25.12.2015

Chapter 23


Violetta

- Chciałam z tobą porozmawiać, ale nie odbierasz żadnego z moich połączeń, więc zostawię ci tylko tę wiadomość. Dzisiaj wylatuję z Buenos Aires i wątpię, abym kiedykolwiek tutaj wróciła. Żegnaj, Angeles - nacisnęłam przycisk kończenia rozmowy, po czym cisnęłam telefon na dno torebki. Można powiedzieć, że załatwiłam każdą sprawę, włącznie z pożegnaniem. Tym razem musiałam powiedzieć o swoim wyjeździe tylko jednej osobie, gdyż zbyt dobrze wiedziałam, że każdy poza Angie chciałby mnie zatrzymać, a na to nie mogłam pozwolić. Musiałam w końcu się usamodzielnić i przestać niszczyć innym życie tylko po to, abym ja była szczęśliwa. Choć raz role się odwrócą i to ja poświęcę najważniejszą cząstkę mojego istnienia na rzecz innych.
Rzuciłam ostatnie spojrzenie na swój dawny pokój, po czym zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam na dół. Na stole zauważyłam plik kartek, które skłoniły mnie do napisania choć kilku słów do mojego brata. Moment później pochylałam się nad meblem, trzymając w dłoniach długopis i myśląc, jakie słowa powinnam po sobie zostawić.
"Do zobaczenia"? Nie, nie wiem, czy Federico kiedykolwiek będzie chciał mnie jeszcze widzieć.
"Mam nadzieję, że kiedyś wybaczysz mi to, co zrobiłam"? Nie, zbytnio brzmi jak cytat żywcem wyciągnięty z komedii romantycznej.
"Kocham cię"?
Nagle przed moimi oczyma przeleciał obraz Leona, który pociesza mnie i jest obok w momencie, którym najbardziej go potrzebowałam. Ponownie poczułam wszystkie uczucia, które wypełniły moje serce, gdy pomógł mi podczas przesłuchania do studio i wszedł razem ze mną na scenę. Albo to dziwne mrowienie w brzuchu za każdym razem, gdy znalazł się blisko mnie.
Szybko pokręciłam głową, chcąc z niej wyrzucić myśli o chłopaku, który nigdy nie będzie mógł być mój przez błędy, które popełniłam. Zanotowałam te dwa, krótkie słowa na kartce, dodałam swoje imię, po czym wyszłam z domu nie oglądając się już więcej.
Wtedy myślałam, że zamykając drzwi od mojego byłego mieszkania, jednocześnie kończę poprzedni rozdział z życia. Zapomniałam jednak o małym, ale dość istotnym fakcie. Nic nie jest w stanie wymazać uczuć, które znajdują się w sercu. Nawet nowy początek.

Leon

Zachowanie Violetty było niepokojące, nawet jak na nią. W momencie, gdy kazała mi wyjść naprawdę nie miałem ochoty zostawiać jej samej, ale zdecydowałem, że powinna dostać chwilę dla siebie, kiedy ja będę mógł znaleźć coś, co poprawi jej nastrój. W końcu, po okołu godzinie, odnalazłem idealne pocieszenie - pluszowego misia o gigantycznych rozmiarach. Po wielu doświadczeniach z dziewczynami zrozumiałem, że to jest najlepsze, co mogą dostać. Nigdy nie zawiodłem w dawaniu prezentów i miałem nadzieję, że i tym razem tak nie będzie.
Rozmiary pluszaka zaczęły sprawiać problemy dopiero wtedy, gdy stanąłem przed moim motorem.
- Niektórzy wożą swoje dziewczyny, a ja będę wiózł misia. To kompletnie normalne - powiedziałem do siebie, próbując uwierzyć w swoje słowa.
Po niekończącej się walce z przypięciem zabawki w końcu mogłem odpalić maszynę i udać się w stronę domu Violetty. Akurat gdy podjechałem pod jej mieszkanie, odjeżdżała stamtąd taksówka. W tamtej chwili kompletnie ją zignorowałem i od razu pobiegłem do środka, ciągnąc za sobą pluszaka. Gdybym wcześniej wiedział, kto siedzi w samochodzie, któremu pozwoliłem odjechać na pewno nie zachowałbym się tak bezmyślnie i postarał się zatrzymać ją na każdy możliwy sposób.
Tuż po przekroczeniu progu poczułem dziwną pustkę, której najpierw nie zrozumiałem. Dopiero gdy znalazłem się w pokoju Violi i zobaczyłem, że większość jej rzeczy zniknęła, skojarzyłem fakty.
Ona nie chciała zostać sama. Wyprosiła mnie tylko po to, aby nikt nie przeszkodził jej w pakowaniu. Pakowaniu na cholerny wyjazd.
Cisnąłem pluszaka na łóżko i w mgnieniu oka wyjąłem telefon z kieszeni. Szanse na to, że odebrałaby telefon były nikłe, ale mimo to musiałem spróbować. Wybrałem jej numer, nie oczekując zadowalających rezultatów, po czym ze zdziwieniem stwierdziłem, że słyszę sygnał.

Violetta

Kiedy zobaczyłam zdjęcie Leona, pojawiające się na wyświetlaczu mojej komórki, po prostu nie potrafiłam odrzucić połączenia. Uniosłam urządzenie do ucha, czekając aż usłyszę jego głos.
- Jeśli zaraz nie zawrócisz tej taksówki, obiecuję ci, znajdę cię choćbyś miała polecieć na drugi koniec świata - starał się, by jego głos brzmiał groźnie, mimo to dało się w nim wyczuć niepokój.
- Leon - dopiero gdy wypowiedziałam jego imię zdałam sobie sprawę z tego, że prawie nie jest w stanie mówić. - Nie mogę - przełknęłam łzy, po czym odsunęłam komórkę z zamiarem zakończenia rozmowy.
- Kocham cię.
Wydawało mi się, jakby cały świat nagle się zatrzymał. W jednej chwili wszystko, w co do tej pory wierzyłam, rozprysło się, tworząc w mojej głowie całkiem nowy obraz, o niebo piękniejszy. Przez chwilę wydawało mi się, że właśnie odnalazłam sens swojego istnienia, że spełniły się moje największe marzenia. A potem przypomniałam sobie, że to wszystko jest niemożliwe, bo właśnie kieruję się w stronę lotniska i mam zamiar zostawić Buenos Aires raz na zawsze.
- Dlaczego to utrudniasz? - spytałam, nie próbując już dłużej powstrzymywać łez.
- Nie rozumiem.
- Nie rozumiesz?! - prawie krzyknęłam. - Nie chcę tego. Nie chcę tych wszystkich pięknych uczuć, którymi mnie darzysz. Nie, powiem to inaczej - zrobiłam chwilę przerwy. - Nie mogę ich przyjąć, bo na nie nie zasługuję. Zraniłam zbyt wielu ludzi, których kochałam. Uwierz mi, nie chcę robić tego samego tobie.
- Wydaje mi się, że to ty niczego nie rozumiesz - ton jego głosu stał się ostrzejszy. - Nie możesz mnie zranić mocniej, niż uciekając właśnie teraz, kiedy wszystko stało się jasne. Kiedy oboje wiemy, co nas łączy.
- Chwila. Ja nie powiedziałam, że cię kocham, okay?
- Jakby tak nie było, nie odebrałabyś telefonu. Zignorowałabyś mnie.
W ciągu naszej krótkiej rozmowy już kolejny raz straciłam umiejętność oddychania. Nie miałam pojęcia, jak on to robił. Jak udawało mu się przejrzeć mnie na wylot, zrozumieć te części mnie, których nawet sama nie rozumiałam.
A co gorsza. Dlaczego okazał tę umiejętność dopiero teraz. Kiedy jest już za późno.
Niespodziewanie wszystkie wspomnienia związane z Leonem znów pojawiły się w mojej głowie. Przecież on od samego początku potrafił mnie zrozumieć. To ja byłam tą, która nie umiała, albo bała się to dojrzeć. On ciągle był gotowy, to ja miałam zamknięte oczy.
- Jeśli naprawdę mnie kochasz, pozwól mi odejść - ledwo wypowiedziałam te słowa. Wiedziałam, że łamią one serce zarówno mnie, jak i jemu. Ale to było jedyne wyjście.
______________________________________
Wesołych świąt, Kochani!
W tym rozdziale trochę ujawniłam mój sadyzm i poznęcałam się na bohaterami. Ogólnie nie mam pojęcia, czy to wszystko trzyma się kupy, bo nie pisałam przez długi czas i wydaje mi się, że mój styl pogorszył się o 1000%.
Uprzedzając Wasze możliwe pytanie - nie, to nie jest ostatni rozdział. Aż taką sadystką to nie jestem.
Za następny Chapter wezmę się dosłownie na chwilę, bo, znając moje tempo pisania, trochę może mi to zając.
Wiem, że wyszło tragicznie krótko, ale nie chciałam dodawać tutaj nic więcej.
Btw. pisało mi się to mega przyjemnie, aż sama się zdziwiłam. xx
Do zobaczenia w Chapter 24.
Stay tuned! ♥

14.11.2015

Chapter 22


Federico

- Uspokój się, już raz tutaj byłeś, przecież nie zrobi ci krzywdy. Przyszedłeś tylko przeprosić - po raz kolejny wypowiedziałem szeptem słowa otuchy skierowane w moją stronę.
Już od kilku minut stoję jak idiota pod domem Ludmili i boję się nacisnąć jednego, maleńkiego guzika.
- Okay, raz się żyje - westchnąłem, po czym zadzwoniłem do drzwi.
Nie musiałem długo czekać, aż przede mną pojawi się blond włosa dziewczyna. Niestety, nie przewidziałem, że z niewiadomych przyczyn stracę umiejętność mówienia i będę w stanie jedynie patrzeć na nią ogłupiałym wzrokiem.
- Sorry - w końcu udało mi się wydusić choć jeden wyraz.
Nie minęła nawet sekunda, a już pożałowałem, że w ogóle coś powiedziałem. Brawo, Fede, jesteś istnym geniuszem.
Na świecie istniało tyle milionów słów, a ja musiałem wypowiedzieć właśnie to. Nie mogłem wysilić się na coś lepszego, chociażby "przepraszam", tylko wypaliłem coś tak żałosnego.
- Żartujesz? - syknęła, mrużąc oczy. - Jeśli tak prosisz o wybaczenie, to coś słabo ci wyszło.
- Nie proszę o wybaczenie - odburknąłem. - Po prostu zrobiło mi się ciebie szkoda - powiedziałem w pełni szczerze, nie mając bladego pojęcia, że Ferro może to odebrać jako obrazę.
- Nie potrzebuję twojej litości, wiesz? - odparła głosem wypełnionym jadem. - W ogóle nie powinieneś tu przychodzić - rzuciła, po czym zaczęła zamykać mi drzwi przed nosem.
- Czekaj! - krzyknąłem, jednocześnie ją zatrzymując. - Przepraszam, nie chciałem się znowu z tobą kłócić.
Ludmila spojrzała na mnie, delikatnie przekrzywiając głowę, jakby chciała upewnić się, czy nie mam w zanadrzu kolejnego, kompletnie idiotycznego tekstu.
- Skoro nie, to dlaczego wciąż to robisz? - w jej głosie dało się wyczuć nutkę goryczy.
Jeśli miałbym szczerze odpowiedzieć na jej pytanie, musiałbym odrzec, że sam nie mam pojęcia. Wiedziałem, czemu jej nienawidzę, jednak nie uznawałem tego za powód do ciągłych kłótni. Zazwyczaj osoby, które nie pałają do siebie sympatią powinny trzymać się od siebie z daleka, a mnie, z niewiadomych przyczyn, wciąż ciągnęło do Ludmili.
- Nie wiem - odparłem zgodnie z prawdą.
Oczy dziewczyny powędrowały do góry, wyrażając zażenowanie moją osobą.
- Jesteś żałosny - odparła, widocznie zmęczona idiotyzmem, jakim dzisiaj się popisywałem, po czym ponownie spróbowała zamknąć drzwi.
Wykorzystałem pełny nakład mojej silnej woli, by w odpowiedzi nie rzucić obrazy w jej stronę i znów zatrzymałem Ludmilę.
- Wydaje mi się, że czerpię z tego pewnego rodzaju przyjemność - powiedziałem cicho, wątpiąc, że dziewczyna usłyszy moje słowa. Niespodziewanie Ferro miała bardzo dobry słuch.
- Gratulacje, Federico, właśnie przyznałeś mi się, że lubisz krzywdzić innych.
- Nie przekręcaj moich słów, okay? - momentalnie zaprzeczyłem. - Nigdy nie zaczynam kłótni po to, żeby widzieć twój smutek. No, może na początku tak było, ale teraz już nie.
Prawie niewidoczny uśmiech przemknął przez twarz blondynki.
- Nie wiem, co ci się stało, ale mówisz dzisiaj zdecydowanie za dużo - prychnęła. - I do tego bezmyślnie.
Niestety nie mogłem zaprzeczyć jej słowom. Sam nie miałem pojęcia, co się działo, ale podświadomie się denerwowałem i bałem, aby zbytnio się nie wygłupić, przez co robiłem z siebie jeszcze większego idiotę.
- Powiedz, że nie masz do mnie żalu za to, co ostatnio zrobiłem, a cię zostawię - postanowiłem nie komentować jej wypowiedzi i wreszcie wydusiłem, to, co trzymałem w sobie od początku.
- Co dokładnie masz na myśli? To, jak powiedziałeś, że jestem, cytuję, "jednym, wielkim błędem"? A może to, że nie ma nikogo gorszego i bardziej niesprawiedliwego ode mnie? Mam wymieniać dalej? Uwierz mi, przez wszystkie miesiące trochę się tego nazbierało - ułożyła dłonie na piersi i spojrzała na mnie wyczekująco.
Spuściłem wzrok, ponieważ nie mogłem wytrzymać jej świdrujących tęczówek, które próbowały dostać się do mojej duszy i wyczytać wszystko, co było w niej ukryte.
- Za każdym razem, jak mówiłem ci takie rzeczy, miałem naprawdę złe dni - odparłem, nie znajdując lepszego wyjaśnienia.
- Serio? Bardzo mi przykro, że masz "złe dni" praktycznie codziennie - na jej twarzy pojawiło się udawane współczucie. - Jak ty z tym żyjesz? A, już wiem, znęcając się nad osobami, które z niewiadomych przyczyn się w tobie zakoch-
Blondynka momentalnie rozszerzyła powieki, jakby sama nie wierzyła, że prawie powiedziała to słowo. Jej prawa dłoń gwałtownie powędrowała do klamki, by następnie zamknąć mi drzwi przed nosem i zostawić mnie kompletnie skołowanego.
Czy. Ludmila. Ferro. Właśnie. Chciała. Powiedzieć. Że. Mnie. Kocha?
Zacząłem szybko oddychać, co niewiele mi pomogło, bo wciąż czułem, jakby brakowało mi powietrza. Chwiejnym krokiem odszedłem od wejścia do jej domu i ruszyłem przed siebie, nie mając bladego pojęcia, co ze sobą zrobić.
Ludmila mnie kocha.

