18.07.2015

Chapter 19


Violetta

Głośny dźwięk dzwonka, rozchodzący się po całym domu, wybudził mnie ze snu. Półprzytomna usiadłam na skraju łóżka i z nadzieją wyczekiwałam odgłosu kroków Federico. Niestety, mój brat ponownie wykazał się lenistwem, a irytujący dźwięk nie ustawał, więc musiałam sama otworzyć drzwi. Obiecuję, że osoba, która przyszła tak wcześnie, pożałuje tego.
Zwlokłam się na dół i już po kilku chwilach stałam przed wejściem.
- Violu, jak mogłaś jeszcze spać? - pisnęła Fran, jednocześnie przytulając się do mnie. - Założę się, że Federico nawet nie usłyszał dzwonka - pokręciła głową z niezadowoleniem. - Gdy się tutaj wprowadził, każdego dnia odwiedzałam go i musiałam dosłownie spychać go z łóżka, żeby w końcu się ruszył.
Niewiele rozumiałam z tego, co mówiła ciemnowłosa, gdyż moje myśli wciąż były skierowane w stronę spania. Najchętniej położyłabym się na podłodze i oddała się w objęcia Morfeusza, by jeszcze trochę odpocząć.
Nagle poczułam lodowatą wodę, spływającą po całym ciele, która spowodowała gwałtowne rozbudzenie. Spojrzałam na zadowoloną z siebie Francescę i posłałam jej wzrok przepełniony nienawiścią.
- Ciesz się, że wybrałam ten sposób i nie zadzwoniłam po Leona - zaśmiała się. - Jestem pewna, że jego twarz spowodowałaby, że od razu zapomniałabyś o zmęczeniu - uniosła wysoko kąciki ust.
W tej samej chwili do salonu wszedł Federico, a jego głowa momentalnie skierowała się w moją stronę.
- Jesteś cała mokra na samą myśl o Leonie? - rzucił, przecierając oczy.
 Otworzyłam szeroko usta i pisnęłam z oburzenia. Miałam ochotę chwycić coś ciężkiego i rzucić w jego stronę najsilniej, jak potrafię. Muszę zapamiętać, żeby nigdy więcej nie pozwolić mówić Fran o Verdasie w jego towarzystwie.
- Możecie w końcu przestać łączyć mnie z nim? - burknęłam, mrożąc obydwoje wzrokiem.
Zarówno Włoszka, jak i mój brat pokręcili głowami. Dlaczego zawsze w najmniej odpowiednich momentach potrafię się tak dobrze zgrać?
- Nie gniewaj się siostrzyczko, dobrze wiesz, że mimo wszystko cię kocham - powiedział, podchodząc do mnie i delikatnie całując w czoło. - A teraz przepraszam, ale muszę sprawić, abym wyglądał jeszcze lepiej, niż teraz - mrugnął do Fran, po czym udał się na górę.
Ciemnowłosa przekręciła oczyma i patrzyła na niego z zażenowaniem, dopóki nie zniknął jej z pola widzenia. Wtedy momentalnie do mnie podskoczyła, a w jej źrenicach zatańczyły maleńkie ogniki. To nie wróży nic dobrego...
- Powiedziałaś mu prawdę? W ogóle rozmawiałaś z Angie? - szepnęła.
Rozejrzałam się wokół, aby upewnić się, czy Federico nie wpadł na idiotyczny pomysł, by pobawić się w szpiega i nas podsłuchiwać.
- Fran, nie rozmawiajmy o tym w domu - syknęłam. - Nie, jeszcze nie. Nie miałam czasu, rozumiesz? Albo mój brat był ciągle obok mnie, albo ciocia gdzieś wychodziła. Tak, jakby los specjalnie odpychał mnie od tej rozmowy - powiedziałam najszybciej, jak potrafiłam.
Na szczęście dziewczyna nie miała więcej pytań, więc nie musiałam dłużej bać się, że Fede coś usłyszy. Naprawdę nie chciałam, aby dowiedział się w ten sposób - przez przypadek. Wolałam przekazać mu prawdę sama, a nie pozwalać, by czuł do mnie dodatkową nienawiść przez to, że moje kłamstwo wydało się tylko dlatego, że udało mu się coś podsłuchać. Wtedy na pewno by mnie znienawidził i nigdy więcej nie chciał widzieć na oczy. I nie dziwiłabym mu się.
- Mamy jeszcze godzinę do lekcji - zakomunikowała Włoszka, udając, że nie było poprzedniej wymiany zdań. - Chcesz się przejść?
- Nie wiem, czy zauważyłaś, ale ja wciąż jestem w piżamie - spojrzałam na nią zirytowana.
Cauviglia prychnęła głośnym śmiechem, po czym wskazała palcem na górę, dając mi jasno do zrozumienia, że mam iść się przebrać.
- Daję ci pięć minut - powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu. - Potem dzwonię do-
Nie pozwoliłam jej dokończyć i od razu rzuciłam na nią bluzkę Federico, która akurat leżała na kanapie. Włoszka zaczęła potrząsać całą głową, by koszulka spadła na ziemię, a kiedy jej zmagania poszły na marne, ściągnęła ją ręką, robiąc przy tym zdegustowaną minę.
- Dlaczego to ja ciągle jestem ofiarą twojego brata i jego rzeczy? - jęknęła.
- Bo zawsze znajdujesz się najbliżej - ukazałam jej rząd swoich zębów.
Do tego irytujesz mnie, sugerując, że ja i Leon mamy jakiekolwiek szanse.

