26.12.2014

Rozdział 68 - Nikt nie jest w stanie mi pomóc

Violetta

Wbiegłam do szpitala i od razu podążyłam w stronę sali, w której leżał Leon. Chciałam zobaczyć go najszybciej, jak to było możliwe. Musiałam zdać sobie sprawę z tego, jak ciężkie obrażenia poniósł.
Mimo, że Fran i reszta mówili mi, że nie jest z nim dobrze, nie mogłam nie zobaczyć tego na własne oczy. Inaczej nigdy bym w to nie uwierzyła.
Przez całą, jakże krótką, drogę do jego sali łudziłam się, że to tylko koszmar. Błagałam w myślach, bym wreszcie się wybudziła. Abym wróciła do tamtych dni. Dni, w których byliśmy razem szczęśliwi.
Jednak, gdy stanęłam przed szybą i ujrzałam nieprzytomnego Leona, leżącego w białym pomieszczeniu, cała nadzieja uszła ze mnie w jednej chwili. Poczułam, jak pod moimi powiekami ponownie zbierają się łzy. Osunęłam się po ścianie i schowałam twarz w dłonie.
Płakałam tak, jak jeszcze nigdy. Z bólu, bezsilności i smutku. Żałowałam wszystkiego, co do tej pory zrobiłam. Każdej, pojedynczej czynności. Nawet tego, że wolałam siedzieć i rozczulać się nad sobą, zamiast pójść do niego i postarać się wyjaśnić mu całą sprawę. To co, jakby mnie nie posłuchał? Chociaż bym próbowała.
Czułam, jak przeszywający ból niszczy moje serce. Najgorsze, że jedyna osoba, która mogła cokolwiek na to zaradzić leżała nieprzytomna.
- Violu.. - usłyszałam głos Camili.
Z trudem uniosłam głowę i spojrzałam na przyjaciółkę zaczerwienionymi oczyma. Jednak moment później z powrotem ją opuściłam.
W tej chwili nie potrzebuję niczyjej litości. Nie chcę wysłuchiwać tych wszystkich kłamstw typu "będzie dobrze". Nie jest i nie będzie, zdaję sobie z tego sprawę. Zawsze jest coś, co stanie na przeszkodzie szczęściu. Nigdy nie mogę być w pełni radosna.
Jedyne, czego teraz potrzebuję, to obecność Leona. Tak bardzo pragnę, aby wstał, podszedł do mnie i mnie przytulił. By mogło być tak, jak dawniej. Abyśmy zapomnieli o wszystkich złych chwilach, które przeżyliśmy i pamiętali jedynie o tych dobrych. Przecież było ich tak wiele. Spędziliśmy razem miliony cudownych minut.
Ale nie będę robiła sobie złudnych nadziei. Wiem, że już nigdy nie wrócimy do tamtych dni. Leon nie chce mnie znać. Raniłam go tyle razy, mimo to on wciąż chciał ze mną być. W końcu zrozumiał, że nigdy nie zazna ze mną prawdziwego szczęścia.
Teraz proszę tylko o to, aby się wybudził. By mógł żyć i aby ten wypadek nie odbił się na jego zdrowiu. Chcę, żeby po pewnym czasie wrócił no normalnego funkcjonowania. Proszę, niech chociaż to się spełni...
- Violetta, chcesz, żebyśmy z tobą zostali? Czy wolisz pobyć sama? - spytała Francesca.
- Chcę być sama - odparłam cicho.
Włoszka nic nie odpowiedziała, tylko przykucnęła i mocno mnie do siebie przytuliła.
Wtedy nawet to nie pomogło. Mimo, że to moja najlepsza przyjaciółka, nie mogła nic zaradzić na moje samopoczucie. Nikt nie jest w stanie mi teraz pomóc...