Violetta

Spojrzałam w lustro i po raz kolejny powtórzyłam formułkę, którą wymyślałam przez całą noc.
- Jestem silną dziewczyną i poradzę sobie ze wszystkim. Zostawię brata, dając mu możliwość normalnego życia, a sama wyjadę i będę żyła długi i szczęśliwie - ułożyłam moje usta w coś na kształt uśmiechu, starając się uwierzyć w słowa, które właśnie wypowiedziałam.
Kiedyś gdzieś słyszałam, że jak w coś uwierzymy, łatwiej będzie to wprowadzić w życie. Gdyby to tylko było tak proste.
Związałam włosy w wysoki kucyk, po czym rzuciłam ostatnie spojrzenie w stronę lustra. Dosłownie kilka chwil później znajdowałam się przy swojej szafie i zajęłam się wrzucaniem ubrań do walizki.
- Wyjazd stąd też może być traktowany jako "siła" - wypowiedziałam to na głos, by utwierdzić się w tym przekonaniu, jednak nie sądziłam, iż po usłyszeniu tych słów, wydadzą mi się one jeszcze idiotyczniejsze, niż w myślach.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Gwałtownie wepchnęłam walizkę do szafy i zamknęłam mebel, by niespodziewany gość przypadkiem nie odkrył moich zamiarów.
- Jak się czujesz? - spytał Leon, delikatnie uchylając drzwi.
- Wejdź - zachęciłam go, a następnie zajęłam miejsce na swoim łóżku. - Bywało lepiej, ale nie jest najgorzej - przymusiłam się do uśmiechu. - Nie musisz się już o mnie martwić, lepiej zajmij się Federico.
Chłopak nie wyglądał na przekonanego moim oświadczeniem. Można nawet powiedzieć, że wywołało ono odwrotny skutek i zamiast go uspokoić, niepotrzebnie zaniepokoiło.
- Violu, znam twój prawdziwy uśmiech i, możesz mi wierzyć, ten ani odrobinę go nie przypomina. Jesteś fatalną aktorką - pokręcił głową z dezaprobatą. - Nie musisz niczego udawać, wiesz?
Leon zajął miejsce obok mnie i zajrzał w moje oczy, jakby chciał przez nie dotrzeć do duszy i móc wyczytać wszystkie prawdziwe uczucia. Zanim udało mu się choćby trafić do drzwi, prowadzących do ukrywanych przeze mnie emocji, odwróciłam głowę, niwecząc jego plany.
- Naprawdę dobrze się czuję, Leon - odparłam pewniejszym głosem. - Znalazłam już nawet idealne rozwiązanie wszystkich problemów.
- Naprawdę? - po tonie jego głosu dało się wyczuć, że nie wierzy w ani jedno moje słowo. - Więc podziel się ze mną swoim genialnym planem.
- Dowiesz się w swoim czasie - powiedziałam, rzucając przelotne spojrzenie w stronę szafy.
Verdas jakimś cudem wyłapał mój wzrok i, podążając za nim, trafił na mebel, którego nie powinien otwierać za żadne skarby świata. Jakby dowiedział się, co mam zamiar zrobić, nigdy nie wypuściłby mnie z tego pokoju, a co mówić kraju.
W chwili, gdy wstał, aby zajrzeć do środka szafy, zerwałam się z łóżka i przytuliłam się do niego, na chwilę oczyszczając jego umysł. To miało być tylko odwróceniem uwagi, więc nie spodziewałam się, że nasza ponowna bliskość tak na mnie zadziała. W jednym momencie cała ochota na wyprowadzenie się z Buenos Aires wyparowała i zastąpiła ją chęć pozostania przy jego boku do końca moich dni. Właśnie w tamtym momencie zrozumiałam prawdopodobnie najważniejszą rzecz, którą dotąd starałam się ignorować. Leon nie był dla mnie tylko przyjacielem. Pokochałam go, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Ale nawet to nie ma prawa mnie powstrzymać.
- Chyba powinieneś już iść - powiedziałam, powoli odsuwając się od niego. - Masz zajęcia w studio i inne obowiązki, a ja nie chcę ci przeszkadzać.
Szatyn ujął moją twarz w dłonie i posłał mi słaby uśmiech.
- Nic nie jest ważniejsze od ciebie - delikatnie ucałował moją skroń, pewnie nie zdając sobie sprawy z tego, że właśnie niszczył moją pewność siebie.
- Leon, to nie była prośba. Chcę, żebyś poszedł, bo chcę pobyć sama - musiałam użyć całej mojej siły woli, by znowu nie wpaść w jego ramiona i nie rozpłakać się jak małe dziecko.
Przez jakiś czas nie ruszał się, wpatrzony we mnie, a niepewność na jego twarzy rosła z każdą sekundą. Na szczęście w końcu mnie posłuchał i opuścił pomieszczenie.
- Przyjdę później - rzucił, a następnie zbiegł po schodach, nie dając mi możliwości sprzeciwu.
W tej chwili byłam pewna, że wyjeżdżając stąd, wykażę się ogromna siłą. Pozostawię prawdopodobnie jedynego chłopaka, do którego czułam coś takiego, żeby pozwolić mojemu bratu normalnie żyć.

_________________________
Jak widzicie - wprowadziłam nieznaczne zmiany w blogu (polskie nazwy zastąpione angielskimi, minimalna aktualizacja zakładek)
Ale nie o tym teraz chcę pisać.
Wcześniej zapowiadałam, że niedługo kończę z opowiadaniem o Leonettcie i miałam na myśli dosłowny koniec. Już teraz mam mało czasu i nie będę się łudzić, że potem będę miała go więcej.
Mimo wszystko nie mówię, że całkowicie kończę z pisaniem. Tylko na pewno nie będzie to tematyka Violettowa. Jeśli w ogóle będę o kimś tworzyć, pewnie byłaby to Stydia /Teen Wolf/, ale nie wiem, czy Wy byście tego chcieli.
Szanse są marne, ale i tak zapytam: Czytalibyście historię Stydii, czy nie? :) /prawdopodobieństwo, że w ogóle coś powstanie jest wątłe, ale nie traćmy nadziei. Nie lubię tracić nadziei./
~*~
Wiem, że rozdział jest krótki i czekaliście na niego stanowczo za długo. Wszystko przez to, że straciłam polot do V. Nie cieszy mnie to już tak, jak kiedyś i można powiedzieć, że zaczęłam traktować to jak obowiązek. A ja jestem taka, że obowiązki zazwyczaj olewam.
Damn, wcale się nie zdziwię, jeśli 3/4 z Was będzie miało ochotę zrobić mi krzywdę po tym, co napisałam na górze. Ale pamiętajcie, że ja Was i tak kocham, nawet jeśli napadniecie mnie z łopatami xx

19.10.2015

Ktoś jeszcze pamięta Lilkę?


Hej miśki!
Niedługo kończy się październik, a ostatni rozdział pojawił się na koniec wakacji, wiem. Już wtedy ostrzegałam, że będzie trzeba czekać długo na kolejny Chapter, ale sama nie spodziewałam się, że tyle mi to zajmie.
Mogłabym wypisać Wam miliony powodów, dlaczego wciąż go nie opublikowałam, ale wątpię, aby ktokolwiek to przeczytał, więc od razu przejdę do konkretów.
1. Nie zapomniałam o Was - nie martwcie się - po prostu strasznie wolno idzie mi pisanie i mam zaledwie jeden, krótki fragment Fede. (na końcu notki wstawię jakąś cząstkę z niego)
2. Do końca tej historii pozostało kilka rozdziałów, które, mam nadzieję, jakoś stworzę. Miało być całkiem inaczej (endless story etc etc), ale w czasie blokady pisarskiej straciłam polot do tego opowiadania. Jeśli jakimś cudem pojawi się on z powrotem, na pewno Was o tym powiadomię x
Wiem, że jest to krótka i zapewne niezadowalająca notka, ale tylko tyle mogę Wam na razie dać, wybaczcie x (Dla Was zrezygnowałam z gorącej randki z biologią oraz angielskim, co za wyrzeczenie)
A teraz obiecany "spoiler" z następnego rozdziału:
- Czekaj! - krzyknąłem, jednocześnie ją zatrzymując. - Przepraszam, nie chciałem się znowu z tobą kłócić.
Ludmila spojrzała na mnie, delikatnie przekrzywiając głowę, jakby chciała upewnić się, czy nie mam w zanadrzu kolejnego, kompletnie idiotycznego tekstu.
Mam nadzieję, że jakoś dotrwacie do opublikowania Chapter 22.
Kocham Was xx

Ps. Pierwszy raz dodałam gif, który nie pochodzi z Violetty, cud! Jakby ktoś chciał wiedzieć, przedstawiona na nim para to Stydia - dwie osóbki, o których z olbrzymią chęcią pisałabym opowiadanie, gdybym tylko miała pomysł i czas (zwłaszcza to drugie)

29.08.2015

Chapter 21


Violetta

- F-Federico, to nie tak, jak myślisz - zaczęłam nerwowo się jąkać. - Usłyszałeś tylko jedną, drobną część prawdy -  szybko przeszukiwałam umysł, by w jak najkrótszym czasie znaleźć jak najlepsze wyjaśnienie.
- Nie kłam już więcej - pokręcił ze zrezygnowaniem głową. - Wiem tyle, ile mi potrzeba. Z jakiś idiotycznych przyczyn zataiłyście przede mną śmierć Germana i najwidoczniej nie miałyście ochoty nigdy mi o tym mówić i dalej wmawiać swoją bajeczkę o tym, że ojciec jest na delegacji.
- Daj mi chociaż to wyjaśnić! - krzyknęłam ostrym tonem, którego nawet nie miałam zamiaru przybierać. - Zrobiłyśmy to, by cię chronić, rozumiesz? Chciałyśmy, byś-
- Słaba ta wasza ochrona - przerwał mi, jednocześnie prychając z zażenowania. - Wiesz co? Obie jesteście żałosne. Myślałem, że mogę ufać chociaż własnej siostrze, ale teraz okazuje się, że nie zasługujesz nawet na jakąkolwiek cząstkę zaufania. Żałuję, że w ogóle pozwoliłem ci ze mną zamieszkać.
Każde jego słowo było jak ostry sztylet, przebijający moje serce. Szczerze, jeśli mogłabym wybierać, wolałabym aby zadał mi fizyczny ból, niż psychiczny. Wszystko byłoby lepsze od wyrazów, jakie wypłynęły z jego ust. Mimo że wiedziałam, iż zasłużyłam na każde z nich, to cholernie bolało i rozdzierało moją wątłą duszyczkę na miliony drobnych części.
- Fede, dobrze wiesz, że cię kocham i wszystko, co robiłam było z myślą o twoim szczęściu - mówiłam ledwo dosłyszalnym szeptem, w tej chwili nawet na to trudno było mi wykrzesać odrobinę siły.
- Czy wyglądam ci na szczęśliwego? - krzyknął, po czym gwałtownie uniósł mój podbródek, zmuszając mnie do patrzenia prosto w jego oczy. - Wolałbym usłyszeć tę idiotyczną prawdę o tym, że German nie żyje, niż wysłuchiwać kłamstw - syknął.
- To nawet nie był twój prawdziwy ojciec - warknęłam bez namysłu.
Momentalnie uniosłam dłonie do ust i otworzyłam szeroko oczy. Nie chciałam tego powiedzieć. Nie chciałam zadawać mu jeszcze więcej bólu. Nie chciałam, żeby tak wyszło.
- B-braciszku, przepraszam - powiedziałam łamiącym się głosem.
Federico spojrzał na mnie z pogardą, jednak nie to było dla mnie najgorsze. Pod warstwą wściekłości dostrzegłam wręcz rozrywający serce smutek, który był w stanie doprowadzić mnie do kompletnego załamania.
- Nienawidzę cię - burknął, po czym odwrócił się i wyszedł z mojego pokoju, zostawiając mnie kompletnie samą.
Do tej chwili myślałam, że już nic więcej mnie dodatkowo nie zniszczy emocjonalnie, a jednak, myliłam się. Wystarczyły dwa, niby proste słowa, by doszczętnie usunąć resztki nadziei, która chowała się na skraju mojej duszy. On już nigdy mi nie wybaczy.
Gwałtownie rozejrzałam się po pokoju, by móc wypłakać się Angie i dopiero wtedy dostrzegłam, że ciotki już nie ma obok mnie. Ona też mnie zostawiła.
Łzy leciały ciurkiem z moich oczu, przez co miałam o wiele gorsze pole widzenia, mimo to udało mi się znaleźć mój telefon i napisać krótką wiadomość do Leona.
Do: Leoś 
Przyjdź do mnie, proszę. Potrzebuję cię.
Nie miałam pojęcia dlaczego, ale w tym momencie pomyślałam właśnie o nim. Chłopak wydawał mi się jedyną nadzieją. Był chyba ostatnią osobą na tym świecie, która mnie zrozumie i pomorze otrzeć łzy.

