13.10.2014

Miniatruka o Marcesce - The day of my death


Jeśli mam być szczera, nie pamiętam tego.
Wiem jedynie tyle, że widziałam światło. Oślepiające. Nie mogłam nic zrobić, ponieważ moje ciało mimowolnie podążało w jego stronę.
Nie wiem, co było gorsze. To, że moje ostatnie wspomnienie nie ma nic wspólnego z przyjemnością, czy to, że nie pamiętam niczego, co działo się przed nim.
Chcę wiedzieć, jak umarłam.
Tak. Już nie żyję. Odeszłam z tamtego świata dokładnie 34 dni temu. I do tej pory nie dowiedziałam się, jak się tutaj znalazłam.. 
Mogę powiedzieć tylko tyle, że Tu jest lepiej. Nie czujesz bólu, samotności, smutku. Zawsze ktoś przy tobie jest i masz pewność, że ci pomoże. Nie tak, jak na ziemi.
Gdyby nie to, że nie wiem, jak straciłam życie, byłabym szczęśliwa. Może nawet tutaj nie mogę zaznać spokoju?
On powiedział, że wszystko sobie przypomnę. Czyżby kłamał?
Nie. Nie mogę tak myśleć. Stwórca nigdy nie powiedziałby niczego niezgodnego z prawdą. 
Może właśnie dzisiaj wspomnienia wrócą? Może w końcu będzie mogła zaznać szczęście? Może.
Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Czekałam. Na co? Wierzyłam. W co?
Proszę, niech to będzie ten dzień.
~*~
Biegłam roześmiana po parku. Uciekałam przed chłopakiem mojego życia. Założyliśmy się o to, kto będzie szybszy. Nagrodą było wykonanie jednego życzenia. Nie mogłam przegrać. Nawet wiedziałam, co karzę mu zrobić.
Odwróciłam się, aby upewnić się, że Marco jest daleko. Na szczęście brunet wciąż znajdywał się w bezpiecznej odległości. 
Przyspieszyłam, by szybciej znaleźć się na mecie. Jeszcze tylko kawałek...
W pewnej chwili poczułam mocne uderzenie. Momentalnie straciłam kontrolę nad swoim ciałem. Nie mogłam nic zrobić, ani powiedzieć. 
Chciałam płakać, jak małe dziecko. Ale nawet tego nie byłam w stanie wykonać...
- Fran! - usłyszałam rozpaczliwy krzyk Marco.
Po chwili chłopak znalazł się obok i wziął mnie na ręce.
Nie wiedziałam nikogo poza nim. Nie obchodzili mnie ludzie, którzy zebrali się wokół nas.
Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam łzy w jego oczach. Chciałam je zetrzeć, jednak nie mogłam tego zrobić. Byłam bezsilna.
- Wygrałeś - wydusiłam resztkami sił.
- Skoro tak, musisz wykonać moje życzenie - załkał. - Nie umieraj.
Czułam, jak mokre łzy Marco spadają na moją twarz.
Nie chcę cię opuszczać, kochanie.
Pragnę zostać przy tobie. 
Proszę, pozwólcie mi żyć...
Nie chcę mówić "żegnaj"
Mimo wszystko, moje oczy się zamknęły. Nie czułam już nic. Nie było obok mnie nikogo. Pozostałam sama...
~*~
- Nie! - krzyknęłam, zrywając się z łóżka.
Dlaczego czuję, jakby coś rozrywało moje serce? Dlaczego płaczę? Dlaczego do cholery jestem smutna?! Przecież znajduję się w Raju. Miejscu, w którym nie ma czegoś takiego, jak rozpacz...
Dopiero po tylu dniach przypomniałam sobie o Nim. Pomyśleć, że wcześniej nie mogłam zapomnieć o nim ani na sekundę.
- Chcę do niego wrócić - szepnęłam zrozpaczona.
Po chwili stało się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. To było tak dziwne, że trudno mi to w jakikolwiek sposób opisać.
Poczułam mocne kręcenie w głowie, a następnie upadłam na ziemię. Dosłownie sekundę potem znalazłam się w parku. Moment... To był ten park.
Gwałtownie odwróciłam głowę i ujrzałam Jego. Mojego ukochanego. 
- Marco! - pisnęłam i rzuciłam mu się na szyję.
- Co się stało, że nagle jesteś dla mnie taka miła? - zaśmiał się.
- Jakbyś tylko wiedział... - szepnęłam.
- Mam pomysł - zaświeciły mu się oczy. - Ścigamy się? Ten, kto przegra będzie musiał wykonać jedno życzenie drugiej osoby - ukazał mi rząd swoich śnieżnobiałych zębów.
- Nie - powiedziałam ostro. - Zrobię dla ciebie wszystko bez idiotycznych wyzwań.