Federico

Przez cały ranek wydawało mi się, że zapomniałem o czymś ważnym, ale ciągle wmawiałem sobie, że to zwykłe, nic nieznaczące, przeczucie. W pewnej chwili poczułem wibracje w mojej kieszeni, oznajmiającego, że ktoś próbuje się do mnie dodzwonić.
- Federico, gdzie jesteście?! Za kilka minut zaczyna się sesja, a was dalej nie ma - w słuchawce usłyszałem wściekły głos Marottiego.
Poczułem jakby na moje ciało wpływa fala zimna. Nerwowo spojrzałem na godzinę, a moje serce momentalnie przyspieszyło. 10:53 Genialnie. Za siedem minut ja i Ludmila powinniśmy już pozować, a ja ciągle jestem tutaj. Mam nadzieję, że chociaż on dotar... Cholera jasna.
- Zaraz będziemy - rzuciłem i szybko schowałem telefon do kieszeni.
Jak można być takim idiotą, żeby zapomnieć przekazać komuś coś tak ważnego? Przyznaję, wcześniej rozmyślałem nad tym, czy nie warto byłoby zataić przed nią tę informację i sprawić, by została wyrzucona. Jednak teraz nie mam najmniejszej ochoty sprawdzać, czy ten idiotyczny pomysł by wypalił. Muszę jak najszybciej ją znaleźć i zaprowadzić w miejsce sesji.
Zerwałem się i zacząłem biegać po wszystkich możliwych miejscach, z nadzieją, że gdzieś ujrzę jasnowłosą dziewczynę. Nigdy nie sądziłem, że nadejdzie taka chwila, gdy będę chciał ją zobaczyć.
Nagle dostrzegłem jej przyjaciela, rozmawiającego z innymi. Przymusiłem się i niechętnie do niego podszedłem, starając się wykrzywić twarz w uśmiechu.
- Wiesz, gdzie jest Ludmila? - spytałem, jednocześnie ukrywając niechęć, jaką go darzę.
- Teraz zacząłeś się nią interesować? - zakpił.
- Ja też nie mam ochoty na rozmowę z tobą, więc, jeśli możesz, po prostu odpowiedz na moje pytanie - przekręciłem oczyma. - To ważne.
- Jeszcze siedzi w domu, dzisiaj ma na trzecią lekcję - rzucił.
Gdy spytałem go o adres Ferro, zrobił minę, przez którą przestałem żałować, że do niego podszedłem. Zapewne prychnąłbym śmiechem, jakby nie fakt, że wtedy na pewno nie dostałbym tego, o co poprosiłem.
Tuż po otrzymaniu kartki z miejscem zamieszkania blondyny, ponownie rzuciłem się biegiem w oznaczonym kierunku. Na szczęście jej dom nie znajdował się daleko, więc szybko dotarłem do celu. Stanąłem przed drzwiami, odruchowo poprawiłem grzywkę, przejeżdżając dłonią po włosach, a następnie kilkukrotnie zadzwoniłem dzwonkiem.
Kiedy uchyliła drzwi, na jej twarz momentalnie wpłynęło zaskoczenie, a ja ponownie musiałem powstrzymywać prychnięcie śmiechem. Chyba zacznę chodzić z aparatem w ręku.
- Wiem, że to dla ciebie nowość, że ktoś tak piękny przychodzi do twojego domu - zaśmiałem się. - Ale nie to jest najważniejsze. Musisz ze mną iść na sesję. Nie pytaj, co się dzieje, potem ci opowiem - chwyciłem ją za rękę, nie dając ani chwili na odmowę.
Uczucie, które pojawiło się tuż po zetknięciu się naszych dłoni, było dziwne. Moje ciało przeszły dreszcze, a serce zaczęło szybciej bić. Co się dzieje?
Mimo że nie musiałem ciągnąć jej przez całą drogę, nie miałem najmniejszej ochoty puszczać jej ręki do czasu, aż znajdziemy się nie miejscu. Może i moje zachowanie było sprzeczne z tym, co do tej pory robiłem, ale nie zwracałem na to najmniejszej uwagi. Po prostu pierwszy raz w życiu postępowałem zgodnie ze swoim sercem.
- Dwanaście minut spóźnienia! - ryknął Marotti, gdy dotarliśmy do celu. - Przynajmniej wczuwacie się w swoją rolę - wskazał na nasze dłonie, które wciąż były połączone.
Gwałtownie zabrałem swoją rękę od Ludmili i posłałem jej spojrzenie pełne nienawiści. Nie chciałem, żeby pomyślała, że coś między nami jest tylko dlatego, że po nią przybiegłem. Bo bałem się, że znowu będzie przeze mnie płakać.