Leon

Siedziałem u siebie w pokoju i pobrzdąkiwałem na gitarze, kiedy usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości. W jednej chwili sięgnąłem po komórkę i spojrzałem na wyświetlacz.
Nowa wiadomość od Vilu x
Przeczytałem treść najszybciej, jak potrafiłem i kilka sekund później stałem już przed drzwiami. To był pierwszy raz, kiedy dostałem jakąkolwiek wiadomość od Violetty na dodatek taką, w której o coś mnie prosi. W innych okolicznościach pewnie bym się z tego ucieszył, jednak tym razem wyczuwałem dziwny niepokój i wiedziałem, że muszę jak najszybciej znaleźć się obok niej.
Pobiegłem do garażu, po drodze krzycząc do rodziców, że wychodzę, a następnie wskoczyłem na motor i pojechałem w stronę domu Castillo z zawrotną prędkością.
Kilka chwil potem byłem już na miejscu i właśnie podnosiłem rękę, by zapukać, kiedy ktoś otworzył drzwi, prawie wyrywając je z zawiasów, i przeszedł obok mnie, kompletnie nie zwracając uwagi na moją obecność.
- Fede, stary, coś się stało? - spytałem zaniepokojony.
Kiedy nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, niepokój, który do tej pory jeszcze nie był tak wielki, zaczął wypełniać całe moje ciało i powoli przeradzał się w panikę.
Nie tracąc ani chwili, wbiegłem po schodach na górę i od razu wpadłem do pokoju Violi. Wtedy przeżyłem chyba największy szok. Zobaczyłem dziewczynę z zapłakanymi, czerwonymi oczyma, tępo wpatrującą się w zdjęcie, przedstawiające ją i jej brata. Nie mogłem znieść tego widoku, więc momentalnie znalazłem się przy niej i otuliłem jej drobne ciałko swoimi ramionami.
Violetta zaczęła płakać, a moje serce pękało na coraz to mniejsze kawałki wraz z każdą łzą, który wypłynęła z jej pięknych oczu.
- Wszystko będzie dobrze - szepnąłem, delikatnie głaszcząc ją po głowie.
Nie miałem bladego pojęcia, co się stało, mimo to byłem pewien słów, które wypowiedziałem. Chciałem, żeby była szczęśliwa i nic nie mogło mnie powstrzymać przed wywoływaniem jej uśmiechu i ciągłym poprawianiem jej nastroju. Nawet gdybym musiał wykorzystywać wszystkie siły na sprawianie jej radości, zrobiłbym to.
- Twoje słowa są podobne do tych z tandetnych romansideł - zaśmiała się gorzko.
Mimo że kąciki ust Violi uniosły się jedynie na krótką chwilę, zdążyłem wyłapać całą magię, ukrytą w jej uśmiechu.
- Powiesz mi, co się stało? - spytałem, korzystając z tego, że udało jej się opanować swoje emocje i przestała zanosić się szlochem.
Wiedziałem, że powiedzenie mi o tym, co tak bardzo ją zraniło będzie dla niej trudne, może i niewykonalne, ale musiałem zadać to pytanie. Nie byłbym w stanie udzielić jej pomocy, znając tylko ogólniki.
- Federico odkrył, że okłamałam go w bardzo ważnej sprawie i teraz mnie nienawidzi - odparła
- Vilu, uwierz mi, on cię kocha i nigdy nie przestałby przez coś taki-
- Ukryłam przez nim to, że jego ojciec nie żyje, rozumiesz?! - krzyknęła, po czym gwałtownie zakryła usta dłonią, a z jej oczu ponownie zaczęły wypływać łzy.
W pierwszej chwili dosłownie mnie zamurowało. Nie mogłem wypowiedzieć ani jednego słowa i jedynie potrafiłem tępo się na nią patrzeć.
Na szczęście otępienie szybko mi przeszło i ponownie wziąłem ją w ramiona. Musiałem dać jej wsparcie i pokazać, że nie jest sama. Zdążyłem ją już wystarczająco dobrze poznać i wiedziałem, że nie kłamałaby z błahego powodu. Rozumiałem też wściekłość Federico, ale w tej chwili to jego siostra bardziej mnie potrzebowała, a ja nie miałem zamiaru nigdy zostawić jej samej.

*następnego dnia*

Federico

Nieważne, jak bardzo starałem się rozumieć moją siostrę, nie potrafiłem. Jedyne, o czym mogłem myśleć, było to, że okłamywała mnie przez tak długi czas w sprawie, która naprawdę wiele dla mnie znaczyła. I wciąż znaczy.
Moje myśli były rozerwane pomiędzy Violettą i ojcem, którego już zresztą nie było na tym świecie. Jednak obie z nich powodowały ten sam ból, a ja nie byłem w stanie oderwać myśli od żadnej z nich.
Nie rozumiałem, dlaczego do pewnego czasu wszystko szło dobrze, a potem rozpadło się w nic nieznaczący pył i pozostawiło po sobie tylko kruche wspomnienia i cierpienie.
W pewnej chwili usłyszałem dzwonek mojego telefonu, który pierwszy raz w życiu napełnił mnie obrzydzeniem. Nie miałem ochoty wychodzić ze swojego pokoju, więc nawet nie było co mówić o kontakcie z kimkolwiek. Mimo to od niechcenia spojrzałem na wyświetlacz. Marotti.
Wykrzesując z siebie ostatnie siły, uniosłem urządzenie do ucha i odebrałem połączenie. Niestety, tym razem nie miałem wyboru. Marotti był moim szefem i tylko dzięki pracy w U-Mix mogłem się utrzymywać.
Dopiero w tym momencie dotarło do mnie, jak głupio chciałem postąpić, odchodząc z tej firmy tylko dlatego, że miałem udawać chłopaka Ludmili. Nie wiedziałem, co wtedy we mnie wstąpiło. Chyba wydawało mi się, że skoro Angie i Violetta przyjadą, wszystko się zmieni i nie będę musiał więcej polegać tylko na sobie.
- Halo, Federico, odpowiesz wreszcie? - huknął głos w słuchawce.
- Tak, przepraszam. O czym mówiłeś? - spytałem.
- Jak najszybciej przyjdź do studio, bo właśnie mamy przeprowadzić wywiad z tobą i Ludmilą. Wszyscy czekają tylko na ciebie, więc serio się pospiesz - zakończył rozmowę, nie dając mi szansy na powiedzenie czegokolwiek.
Cały świat chyba naprawdę uwziął się przeciw mnie. Najpierw dowiedziałem się tylu okropnych rzeczy, a teraz muszę iść do szkoły i udawać szczęśliwego chłopaka blondyny. Gorzej już być nie może.
~*~
- Wreszcie jesteś, kochanie! - Ferro podbiegła do mnie, po czym oplotła swoje dłonie wokół mojej szyi, od samego początku wczuwając się w rolę.
Czułem się dziwnie, gdy mnie przytulała. Z jednej strony wydawało mi się, jakbym był w potrzasku, który w każdej chwili może zadusić mnie na śmierć, a z drugiej było mi odrobinę dobrze. Przez jedną, krótką chwilę odniosłem wrażenie ulgi.
- Oto i nasza zakochana para - Marotti przedstawił nas reporterce z szerokim uśmiechem.
Kobieta nie owijała w bawełnę i od razu przeszła do konkretów. Praktycznie przez cały czas jej nie słuchałem i pozwoliłem odpowiadać Ludmili na wszystkie pytania. Jedyne, czego chciałem, był koniec tego idiotycznego wywiadu.
- Dziękuję za poświęcenie mi czasu - w końcu usłyszałem te długo wyczekiwane słowa, po których od razu ruszyłem z miejsca i skierowałem się w stronę wyjścia. Pragnąłem jak najszybciej odetchnąć świeżym powietrzem.
- Federico, zaczekaj! - gdy prawie znalazłem się na zewnątrz, zatrzymał mnie głos Ludmili.
Niechętnie się odwróciłem i spojrzałem na nią wyczekująco. W tym momencie była ostatnią osobą, na którą miałem ochotę dłużej patrzeć. Powinno jej wystarczyć, że przemęczyłem się i wytrzymałem udawanie jej chłopaka przez jakąś godzinę.
- Co się z tobą dzieje? - spytała. - Byłeś nieobecny przez cały czas.
- Serio? - prychnąłem. - Nie jesteśmy przyjaciółmi, ani nawet kolegami, żebym mówił ci cokolwiek o moim życiu - ponownie zacząłem podążać w stronę mieszkania.
- Jesteś niesprawiedliwy - powiedziała szeptem, mimo to udało mi się wyłapać jej słowa.
Gwałtownie się odwróciłem i posłałem jej kpiące spojrzenie.
- I mówi mi to sama Ludmila Ferro. Najsprawiedliwsza ze wszystkich ludzi na świecie - parsknąłem.
- Ja przynajmniej nie wyrobiłam sobie o tobie błędnej opinii i nie trzymam się jej przez cały czas! Ja potrafię dać ludziom drugą szansę i nie skreślam ich po jednym błędzie! - krzyknęła, a ja poczułem, jakby moje serce na chwilę zamarło.
Nie byłem pewny, czy mówiła o Violettcie, czy może o niej samej. Jeśli chciałbym się nad tym dłużej zastanowić, jej słowa pasują do obydwu sytuacji. Chociaż, nie do końca..
- Ty nie popełniłaś jednego błędu - syknąłem. - Wciąż robisz ich więcej i wydaje mi się, że nigdy nie przestaniesz. Wiesz, jakby zwrócić uwagę na szczegóły, sama jesteś jak jeden, wielki błąd.
Ludmila otworzyła szeroko oczy i, jestem pewien, że na chwilę wstrzymała oddech. Potem wszystko działo się tak szybko, że trudno było mi się zorientować. Ferro momentalnie znalazła się przy mnie, po czym uniosła dłoń i spoliczkowała mnie z całej siły.
- Jesteś dupkiem - syknęła, wymijając mnie biegiem.
Nie miałem pojęcia dlaczego, ale to, co powiedziała, sprawiło, że zacząłem zastanawiać się na tym, co zrobiłem. Pierwszy raz w życiu zrobiło mi się jej szkoda i miałem szczerą chęć, aby ją przeprosić.
- Cholera, ma silne ręce - powiedziałem sam do siebie, dotykając bolącego policzka.
______________________________________
Hej, Kotki ^w^
W tym rozdziale miała być urocza scena Fedemili (Lu pociesza Fede, a on zaczyna jej trochę ufać) ale podczas pisania coś mi się odmieniło i napisałam ich kolejną kłótnię. Mam nadzieję, że mnie za to nie znienawidzicie. xx Kiedyś będą szczęśliwi razem, wierzcie mi.
~*~
Wiem, że ostatnio rozdziały pojawiały się strasznie rzadko i niestety nie mam dobrych wiadomości. W roku szkolnym mogą one wychodzić co miesiąc/dwa. Serio, w tej klasie muszę się postarać, żeby mieć dobre oceny i pójść do takiego liceum, do jakiego chcę. Pierwszy raz nie będę mogła olewać szkoły, eh :')
Rozumiecie, prawda? :<
~*~
Ostatnio też strasznie zaniedbałam Wasze blogi, przepraszam.
Teraz trudno jest mi napisać choćby kawałek rozdziału, a co dopiero mówić o sensownym komentarzu. Jak znajdę w sobie troszkę siły, na pewno wyrażę swoją opinię, obiecuję ♥

8.08.2015

Chapter 20


Ludmila

- Marotti, zrozum, że wyszłam niekorzystnie na tych zdjęciach i żądam ponowienia sesji - pisnęłam, ponownie starając się wytłumaczyć mężczyźnie, co mi się nie podoba.
- Jakbyś nie zauważyła, Federico już poszedł do domu, więc nie ma szans na żadną kolejną fotografię - przekręcił oczyma. - Zresztą, ja tutaj decyduję, a nie ty i właśnie ogłaszam koniec - narysował w powietrzu znak "x", po czym odszedł, pozostawiając mnie samą.
Obrzuciłam go spojrzeniem pełnym nienawiści, po czym tupnęłam nogą ze złości.
- Widzę, że dalej nie wyzbyłaś się tego nawyku - zaśmiał się Diego, powoli podchodząc do mnie.
W pierwszej chwili mój wzrok musiał go wystraszyć, gdyż na chwilę przystanął i uniósł dłonie w obronnym geście, jednak potem zrozumiał, że nie zrobiłabym mu krzywdy, więc ponownie przybrał kpiący uśmiech i pokonał ostatnie, dzielące nas, metry.
- Nie mam ochoty na żarty - burknęłam. - Te zdjęcia będą na okładkach połowy gazet w Buenos Aires, a ja wyglądam na nich jak - przeszukałam moją całą głowę w celu znalezienia odpowiedniego wyrazu, jednak, gdy mi się to nie udało, jedynie prychnęłam zażenowana i przekręciłam oczyma.
- Pocieszy cię to, że twój chłoptaś na pewno nie wyszedł lepiej? - spytał Diego, lekko unosząc brew.
Gdy zobaczył moje spojrzenie chyba zrozumiał, że tym razem jego specyficzny humor nie poprawi mi nastroju, więc postanowił odejść. Przez chwilę myślałam, że obraził się na mnie i chciałam nawet za nim iść, kiedy zobaczyłam, jak staje przy budce z lodami i posyła mi szeroki uśmiech.
- Na lody też nie masz ochoty? - spytał, ponownie stając obok mnie i podstawiając mi pod twarz porcję, składającą się z czterech gałek o moich ulubionych smakach.
Bez słowa wzięłam od niego przysmak i zaczęłam jeść, z nadzieją, że chociaż odrobinę poprawi to mój nastrój.
- A teraz opowiadaj ze szczegółami. Dlaczego metrowa grzywka chciała ode mnie twój adres? - spojrzał na mnie z wyczekiwaniem.
W tym momencie moje oczy powiększyły się kilkukrotnie, przez co zapewne wyglądałam komicznie. Nie sądziłam, że Federico był w stanie spytać o to Diego, którego na pewno nie darzy sympatią. Nigdy nie spodziewałabym się takiego poświęcenia ze strony Włocha. Ostatnio naprawdę zaczął mnie zaskakiwać.
- Zapomniał, że mieliśmy dzisiaj sesję, a nie chciał, żeby Marotti wyrzucił mnie z U-Mix za niezjawienie się w odpowiednim czasie, więc po mnie przybiegł - wyjaśniłam, mimowolnie się uśmiechając.
Mówiąc o tym ponownie poczułam przyjemne mrowienie na skórze dłoni. Chyba nigdy nie zapomnę, gdy delikatnie, a zarazem pewnie, złapał mnie za rękę i nie puszczał jej dopóki Marotti nie zwrócił na to jego uwagi.
Szybko pokręciłam głową, ulatniając się ze świata niedalekich wspomnień i zwróciłam swój wzrok w stronę Diego. W tej właśnie chwili pożałowałam, że nie spojrzałam na niego wcześniej. Chłopak siedział z szeroko otwartymi oczyma, a jego broda znajdywała się prawie na wysokości klatki piersiowej.
Nie mogłam się pohamować, więc wybuchnęłam głośnym śmiechem, całkowicie zapominając o złości, wywołanej przez nieudaną sesję zdjęciową.
- Nigdy nie sądziłem, że on kiedykolwiek zrobi coś dobrego - odrzekł, powoli wracając do normalnego wyglądu. - Prędzej bym uwierzył, że chciał twój adres tylko po to, by móc Cię dręczyć lub obserwować z ukrycia - z niedowierzaniem pokręcił głową.
Nawet gdyby chodziło mu tylko o to, byłabym szczęśliwa. Przecież przez cały czas nauki w studio nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. A jeśli już do tego dochodziło, zawsze mnie obrażał i na każdym kroku dawał mi do zrozumienia, że w jego oczach jestem nikim. Jego nagła zmiana wcale mi nie przeszkadza.