*5 godzin później*

Siedziałam na łóżku i czekałam na mojego chłopaka. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co mi się przytrafiło. Jeśli mam być szczera, zaczynało mi się wydawać, że pobyt w Niebie był jedynie snem...
- To działo się naprawdę - rozbrzmiał głos w góry.
Gwałtownie zerwałam się z pozycji siedzącej i uniosłam wysoko oczy. Ujrzałam anioła. Ponownie.
- Bóg postanowił dać wam drugą szansę. Zobaczył, jak mocna jest wasza miłość. Nie mógł znieść tego, że dwójka osób, która dzieli się takim uczuciem, jest na skraju rozpaczy. 
Poczułam, jak do oczu napływają mi łzy. Jednak nie smutku. Tym razem pojawiły się one ze szczęścia.
- Wykorzystaj tę szansę. - Wiedz, że następnej nie dostaniesz. Życzę wam udanego życia razem - uśmiechnęła się. - Aha, zapomniałabym. Jutro, gdy tylko się obudzisz, nie będziesz pamiętała o niczym związanym z Rajem. Wszystko wróci do codzienności.
Chciałam jej podziękować, pragnęłam pokazać, jak bardzo jestem wdzięczna, jednak nie mogłam wymówić ani jednego słowa.
- Kochanie, czemu płaczesz? - spytał zatroskany Marco, wchodząc do pokoju.
- To z radości - uśmiechnęłam się. - Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że cię mam - przytuliłam się do niego.

I nawet śmierć ich nie rozłączy.

_________________________
Najpierw chciałam zrobić smutne zakończenie, ale ja to ja, więc nie potrafiłam ;-;
Kiedyś takie napiszę, ale na razie nie jestem na to gotowa xD
Mam nadzieję, że to coś na górze Wam się chociaż odrobinę spodobało <3
Co do rozdziału, na razie nawet nie zaczęłam T^T
Jutro mam wolne, więc może coś wymyślę. Jednak nic nie obiecuję T-T