Leon

Przez całą lekcję niecierpliwie wierciłem się na krześle i wciąż spoglądałem na zegarek. Chciałem jak najszybciej wydostać się z sali i móc przeprosić Violę za to, że wczoraj tak szybko wyszedłem, przez co nie mogliśmy dokończyć piosenki. Może i powiedziałem jej, że muszę iść, mimo to wciąż czułem dziwne wyrzuty sumienia. W końcu usłyszałem dzwonek, który był dla mnie jak wybawienie i od razu wybiegłem, by znaleźć dziewczynę. Dlaczego nie mogę codziennie mieć z nią każdej lekcji?
Wreszcie zauważyłem ją w towarzystwie Francesci i Camili. Nie zważając na nic, podszedłem do nich i przywitałem się z każdą z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Zobacz, Vilu, twój książę przyszedł - Włoszka poruszyła brwiami, zadziornie spoglądając na brunetkę.
Nietrudno było dostrzec, że Castillo miała cichą nadzieję na to, że uda jej się zabić ją wzrokiem. Nawet w tej chwili wyglądała przeuroczo.
- Mogę porozmawiać z Violettą? - spytałem, a dziewczyny zamaszyście pokiwały głowami. - Na osobności - dodałem poirytowany. - I proszę, tym razem nie podsłuchujcie - prychnąłem.
Przyjaciółki brunetki odeszły, burcząc coś pod nosem i stanęły za najbliższym rogiem, sądząc, że ich nie zobaczę. Serio myślą, że jestem taki głupi?
- Chodźmy na dwór, okay? - posłałem jej szeroki uśmiech. - Dziwnie się czuję, jak ktoś mnie obserwuje - wskazałem głową na dziewczyny, dyskretnie patrzące na nas.
- Zachowujesz się, jakbyś chciał zrobić mi krzywdę i bał się, żeby nikt tego nie widział - zaśmiała się, niepewnie podążając za mną.
Posłałem jej minę, mówiącą "Przy mnie nigdy nie stanie ci się nic złego", po czym chwyciłem jej dłoń i nie puszczałem jej, dopóki nie znaleźliśmy się na zewnątrz.
- Przepraszam, że wczoraj tak szybko wyszedłem - popatrzyłem na nią ze skruchą.
- Naprawdę? - pokręciła głową z niedowierzaniem. - Tylko dlatego wyciągnąłeś mnie tutaj? - nie mogła się dłużej powstrzymać i prychnęła śmiechem.
Nie, po prostu chciałem pobyć z tobą sam na sam.
- Tak - ukazałem jej rząd swoich śnieżnobiałych zębów.
Nie mogłem przekazać jej moich prawdziwych uczuć, bo to wszystko by pokomplikowało. Nie chodziło tylko o to, że bałem się, iż Viola może stać się kolejną dziewczyną, którą zranię. Teraz dochodził do tego dodatkowy lęk przed utratą przyjaźni pomiędzy mną, Fede i jego siostrą. Jedno, nieprzemyślane słowo, byłoby w stanie zniszczyć wszystko.
- Leon, zobacz - pisnęła dziewczyna, wskazując palcem na dwie osoby.
Odwróciłem się w tamtym kierunku i momentalnie oniemiałem. Niedaleko nas Federico i Ludmila pozowali do, prawdopodobnie, jednej z sesji do U-Mixu. Pewnie o tym ostatnio mówił mi chłopak.
- Widzisz, jak twój brat świetnie ukrywa niechęć do Lu? - prychnąłem. - Jest nawet niezłym aktorem.
- Dopiero teraz to zauważyłeś? - zawtórowała mi śmiechem. - Mogę się założyć, że od razu po zakończeniu zdjęć, przyjdzie do mnie i zacznie narzekać, że znowu zmuszają go do robienia tego, czego nie chce - przekręciła oczyma.
- Jesteś naprawdę cierpliwa, skoro to wszystko znosisz - spojrzałem na nią z podziwem.
- Na tym właśnie polega miłość - uniosła kąciki ust. - Fede jest moim bratem i będę go zawsze kochać, niezależnie od tego, co się stanie.