Francesca

- Marco, koniec zabawy! Nie mam zamiaru cię dłużej szukać! - krzyknęłam na cały dom, prawie zdzierając sobie gardło.
Opadłam zrezygnowana na kanapę, żałując, że wpadliśmy na idiotyczny pomysł powrotu do dzieciństwa. Najpierw wydawało nam się, że jesteśmy istnymi geniuszami i, że znowu będziemy mogli poczuć się jak za dawnych lat, bawiąc się w chowanego. Niestety, zapomnieliśmy, że gra w dwie osoby nie ma sensu.
- Wyjdę, jeśli będziesz na tyle miła i mnie wypuścisz - usłyszałam zażenowany głos, dochodzący z wnętrza kanapy.
Odskoczyłam z miejsca jak oparzona i z niedowierzaniem patrzyłam na Marco, który wyczołgiwał się z wnęki, znajdującej się pod meblem.
- Niby jakim cudem miałam cię tam znaleźć?! - pisnęłam poirytowana. - Nawet nie mam wystarczająco siły, by to podnieść - spiorunowałam wzrokiem chłopaka.
- Następnym razem dam ci fory, kochanie - delikatnie cmoknął mnie w policzek. - A teraz może zabierzemy się za piosenkę, którą musimy napisać na zajęcia z Pablo?
Miałam ochotę zacząć go obrażać i burknąć, że mógł stworzyć cały utwór podczas siedzenia w środku kanapy, jednak w porę ugryzłam się w język. Nie chciałam ponownie wysłuchiwać godzinnego narzekania, że nie potrafię przegrywać.
- Jasne, misiu - przybrałam najsłodszy głos, na jaki było mnie stać i posłałam mu sztuczny uśmiech.
Tavelli spojrzał na mnie z politowaniem, mimo to delikatnie ucałował mnie w czoło, po czym usiadł przy stole i wziął do ręki jeden z długopisów.
- Jestem otwarty na pomysły - ukazał mi rząd swoich zębów. - Szkoda, że trafiła nam się piosenka o przyjaźni - wydął usta w niezadowoleniu. - Violetta i Leon to mają szczęście. Akurat im przypadła miłość.
Uśmiech pojawił się na mojej twarzy na samo wspomnienie o tej dwójce. Od razu wyobraziłam sobie Leona i Violę, którzy przez cały czas zaprzeczali, że coś do siebie czują, śpiewających najpiękniejszy utwór o kochaniu.
- Mi to nie przeszkadza, bo wreszcie będą mieli szansę ujawnić swoje prawdziwe uczucia - zajęłam miejsce obok Marco.
- A co jeśli oni naprawdę są tylko przyjaciółmi i nie chcą być nikim więcej? - uniósł prawą brew.
- Nie kwestionuj mojej intuicji, okay? - burknęłam. - Nikt nie rozpoznaje miłości tak dobrze, jak ja.

Violetta

Od razu po powrocie do domu poszłam do swojego pokoju i wyciągnęłam telefon, by zadzwonić po Angie. W końcu nadarzyła się idealna okazja na szczerą rozmowę. Federico siedział u siebie i wymyślał nową piosenkę, więc nie powinien wychodzić przez co najmniej godzinę, co daje mi wystarczająco dużo czasu.
- Słucham, Vilu? - usłyszałam głos mojej cioci w słuchawce.
- Możesz wyjść wcześniej ze studio i wrócić do domu? - spytałam błagalnym tonem. - Proszę, to ważne.
Angeles nie szukała żadnych wymówek i powiedziała, że pojawi się jak najszybciej. Być może dzisiaj nadejdzie kres kłamstw.
W mojej głowie zaczęły tworzyć się przeróżne scenariusze, przedstawiające mnie, wyjawiającą prawdę Federico. Niektóre były straszne i napawały mnie lękiem, mimo to nie miałam zamiaru ulec strachowi i wciąż nie traciłam chęci do przerwania łańcucha tajemnic.
Moje rozmyślenia zostały przerwane przez ciche pukanie do drzwi. Momentalnie przeniosłam wzrok w stronę wejścia i posłałam mojej cioci nieśmiały uśmiech.
- Nie sądziłam, że aż tak szybko dotrzesz - rzuciłam.
- Telefon od ciebie mnie przestraszył, więc musiałam od razu zobaczyć, co się dzieje - ujęła moją twarz w dłonie.
Nie chciałam aż tak jej zmartwić.
- Musimy w końcu przestać okłamywać Federico - powiedziałam prosto z mostu, patrząc w jej oczy.
Tęczówki Angie w jednej chwili powiększyły się kilkukrotnie, a ja bez problemu mogłam wyczytać z nich ogarniający ją lęk. Na pewno wiedziała, że ten moment w końcu nadejdzie, mimo to nie zdążyła się przygotować. Nikt nie byłby gotowy na taką rozmowę.
- Ale Violu.. - zaczęła, powoli kręcąc głową. - Wiesz, dlaczego nie mówimy mu prawdy - ukryła twarz w dłoniach, by uciec przed moim wzrokiem. - Musimy go chronić.
W jednej chwili poczułam, jak moje ciało wypełniają miliony sprzecznych emocji. Miałam ochotę wpaść w ramiona kobiety i zacząć płakać, a jednocześnie pragnęłam wykrzyczeć wszystko, co mnie boli.
- Nie ochronimy go w ten sposób! - krzyknęłam, zapominając, że powinnam zachowywać się cicho.
Byłam pewna tego, co mówię i nie miałam zamiaru zmieniać swojego zdania. Francesca otworzyła mi oczy i nie pozwolę, by ktokolwiek próbował znowu je mydlić. Dzięki Włoszce w końcu dostrzegłam największy błąd, jaki popełniam. Kłamstwo.
- Violetta, nie możesz po prostu do niego podejść i powiedzieć, że jego ojciec nie żyje - syknęła, w końcu odważając się spojrzeć w moje oczy.
Poczułam, jakby cały świat wokół mnie zaczął wirować. Ostrość jej głosu, idiotyczne skrywanie prawdy, ból, do tej pory głęboko chowany w sercu, zaczęły się kumulować, tworząc coś trudnego do pokonania. Teraz brakuje tylko tego, aby Federico wszedł i powiedział..
- Słucham? - usłyszałam za sobą głos, przepełniony niedowierzaniem i bólem.
Gwałtownie odwróciłam się w stronę drzwi i popatrzyłam na niego z przerażeniem. Próbowałam wyczytać z jego twarzy, czy usłyszał naszą rozmowę i niestety, wszystko wskazywało na to, że tak. Dlaczego każdy, pojedynczy kawałek mojego życia zaczyna się sypać w tym samym czasie?
_______________________________
Witajcie z powrotem, Misiaki <3
Nie będę się rozpisywała o tym, co działo się, gdy byłam nieobecna na internecie, gdyż zajęłoby mi to chyba kilka lat, heh x Wystarczy chyba to, że bawiłam się genialnie i poznałam cudowne osóbki ♥
~♥~
V-Loverka zauważyła, że teraz (w 19 rozdziale) Leonetta pisze piosenkę, która już powstała XD Jestem mega genialna i chyba tylko ja mogłam popełnić taki błąd xD Udawajmy, że na przesłuchaniu Violi do studio śpiewali inną piosenkę, okay? xD
Dziękuję za uświadomienie mnie, haha xx
~♥~
Ten rozdział powinien pojawić się 2-3 tygodnie temu, wiem. Zawaliłam, to też wiem. Ale nie mogę napisać niczego innego poza "przepraszam". Coś się stało, że nie mogę tworzyć; nie mam pojęcia co. Na razie nie będę zawieszać bloga, ale nie gwarantuję również, że następny rozdział pojawi się za tydzień. Możliwe, że znowu będzie trzeba na niego długo czekać, eh..

18.07.2015

Chapter 19


Violetta

Głośny dźwięk dzwonka, rozchodzący się po całym domu, wybudził mnie ze snu. Półprzytomna usiadłam na skraju łóżka i z nadzieją wyczekiwałam odgłosu kroków Federico. Niestety, mój brat ponownie wykazał się lenistwem, a irytujący dźwięk nie ustawał, więc musiałam sama otworzyć drzwi. Obiecuję, że osoba, która przyszła tak wcześnie, pożałuje tego.
Zwlokłam się na dół i już po kilku chwilach stałam przed wejściem.
- Violu, jak mogłaś jeszcze spać? - pisnęła Fran, jednocześnie przytulając się do mnie. - Założę się, że Federico nawet nie usłyszał dzwonka - pokręciła głową z niezadowoleniem. - Gdy się tutaj wprowadził, każdego dnia odwiedzałam go i musiałam dosłownie spychać go z łóżka, żeby w końcu się ruszył.
Niewiele rozumiałam z tego, co mówiła ciemnowłosa, gdyż moje myśli wciąż były skierowane w stronę spania. Najchętniej położyłabym się na podłodze i oddała się w objęcia Morfeusza, by jeszcze trochę odpocząć.
Nagle poczułam lodowatą wodę, spływającą po całym ciele, która spowodowała gwałtowne rozbudzenie. Spojrzałam na zadowoloną z siebie Francescę i posłałam jej wzrok przepełniony nienawiścią.
- Ciesz się, że wybrałam ten sposób i nie zadzwoniłam po Leona - zaśmiała się. - Jestem pewna, że jego twarz spowodowałaby, że od razu zapomniałabyś o zmęczeniu - uniosła wysoko kąciki ust.
W tej samej chwili do salonu wszedł Federico, a jego głowa momentalnie skierowała się w moją stronę.
- Jesteś cała mokra na samą myśl o Leonie? - rzucił, przecierając oczy.
 Otworzyłam szeroko usta i pisnęłam z oburzenia. Miałam ochotę chwycić coś ciężkiego i rzucić w jego stronę najsilniej, jak potrafię. Muszę zapamiętać, żeby nigdy więcej nie pozwolić mówić Fran o Verdasie w jego towarzystwie.
- Możecie w końcu przestać łączyć mnie z nim? - burknęłam, mrożąc obydwoje wzrokiem.
Zarówno Włoszka, jak i mój brat pokręcili głowami. Dlaczego zawsze w najmniej odpowiednich momentach potrafię się tak dobrze zgrać?
- Nie gniewaj się siostrzyczko, dobrze wiesz, że mimo wszystko cię kocham - powiedział, podchodząc do mnie i delikatnie całując w czoło. - A teraz przepraszam, ale muszę sprawić, abym wyglądał jeszcze lepiej, niż teraz - mrugnął do Fran, po czym udał się na górę.
Ciemnowłosa przekręciła oczyma i patrzyła na niego z zażenowaniem, dopóki nie zniknął jej z pola widzenia. Wtedy momentalnie do mnie podskoczyła, a w jej źrenicach zatańczyły maleńkie ogniki. To nie wróży nic dobrego...
- Powiedziałaś mu prawdę? W ogóle rozmawiałaś z Angie? - szepnęła.
Rozejrzałam się wokół, aby upewnić się, czy Federico nie wpadł na idiotyczny pomysł, by pobawić się w szpiega i nas podsłuchiwać.
- Fran, nie rozmawiajmy o tym w domu - syknęłam. - Nie, jeszcze nie. Nie miałam czasu, rozumiesz? Albo mój brat był ciągle obok mnie, albo ciocia gdzieś wychodziła. Tak, jakby los specjalnie odpychał mnie od tej rozmowy - powiedziałam najszybciej, jak potrafiłam.
Na szczęście dziewczyna nie miała więcej pytań, więc nie musiałam dłużej bać się, że Fede coś usłyszy. Naprawdę nie chciałam, aby dowiedział się w ten sposób - przez przypadek. Wolałam przekazać mu prawdę sama, a nie pozwalać, by czuł do mnie dodatkową nienawiść przez to, że moje kłamstwo wydało się tylko dlatego, że udało mu się coś podsłuchać. Wtedy na pewno by mnie znienawidził i nigdy więcej nie chciał widzieć na oczy. I nie dziwiłabym mu się.
- Mamy jeszcze godzinę do lekcji - zakomunikowała Włoszka, udając, że nie było poprzedniej wymiany zdań. - Chcesz się przejść?
- Nie wiem, czy zauważyłaś, ale ja wciąż jestem w piżamie - spojrzałam na nią zirytowana.
Cauviglia prychnęła głośnym śmiechem, po czym wskazała palcem na górę, dając mi jasno do zrozumienia, że mam iść się przebrać.
- Daję ci pięć minut - powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu. - Potem dzwonię do-
Nie pozwoliłam jej dokończyć i od razu rzuciłam na nią bluzkę Federico, która akurat leżała na kanapie. Włoszka zaczęła potrząsać całą głową, by koszulka spadła na ziemię, a kiedy jej zmagania poszły na marne, ściągnęła ją ręką, robiąc przy tym zdegustowaną minę.
- Dlaczego to ja ciągle jestem ofiarą twojego brata i jego rzeczy? - jęknęła.
- Bo zawsze znajdujesz się najbliżej - ukazałam jej rząd swoich zębów.
Do tego irytujesz mnie, sugerując, że ja i Leon mamy jakiekolwiek szanse.

Federico

Przez cały ranek wydawało mi się, że zapomniałem o czymś ważnym, ale ciągle wmawiałem sobie, że to zwykłe, nic nieznaczące, przeczucie. W pewnej chwili poczułem wibracje w mojej kieszeni, oznajmiającego, że ktoś próbuje się do mnie dodzwonić.
- Federico, gdzie jesteście?! Za kilka minut zaczyna się sesja, a was dalej nie ma - w słuchawce usłyszałem wściekły głos Marottiego.
Poczułem jakby na moje ciało wpływa fala zimna. Nerwowo spojrzałem na godzinę, a moje serce momentalnie przyspieszyło. 10:53 Genialnie. Za siedem minut ja i Ludmila powinniśmy już pozować, a ja ciągle jestem tutaj. Mam nadzieję, że chociaż on dotar... Cholera jasna.
- Zaraz będziemy - rzuciłem i szybko schowałem telefon do kieszeni.
Jak można być takim idiotą, żeby zapomnieć przekazać komuś coś tak ważnego? Przyznaję, wcześniej rozmyślałem nad tym, czy nie warto byłoby zataić przed nią tę informację i sprawić, by została wyrzucona. Jednak teraz nie mam najmniejszej ochoty sprawdzać, czy ten idiotyczny pomysł by wypalił. Muszę jak najszybciej ją znaleźć i zaprowadzić w miejsce sesji.
Zerwałem się i zacząłem biegać po wszystkich możliwych miejscach, z nadzieją, że gdzieś ujrzę jasnowłosą dziewczynę. Nigdy nie sądziłem, że nadejdzie taka chwila, gdy będę chciał ją zobaczyć.
Nagle dostrzegłem jej przyjaciela, rozmawiającego z innymi. Przymusiłem się i niechętnie do niego podszedłem, starając się wykrzywić twarz w uśmiechu.
- Wiesz, gdzie jest Ludmila? - spytałem, jednocześnie ukrywając niechęć, jaką go darzę.
- Teraz zacząłeś się nią interesować? - zakpił.
- Ja też nie mam ochoty na rozmowę z tobą, więc, jeśli możesz, po prostu odpowiedz na moje pytanie - przekręciłem oczyma. - To ważne.
- Jeszcze siedzi w domu, dzisiaj ma na trzecią lekcję - rzucił.
Gdy spytałem go o adres Ferro, zrobił minę, przez którą przestałem żałować, że do niego podszedłem. Zapewne prychnąłbym śmiechem, jakby nie fakt, że wtedy na pewno nie dostałbym tego, o co poprosiłem.
Tuż po otrzymaniu kartki z miejscem zamieszkania blondyny, ponownie rzuciłem się biegiem w oznaczonym kierunku. Na szczęście jej dom nie znajdował się daleko, więc szybko dotarłem do celu. Stanąłem przed drzwiami, odruchowo poprawiłem grzywkę, przejeżdżając dłonią po włosach, a następnie kilkukrotnie zadzwoniłem dzwonkiem.
Kiedy uchyliła drzwi, na jej twarz momentalnie wpłynęło zaskoczenie, a ja ponownie musiałem powstrzymywać prychnięcie śmiechem. Chyba zacznę chodzić z aparatem w ręku.
- Wiem, że to dla ciebie nowość, że ktoś tak piękny przychodzi do twojego domu - zaśmiałem się. - Ale nie to jest najważniejsze. Musisz ze mną iść na sesję. Nie pytaj, co się dzieje, potem ci opowiem - chwyciłem ją za rękę, nie dając ani chwili na odmowę.
Uczucie, które pojawiło się tuż po zetknięciu się naszych dłoni, było dziwne. Moje ciało przeszły dreszcze, a serce zaczęło szybciej bić. Co się dzieje?
Mimo że nie musiałem ciągnąć jej przez całą drogę, nie miałem najmniejszej ochoty puszczać jej ręki do czasu, aż znajdziemy się nie miejscu. Może i moje zachowanie było sprzeczne z tym, co do tej pory robiłem, ale nie zwracałem na to najmniejszej uwagi. Po prostu pierwszy raz w życiu postępowałem zgodnie ze swoim sercem.
- Dwanaście minut spóźnienia! - ryknął Marotti, gdy dotarliśmy do celu. - Przynajmniej wczuwacie się w swoją rolę - wskazał na nasze dłonie, które wciąż były połączone.
Gwałtownie zabrałem swoją rękę od Ludmili i posłałem jej spojrzenie pełne nienawiści. Nie chciałem, żeby pomyślała, że coś między nami jest tylko dlatego, że po nią przybiegłem. Bo bałem się, że znowu będzie przeze mnie płakać.