8.10.2014

Rozdział 65 - Zniknę z jego życia

Violetta

Ktoś niedawno wysłał mi wiadomość, w której napisał, bym poszła do sali tanecznej. Dlatego właśnie zmierzam w tamtym kierunku.
Przekroczyłam próg pomieszczenia i momentalnie oniemiałam.
U
jrzałam Leona wpatrzonego w wyświetlony obraz, na którym widać było mnie i Diego.
Nie wiem, jak się teraz czuł, ale wyglądał, jakby stracił wszystko.
Zraniłam go bardziej, niż myślałam...
Znowu popełniłam idiotyczny błąd. Mogłam powiedzieć mu wcześniej. Wtedy zrozumiałby. Nie wydawałoby mu się, że go zdradziłam. Nie złamałabym mu serca.
Podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego ramieniu. Jednak chłopak nawet nie drgnął.
- Zostaw mnie samego - syknął.
Poczułam, jak pod moimi powiekami zbierają się łzy.
Nienawidzi mnie. Ale nie mam się czemu dziwić. To było do przewidzenia...
Chciałam coś powiedzieć. Pragnęłam się usprawiedliwić, wyjaśnić. Jednak nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Nawet zwykłego "przepraszam".
Staliśmy obok siebie, nie wymieniając nawet jednego cholernego wyrazu.
Cisza jest najgorszym wrogiem. Zawsze pojawia się wtedy, gdy nie jest potrzebna. Zajmuje tak dużą część naszego życia. Potrafi zniszczyć wszystko. Każdą, nawet banalną rzecz. Może sprawić, by ludzie stali się sobie obcy. Już na zawsze...
Wolałabym, aby teraz zaczął na mnie krzyczeć. Dlaczego nigdy nie może być tak, jak chcę?
Stałam przed nim i patrzyłam wprost w jego oczy. Były puste. Całkowicie wyczyszczone z jakichkolwiek uczuć. Pomyśleć, że jeszcze kilka chwil temu mogłam dostrzec w nich miłość, a teraz nie ma w nich niczego. Nawet smutku. 
Czy to moja wina? Czy to przeze mnie wyparowały z niego uczucia? Czy to ja jestem za wszystko odpowiedzialna?
- L-Leon, daj mi to wyjaśnić, proszę - w końcu odważyłam się odezwać.
- Nie. To już koniec - ominął mnie i wyszedł z sali.
Nie wytrzymałam dłużej. Pozwoliłam, by po moich policzkach spłynęły łzy. Nie musiałam wciąż udawać silnej. Byłam sama.
Czułam, jak coś kuje mnie w serce. Wiedziałam, że wybrałam najgorszą z możliwych opcji. Ukrywanie prawdy zawsze jest złe.
Nigdy nie wybaczę sobie tego, że przez to straciłam Leona. Chłopaka, którego potrafiłabym obdarzyć prawdziwym uczuciem.
Opadłam na ziemię i spuściłam głowę. Czułam jedynie smutek. I te cholerne wyrzuty sumienia.
Ja jestem temu winna. To tylko przeze mnie nasz związek się rozpadł. Gdybym powiedziała Leonowi wcześniej o pocałunku, dzisiaj nie zraniłabym go.
Tym razem mi nie wybaczy. Na pewno. Zbyt wiele nacierpiał się z mojej winy. Nie chcę, żeby osoba, którą kocham, była przeze mnie raniona.
Może lepiej będzie, jak całkowicie zniknę z jego życia? Gdy nie będzie mnie widział, w końcu zapomni o nas. O każdej chwili, jaką razem przeżyliśmy. O wszystkich, nawet banalnych rozmowach. Po prostu o mnie.

Leon

Wszedłem do swojego pokoju, zatrzaskując drzwi. Rzuciłem się na łóżko i przykryłem twarz dłońmi.
Dlaczego to tak boli?
Dlaczego nie mogę po prostu zapomnieć?
Dlaczego musiałem zakochać się właśnie w niej?
Przecież otacza mnie tyle innych dziewczyn. Możliwe, że żadna z nich nie zraniłaby mnie tak, jak Violetta.
Jednak one nie mają tego czegoś..
Zabrałem dłonie z twarzy i zacząłem pusto wpatrywać się w sufit.
Co mam teraz zrobić?
Wymazać ją z pamięci?
Nie. To niemożliwe.
Udawać, że nigdy jej nie poznałem?
Trudniejsze od pierwszego...
Ignorować ją?
Będzie ciężko, ale dam radę. Pokażę jej, że nie potrzebuję kogoś takiego. Udowodnię, że można żyć bez miłości.
Zresztą, czym jest to idiotyczne uczucie?
Przecież ono nic nie znaczy. Miłość nie istnieje.
Ludzie to wymyślili dla zabawy. Lub jedynie po to, by móc jakoś nazwać chwilowe zauroczenie.
W pewnej chwili usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Nie musiałem nawet ruszać się z miejsca, by wiedzieć, kto przyszedł. Byłem pewien, że tą osobą jest moja dziewczyna o imieniu Violetta.
Ciemnowłosa, do której kiedyś czułem coś naprawdę silnego, a teraz nie mogę na nią spojrzeć.
Mimo, że nie miałem ochoty jej widzieć, wstałem z miejsca i podążyłem do naszej sypialni. W środku zobaczyłem ją, pakującą swoje rzeczy do walizki.
Wiem, że miałem nie interesować się niczym, co robi, jednak tym razem poczułem nieprzyjemny ucisk w sercu.
Dlaczego?
Przecież cieszę się z tego, że nie będę musiał widywać jej w domu, prawda?
Tak będzie lepiej. Dla nas obojgu.
Oparłem się o futrynę i przybrałem obojętny wyraz twarzy.
Czas na powrót dawnego Leona. Tego, który nie liczył się z uczuciami innych. 

