wybiegła, z nich Violetta. Od razu skierowała wzrok w moją stronę. Zobaczyłam, jak w jej oczach skaczą rozradowane ogniki.
Wstałam i podeszłam do dziewczyny.
- Co z Leon...
Nie udało mi się dokończyć, ponieważ brunetka rzuciła mi się na szyję.
- Wybudził się! Rozumiesz to?! Leon żyje! - krzyknęła rozradowana.
Poczułam, jak moje serce przyspiesza tempa. Ręce zaczęły mi się trząść, a do oczu napłynęły łzy. Jednak tym razem był one spowodowane przez rozpacz, tylko radość. Cholernie wielką radość.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę - szeroko się uśmiechnęłam i przycisnęłam ją mocniej do siebie. - Możemy go odwiedzić?
- Nie teraz. Lekarze muszą upewnić się, czy wszystko z nim w porządku - odparła, delikatnie się odsuwając.
Znowu jest tą samą roześmianą dziewczyną, co wcześniej. 
- Mogłybyście zachowywać się trochę ciszej - warknął Federico, przecierając oczy.
Jak zwykle po obudzeniu się, nie wie, co się z nim dzieje i gdzie się znajduje. Jak mogę kochać takiego idiotę?
Zanim zrozumiał, w jakiej sytuacji się znajduje, zdążył obrzucić nas spojrzeniem typu "Zabić was?".
- Em.. Co wywołało u was taką radość? - zreflektował się.
- Leon wreszcie się wybudził - pisnęła brunetka, nie przestając się uśmiechać.
Mam nadzieję, że od tej chwili wszystko będzie szło po naszej myśli.

Francesca

Martwię się o to, co dzieje się z Violą. Z chęcią pojechałabym do niej i uściskała z całych sił, by mogła poczuć, że nie jest sama. Aby upewniła się w tym, że będę obok niej zawsze, gdy poczuje potrzebę mojej obecności. Ale nie mogę.. Obiecałam Marco, że ten dzień spędzimy razem. Nikt nie będzie ważniejszy od naszej dwójki. Tylko ja i on przez całe dwadzieścia cztery godziny. Nie złamię danego słowa.
- Dzień dobry, słonko - podszedł do mnie i delikatnie ucałował mnie w policzek.
Odpowiedziałam mu szerokim uśmiechem.
- Masz ochotę na śniadanie do łóżka? - poruszył zabawnie brwiami.
Pokiwałam energicznie głową i uniosłam się do pozycji siedzącej.
Marco wyszedł z pomieszczenia, by po chwili znów się w nim pojawić z wypełnioną tacą.
Właśnie sięgałam po truskawki, jednak nie zdążyłam żadnej dotknąć, ponieważ chłopak odciągnął je ode mnie.
- Dlaczego? - spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Dzisiaj ja będę cię karmił - uśmiechnął się.
Nie. Nie ma mowy. Zbyt dobrze go znam. Wiem, że będzie robił wszystko, by jak najmniej jedzenia trafiło do moich ust.
- Chyba śnisz - prychnęłam i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Skoro nie chcesz, nie będę nalegał - wzruszył ramionami i wziął tacę w dłonie, by ją wynieść.
Spojrzałam na niego najwredniejszym spojrzeniem, na jakie mogłam się wysilić.
- Zmieniłam zdanie - burknęłam. - Ale od razu ostrzegam, jeśli chociaż raz nie trafisz do ust, pożałujesz.
Marco spojrzał na mnie z widocznym rozbawieniem. Naprawdę uważa, że nie mogłabym się zemścić? Po czasie, jaki ze mną spędził, powinien zauważyć, że jestem zdolna do wszystkiego.
- Zamknij oczy - polecił.
Nie miałam ochoty dłużej czekać na śniadanie, więc od razu zrobiłam to, o co prosił. Przymknęłam powieki i uchyliłam wargi.
Po chwili poczułam w ustach słodki, dotąd nieznany mi smak. Chciałam otworzyć oczy, by zobaczyć, co przed chwilą zjadłam, jednak chłopak momentalnie położył na nie swoją dłoń.
- Marco - powiedziałam błagalnym tonem.
- Sama na to pozwoliłaś - odparł.
Prędzej nazwałabym to wymuszeniem zgody, niż dobrowolnym zezwoleniem.
Nagle poczułam na wargach doskonale znany mi dotyk. Nasze usta współgrały tak dobrze, jak zwykle. Jakby były stworzone właśnie dla siebie.