Leon

Przez całą lekcję niecierpliwie wierciłem się na krześle i wciąż spoglądałem na zegarek. Chciałem jak najszybciej wydostać się z sali i móc przeprosić Violę za to, że wczoraj tak szybko wyszedłem, przez co nie mogliśmy dokończyć piosenki. Może i powiedziałem jej, że muszę iść, mimo to wciąż czułem dziwne wyrzuty sumienia. W końcu usłyszałem dzwonek, który był dla mnie jak wybawienie i od razu wybiegłem, by znaleźć dziewczynę. Dlaczego nie mogę codziennie mieć z nią każdej lekcji?
Wreszcie zauważyłem ją w towarzystwie Francesci i Camili. Nie zważając na nic, podszedłem do nich i przywitałem się z każdą z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Zobacz, Vilu, twój książę przyszedł - Włoszka poruszyła brwiami, zadziornie spoglądając na brunetkę.
Nietrudno było dostrzec, że Castillo miała cichą nadzieję na to, że uda jej się zabić ją wzrokiem. Nawet w tej chwili wyglądała przeuroczo.
- Mogę porozmawiać z Violettą? - spytałem, a dziewczyny zamaszyście pokiwały głowami. - Na osobności - dodałem poirytowany. - I proszę, tym razem nie podsłuchujcie - prychnąłem.
Przyjaciółki brunetki odeszły, burcząc coś pod nosem i stanęły za najbliższym rogiem, sądząc, że ich nie zobaczę. Serio myślą, że jestem taki głupi?
- Chodźmy na dwór, okay? - posłałem jej szeroki uśmiech. - Dziwnie się czuję, jak ktoś mnie obserwuje - wskazałem głową na dziewczyny, dyskretnie patrzące na nas.
- Zachowujesz się, jakbyś chciał zrobić mi krzywdę i bał się, żeby nikt tego nie widział - zaśmiała się, niepewnie podążając za mną.
Posłałem jej minę, mówiącą "Przy mnie nigdy nie stanie ci się nic złego", po czym chwyciłem jej dłoń i nie puszczałem jej, dopóki nie znaleźliśmy się na zewnątrz.
- Przepraszam, że wczoraj tak szybko wyszedłem - popatrzyłem na nią ze skruchą.
- Naprawdę? - pokręciła głową z niedowierzaniem. - Tylko dlatego wyciągnąłeś mnie tutaj? - nie mogła się dłużej powstrzymać i prychnęła śmiechem.
Nie, po prostu chciałem pobyć z tobą sam na sam.
- Tak - ukazałem jej rząd swoich śnieżnobiałych zębów.
Nie mogłem przekazać jej moich prawdziwych uczuć, bo to wszystko by pokomplikowało. Nie chodziło tylko o to, że bałem się, iż Viola może stać się kolejną dziewczyną, którą zranię. Teraz dochodził do tego dodatkowy lęk przed utratą przyjaźni pomiędzy mną, Fede i jego siostrą. Jedno, nieprzemyślane słowo, byłoby w stanie zniszczyć wszystko.
- Leon, zobacz - pisnęła dziewczyna, wskazując palcem na dwie osoby.
Odwróciłem się w tamtym kierunku i momentalnie oniemiałem. Niedaleko nas Federico i Ludmila pozowali do, prawdopodobnie, jednej z sesji do U-Mixu. Pewnie o tym ostatnio mówił mi chłopak.
- Widzisz, jak twój brat świetnie ukrywa niechęć do Lu? - prychnąłem. - Jest nawet niezłym aktorem.
- Dopiero teraz to zauważyłeś? - zawtórowała mi śmiechem. - Mogę się założyć, że od razu po zakończeniu zdjęć, przyjdzie do mnie i zacznie narzekać, że znowu zmuszają go do robienia tego, czego nie chce - przekręciła oczyma.
- Jesteś naprawdę cierpliwa, skoro to wszystko znosisz - spojrzałem na nią z podziwem.
- Na tym właśnie polega miłość - uniosła kąciki ust. - Fede jest moim bratem i będę go zawsze kochać, niezależnie od tego, co się stanie.

11.07.2015

Chapter 18


Violetta

Stanęłam przed fortepianem i spojrzałam wyczekująco na Leona. Niedawno skończyliśmy lekcje, więc mieliśmy chwilę na wymyślenie piosenki, ale, jak na złość, żadne z nas nie wpadło na żaden pomysł i przez ostatnie kilka minut nie robiliśmy niczego poza wpatrywaniem się w drugą osobę.
- To nigdy nam się nie uda - jęknęłam zrozpaczona, zajmując miejsce obok chłopaka.
- Od kiedy jesteś taka pesymistyczna? - zaśmiał się. - Mamy na to dwa tygodnie, spokojnie - ukazał mi rząd swoich śnieżnobiałych zębów.
Kiedyś pisanie piosenek szło mi bardzo łatwo, ale teraz nie potrafię wymyślić ani linijki. Mimo że staram się z całych sił, mam pustkę w głowie. A piękny uśmiech Leona niezbyt pomaga mi się skoncentrować. Nie wiem dlaczego, ale czasami czuję się przy nim, jakbym latała, pomimo braku skrzydeł, wyrastających z moich pleców. To jest to!
- Możemy latać, nie mając skrzydeł - wyrecytowałam, patrząc mu prosto w oczy. - Zapisz to, mamy jedną linijkę - pisnęłam rozemocjonowana.
Chłopak spojrzał na mnie z dziwnym błyskiem w oku, po czym wyjął kartkę i zanotował moje słowa. Po chwili zaczął dopisywać kolejny wyrazy, tworząc z tego składną całość.
- Przeczytaj - podstawił mi pod oczy skrawek papieru.
Możemy ubarwiać kolorami duszy
Możemy krzyczeć "Yeea"
Możemy latać, nie mając skrzydeł
Na słowach tej piosenki.
- To jest piękne - powiedziałam, nie przestając się uśmiechać. - Nie sądziłam, że jesteś w stanie stworzyć coś takiego.
- Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz - mrugnął do mnie.
Chciałam powiedzieć, że chętnie bym się o nich dowiedziała, jednak w porę ugryzłam się w język. Jesteście tylko znajomymi, Violu. 
W pewnej chwili zadzwonił telefon Leona, jednocześnie zabierając nam czas, jaki mogliśmy spędzić tylko we dwoje. Chłopak wyszedł z sali, mijając się z Fran, aby móc spokojnie porozmawiać.
- Jak wam się pracuje? - spytała Włoszka, siadając obok mnie. - Z tego, co widzę, całkiem nieźle - przejechała wzrokiem po kartce, na której widniał dotąd wymyślony tekst.
- W większości to pomysł Leona - uniosłam kąciki ust. - Wiedziałaś, że jest taki utalentowany?
Francesca zaśmiała się, jakbym właśnie powiedziała coś zabawnego, a ja nie miałam bladego pojęcia, o co może jej chodzić.
- Jeszcze pytasz? - prychnęła. - To chyba najlepszy uczeń w tym studio - ułożyła dłoń na moim ramieniu i z rozbawieniem pokręciła głową.
Od samego początku wiedziałam, że jest świetnym muzykiem, ale nie sądziłam, że aż tak. Zresztą, nie miałam zbyt wielu okazji, by usłyszeć jego głos. Jak dotąd udało mi się to zaledwie dwa razy. Wciąż pamiętam, jak pierwszego dnia w Buenos Aires wsłuchiwałam się w jego przepiękną barwę. Jakby nie mój brat, który prawie od razu mnie zauważył, na pewno mogłabym dłużej podziwiać cudowne wykonanie Leona.
Następny raz, gdy było mi dane go usłyszeć, również zapadł mi w pamięć. Przecież nie mogłam zapomnieć mojego egzaminu do studio. Jakby nie on, nigdy bym się tutaj nie dostała. Zawiodłabym brata, siebie, tatę.
- Halo, Violetta - Francesca pomachała mi dłonią przed oczyma. - Słuchasz mnie?
- Tak. Nie - pokręciłam głową. - Przepraszam, zamyśliłam się.
- Zaczęłaś myśleć o Leonie, przez co nie zauważyłaś, że przyszedł tu na chwilę - zaśmiała się. - Powiedział ci, że musi wracać do domu, ale tego pewnie też nie słyszałaś, prawda?
Pokiwałam głową, po czym przeniosłam wzrok na drzwi z nadzieją, że go w nich zobaczę. Moje uczucia robią się coraz dziwniejsze.

Naty

- Natalia, wiesz, że nie potrafię pisać piosenek - zrezygnowany Maxi opadł na swoje łóżko.
Miałam ochotę zawinąć go w kołdrę, na której leżał i wyrzucić przez okno. Kolejny raz powtarzał mi to samo. Wolał użalać się nad sobą, zamiast usiąść przy mnie i spróbować wykrzesać chociaż odrobinę siły na napisanie piosenki.
- Maximiliano Ponte, jeśli w tej chwili nie zajmiesz miejsca obok mnie, nie ręczę za siebie - posłałam mu najgroźniejszy wzrok, na jaki było mnie stać.
- Wyglądasz całkiem słodko, jak chcesz mnie przestraszyć - zaśmiał się, wciąż nie mając zamiaru ruszać się z miejsca.
Moja cierpliwość powoli dobiegała końca, a w głowie zaczęły tworzyć się przeróżne scenariusze, w których dręczę Maxiego, dopóki nie napisze choćby wersu do naszej piosenki.
- Jeśli miałeś zamiar leżeć na łóżku, było po mnie nie dzwonić - burknęłam, po czym wstałam z zamiarem opuszczenia jego pokoju.
Chłopak momentalnie zerwał się z pozycji leżącej i po chwili znalazł się przede mną, torując mi przejście. Teraz zachciało mu się wstać.
- A może to była tylko wymówka, żebyś do mnie przyszła? - spytał z szerokim uśmiechem na twarzy.
Przekręciłam oczyma i mimowolnie wybuchnęłam śmiechem. Mimo że jeszcze chwilę temu miałam ochotę udusić go gołymi rękoma, nie potrafiłam się dłużej na niego gniewać.
- Zostaniesz jeszcze? - popatrzył na mnie z nadzieją.
- Jeżeli przestaniesz się lenić i weźmiesz do roboty - pokazałam mu język.
Maxi wydał z siebie zrozpaczony jęk,po czym zasiadł przy stole i wziął do dłoni długopis, z zamiarem napisania czegoś na kartce. Wydawało mi się, że coś rysuje, zamiast notować, więc z zaciekawieniem zajrzałam mu przez ramię, by zobaczyć, co tworzy. Wtedy ujrzałam malutkie, krzywe serduszko z ledwo dostrzegalnymi literami NV*. Na moją twarz momentalnie wpłynął rumieniec, który szybko spróbowałam ukryć pod niesfornymi lokami.
- Tylko na tyle cię stać? - spytałam prześmiewczo. - Jesteś dzisiaj bardzo twórczy.
Dziękowałam losowi za to, że Maxi nie zdecydował spojrzeć na mnie z poirytowaniem, gdyż na pewno dostrzegłby czerwone wypieki na moich policzkach.
- Chociaż kartka nie jest pusta - zaśmiał się radośnie.
Pokręciłam głową z dezaprobatą, po czym wyjęłam długopis z jego dłoni i naszkicowałam podobne serduszko, tyle że ładniejsze, w którym umieściłam dwie, maleńkie litery - MP**.
- Teraz wygląda wiele lepiej - szepnął.