Violetta

Właśnie kończyłam pakować moje rzeczy do walizek, kiedy usłyszałam głos Leona.
- Co robisz? - spytał beznamiętnie.
- I tak cię to nie obchodzi, więc nie rozumiem, po co pytasz - odparłam.
- Widzę, że już nawet nie możesz normalnie odpowiedzieć - warknął.
- Wyprowadzam się - ucięłam. - Nie będziesz musiał mnie dłużej znosić.
- Bardzo się cieszę - syknął i odszedł.
Poczułam silne ukucie w serce. Dlaczego to robi? Czemu udaje? Przecież dobrze wiem, że tak nie jest. Przynajmniej nie był...
Jedna łza spłynęła po moim policzku. Jednak starłam ją szybkim ruchem ręki. Nie może widzieć, jak płacze. Niech myśli, że jestem silna.
Zamknęłam walizkę i ostatni raz popatrzyłam na nasz pokój. Momentalnie przez moją głowę przeleciało milion wspomnień związanych z Leonem.
Dlaczego dowiadujemy się o tym, jak bardzo ktoś jest dla nas ważny dopiero wtedy, gdy go stracimy?
Jakbym wiedziała, że nadejdzie dzień, w którym będę musiała opuścić mojego ukochanego, korzystałabym z każdej chwili, jaka była nam dana.
Dopiero w takich momentach uczę się najważniejszych prawd życia.
Od teraz będę czerpać radość z każdej sekundy mojego życia. Przecież nigdy nie wiadomo, kiedy stracę jakiekolwiek powody do uśmiechu.
Chociaż wątpię, bym teraz miała cieszyć się z czegokolwiek...
Wyniosłam walizkę z pokoju i udałam się do drzwi wyjściowych. Jednak w pewnej chwili coś mnie tchnęło, by napisać krótki list do Leona.
Wiem, że to nie ma sensu. Zdaję sobie sprawę z tego, że nawet nie zwróci na niego uwagi.
Ale chcę to zrobić. Muszę jakoś wyjaśnić mu całe zajście.
Nawet, jeśli mi nie uwierzy, oczyszczę chociaż moje sumienie...
Wyciągnęłam z torebki skrawek papieru i długopis, a następnie zaczęłam pisać.

Drogi Leonie,
Wiem, że mnie nienawidzisz. Nie dziwię Ci się. Jakbym była na Twoim miejscu, też czułabym do siebie odrazę.. Jednak nie po to piszę do Ciebie list. Chcę, abyś dowiedział, się, jak wyglądał ten pocałunek z mojego punktu widzenia.
To działo się pół roku temu. Na wyciecze do Madrytu. Pamiętasz, prawda?
Wtedy też mnie zostawiłeś. Wszystko przez to, że myślałeś, że Cię zdradziłam.
Pragnę, abyś wiedział, że nigdy nie mogłabym zrobić czegoś takiego. Zbyt mocno Cię kocham.
Nie chciałam, by mnie całował. Zrobił to tak szybko, że nie zdążyłam zareagować. Gdybym tylko wiedziała, co ma zamiar uczynić, odepchnęłabym go.
Jednak nie mówię, że to nie jest moja wina. 
Wręcz przeciwnie, uważam, że jedynie ja jestem za to odpowiedzialna. 
Dlatego Cię przepraszam. Za wszystko.
Za to, że pozwoliłam Ci się we mnie zakochać. Za to, że pojawiłam się w Twoim życiu. Oraz za to, że Cię tak mocno zraniłam.
Wiem, że to niemożliwe, ale chociaż spróbuj mi wybaczyć.
Na zawsze Twoja, 
Violetta.