11.07.2015

Chapter 18


Violetta

Stanęłam przed fortepianem i spojrzałam wyczekująco na Leona. Niedawno skończyliśmy lekcje, więc mieliśmy chwilę na wymyślenie piosenki, ale, jak na złość, żadne z nas nie wpadło na żaden pomysł i przez ostatnie kilka minut nie robiliśmy niczego poza wpatrywaniem się w drugą osobę.
- To nigdy nam się nie uda - jęknęłam zrozpaczona, zajmując miejsce obok chłopaka.
- Od kiedy jesteś taka pesymistyczna? - zaśmiał się. - Mamy na to dwa tygodnie, spokojnie - ukazał mi rząd swoich śnieżnobiałych zębów.
Kiedyś pisanie piosenek szło mi bardzo łatwo, ale teraz nie potrafię wymyślić ani linijki. Mimo że staram się z całych sił, mam pustkę w głowie. A piękny uśmiech Leona niezbyt pomaga mi się skoncentrować. Nie wiem dlaczego, ale czasami czuję się przy nim, jakbym latała, pomimo braku skrzydeł, wyrastających z moich pleców. To jest to!
- Możemy latać, nie mając skrzydeł - wyrecytowałam, patrząc mu prosto w oczy. - Zapisz to, mamy jedną linijkę - pisnęłam rozemocjonowana.
Chłopak spojrzał na mnie z dziwnym błyskiem w oku, po czym wyjął kartkę i zanotował moje słowa. Po chwili zaczął dopisywać kolejny wyrazy, tworząc z tego składną całość.
- Przeczytaj - podstawił mi pod oczy skrawek papieru.
Możemy ubarwiać kolorami duszy
Możemy krzyczeć "Yeea"
Możemy latać, nie mając skrzydeł
Na słowach tej piosenki.
- To jest piękne - powiedziałam, nie przestając się uśmiechać. - Nie sądziłam, że jesteś w stanie stworzyć coś takiego.
- Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz - mrugnął do mnie.
Chciałam powiedzieć, że chętnie bym się o nich dowiedziała, jednak w porę ugryzłam się w język. Jesteście tylko znajomymi, Violu. 
W pewnej chwili zadzwonił telefon Leona, jednocześnie zabierając nam czas, jaki mogliśmy spędzić tylko we dwoje. Chłopak wyszedł z sali, mijając się z Fran, aby móc spokojnie porozmawiać.
- Jak wam się pracuje? - spytała Włoszka, siadając obok mnie. - Z tego, co widzę, całkiem nieźle - przejechała wzrokiem po kartce, na której widniał dotąd wymyślony tekst.
- W większości to pomysł Leona - uniosłam kąciki ust. - Wiedziałaś, że jest taki utalentowany?
Francesca zaśmiała się, jakbym właśnie powiedziała coś zabawnego, a ja nie miałam bladego pojęcia, o co może jej chodzić.
- Jeszcze pytasz? - prychnęła. - To chyba najlepszy uczeń w tym studio - ułożyła dłoń na moim ramieniu i z rozbawieniem pokręciła głową.
Od samego początku wiedziałam, że jest świetnym muzykiem, ale nie sądziłam, że aż tak. Zresztą, nie miałam zbyt wielu okazji, by usłyszeć jego głos. Jak dotąd udało mi się to zaledwie dwa razy. Wciąż pamiętam, jak pierwszego dnia w Buenos Aires wsłuchiwałam się w jego przepiękną barwę. Jakby nie mój brat, który prawie od razu mnie zauważył, na pewno mogłabym dłużej podziwiać cudowne wykonanie Leona.
Następny raz, gdy było mi dane go usłyszeć, również zapadł mi w pamięć. Przecież nie mogłam zapomnieć mojego egzaminu do studio. Jakby nie on, nigdy bym się tutaj nie dostała. Zawiodłabym brata, siebie, tatę.
- Halo, Violetta - Francesca pomachała mi dłonią przed oczyma. - Słuchasz mnie?
- Tak. Nie - pokręciłam głową. - Przepraszam, zamyśliłam się.
- Zaczęłaś myśleć o Leonie, przez co nie zauważyłaś, że przyszedł tu na chwilę - zaśmiała się. - Powiedział ci, że musi wracać do domu, ale tego pewnie też nie słyszałaś, prawda?
Pokiwałam głową, po czym przeniosłam wzrok na drzwi z nadzieją, że go w nich zobaczę. Moje uczucia robią się coraz dziwniejsze.