Diego

Mimo że Federico był w moich oczach nikim więcej, jak zwykłym chamem, który potrafi oceniać dziewczyną jedynie na podstawie pozorów, jakaś dziwna siła kazała mi pójść mu podziękować. Niby jakby nie wrócił do U-Mix, marzenia Ludmili rozpadłyby się na miliony kawałeczków i nawet ja nie byłbym w stanie ich zebrać i ułożyć w całość.
- Lu, muszę już wracać do domu - skłamałem. - Zobaczymy się później, dobrze? - nieśmiało się uśmiechnąłem.
- Jasne - owinęła ręce wokół mojej szyi. - Jak będziesz mógł rozmawiać, zadzwoń - uniosła kąciki ust, po czym poszła w stronę swojego domu.
Nie tracąc ani chwili, skierowałem się w stronę studio, z nadzieją na spotkanie chłopaka. Jeszcze kilka minut temu widziałam go na ławce, grającego na gitarze. Nie powinien pójść gdzie indziej aż tak szybko.
Na szczęście Federico ciągle znajdywał się w tym samym miejscu. Podszedłem do niego i usiadłem obok, narażając się na nienawistny wzrok, skierowany w moją stronę.
- Widzę, że wszystkich oceniasz po pozorach - prychnąłem.
- Tylko ludzi pokroju Ludmili - syknął. - Mógłbyś stąd pójść? Zasłaniasz mi światło.
Chyba zaczynam żałować tego, że w ogóle się do niego odezwałem.
- Chciałem ci podziękować za to, że nie zniszczyłeś jej marzeń - zacząłem obojętnie. - Ona naprawdę zasługuje na to, by być szczę-
- Nie zrozumiałeś tego, co wcześniej ci powiedziałem? - przerwał mi. - Nie zrobiłem tego dla niej, tylko dla studio, mojej siostry i siebie.
Zacisnąłem pięści, by nie wybuchnąć i nie zrobić czegoś, przez co potem bym żałował. Właśnie miałem otwierać usta, by wygarnąć mu, jakim jest idiotą, kiedy usłyszałem cichy, łamiący się głos.
- Obiecałeś mi, Diego.
Gwałtownie odwróciłem się i ujrzałem Ludmilę bliską płaczu. Nie, proszę, tylko nie to. Jeśli to wszystko słyszała, jej kruche serduszko rozbije się jak cienka szyba. Co gorsza, ja będę za to odpowiedzialny.
Blondynka widocznie nie mogła dłużej tego znieść, więc zaczęła uciekać. Nie zareagowała nawet na to, jak kilkukrotnie wykrzyknąłem jej imię.
- Dlatego nie chcę, żebyś jej ranił - syknąłem do Federico, po czym pobiegłem za dziewczyną.
Odnalazłem ją kilkanaście metrów dalej. Siedziała na ławce, a z jej oczu ciekły strumienie łez, które były dla mnie najgorszym widokiem na świecie. Nienawidziłem, gdy cierpiała. Nie czekałem ani chwili i podszedłem do niej, delikatnie się przytulając. Pewnie nie miała nawet siły, by mnie odepchnąć, gdyż nie wykonała ani jednego ruchu, sugerującego, abym odszedł.
- Lu, przepraszam - szepnąłem, delikatnie głaskając ją po głowie. - Jeśli chcesz, już nigdy się do niego nie odezwę.
Ferro lekko się ode mnie odsunęła i spojrzała na mnie oczyma pełnymi bólu.
- Nie chodzi mi o to, że z nim rozmawiałeś, tylko o to, że kłamałeś - powiedziała cicho, ocierając łzy.
- Ale wybaczysz mi, prawda? - na moją twarz wstąpił ledwo widoczny uśmiech.
Ludmila pokiwała głową i ponownie wtuliła się w mój tors.
- Słyszałaś, co mówił ten.. - nie potrafiłem znaleźć odpowiedniego słowa, by go nazwać. - Federico?
- Tym razem jego słowa nie były takie złe - zaśmiała się. - Potrafi być o wiele gorszy, uwierz mi.
Tak trudno było mi zrozumieć, jak ona daje z tym wszystkim radę. Udaje złą osobę, musi wyrzekać się miłości, znosić ciągle obelgi tego idioty i na dodatek nie miała żadnych przyjaciół. Przez cały czas radziła sobie sama. Nie znam żadnej silniejszej dziewczyny od niej.
______________________________________
*NV - Natalia Vidal
**MP - Maxi Ponte

4.07.2015

Chapter 17


Federico

Gdy Fran zaczęła szukać wzrokiem przedmiotu, którym mogłaby we mnie rzucić, wolałem się ulotnić i od razu zająć poszukiwaniem Marottiego. Obiecałem Violi, że porozmawiam z nim tuż po tym, gdy go zobaczę, bez względu na to, czy będzie przy nim Ludmila, czy nie. W tej chwili trochę tego żałowałem, gdyż trudno byłoby mi patrzeć na zwycięski uśmiech, wymalowany na twarzy blondynki. Mimo wszystko wolałem znieść obecność Ferro, niż złamać słowo dane mojej siostrze.
Wreszcie ujrzałem mężczyznę, wyłaniającego się z pokoju nauczycielskiego ze wściekłą miną. Miałem szczerą nadzieję, że jeszcze nie zdążył powiedzieć Pablo o tym, że chciałem zrezygnować z U-Mix. Gdyby przedstawił mu całą sytuację z jego punktu widzenia, na pewno nie miałbym szansy na powrót do moich marzeń. Czasami powinienem pomyśleć, zanim coś powiem. Albo poprosić o chwilę na rozmowę z siostrą.
Niepewnym krokiem podszedłem do Marottiego, ciągle upewniając się, czy nie zechce się na mnie rzucić. W tej chwili wyglądał naprawdę strasznie, więc mógł być zdolny do wszystkiego.
- Proszę pana - pierwszy raz nie odezwałem się do mężczyzny po imieniu. - Możemy porozmawiać? - spytałem, wciąż nie zbliżając się więcej, niż na dwa metry.
Gdy Marotti na mnie spojrzał, wyraz jego twarzy momentalnie złagodniał. Coraz częściej przekonuję się, że ładni ludzie mają łatwiej w życiu.
- Federico, cieszę się, że cię widzę - szeroko się uśmiechnął, po czym podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. - Błagam, powiedz, że zostaniesz w U-Mix - syknął, upewniając się, że Pablo niczego nie słyszy. - Bez ciebie nasza firma straci masę dochodów, a wtedy nie będziemy dłużej sponsorować studio.
Nie spodziewałem się, że odejście jednej osoby może tak wiele zmienić. Teraz mam jeszcze więcej powodów do tego, by nie porzucać tego wszystkiego przez jedną, okropną dziewczynę. Nikt nie jest tyle wart.
- Właśnie chciałem o tym z tobą porozmawiać. Zbyt szybko podjąłem decyzję i-
- Świetnie - przerwał mi, klaszcząc w dłonie. - Nasz utalentowany Federico zostaje - krzyknął w stronę dyrektora studio. - Aha, jakbyś mógł, przekaż Ludmile, że jutro o jedenastej macie pierwszą sesję zdjęciową.
Zdezorientowany pokiwałem głową i odprowadzałem go wzrokiem, dopóki nie zniknął mi z pola widzenia. Poszło mi prościej, niż sądziłem.
Chwila. Marotti polecił mi, żebym powiedział blondynie o jutrzejszej sesji. Przyznam, jestem ciekawy, co by się stało, jakbym przypadkowo o tym zapomniał. Ludmila, jak na razie, nic nie znaczy dla U-Mix, więc nikt nie będzie za nią płakać, gdy dowie się, że została wyrzucona. Chyba, że ja popłaczę się ze szczęścia.
Nie, nie ma mowy. Co się ze mną dzieje? Nie będę zniżał się do jej poziomu i robił wszystkiego, by tylko mi było dobrze. Mimo tego, że Ferro jest ostatnią osobą, którą darzyłbym jakimkolwiek współczuciem, nie chcę zaprzepaścić jej marzeń. Fakt, jej charakter jest okropny, ale głos, jakim została obdarzona, potrafi powalić na kolana. Nie mam prawa rujnować jej kariery.
- Udało ci się, braciszku? - Violetta nagle znalazła się przede mną i spojrzała na mnie wzrokiem pełnym nadziei.
- Tak - uniosłem kąciki ust. - Można nawet powiedzieć, że błagali mnie, żebym wrócił - zaśmiałem się, obejmując moją siostrę ramieniem.

Francesca

Violetta i Federico gdzieś zniknęli, a Marco musiał iść na zajęcia z Gregorio, więc wykorzystałam chwilę i odnalazłam Leona, by móc z nim na spokojnie porozmawiać. Wiedziałam, że Vilu nic mi nie opowie o ich wspólnym wieczorze, bo jest zbyt nieśmiała, a Verdas nie ma się czego przede mną wstydzić.
W końcu dostrzegłam chłopaka i podbiegłam do niego, nie chcąc tracić ani chwili.
- Jak tam po wczorajszej zabawie z Violą? - spytałam, a w moich oczach pojawiły się maleńkie ogniki.
Szatyn zrobił wielki oczy i popatrzył na mnie z niepokojem, jakby właśnie został przyłapany na zbrodni.
- Nie wiem, o co ci chodzi - powiedział, wciąż nie zmieniając wyrazu twarzy.
Miałam ochotę prychnąć śmiechem, ale się powstrzymałam, bo dobrze wiedziałam, że wtedy by mi nic nie powiedział. Zawsze się denerwował, gdy wpadałam w rozbawienie, a on nie miał bladego pojęcia, dlaczego.
- Rolki coś ci mówią? - uniosłam brew. - Nawet słodko wyglądaliście, jak ją obejmowałeś. Przez chwilę myślałam, że jesteście parą - ukazałam mu rząd swoich zębów.
Na jego usta wpłynął delikatny uśmiech, spowodowany pewnie przez wspomnienie wczorajszego wieczoru. Nawet zagryzienie wargi nie zamaskowało radości, jaka była wymalowana na jego twarzy.
- Fran, już nie raz dawałem ci jasno do zrozumienia, że traktuję ją tak samo, jak ciebie - powiedział, kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Jakoś mnie nigdy nie chciałeś niczego uczyć - kilkukrotnie cmoknęłam w powietrzu. - Proszę cię, przestań ukrywać swoje uczucia i przyznaj się w końcu, że ci się podoba - złączyłam dłonie i uniosłam je w błagalnym geście.
Leon przekręcił oczyma i odwrócił się z zamiarem zostawienia mnie samej, jednak w ostatniej chwili złapałam go za ramię, jednocześnie krzyżując jego plany.
- Nie musisz mówić tego na głos, ale przyznaj się chociaż przed samym sobą. Uwierz mi, zwykli znajomi nie mają miłości wymalowanej na twarzy, gdy na siebie patrzą - delikatnie uniosłam kąciki ust, po czym wypuściłam jego rękę z uścisku.
Chłopak przez chwilę stał w miejscu i wpatrywał się we mnie z dziwnym wyrazem twarzy, a następnie szybko pokręcił głową i udał się w stronę studio.
Naprawdę chciałabym, aby on i Violetta stworzyli szczęśliwą parę. Według mnie idealnie dopełniają się pod każdym względem i pasują do siebie, jak nikt inny. Nie mam pojęcia, dlaczego męczą samych siebie i nie chcą przyjąć do wiadomości, że się kochają. Jestem pewna, że to nie moja wyobraźnia płata mi figle, a naprawdę tak jest. Przecież dobrze wiem, jak zachowują się zakochani w swoim towarzystwie. Jako dobra przyjaciółka zarówno Leona, jak i Violi, powinnam im pomóc i otworzyć oczy na prawdziwe uczucia. Tylko jak?
Kiedyś wiele razy próbowałam udowodnić Verdas'owi moją rację i za każdym razem spotykałam się z tym samym - wymijającą odpowiedzią lub kpiącym śmiechem. Zwłaszcza wtedy, gdy starałam się przedstawić mu jego prawdziwe uczucia. Nieraz mówiłam, że Ludmila nie jest dla niego i wcześniej czy później ich związek się rozpadnie, ale on oczywiście był mądrzejszy ode mnie.
Wydawało mi się, że w tej chwili nie mogłam zrobić nic innego, jak czekać. Z czasem sami zobaczą, że nie potrafią bez siebie żyć i zapragną swojej bliskości bardziej, niż czegokolwiek. Nikt nie będzie w stanie długo ukrywać miłości.

Violetta

Odgłos dzwonka jeszcze nigdy nie zadział na mnie, jak tym razem. Niby jeden, nic nieznaczący dźwięk, który potrafi wywołać tak wiele emocji. W moim przypadku przeważającym uczuciem był niepokój, spowodowany rozpoczęciem nauki w Studio On Beat. Nie mogłam zaprzeczyć, że się bałam i przez cały czas miałam ochotę na ucieczkę do domu. Kilkukrotnie patrzyłam na mojego brata, jakbym szukała pozwolenia na ukrycie się pod kołdrą w moim pokoju i nie wychodzenia stamtąd do końca roku. Jednak za każdym razem widziałam dumę w jego oczach, przez co nie mogłam się poddać i musiałam stanąć naprzeciw lękom.
Weszłam do sali i zajęłam miejsce na jednym z siedzeń, tuż obok Federico. Rozejrzałam się wokół i z radością stwierdziłam, że w klasie ze mną będzie wiele osób, które zdążyłam już poznać. Gdy zawiesiłam wzrok na Leonie, chłopak posłał mi zachęcający uśmiech, dzięki któremu cząstka niepokoju w mojego serca zniknęła. Mimo to wciąż było go aż nadto.
- Witajcie, dzieciaki - do środka wszedł uśmiechnięty mężczyzna. - Nazywam się Pablo i jestem dyrektorem studio - przejechał wzrokiem po wszystkich zgromadzonych. - Wiem, że dla większości z was to dopiero początek, ale już mam dla was pewne zadanie. Najpierw dobiorę was w pary, a następnie wszystko objaśnię.
Gdy moje imię padło jako pierwsze, odruchowo wstrzymałam oddech. Bałam się, że zostanę przydzielona do Ludmili lub innej osoby, która okaże się tak samo nieprzyjemna, jak ona.
- Ty będziesz z Leonem - posłał mi radosny uśmiech, po czym przeszedł do następnego ucznia.
Otworzyłam szeroko oczy i popatrzyłam na niego z otępieniem. Ja i Leon. Leon i ja. Nie miałam pojęcia dlaczego, ale w głębi serca cieszyłam się z tego, jak małe dziecko. Uspokój się, Vilu.
Przez resztę lekcji Pablo tłumaczył, na czym ma polegać nasze zadanie, jednak nie mogłam się skupić na jego słowach. Mój wzrok ciągle wędrował na Leona, a umysł zajmowały wyłącznie myśli o nim. Co się ze mną dzieje?
W końcu usłyszałam dzwonek i mogłam porozmawiać z Verdas'em o naszym zadaniu. Gdy byłam zaledwie kilka kroków od niego, mój brat zaszedł mi drogę.
- Rozumiesz to, że Pablo karze wykonywać mi projekt z Ludmilą? - krzyknął oburzony. - Cały świat się na mnie uwziął - burknął. - Ty chociaż masz szczęście, bo jesteś z kimś, kogo lubisz - wskazał głową na Leona.
- Na pewno jakoś dasz radę - delikatnie uniosłam kąciki ust. - Wierzę w ciebie - położyłam dłonie na jego ramionach, po czym wyminęłam go i skierowałam się w stronę szatyna.
Chłopak stał ze swoimi znajomymi, którzy odeszli z dziwnymi uśmiechami tuż po tym, jak znalazłam się obok.
- Masz już jakiś pomysł na piosenkę? - od razu przeszedł do rzeczy.
- Przepraszam, ale w ogóle nie słuchałam Pablo i nawet nie wiem, co mamy robić - nerwowo przygryzłam wargę.
Leon radośnie się zaśmiał, po czym zaczął dokładnie wyjaśniać, na czym polega nasze zadanie. Z jego wypowiedzi zrozumiałam tyle, że musimy stworzyć piosenkę o miłości i przedstawić ją przed wszystkimi. Genialnie..
- Następnym razem zwracaj większą uwagę na nauczyciela, a nie na mnie - prychnął śmiechem.
- A ty lepiej pomyśl nad naszym projektem, zamiast wymyślać niestworzone historie - pokazałam mu język.
Muszę stanowczo bardziej uważać, gdy na niego patrzę.