_____________________________________
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału T^T (Tworzę tradycję, piszę to pod prawie każdym ;-; )
Okropna ja znowu proszę o wybaczenie :<
Strasznie trudno szło mi pisanie tego. Już nie mam pomysłów na tę historię, dlatego chcę jak najszybciej zacząć następną. Zakończę wszystkie niewyjaśnione wątki w tej i od razu pojawi się całkiem nowa ^-^
Teraz przejdźmy do czegoś ważniejszego, a mianowicie data dodania kolejnego rozdziału. Wątpię, aby w ferie (u mnie są od 2 do 15 lutego) pojawił się 71. Praktycznie nie będę miała czasu, bo przyjedzie moja siostra (pojawia się raz na rok T^T) i chcę nacieszyć się jej obecnością, a nie siedzieć przed laptopem.
Ale w ferie pojawi się OneShot o Marcesce :3 (jeśli dam radę go dokończyć). Muszę coś dodać, żeby nie było tak pusto przez ten czas >.<
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie :) ♥
Kocham Was najmocniej na świecie <3
Ps. Wiem, że ten rozdział jest mega krótki, ale, jak już mówiłam, prawie wszystkie pomysły mi się wyczerpały T^T

8 komentarzy:

  1. O kur*a! Jaki zajebiście zajebisty! O Dżizas! Sweet, boski, cudowny, super, zajebisty! Pisz dalej, już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Dzisiaj chyba 5 razy byłam na tym blogu, bo miałam przeczucie, że wrzucisz kolejny rozdział. xD Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny
    Wspaniały
    Genialny rozdział
    Bardzo bałam się o Leona. Na szczęście nie jest już zły i się obudził. Ciekawe czy słyszał jej wyjaśnienia. Możliwe że niedługo znowu będzie Leonetta! A Fran i Marco tacy słodcy :* Przepraszam za tak beznadziejny i krótki komentarz ale jestem chora i ciężko mi się pisze
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Przybyłam, przeczytałam, komentuję ^^
    Jak już kiedyś pisałam na takie cuda warto czekać <3
    Co do next'a będe czekać, bo przecież oprócz bloga masz też normalne życie :)
    Więc miłych ferii życzę
    OS o Marcesce *.*
    Już nie mogę się doczekać
    A teraz kilka słów o rozdziale ^^
    Wiedziałam, że Leoś usłyszy Vilu ;)
    Wybudził się ! :))
    Federico, ah ten Federico *-*
    Marcesca <333, czyli wisienka na torcie ^^
    Wszystko się układa <3
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozwól, że niedługo wrócę, okay?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, słońce.
      Jak obiecałam - tak zrobiłam.
      Wróciłam może troszkę później niż wyznaczałam, ale chyba się nie obrazisz za tak błahy wybryk, prawda?
      Przejdę od razu do rozdzialiku.
      Bardzo mi się podoba styl Twojego pisania. Delikatny, lekko się czyta. Nie układasz jakiś filozoficznych rozprawek, a czasem wzbogacisz tekst o ,,mądrzejsze" słowa. I to mi się podoba.
      Czyta się płynnie, zapomina się o kropce. I bardzo dobrze, tak ma być.
      Jestem spragniona więcej, piszesz naprawdę znakomicie.
      Czytając rozdział niezbyt wiedziałam o co chodzi. Zapewne dlatego, że zaczęłam od końca. Nadzwyczajnie w świecie jestem geniuszem, prawda?
      Jedyne co wiem to to, że León miał wypadek.
      Zwykłe gesty, proste, a jednak z uczuciem. Próbuję za wszelką cenę wszystkie siły włożyć w najmniejszy gest, by pokazać, że mu zależy. Magia Leónetty. Prostota, naturalność. I takie sceny dają największą radość.
      Dalej przenosimy się w perspektywę Ludmiły. Zasnęła u boku Federico, jak słodko! Nawet najmniejsze słowo, najkrótsze a w mojej głowie już pojawił się ten obraz.
      Potem dowiadujemy się, że León się wybudził. W końcu mamy szansę na Leónettę, z tego co wiem, to rozstali się. Błagam, połącz ich. Wystarczą mi już te scenki kochanego naszego idola pana Sebastiana Parotty.
      A Marcesca? Cudowna! Nie przesłodzona, idealna. Dziękuję Ci za możliwość przeczytania. Marco bardzo troszczy się o Fran. Dobrze, że u Ciebie nie ma Diecesci.
      Przepięknie piszesz. Trzymaj tak dalej.

      Kocham,
      Julka ♥

      Usuń
  5. W styczniu zaczęłam czytać i tak mnie to wciągnęło ze niemoge się doczekać 71. Kocham twój blog super jest <3 Leonetta rządzi!! <3

    OdpowiedzUsuń

Komentarz - tak niewiele trzeba, by wywołać uśmiech ♥