Naty

- Natalia, wiesz, że nie potrafię pisać piosenek - zrezygnowany Maxi opadł na swoje łóżko.
Miałam ochotę zawinąć go w kołdrę, na której leżał i wyrzucić przez okno. Kolejny raz powtarzał mi to samo. Wolał użalać się nad sobą, zamiast usiąść przy mnie i spróbować wykrzesać chociaż odrobinę siły na napisanie piosenki.
- Maximiliano Ponte, jeśli w tej chwili nie zajmiesz miejsca obok mnie, nie ręczę za siebie - posłałam mu najgroźniejszy wzrok, na jaki było mnie stać.
- Wyglądasz całkiem słodko, jak chcesz mnie przestraszyć - zaśmiał się, wciąż nie mając zamiaru ruszać się z miejsca.
Moja cierpliwość powoli dobiegała końca, a w głowie zaczęły tworzyć się przeróżne scenariusze, w których dręczę Maxiego, dopóki nie napisze choćby wersu do naszej piosenki.
- Jeśli miałeś zamiar leżeć na łóżku, było po mnie nie dzwonić - burknęłam, po czym wstałam z zamiarem opuszczenia jego pokoju.
Chłopak momentalnie zerwał się z pozycji leżącej i po chwili znalazł się przede mną, torując mi przejście. Teraz zachciało mu się wstać.
- A może to była tylko wymówka, żebyś do mnie przyszła? - spytał z szerokim uśmiechem na twarzy.
Przekręciłam oczyma i mimowolnie wybuchnęłam śmiechem. Mimo że jeszcze chwilę temu miałam ochotę udusić go gołymi rękoma, nie potrafiłam się dłużej na niego gniewać.
- Zostaniesz jeszcze? - popatrzył na mnie z nadzieją.
- Jeżeli przestaniesz się lenić i weźmiesz do roboty - pokazałam mu język.
Maxi wydał z siebie zrozpaczony jęk,po czym zasiadł przy stole i wziął do dłoni długopis, z zamiarem napisania czegoś na kartce. Wydawało mi się, że coś rysuje, zamiast notować, więc z zaciekawieniem zajrzałam mu przez ramię, by zobaczyć, co tworzy. Wtedy ujrzałam malutkie, krzywe serduszko z ledwo dostrzegalnymi literami NV*. Na moją twarz momentalnie wpłynął rumieniec, który szybko spróbowałam ukryć pod niesfornymi lokami.
- Tylko na tyle cię stać? - spytałam prześmiewczo. - Jesteś dzisiaj bardzo twórczy.
Dziękowałam losowi za to, że Maxi nie zdecydował spojrzeć na mnie z poirytowaniem, gdyż na pewno dostrzegłby czerwone wypieki na moich policzkach.
- Chociaż kartka nie jest pusta - zaśmiał się radośnie.
Pokręciłam głową z dezaprobatą, po czym wyjęłam długopis z jego dłoni i naszkicowałam podobne serduszko, tyle że ładniejsze, w którym umieściłam dwie, maleńkie litery - MP**.
- Teraz wygląda wiele lepiej - szepnął.

Diego

Mimo że Federico był w moich oczach nikim więcej, jak zwykłym chamem, który potrafi oceniać dziewczyną jedynie na podstawie pozorów, jakaś dziwna siła kazała mi pójść mu podziękować. Niby jakby nie wrócił do U-Mix, marzenia Ludmili rozpadłyby się na miliony kawałeczków i nawet ja nie byłbym w stanie ich zebrać i ułożyć w całość.
- Lu, muszę już wracać do domu - skłamałem. - Zobaczymy się później, dobrze? - nieśmiało się uśmiechnąłem.
- Jasne - owinęła ręce wokół mojej szyi. - Jak będziesz mógł rozmawiać, zadzwoń - uniosła kąciki ust, po czym poszła w stronę swojego domu.
Nie tracąc ani chwili, skierowałem się w stronę studio, z nadzieją na spotkanie chłopaka. Jeszcze kilka minut temu widziałam go na ławce, grającego na gitarze. Nie powinien pójść gdzie indziej aż tak szybko.
Na szczęście Federico ciągle znajdywał się w tym samym miejscu. Podszedłem do niego i usiadłem obok, narażając się na nienawistny wzrok, skierowany w moją stronę.
- Widzę, że wszystkich oceniasz po pozorach - prychnąłem.
- Tylko ludzi pokroju Ludmili - syknął. - Mógłbyś stąd pójść? Zasłaniasz mi światło.
Chyba zaczynam żałować tego, że w ogóle się do niego odezwałem.
- Chciałem ci podziękować za to, że nie zniszczyłeś jej marzeń - zacząłem obojętnie. - Ona naprawdę zasługuje na to, by być szczę-
- Nie zrozumiałeś tego, co wcześniej ci powiedziałem? - przerwał mi. - Nie zrobiłem tego dla niej, tylko dla studio, mojej siostry i siebie.
Zacisnąłem pięści, by nie wybuchnąć i nie zrobić czegoś, przez co potem bym żałował. Właśnie miałem otwierać usta, by wygarnąć mu, jakim jest idiotą, kiedy usłyszałem cichy, łamiący się głos.
- Obiecałeś mi, Diego.
Gwałtownie odwróciłem się i ujrzałem Ludmilę bliską płaczu. Nie, proszę, tylko nie to. Jeśli to wszystko słyszała, jej kruche serduszko rozbije się jak cienka szyba. Co gorsza, ja będę za to odpowiedzialny.
Blondynka widocznie nie mogła dłużej tego znieść, więc zaczęła uciekać. Nie zareagowała nawet na to, jak kilkukrotnie wykrzyknąłem jej imię.
- Dlatego nie chcę, żebyś jej ranił - syknąłem do Federico, po czym pobiegłem za dziewczyną.
Odnalazłem ją kilkanaście metrów dalej. Siedziała na ławce, a z jej oczu ciekły strumienie łez, które były dla mnie najgorszym widokiem na świecie. Nienawidziłem, gdy cierpiała. Nie czekałem ani chwili i podszedłem do niej, delikatnie się przytulając. Pewnie nie miała nawet siły, by mnie odepchnąć, gdyż nie wykonała ani jednego ruchu, sugerującego, abym odszedł.
- Lu, przepraszam - szepnąłem, delikatnie głaskając ją po głowie. - Jeśli chcesz, już nigdy się do niego nie odezwę.
Ferro lekko się ode mnie odsunęła i spojrzała na mnie oczyma pełnymi bólu.
- Nie chodzi mi o to, że z nim rozmawiałeś, tylko o to, że kłamałeś - powiedziała cicho, ocierając łzy.
- Ale wybaczysz mi, prawda? - na moją twarz wstąpił ledwo widoczny uśmiech.
Ludmila pokiwała głową i ponownie wtuliła się w mój tors.
- Słyszałaś, co mówił ten.. - nie potrafiłem znaleźć odpowiedniego słowa, by go nazwać. - Federico?
- Tym razem jego słowa nie były takie złe - zaśmiała się. - Potrafi być o wiele gorszy, uwierz mi.
Tak trudno było mi zrozumieć, jak ona daje z tym wszystkim radę. Udaje złą osobę, musi wyrzekać się miłości, znosić ciągle obelgi tego idioty i na dodatek nie miała żadnych przyjaciół. Przez cały czas radziła sobie sama. Nie znam żadnej silniejszej dziewczyny od niej.
______________________________________
*NV - Natalia Vidal
**MP - Maxi Ponte