27.06.2015

Chapter 16


Violetta

Niechętnie otworzyłam oczy, gdy poczułam na twarzy natrętne promienie słoneczne. Przetarłam powieki, po czym spojrzałam na zegarek. 8:34
Uniosłam wysoko brwi i prawie pisnęłam z przerażenia. Dziś jest mój pierwszy dzień w studio, a na pewno nie wyrobię się w tak krótkim czasie, przez co spóźnię się na lekcje. Świetny początek.
- Federico, jeśli jeszcze śpisz, wiedz, że masz dwadzieścia minut na ułożenie grzywki - krzyknęłam na całe gardło i biegiem udałam się do łazienki.
Wykonałam wszystkie poranne czynności najszybciej, jak potrafiłam, po czym poszłam do kuchni, by zjeść śniadanie. Na miejscu zastałam zaspanego brata, który popijał kawę z ledwo otwartymi oczyma. Jego włosy wyglądały, jakby nawet ich nie tknął. Wiedziałam, że z rana ledwo kojarzy fakty, ale to nie oznaczało, że gdziekolwiek by wyszedł bez uprzedniego ułożenia grzywki. Nie odzywając się do niego ani słowem, pobiegłam do łazienki, wzięłam ze sobą żel i szybko wróciłam do poprzedniego pomieszczenia.
- Usiądź prosto, ułożę ci włosy - powiedziałam głosem nieznoszącym sprzeciwu
Federico wykonał moje polecenie bez cienia zawahania. Gdy mieszkaliśmy w Madrycie często zajmowałam się jego grzywką, bo prawie codziennie wstawał zbyt późno. Musiałam przyznać, że wciąż nie wyszłam z wprawy, bo chłopak od razu wyglądał idealnie.
- Dziękuję - odparł zaspanym głosem.
- Nie mam pojęcia, jak radziłeś sobie beze mnie przez tyle czasu - zaśmiałam się.
W pewnej chwili wydało mi się, że coś jest nie tak z jego bluzką. Obeszłam go dookoła i zrozumiałam, że założył ją na lewą stronę.
- Poradzisz sobie sam z odwróceniem koszulki, czy w tym też mam ci pomóc? - prychnęłam z rozbawienia.
Czasami naprawdę nie potrafię uwierzyć w to, że jest ode mnie starszy o cały rok, a zachowuje się jak malutkie dziecko. Chociaż, jakby brać pod uwagę całokształt, wiele razy wykazywał się dojrzałością i pomagał mi, gdy nie mogłam poradzić sobie z problemami. Naprawdę go kocham.
Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Powiedziałam bratu, żeby zajął się koszulką, a ja pójdę otworzyć.
- Ciao amici - uśmiechnięta Włoszka od razu mocno mnie uścisnęła. - Słyszałam, że wczoraj dobrze bawiłaś się z Leonem - uniosła jeszcze wyżej kąciki ust.
Momentalnie do niej podskoczyłam i zakryłam jej usta dłonią. Wolałam, żeby Federico nie słyszał, że cały wczorajszy wieczór spędziłam z jego przyjacielem. Byłam pewna, że od razu zasypałby mnie milionem pytań, przez które miałabym ochotę wrzucić go do rzeki, by choć na chwilę się zamknął.
W pewnej chwili oczy Francesci powiększyły się dwukrotnie, a z ust wydobył się ogłuszający pisk. Szybko odsunęła się do tyłu i zacisnęła powieki, widocznie nie mając ochoty na dłuższe patrzenie się we wcześniejszy punkt.
Z zaciekawieniem odwróciłam się i spojrzałam w miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu wpatrywała się ciemnowłosa i ujrzałam mojego brata bez koszulki. Przez chwilę nie potrafiłam wydobyć ani słowa, gdyż nie myślałam, że ma tak umięśniony brzuch, jednak szybko wróciłam do siebie i parsknęłam głośnym śmiechem.
- Przez ciebie prawie oślepłam, grubasie - krzyknęła Francesca, wciąż nie otwierając oczu. - Jeśli miałeś zamiar chodzić z odsłoniętą klatą, mogłeś napisać tabliczkę z ostrzeżeniem.
- Mówisz tak tylko dlatego, że zazdrościsz, bo twój chłopak nigdy nie będzie wyglądał tak, jak ja - odparł Federico z szerokim uśmiechem na twarzy.
- I bardzo dobrze - odgryzła się Fran, powoli uchylając powieki.
Dopiero teraz dostrzegłam, że nasza przyjaciółka zrobiła się cała czerwona. Wydawało mi się, że to był pierwszy raz, kiedy zobaczyła chłopaka bez koszulki na żywo.
- Zawstydzasz ją, ubierz się - posłałam mojemu bratu znaczące spojrzenie.
Fede pokazał nam język, po czym niechętnie założył bluzkę i udał się z powrotem do kuchni, zostawiając nas same.
- Trauma do końca życia - westchnęła Włoszka.

Diego

Już od kilkudziesięciu minut czekam, aż ujrzę chłopaka z metrową grzywką i wciąż robię się coraz mniej cierpliwy. Akurat dzisiaj, kiedy chcę z nim porozmawiać, zachciało mu się spóźniać. Wiem, że nie powinienem w ogóle się do niego zbliżać, bo Ludmila mi zabroniła, ale nie mogę tego tak zostawić. Ten idiota ją rani i nie mam zamiaru patrzeć na to z założonymi rękoma. Dotrzymam obietnicy i nie powiem mu nic, co jest związane z przeszłością mojej przyjaciółki, ale spróbuję uświadomić mu, że nie jest taka zła, za jaką się podaje.
W końcu go dostrzegłem. Szedł w stronę studio z dwoma dziewczynami. Jedna z nich była odrobinę podobna do niego, a druga wciąż mówiła coś, co wywoływało jego śmiech. Ciekawe.
Gdy był wystarczająco blisko mnie, rozejrzałem się wokół, by upewnić się, że Ludmili nie ma w pobliżu, po czym pewnym krokiem skierowałem się w jego stronę.
- Możemy porozmawiać? - zaszedłem mu drogę.
Brunet obrzucił mnie pogardliwym spojrzeniem i spróbował obejść, jednak mu na to nie pozwoliłem, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej. Widziałem, że jedna z dziewczyn chciała się wtrącić, ale Federico był szybszy.
- Vilu, pójdź gdzieś z Fran, ja zaraz do was dołączę - posłał jej uśmiech.
Czyli to jest ta słynna Violetta, o której mówiła Lu.
- Twoja dziewczyna jest niczego sobie - zaśmiałem się, wodząc wzrokiem za brunetką.
- Widzę, że Ludmila jeszcze nie zrozumiała, że Viola to moja siostra - prychnął. - Jeśli chciałeś o czymś rozmawiać, mów. Nie mam ochoty tracić z tobą czasu.
Nie mam pojęcia, co moja przyjaciółka widzi w tym palancie.
- Mam do ciebie tylko jedną sprawę - wbiłem w niego wzrok. - Przestań ranić Lu, bo ona na to nie zasługuje. Jest zbyt cudowną osobą, żeby płakać przez takich, jak ty.
Przez jego twarz przemknął cień zdziwienia, który szybko został zastąpiony przez donośny śmiech. Okay, tego się nie spodziewałem.
- Jeśli ona kazała ci ze mną porozmawiać, przekaż jej, że nic nie zmieni mojego zdania, co do niej - syknął. - Aha, prawie bym zapomniał. Zgodzę się na udawanie jej chłopaka tylko dla własnego dobra, niech nie robi sobie nadziei.
Po tym, jak odszedł, stałem w miejscu przez kilka minut i nie byłem w stanie wykonać żadnego ruchu. Z każdą chwilą upewniałem się, że nie jest odpowiednim chłopakiem dla Lu i dziewczyna nigdy nie powinna w ogóle na niego zwrócić uwagi. Miłość jest ślepa.
Z transu wyrwała mnie Ludmila, która podbiegła do mnie od tyłu i wskoczyła mi na plecy z radosnym śmiechem.
- Pierwszy raz widzę cię w takim stanie - prychnęła. - Zobaczyłeś swoją drugą połówkę, czy co?
Raczej chłopaka, który nie zasługuje na miejsce w twoim sercu.
- Nie - parsknąłem. - Mam dla ciebie dobrą wiadomość - okręciłem głowę, by spojrzeć jej w oczy. - Federico będzie udawał twojego chłopaka - delikatnie uniosłem kąciki ust.
Nie miałem zamiaru mówić jej o reszcie jego wypowiedzi, bo wiedziałem, że to zraniłoby ją mocniej, niż cokolwiek innego. Wolałem oszczędzić jej dodatkowych cierpień.
Po chwili w powietrzu rozniósł się radosny pisk blondynki, po czym poczułem, jak mocniej się do mnie przytula. Dobrze, że chociaż przez chwilę może być radosna. 

Francesca
[podczas czytania tego fragmentu możecie włączyć "Junto a ti (Marco y Fran)" na blogowej playlist'cie ^-^ ]

Przez całą drogę do szkoły nazywałam Federico idiotą, a on ciągle się z tego śmiał, powodując u mnie jeszcze większą złość. Czasami naprawdę mam ochotę zrobić mu krzywdę. Mimo to ciągle kocham go jak własnego brata.
Nagle usłyszałam dobrze mi znany głos, który wywołał przyjemne mrowienie w okolicach serca. Razem z Violą zajrzałam do sali, gdzie dostrzegłam Marco, wykonującego piosenkę, którą napisałam. Przez chwilę wsłuchiwałam się w genialne wykonanie mojego chłopaka, po czym dołączyłam się do śpiewu. Zawsze podczas muzyki czułam coś specjalnego, coś, co sprawiało, że kochałam tę czynność najbardziej na świecie. Myślałam, że to nie może być jeszcze bardziej przyjemne, a jednak, myliłam się. Podczas wspólnego śpiewania z Marco odkryłam, że nasze głosy idealnie się uzupełniają i pasują do siebie, jakby od zawsze były do tego stworzone. Tak samo, jak nasze serca. 
Gdy utwór się skończył, usłyszałam brawa. Odwróciłam głowę w stronę drzwi i posłałam Violi szczery uśmiech.
- Uwielbiam słuchać twój głos - powiedział Marco.
Skierowałam wzrok w jego stronę, a moja twarz ponownie przybrała rozmarzony wyraz. Kochałam na niego patrzeć i podziwiać jego każdą, malutką cząstkę.
- Możecie się całować, ja jakby co nie patrzę - rzuciła Violetta, zakrywając oczy dłonią. - Nie martw się, nie zachowam się tak samo, jak ty dzisiaj rano, gdy zobaczyłaś Federico bez koszulki.
Na to wspomnienie moja twarz od razu zrobiła się czerwona, a źrenice powiększyły kilkukrotnie. Niepewnie spojrzałam na mojego chłopaka, by zobaczyć, jak na to zareagował.
- Dlaczego był bez bluzki? - spytał zdziwiony.
- B-bo jest idiotą i n-nie potrafi się ubrać - z trudem wymówiłam zaledwie kilka słów.
W tym samym momencie obok Violetty stanął Federico i posłał mi kpiący uśmiech. Rozejrzałam się wokół, by znaleźć coś, czym mogłabym w niego rzucić, niestety jedynym przedmiotem, który dałabym radę udźwignąć, była gitara.
- Fran mówiła, że mam lepszą klatę od ciebie - powiedział Włoch, unosząc jeszcze wyżej kąciki ust.
Mina, jaką zrobiłam w tej chwili, musiała wyglądać naprawdę komicznie. Otworzyłam szeroko usta i rozszerzyłam powieki, po czym chciałam krzyknąć, że Fede kłamie, ale jedynym, co wydobyło się z mojej krtani, był pisk wyrażający oburzenie.
- Nikt ci w to nie uwierzy, stary - prychnął Marco, obejmując mnie ramieniem.
Mimo tej żenującej sytuacji, na moich ustach zamajaczył uśmiech, który od razu zniknął, gdy mój chłopak zmroził mnie wzrokiem.
- Potem będziesz musiała bardzo się postarać, bym o tym zapomniał - szepnął, unosząc wysoko kąciki ust.
____________________________
Hola chicas ♥
Przez ostatni tydzień naprawdę bardzo się starałam i udało mi się - stworzyłam cztery rozdziały ^^ Ustawię ich datę publikacji i będą pojawiać się tak samo, jak zwykle :3
~♫~
Na czas mojej nieobecności dodam pewną głupiutką kochaną osóbkę jako administratora, żeby sprawdzała, czy wszystko dobrze działa etc etc.
~♫~
Już w tę środę znajdę się za granicą, ale ciągle będę starała się czytać Wasze komentarze, Miśki ♥ One zawsze mega poprawiają mi humor, więc trudno byłoby mi bez nich tak długo funkcjonować, hah ♥
~♫~
Wydaje mi się, że nie zapomniałam napisać o niczym ważnym. (Jakby mi się coś nagle przypomniało, dodam to w "Informacjach" po prawej stronie, więc czasami tam zajrzyjcie, okay? ♥)
~♫~
Kocham Was baardzo mocno <3

Ps. W następnych rozdziałach (do 19) nie będzie "kilku" słów ode mnie pod spodem. Powód jest wiadomy - tworzyłam je praktycznie w tym samym czasie, więc wszystko, co miałam do przekazania, napisałam tutaj. Mam nadzieję, że się za to nie obrazicie ♥
Ps. 2. W rozdziale 20 wyda się tajemnica Vilu! :3 