Francesca

To najgorsze uczucie na świecie, gdy widzisz, że ktoś bliski twojemu sercu jest na skraju rozpaczy, a ty nie możesz nic na to zaradzić. Bezsilność jest cholernie irytująca.
Jakbym mogła zrobić cokolwiek, by poprawić nastrój Violettcie, dołożyłabym do tego wszelkich starań.
Jedyną czynnością, jaką mogę wykonać jest przebywanie z nią i okazywanie, że nie jest sama. Kiedyś to wystarczyło, by poczuła się lepiej, ale w tej sytuacji nawet moja obecność na nic się nie zda.
Dlaczego Leon musiał mieć wypadek? Czemu akurat teraz?
Co gorsza, lekarze nie wiedzą kiedy się wybudzi. Jeśli w ogóle...
Mogłoby wydawać się, że to nic wielkiego, bezbolesny upadek na motorze. Jednak w rzeczywistości jest całkowicie inaczej. Verdas doznał silnych urazów wewnętrznych.
Martwię się o niego. Tak bardzo chciałabym, żeby był teraz przy nas. Brakuje mi jego obecności, śmiechu, idiotycznych żartów.
Przyznaję, nie raz powiedziałam mu, że go nienawidzę. Jednak nigdy nie mówiłam tego szczerze.
- Fran.. - poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu.
Uniosłam głowę i ujrzałam mojego chłopaka. Na jego widok delikatnie się uśmiechnęłam.
- Nie chcę, żebyś tak bardzo się wszystkim zamartwiała. Nie możesz brać każdej rzeczy na siebie. Powinnaś trochę odpocząć - spojrzał na mnie z troską.
- Wiem.. - opuściłam głowę. - Ale nie potrafię. Zarówno Leon, jak i Violetta wiele dla mnie znaczą. Chcę dla nich jak najlepiej. Naprawdę wiele dałabym za to, by mogli być szczęśliwi, jak my.
- Pewnego dnia na pewno będą - objął mnie. - Prawdziwa miłość zawsze znajdzie sposób, by móc istnieć.
- Jesteś uroczy - szepnęłam, wtulając się w jego tors.
Przyłożyłam głowę do jego klatki piersiowej i zaczęłam wsłuchiwać się w rytm jego serca. Nie wiem, co zrobiłabym, jakby Marco był teraz na miejscu Leona. Jestem pewna, że byłabym jeszcze bardziej zrozpaczona, niż Violetta. Nie potrafiłabym wytrzymać nawet minuty bez mojego chłopaka. Zbyt mocno go potrzebuję. Nie poradziłabym sobie bez niego. Jakby nie on, już dawno zrezygnowałabym z wielu ważnych dla mnie rzeczy.

Naty


Rozumiem, że Violetta bardzo teraz cierpi, ale to nie znaczy, że wszystko musi kręcić się wokół niej. Zaczyna mnie to denerwować. Każdy zostawił swoje życie, aby przyjść do niej i jej pomóc. Nawet Maxi… Byliśmy na randce, kiedy dowiedział się, co się stało. Wtedy wszystko porzucił i pobiegł do niej, nie zwracając na mnie jakiejkolwiek uwagi. To chyba pewne, jak się wtedy czułam. Miałam mu za złe to, że wybrał Violettę. Jeszcze wtedy myślałam, że to ja jestem dla niego najważniejsza, ale teraz szczerze w to wątpię.
Wiem, że wypadek Leona musiał nim wstrząsnąć. Tak samo, jak resztą. Verdas jest przyjacielem każdego z nas i martwimy się o niego. Ale ja dobrze wiem, że Maxi nie zareagował tak szybko przez Leona. On od razu pomyślał o Violettcie. Chciał jak najszybciej się obok niej znaleźć, by móc ją pocieszyć. To był jedyny powód.
To nie tak, że jestem zazdrosna. Wiem, że mój chłopak nic nie czuje do Castillo. Jedyna więź, jaka ich łączy to przyjaźń. Mimo to zabolało mnie, gdy bez chwili wahania pobiegł do niej, a mnie zostawił bez słowa wyjaśnienia.
- Natalia, jesteś tutaj? – Ludmila pomachała mi dłonią przed oczyma.
- T-tak. Przepraszam, zamyśliłam się. Coś mówiłaś?
- Od dziesięciu minut chcę dowiedzieć się, czy pójdziesz ze mną do domu Leona, żeby trochę tam posprzątać.
- Oh. Jasne – wymusiłam uśmiech.
Jeśli mam być szczera, nie miałam ochoty nigdzie z nikim iść. Wolałam wrócić do domu i zaszyć się w swoim pokoju. Jednak wiedziałam, że samotność i oddalanie się od innych nie rozwiążą problemów. Jeśli chcę, by życie poszło na przód, nie mogę siedzieć bezczynnie i czekać na cud.
- Świetnie – klasnęła w dłonie. – Idziemy teraz, czy najpierw chcesz zajść do swojego domu?
- Teraz.
Im szybciej to zrobimy, tym wcześniej będę mogła porozmawiać z Maxim. Muszę powiedzieć mu wszystko, co leży mi na sercu. Przecież nie będzie wiedział, co czuję, jeśli sama go o tym nie poinformuję. Nie potrafi czytać w myślach. Nikt jeszcze nie posiadł tej umiejętności.
Nie rozumiem osób, które przestają odzywać się do innych i nie chcą podać powodu drugiej osobie. To najidiotyczniejsze zachowanie, z jakim się spotkałam. Ludzie nie są wszechwiedzący. Jeśli chcemy, by inni o czymś wiedzieli, musimy im o tym powiedzieć. Nie ma innego wyjścia.