4.07.2015

Chapter 17


Federico

Gdy Fran zaczęła szukać wzrokiem przedmiotu, którym mogłaby we mnie rzucić, wolałem się ulotnić i od razu zająć poszukiwaniem Marottiego. Obiecałem Violi, że porozmawiam z nim tuż po tym, gdy go zobaczę, bez względu na to, czy będzie przy nim Ludmila, czy nie. W tej chwili trochę tego żałowałem, gdyż trudno byłoby mi patrzeć na zwycięski uśmiech, wymalowany na twarzy blondynki. Mimo wszystko wolałem znieść obecność Ferro, niż złamać słowo dane mojej siostrze.
Wreszcie ujrzałem mężczyznę, wyłaniającego się z pokoju nauczycielskiego ze wściekłą miną. Miałem szczerą nadzieję, że jeszcze nie zdążył powiedzieć Pablo o tym, że chciałem zrezygnować z U-Mix. Gdyby przedstawił mu całą sytuację z jego punktu widzenia, na pewno nie miałbym szansy na powrót do moich marzeń. Czasami powinienem pomyśleć, zanim coś powiem. Albo poprosić o chwilę na rozmowę z siostrą.
Niepewnym krokiem podszedłem do Marottiego, ciągle upewniając się, czy nie zechce się na mnie rzucić. W tej chwili wyglądał naprawdę strasznie, więc mógł być zdolny do wszystkiego.
- Proszę pana - pierwszy raz nie odezwałem się do mężczyzny po imieniu. - Możemy porozmawiać? - spytałem, wciąż nie zbliżając się więcej, niż na dwa metry.
Gdy Marotti na mnie spojrzał, wyraz jego twarzy momentalnie złagodniał. Coraz częściej przekonuję się, że ładni ludzie mają łatwiej w życiu.
- Federico, cieszę się, że cię widzę - szeroko się uśmiechnął, po czym podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. - Błagam, powiedz, że zostaniesz w U-Mix - syknął, upewniając się, że Pablo niczego nie słyszy. - Bez ciebie nasza firma straci masę dochodów, a wtedy nie będziemy dłużej sponsorować studio.
Nie spodziewałem się, że odejście jednej osoby może tak wiele zmienić. Teraz mam jeszcze więcej powodów do tego, by nie porzucać tego wszystkiego przez jedną, okropną dziewczynę. Nikt nie jest tyle wart.
- Właśnie chciałem o tym z tobą porozmawiać. Zbyt szybko podjąłem decyzję i-
- Świetnie - przerwał mi, klaszcząc w dłonie. - Nasz utalentowany Federico zostaje - krzyknął w stronę dyrektora studio. - Aha, jakbyś mógł, przekaż Ludmile, że jutro o jedenastej macie pierwszą sesję zdjęciową.
Zdezorientowany pokiwałem głową i odprowadzałem go wzrokiem, dopóki nie zniknął mi z pola widzenia. Poszło mi prościej, niż sądziłem.
Chwila. Marotti polecił mi, żebym powiedział blondynie o jutrzejszej sesji. Przyznam, jestem ciekawy, co by się stało, jakbym przypadkowo o tym zapomniał. Ludmila, jak na razie, nic nie znaczy dla U-Mix, więc nikt nie będzie za nią płakać, gdy dowie się, że została wyrzucona. Chyba, że ja popłaczę się ze szczęścia.
Nie, nie ma mowy. Co się ze mną dzieje? Nie będę zniżał się do jej poziomu i robił wszystkiego, by tylko mi było dobrze. Mimo tego, że Ferro jest ostatnią osobą, którą darzyłbym jakimkolwiek współczuciem, nie chcę zaprzepaścić jej marzeń. Fakt, jej charakter jest okropny, ale głos, jakim została obdarzona, potrafi powalić na kolana. Nie mam prawa rujnować jej kariery.
- Udało ci się, braciszku? - Violetta nagle znalazła się przede mną i spojrzała na mnie wzrokiem pełnym nadziei.
- Tak - uniosłem kąciki ust. - Można nawet powiedzieć, że błagali mnie, żebym wrócił - zaśmiałem się, obejmując moją siostrę ramieniem.