Położyłam list na stoliku i przykryłam go stertą innych kartek. Nie chcę, by szybko go odnalazł. Wolę, by chociaż odrobinę ochłonął i dopiero to przeczytał. Jeśli w ogóle do tego dojdzie..

Leon

Minęło dopiero kilka minut od jej wyjścia, a ja już tęsknię.
To jest naprawdę idiotyczne. Im bardziej staram się o niej zapomnieć, tym częściej siedzi w mojej głowie. Dlaczego za każdym razem dzieje się inaczej, niż chcę?
Opadłem na łóżko i ponownie zacząłem wpatrywać się w sufit.
Wokół mnie nie było żadnych dźwięków. Jedynie cholerna cisza.
Nienawidzę jej. Właśnie ona pokazuje, jak nic nieznaczącą jest samotna istota ludzka.
Uniosłem się do pozycji stojącej, a następnie udałem na dwór. Nie mogę dłużej tego wytrzymać. Muszę wydostać się na zewnątrz. Potrzebuję towarzystwa.
Sam nie wiem, czemu, podążyłem w stronę studio. Może właśnie tego mi trzeba?
Muzyka jest moim jedynym ratunkiem. Zwłaszcza w takich sytuacjach. Tylko ona pomoże mi zapomnieć. W niej moja jedyna nadzieja.
Wszedłem do sali muzycznej i zasiadłem za pianinem. Zacząłem śpiewać, jednocześnie przesuwając palce po klawiaturze.
No soy ave para volar
En un cuadro no se pintar
No soy poeta, escultor
Tan solo soy lo que soy
Las estrellas no se leer
Y la luna no bajare
No soy el cielo ni el sol
Tan solo soy
Pero hay cosas que si se
Ven aqui y te mostrare
En tus ojos puedo ver
Lo Puedes lograr
Prueba Imaginar

Podemos pintar colores al alma
Podemos gritar yeeh
Podemos volar
Sin tener alas
Ser la letra en mi cancion
Y tallarme en tu voz

- Cholera - zaklnąłem pod nosem.
Dlaczego w mojej głowie siedzi akurat ta piosenka? Przecież znam tyle różnych melodii, tak wiele słów, a musiałem zaśpiewać właśnie to?
Nawet teraz nie mogę zapomnieć o Violettcie. Dlaczego wciąż myślę o osobie, która tak mocno mnie zraniła?
Czy nie powinienem jej znienawidzić? Pewnie tak.. Ale nie potrafię. Po prostu nie jestem w stanie zmienić do kogoś nastawienia w tak krótkim czasie. Zwłaszcza do niej.

________________________________
Przepraszam Was.
Pierwszy raz dodaję rozdział po tak długiej przerwie.
Wiem, że nawaliłam.
Ale proszę, wybaczcie mi.
Ten miesiąc jest dla mnie najgorszy. Nie dość, że w każdym tygodniu robią mi multum kartkówek, na dodatek muszę chodzić na różaniec (przygotowanie do bierzmowania -.- )
Jeśli mam być szczera, zastanawiałam się nad zawieszeniem. Nie lubię zawodzić ludzi, a to właśnie robię, gdy spóźniam się z rozdziałem :c
Jednak tego nie zrobię (chyba)
Nie chcę Was opuszczać.
Ale bądźcie gotowi na to, że następny rozdział może pojawić się nawet za dwa tygodnie :c Postaram się coś napisać wcześniej, jednak nie wiem, jak wyjdzie.
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie ♥
Pamiętajcie, że Was kocham mimo wszystko <33