Federico



Współczuję Leonowi z całego serca. Cholera, miał pecha. Jednak w takich sytuacjach można zobaczyć, ile naprawdę znaczy się dla innych. Widać, że wszyscy przejęli się losem Verdas’a. Nie zabrakło nikogo z nas. Każdy przyjechał, by móc chociaż na niego popatrzeć. To nic, że on nawet nie będzie wiedział, że tu byliśmy. Jak tylko się obudzi, o wszystkim się dowie. Jestem pewien, że Violetta opowie mu z najdrobniejszymi szczegółami każdą minutę, której nie mógł przeżyć razem z nami.
Nie życzę Leonowi źle, ale mam nadzieję, że część jego pamięci została wymazana. Fragment, w którym zobaczył to nagranie i odszedł od Violetty oraz wszystko, co działo się potem. Wtedy jego życie stałoby się łatwiejsze. Nie musiałby więcej cierpieć.
Nie wiem, dlaczego wydaje mu się, że jeśli oddali się od Violetty, wszystko się naprawi. Jakim idiotą trzeba być, by z własnej woli opuszczać osobę, którą się kocha? To niemożliwe, by być szczęśliwym bez tego kogoś. Tylko człowiek, który był w stanie skraść nasze serce, może wywołać na naszej twarzy szczery uśmiech. Mimo, że Leon uważa, że Violetta jest przyczyną jego problemów, w głębi serca wie, że nie może bez niej żyć.
Znam go wystarczająco długo, by wiedzieć, kiedy ma ochotę wyrwać się z ponurej rzeczywistości i przenieść się w całkiem inny świat. Nie jest tak dobrym aktorem, jak mu się wydaje i nie potrafi ukrywać uczuć.
- Kochanie, idziesz z nami do domu Leona? – podeszła do mnie Ludmila i owinęła dłonie wokół mojej szyi.
- Z tobą zawsze – uśmiechnąłem się. – Będziemy sami? – uniosłem zadziornie brew.
- Na szczęście nie – przekręciła oczyma. – Naty idzie z nami.
- Nie martw się, nie będę przeszkadzać – brunetka mrugnęła do mnie. – Jeśli chcesz, mogę „przez przypadek” zatrzasnąć ciebie i Lu w jednym z pokoi – dodała ciszej.
- Po czyjej stronie jesteś?! – pisnęła blondynka.
Spojrzałem uśmiechnięty na Ludmilę. Wyglądała słodko, gdy się rumieniła. Cały czas jest urocza, ale teraz przebiła samą siebie.
- Popełniłam błąd, prosząc cię o pomoc – burknęła Ferro, krzyżując ręce na piersi.
- Nie denerwuj się, słonko – szepnąłem jej do ucha.
Przybliżyłem swoje usta do jej, a chwilę potem złączyłem je w pocałunku.
Za każdym razem, gdy to robię upewniam się, że dobrze zrobiłem, oświadczając jej się. Zawsze cieszę się, że tamtego dnia postanowiłem dać jej szansę i umówiłem się z nią. Nigdy nie pożałuję tych decyzji.
- Na pewno chcecie, żebym z wami szła? – odezwała się Naty.
- Tak – odparła pewnym głosem Ludmila, odrywając się ode mnie.
- A już liczyłem na coś więcej… - udałem smutnego.
- Fede! – blondynka uderzyła mnie w ramię.
- Żartuję – zaśmiałem się i uniosłem dłonie w obronnym geście.

__________________
Baardzo Was przepraszam za to, że rozdział nie ukazywał się tak długo T^T Zawaliłam na całej linii. Wybaczycie mi po raz kolejny? :<
By the way, jak  widzicie, w końcu mam nowy szablon ^^ Wszystko załatwiła Wercia, której dziękuję <3

Korzystając z okazji chciałabym życzyć Wam Wesołych Świąt <3 (trochę spóźnione xD ) i szczęśliwego Nowego Roku :3 (jestem słaba w życzeniach, więc nie napiszę nic więcej >o< )
Kocham Was wszystkich i dziękuję za to, że chcecie czytać to coś, co tworzę <3