Francesca

Violetta i Federico gdzieś zniknęli, a Marco musiał iść na zajęcia z Gregorio, więc wykorzystałam chwilę i odnalazłam Leona, by móc z nim na spokojnie porozmawiać. Wiedziałam, że Vilu nic mi nie opowie o ich wspólnym wieczorze, bo jest zbyt nieśmiała, a Verdas nie ma się czego przede mną wstydzić.
W końcu dostrzegłam chłopaka i podbiegłam do niego, nie chcąc tracić ani chwili.
- Jak tam po wczorajszej zabawie z Violą? - spytałam, a w moich oczach pojawiły się maleńkie ogniki.
Szatyn zrobił wielki oczy i popatrzył na mnie z niepokojem, jakby właśnie został przyłapany na zbrodni.
- Nie wiem, o co ci chodzi - powiedział, wciąż nie zmieniając wyrazu twarzy.
Miałam ochotę prychnąć śmiechem, ale się powstrzymałam, bo dobrze wiedziałam, że wtedy by mi nic nie powiedział. Zawsze się denerwował, gdy wpadałam w rozbawienie, a on nie miał bladego pojęcia, dlaczego.
- Rolki coś ci mówią? - uniosłam brew. - Nawet słodko wyglądaliście, jak ją obejmowałeś. Przez chwilę myślałam, że jesteście parą - ukazałam mu rząd swoich zębów.
Na jego usta wpłynął delikatny uśmiech, spowodowany pewnie przez wspomnienie wczorajszego wieczoru. Nawet zagryzienie wargi nie zamaskowało radości, jaka była wymalowana na jego twarzy.
- Fran, już nie raz dawałem ci jasno do zrozumienia, że traktuję ją tak samo, jak ciebie - powiedział, kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Jakoś mnie nigdy nie chciałeś niczego uczyć - kilkukrotnie cmoknęłam w powietrzu. - Proszę cię, przestań ukrywać swoje uczucia i przyznaj się w końcu, że ci się podoba - złączyłam dłonie i uniosłam je w błagalnym geście.
Leon przekręcił oczyma i odwrócił się z zamiarem zostawienia mnie samej, jednak w ostatniej chwili złapałam go za ramię, jednocześnie krzyżując jego plany.
- Nie musisz mówić tego na głos, ale przyznaj się chociaż przed samym sobą. Uwierz mi, zwykli znajomi nie mają miłości wymalowanej na twarzy, gdy na siebie patrzą - delikatnie uniosłam kąciki ust, po czym wypuściłam jego rękę z uścisku.
Chłopak przez chwilę stał w miejscu i wpatrywał się we mnie z dziwnym wyrazem twarzy, a następnie szybko pokręcił głową i udał się w stronę studio.
Naprawdę chciałabym, aby on i Violetta stworzyli szczęśliwą parę. Według mnie idealnie dopełniają się pod każdym względem i pasują do siebie, jak nikt inny. Nie mam pojęcia, dlaczego męczą samych siebie i nie chcą przyjąć do wiadomości, że się kochają. Jestem pewna, że to nie moja wyobraźnia płata mi figle, a naprawdę tak jest. Przecież dobrze wiem, jak zachowują się zakochani w swoim towarzystwie. Jako dobra przyjaciółka zarówno Leona, jak i Violi, powinnam im pomóc i otworzyć oczy na prawdziwe uczucia. Tylko jak?
Kiedyś wiele razy próbowałam udowodnić Verdas'owi moją rację i za każdym razem spotykałam się z tym samym - wymijającą odpowiedzią lub kpiącym śmiechem. Zwłaszcza wtedy, gdy starałam się przedstawić mu jego prawdziwe uczucia. Nieraz mówiłam, że Ludmila nie jest dla niego i wcześniej czy później ich związek się rozpadnie, ale on oczywiście był mądrzejszy ode mnie.
Wydawało mi się, że w tej chwili nie mogłam zrobić nic innego, jak czekać. Z czasem sami zobaczą, że nie potrafią bez siebie żyć i zapragną swojej bliskości bardziej, niż czegokolwiek. Nikt nie będzie w stanie długo ukrywać miłości.