20.06.2015

Chapter 15


Violetta

Spacer z Leonem sprawił, że poczułam się o wiele lepiej. Świerze powietrze zadziałało na mnie, jak najlepszy lek, dzięki niemu poukładałam większość myśli, porozrzucanych po całej mojej głowie i w końcu znalazłam wystarczająco odwagi, by porozmawiać z Angie. Do tej pory wciąż się wahałam i nie byłam pewna, czy nie zmienię tematu, gdy zacznę konwersację, a teraz wiem, że już nic nie powstrzyma mnie przed powiedzeniem na głos wszystkiego, co wciąż trzymałam w maleńkim zakątku mojego serca.
Odwróciłam głowę i spojrzałam na Leona, zatopionego we własnych myślach. Promienie słońca, które świeciły na jego brązowe włosy, sprawiały, że wyglądał jeszcze piękniej, niż zazwyczaj. W pewnej chwili na jego twarz wstąpił delikatny uśmiech, a w policzkach utworzyły się drobne dołeczki. Dlaczego przyjaciel Federico został obdarzony taką urodą?
Nie. Nie mam prawa tak o nim myśleć.
- Czemu ciągle na mnie patrzysz? - skierował swój wzrok na mnie i szeroko się uśmiechnął.
Poczułam, jak na moją twarz wpływa gorąco, a serce momentalnie przyspiesza.
- Myślałam, że nie widzisz - burknęłam.
- Aha, czyli robisz tak zawsze, gdy o tym nie wiem, tak? - prychnął śmiechem.
- Chciałbyś - wywróciłam oczyma.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo - zażartował, a ja miałam dziwne wrażenie, że mówił całkowicie serio. Przestań robić sobie złudne nadzieje, Violu.
W pewnej chwili dostrzegłam na jego twarzy szeroki uśmiech i dziwny błysk w oku. Niewiele później zaszedł mi drogę i zrobił minę nieznoszącą odmowy.
- Masz ochotę na wspólną jazdę na rolkach? - spytał.
Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na niego z niekrytym strachem. Nigdy w życiu nie nosiłam na nogach butów, do których były przyczepione kółka i nie miałam najmniejszej chęci, by kiedykolwiek je zakładać.
- Nie potrafię na tym jeździć - pokręciłam energicznie głową.
Leon zobaczył zakłopotanie wymalowane na mojej twarzy i cicho się zaśmiał.
- Nauczę cię - złapał moją dłoń, po czym zaczął mnie za sobą ciągnąć.
Zrobiłam buntowniczą minę, jednak chłopak już jej nie dostrzegł, gdyż patrzył przed siebie i nie zwracał uwagi na to, że nie chcę brać udziału w jego pomyśle.
- Nie ma mowy - pisnęłam, próbując się zatrzymać. - Jestem pewna, że stanie mi się na nich jakaś krzywda.
Brunet przystanął i spojrzał mi prosto w oczy.
- Przy mnie nigdy nie wydarzy ci się nic złego - delikatnie uniósł kąciki ust. - Jechałaś ze mną na motorze, a to jest wiele niebezpieczniejsze od zwykłych rolek - zaśmiał się. - Uwierz mi, będzie fajnie - mrugnął do mnie, po czym wrócił do poprzedniej czynności.
Na jeden, krótki moment skupiłam się na zdaniu, które wypowiedział. Wystarczyło kilka słów, abym z większym zapałem podeszła do propozycji. I poczuła przyjemne ciepło w sercu.
- Okay, ale jakby co ty będziesz tłumaczył się Federico - zaśmiałam się.
- Nic ci się nie stanie - prychnął. - Jak na razie jedyną osobą, która musi z nim porozmawiać jesteś ty. Mogę się założyć, że czeka się okrutna zemsta za tę klamkę - w powietrzu ponownie rozniósł się jego uroczy śmiech.
Miałam ochotę odgryźć mu się, ale spojrzałam na jego twarz i nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego słowa. Dołeczki w policzkach, które tak często się ukazywały, wydawały się jeszcze bardziej urocze, niż zazwyczaj. Przestań tak o nim myśleć.
Droga do jego domu minęła nam w zastraszającym tempie. Byłam pewna, że żadne z nas nie sądziło, że tak szybko dotrzemy do celu. Niewiele później Leon wszedł do środka i wrócił z dwiema parami rolek. Jedną z nich wręczył mi, po czym spytał, czy potrafię je założyć.
- Nie jestem dzieckiem - burknęłam, mierząc go morderczym spojrzeniem.
Gdy włożyłam buty z kółeczkami na nogi, od razu spróbowałam wstać, czego momentalnie pożałowałam. W ułamku sekundy straciłam równowagę i runęłam do tyłu. Byłam gotowa na spotkanie z podłogą, kiedy brunet złapał mnie w swoje silne ramiona, ponownie ratując przed nieszczęściem.
- Nie próbuj jeździć sama - posłał mi karcący wzrok. - Najpierw będę cię trzymał, dopiero potem pozwolę ci to zrobić bez mojej pomocy.
Powinnam czuć zażenowanie, bo traktuje mnie jak małą dziewczynkę, ale nie potrafiłam przez to, że tak się o mnie martwił. Pewnie bał się, że Fede by mu nie wybaczył, jakby coś mi się stało.
Ponownie wstałam na nogi, jednak tym razem z pomocą Leona, który jedną ręką obejmował mnie wokół talii, a drugą trzymał moją dłoń. Moje ciało napełniło przyjemne uczucie bezpieczeństwa, a na twarz wpłynął uśmiech.
- Zachowuj się tak, jakbyś chodziła, ale próbuj się delikatnie odpychać - nakierowywał mnie.
Po kilkunastu minutach mniej więcej zrozumiałam, o co w tym chodzi i potrafiłam sama się poruszać. Mimo że kilka razy wciąż się potykałam, Leon pozwolił mi spróbować własnych sił i oderwał ode mnie obydwie dłonie.
Przejechałam krótki odcinek drogi, po czym znów skierowałam się w stronę bruneta. W pewnym momencie pod kółka wpadł mały kamyk, powodując ponowne stracenie przeze mnie równowagi. Na szczęście byłam wystarczająco blisko chłopaka, by zdążył mnie złapać. Jednak nie udało mu się odpowiednio oszacować siły, z jaką na niego wpadnę, przez co oboje runęliśmy na ziemię.
- Lecisz na mnie - prychnął śmiechem.
Rzuciłam mu poirytowane spojrzenie i szybko odsunęłam się na bok, bym nie musiała dłużej na nim leżeć.
- Tak w ogóle, to nie ma za co - powiedział, podnosząc się do pozycji siedzącej. - I nie, nic mnie nie boli, dzięki, że pytasz.
- Zdążyłam się już przyzwyczaić do tego, że ciągle mnie ratujesz, więc zapomniałam, że powinnam powiedzieć "dziękuję" - zaśmiałam się.
- Następnym razem zapamiętaj, bo lubię słyszeć to słowo z twoich ust - ukazał mi rząd swoich śnieżnobiałych zębów.

Ludmila

Nienawidzę tego cholernego idioty. Od dzisiaj jest dla mnie zerem. Już nigdy w życiu nie powiem, że go kocham. Nie mogę darzyć tak silnym uczuciem osoby, która potrafi oceniać jedynie na podstawie pozorów. Zapomnę o nim raz na zawsze.
Kogo ja oszukuję?
Mimo że znowu mnie zranił i doprowadził do ogromnej wściekłości, nie potrafię myśleć o Federico inaczej, niż dotychczas. Podobno prawdziwa miłość zawsze pozostaje niezmienna.
To nie zmienia faktu, że zdenerwowało mnie jego dziecinne zachowanie i wciąż mam ochotę zniszczyć cokolwiek, co przypomina mi jego.
Podeszłam do swojej szafki w studio i wyjęłam z niej fotografię włoskiego idioty, a następnie rozdarłam je na miliony kawałeczków i rzuciłam na ziemię, dodatkowo je zadeptując.
- I jakie to uczucie, Fede? - syknęłam. - Być poniżanym i traktowanym jak najgorsza osoba na ziemi.
W pewnym momencie poczułam silne ramiona, otaczające moje drobne ciało.
- Co takiego zrobiło ci to biedne zdjęcie? - zakpił Diego.
Gwałtownie odwróciłam się w jego stronę, jednocześnie wyrywając się z jego uścisku, po czym spiorunowałam go spojrzeniem.
- Przedstawia największego idiotę wszechświata - odparłam, wciąż nie zmieniając wyrazu twarzy.
Gniew, który ogarniał całe moje ciało, zmniejszył się dopiero, gdy usłyszałam śmiech Hiszpana. Nie potrafiłam pozostać obojętna, gdy widziałam, że ledwo łapie oddech przez ciągłe napady rozbawienia.
- Niedawno mówiłaś, że go kochasz, a teraz przerzuciłaś się na wyzywanie - rzekł, dalej nie przestając się śmiać. - Co znowu ci powiedział? - spróbował przybrać poważny wyraz twarzy, co oczywiście mu nie wyszło i sprawiło, że miałam ochotę ponownie prychnąć.
- Nie zgodził się na udawanie mojego chłopaka, rozumiesz to? - pisnęłam, a cała radość ponownie wyparowała z mojego serce i została zastąpiona przez złość. - Wolał odejść od U-Mix, zamiast być ze mną. Na dodatek ciągle zachowywał się, jakby mnie nie było, a zwrócił się w moją stronę dopiero wtedy, gdy powiedziałam, że jest chłopakiem Violetty - wycedziłam na jednym wdechu.
Diego wyglądał na oszołomionego i przez chwilę wydawało mi się, że nie zrozumiał ani słowa z tego, co powiedziałam. W końcu jednak w jego oczach pojawiły się ogniki wściekłości.
- Porozmawiam z nim - warknął i od razu skierował się w stronę studio.
Szybkość mojej reakcji zadziwiła nawet mnie samą. W dosłownie ułamku sekundy zastawiłam mu drogę i złapałam za dłonie, by zrezygnował ze swojego pomysłu. Wiedziałam, że bez problemu mógłby mnie odepchnąć, ale znałam go na tyle dobrze, by wiedzieć, że nigdy w życiu by tego nie zrobił.
- Nie, nie możesz - energicznie pokręciłam głową. - To jego decyzja, ma prawo robić cokolwiek chce. Fakt, teraz czuję do niego ogromny żal, ale nie chcę, żebyś cokolwiek mu mówił - starałam się zachować normalny ton, ale niestety nie wyszło mi, przez co brzmiałam, jakbym go błagała.
Diego zagryzł wargę i przez chwilę się zastanawiał, po czym otworzył usta, by się odezwać.
- Nie wolałabyś, abym opowiedział mu całą prawdę o tobie? - w jego głosie dało się wykryć troskę. - Uwierz mi, dzięki temu byłoby ci łatwiej.
Jestem pewna, że nie ulżyłoby mi, gdyż Federico nigdy nie uwierzy w słowa Diego. Pomyśli, że sama go na niego nasłałam, bo za wszelką cenę chcę osiągnąć swój cel. Według niego jestem bezuczuciową osobą, która myśli tylko i wyłącznie o sobie.
- Nie - odparłam dobitnie.
Jeżeli kiedykolwiek zdecyduję się pokazać mu prawdziwą siebie, zrobię to sama, a nie przez pośrednika. Jednak będę mogła to zrobić dopiero wtedy, gdy poczuję, że można mu ufać i gdy on dostrzeże we mnie człowieka, który jest zdolny do uczuć. Czyli nigdy.

Federico

Zajmowałem się odkręcaniem klamki z drzwi do pokoju Violetty, by potem przymocować ją u mnie, kiedy usłyszałem ciche trzaśnięcie drzwiami. Na chwilę zaprzestałem wykonywanej czynności i wyszedłem na schody, by zobaczyć, kto wszedł. Już z daleka dostrzegłem moją siostrę, która rozglądała się wokół, jakby bała się, że zaraz wyskoczę zza rogu i rzucę w nią klamką, którą wyrwała. W sumie szkoda, że wcześniej na to nie wpadłem.
- Widzę cię - krzyknąłem, schodząc ze schodów.
Viola zrobiła niewinną minę i posłała mi szeroki uśmiech.
- Wiesz, że cię kocham, braciszku? - rozłożyła dłonie, by mnie przytulić.
Wykorzystałem gest dziewczyny i podszedłem do niej, po czym delikatnie przerzuciłem ją przez ramię i zaniosłem na kanapę w salonie.
- Federico, jeśli znowu coś wymyśliłeś, wybij to sobie z głowy - pisnęła, uderzając mnie w plecy.
- Jeśli ładnie mnie przeprosisz, to być może wybaczę twoje grzechy - rzekłem z szerokim uśmiechem, jednocześnie kładąc ją na sofie.
Violetta złączyła dłonie i przybrała błagający wyraz twarzy.
- Proszę cię, mój najukochańszy bracie, żebyś zapomniał o moich wszystkich przewinieniach i przytulił mnie na zgodę - wyrecytowała.
Nie mogłem wytrzymać tego widoku, przez co prychnąłem śmiechem, a następnie zbliżyłem się do mojej siostry i delikatnie ją uścisnąłem.
- Muszę z tobą poważnie porozmawiać - szepnąłem, lekko odsuwając się od Vilu.
Na jej twarz momentalnie wpłynął niepokój i ledwo widoczny smutek, przez co wydawało mi się, że coś ściska moje serce. Za każdym razem, gdy zauważałem, że nie jest szczęśliwa, czułem to samo, co ona. Tak, jakby nasze ciała łączyła specjalna więź, która jest możliwa tylko pomiędzy rodzeństwem.
- Nie przejmuj się tak bardzo, okay? - ułożyłem dłonie na jej ramionach. - Po prostu chcę ci powiedzieć, że zrezygnowałem z U-Mix.
- Żartujesz? - podniosła głos, a z jego tonu dało się wyczytać, że odrobinę się zdenerwowała. - Federico, czy ty siebie słyszysz? Chcesz porzucić coś, dzięki czemu spełniasz swoje marzenia? - krzyknęła z goryczą.
- Oni chcą, żebym udawał chłopaka Ludmili, rozumiesz? - warknąłem.
Dopiero po kilku chwilach zrozumiałem, że wypowiedziałem to zbyt ostro.
- Przepraszam - szybko dodałem.
- To nie jest powód, abyś rezygnował ze swojej pasji - pokręciła głową. - Jeśli teraz odejdziesz, to będzie znaczyło tylko jedno. Twój przyjazd tutaj był bezsensowny, tak samo, jak nasza kilkuletnia rozłąka - jej głos się załamał.
Nie mogłem zaprzeczyć, że częściowo miała rację. Gdybym teraz rzucił U-Mix, okazałoby się, że niepotrzebnie wyjeżdżałem z rodzinnego domu i zostawiałem moją siostrę, że wszystko, o co do tej pory walczyłem nie miało sensu.
- Nie powinieneś z tego rezygnować tylko dlatego, że zmusili cię do udawania chłopaka dziewczyny, której nie lubisz. Jeśli odejdziesz, nie zaszkodzisz jej, tylko sobie - dodała.
Mimo beznadziejnej sytuacji, na moją twarz wstąpił uśmiech. Tylko Violetta potrafiła powiedzieć mi wprost, co robię źle i zawsze dobrze doradzić, biorąc pod uwagę moje dobro.
- Tak strasznie za tobą tęskniłem - wziąłem w ramiona zaskoczoną dziewczynę. - Spróbuję porozmawiać z Marottim i powiem, że zgadzam się na jego układ - szepnąłem. - Dziękuję.
______________________________
Witajcie, moje kochane stworki ♥
Mam dla Was wiadomość, która nie jest zbyt pozytywna w odniesieniu do bloga. Chodzi o to, że praktycznie przez cały lipiec nie będzie mnie w domu, więc nie napiszę wtedy ani kawałeczka rozdziału. Najpierw wyjeżdżam do siostry, potem kolonie.. Z moich obliczeń wyszło, że rozdziały nie pojawiałyby się przez trzy pierwsze tygodnie lipca.
Naprawdę nie chcę, aby tak było, więc postaram się z całych sił coś stworzyć. Ostatnio idzie mi jakoś trudno i wiem, że wychodzi źle, ale wolę dodać coś takiego, niż nic.
Nie będę też w stanie skomentować żadnego z Waszych dzieł, jeju. (Wiem, że ostatnio i tak rzadko pokazywałam swoją obecność, przepraszam :'< ) Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. ♥
~♫~
Dzięki Violettcie Federico zostaje w U-Mix, yay ^^ Czyli będzie jednak udawał chłopaka Lu :3
Leonetta, jak widzicie, staje się sobie coraz bliższa, ale to nie oznacza, że zaraz ich połączę. Jeszcze trochę pomęczę niektóre osóbki. W końcu moja nazwa skądś się wzięła, prawda? :'3

Ps. Możliwe, że w następnym tygodniu nie pojawi się rozdział. Wszystko zależy od tego, ile dam radę ich stworzyć (muszę 3-4 do przodu). Przepraszam :<