Violetta

Odgłos dzwonka jeszcze nigdy nie zadział na mnie, jak tym razem. Niby jeden, nic nieznaczący dźwięk, który potrafi wywołać tak wiele emocji. W moim przypadku przeważającym uczuciem był niepokój, spowodowany rozpoczęciem nauki w Studio On Beat. Nie mogłam zaprzeczyć, że się bałam i przez cały czas miałam ochotę na ucieczkę do domu. Kilkukrotnie patrzyłam na mojego brata, jakbym szukała pozwolenia na ukrycie się pod kołdrą w moim pokoju i nie wychodzenia stamtąd do końca roku. Jednak za każdym razem widziałam dumę w jego oczach, przez co nie mogłam się poddać i musiałam stanąć naprzeciw lękom.
Weszłam do sali i zajęłam miejsce na jednym z siedzeń, tuż obok Federico. Rozejrzałam się wokół i z radością stwierdziłam, że w klasie ze mną będzie wiele osób, które zdążyłam już poznać. Gdy zawiesiłam wzrok na Leonie, chłopak posłał mi zachęcający uśmiech, dzięki któremu cząstka niepokoju w mojego serca zniknęła. Mimo to wciąż było go aż nadto.
- Witajcie, dzieciaki - do środka wszedł uśmiechnięty mężczyzna. - Nazywam się Pablo i jestem dyrektorem studio - przejechał wzrokiem po wszystkich zgromadzonych. - Wiem, że dla większości z was to dopiero początek, ale już mam dla was pewne zadanie. Najpierw dobiorę was w pary, a następnie wszystko objaśnię.
Gdy moje imię padło jako pierwsze, odruchowo wstrzymałam oddech. Bałam się, że zostanę przydzielona do Ludmili lub innej osoby, która okaże się tak samo nieprzyjemna, jak ona.
- Ty będziesz z Leonem - posłał mi radosny uśmiech, po czym przeszedł do następnego ucznia.
Otworzyłam szeroko oczy i popatrzyłam na niego z otępieniem. Ja i Leon. Leon i ja. Nie miałam pojęcia dlaczego, ale w głębi serca cieszyłam się z tego, jak małe dziecko. Uspokój się, Vilu.
Przez resztę lekcji Pablo tłumaczył, na czym ma polegać nasze zadanie, jednak nie mogłam się skupić na jego słowach. Mój wzrok ciągle wędrował na Leona, a umysł zajmowały wyłącznie myśli o nim. Co się ze mną dzieje?
W końcu usłyszałam dzwonek i mogłam porozmawiać z Verdas'em o naszym zadaniu. Gdy byłam zaledwie kilka kroków od niego, mój brat zaszedł mi drogę.
- Rozumiesz to, że Pablo karze wykonywać mi projekt z Ludmilą? - krzyknął oburzony. - Cały świat się na mnie uwziął - burknął. - Ty chociaż masz szczęście, bo jesteś z kimś, kogo lubisz - wskazał głową na Leona.
- Na pewno jakoś dasz radę - delikatnie uniosłam kąciki ust. - Wierzę w ciebie - położyłam dłonie na jego ramionach, po czym wyminęłam go i skierowałam się w stronę szatyna.
Chłopak stał ze swoimi znajomymi, którzy odeszli z dziwnymi uśmiechami tuż po tym, jak znalazłam się obok.
- Masz już jakiś pomysł na piosenkę? - od razu przeszedł do rzeczy.
- Przepraszam, ale w ogóle nie słuchałam Pablo i nawet nie wiem, co mamy robić - nerwowo przygryzłam wargę.
Leon radośnie się zaśmiał, po czym zaczął dokładnie wyjaśniać, na czym polega nasze zadanie. Z jego wypowiedzi zrozumiałam tyle, że musimy stworzyć piosenkę o miłości i przedstawić ją przed wszystkimi. Genialnie..
- Następnym razem zwracaj większą uwagę na nauczyciela, a nie na mnie - prychnął śmiechem.
- A ty lepiej pomyśl nad naszym projektem, zamiast wymyślać niestworzone historie - pokazałam mu język.
Muszę stanowczo bardziej uważać, gdy na niego patrzę.