Federico
- Marotti, wracam do Buenos Aires - oświadczyłem, wchodząc do pokoju mężczyzny.
Nie będę owijał w bawełnę. Już podjąłem decyzję i nie obchodzą mnie żadne konsekwencje. Mogą nawet wyrzucić mnie ze studio. Nic mnie nie powstrzyma przed powrotem do Ludmiły. Tylko ja mogę jej pomóc, więc nie będę się wahał. Skoro dzięki mnie znów wróci do prawdziwej siebie, jestem w stanie poświęcić wszystko. Tylko po to, by znów mogła się szczerze uśmiechnąć...
- Moment, Federico - położył dłoń na moim ramieniu. - Wiesz, że nie możesz, prawda? - zaśmiał się. - Włożyliśmy dużo pracy w twoją trasę koncertową. Dzięki mnie masz fanów. Jakby nie moja pomoc, dalej byłbyś chłopakiem, którego nikt nie zna.
Zacisnąłem pięści. Dzisiaj jest jeszcze bardziej wkurzający, niż zwykle. Z chęcią odjechałbym, nawet go o tym nie informując, jednak nie mogę. Niestety.
- Nic nie jest ważniejsze od Ludmiły - zrzuciłem jego dłoń z mojego ramienia.
- Aha. Czyli to ona namieszała ci w głowie? Wiesz, że wujek Marotti może zrobić wszystko? Jeśli chcesz, sprowadzę ją tutaj .
Nie próbuj się przymilić idioto.. Myśli, że będę taki głupi i dam się przekupić? Zabawne. Każdy dobrze wie, że Ferro nigdy nie przyjechałaby do mnie z własnej woli. Jeśli ja jej nie odwiedzę, nie ma co liczyć na odnowienie miłości.
- Powiedziałem wyraźnie, co zrobię. Chciałem cię tylko poinformować. Nic więcej - udałem się w stronę wyjścia.
- Stój - przybrał poważny ton. - Nie możesz tego zrobić. Jeśli zerwiesz kontrakt stracisz wszystko: studio, szansę na rozwijanie umiejętności, fanów.
Wiem o tym. Jednak już wybrałem. Nic nie jest ważniejsze od Ludmiły. Tylko ona się dla mnie liczy. Jestem gotów zrezygnować ze wszystkiego, co kocham dla jej szczęścia.
- Wyjeżdżam jutro rano - syknąłem.
Od spotkania z moją miłością dzieli mnie jedynie kilka godzin. Muszę się przygotować na każdą możliwość. Przecież Lu nie przyjmie mnie z otwartymi
*następnego dnia*
Violetta
Powoli uniosłam powieki. Od razu przed moimi oczyma pojawił się Leon. Lepiej nie mogłam zacząć dnia. Spojrzałam na chłopaka. Gdy śpi wygląda tak słodko. Jak dziecko, od którego nie można oderwać wzroku. Jednak on już nie jest niemowlęciem. Zachowuje się, jak prawdziwy dorosły. Podejmuje dojrzałe decyzje, potrafi wybrać najlepsze rozwiązanie. Szkoda, że nie nauczył się jeszcze, że nie może skrywać w sobie smutków. Powinien dzielić się wszystkim, co trzyma w środku. Tak byłoby dla niego łatwiej. Nie musiałby sam stawiać czoła problemom. Przecież zawsze mu pomogę. Nieważne, o co by poprosił, nie potrafiłabym odmówić. Nawet bym nie chciała.
- Kocham cię - szepnęłam i ucałowałam go w czoło.
Po chwili chłopak zaczął otwierać oczy.
- Dzień dobry, kochanie - uśmiechnął się.
- Zrobisz coś dla mnie? - spytałam.
- Jasne. Dla mojej księżniczki wszystko - wręczył mi delikatnego buziaka w usta.
- Powiedz, ale szczerze, jak ci idzie? Uda Ci się przekonać rodziców do zostania tutaj?
- Tak - ujął moją twarz w dłonie. - Uwierzysz w końcu w moje możliwości? - zaśmiał się.
- Jak powiesz mi, co zamierzasz zrobić - cmoknęłam go w policzek.
- Przywiążę się do słupa i powiem, że nigdzie nie jadę - prychnął śmiechem.
- Jesteś idiotą - trzepnęłam go w ramię.
Jak on to robi? Nieważne, jak poważna jest sytuacja, potrafi sprawić, bym się zaśmiała. Dzięki niemu na mojej twarzy w każdej chwili gości uśmiech.
- I tak mnie kochasz - uniósł kąciki ust. - Najmocniej na świecie - objął mnie w talii.
- Wiesz, że jesteś skromny? - zaśmiałam się. - Jak mogłabym nie obdarzyć miłością chłopaka takiego, jak ty?
- Nie potrafiłabyś - przybliżył swoją twarz do mojej.
Po chwili poczułam, jak delikatnie styka nasze usta. Z każdą chwilą całował mnie coraz namiętniej. W całości oddawałam się jemu. Chciałam, by ta chwila mogła trwać jak najdłużej.
- Wróciłem! - do naszego pokoju wparował Federico z walizkami.
Odskoczyłam od Leona, jak oparzona. Następnie rzuciłam mordercze spojrzenie mojemu kuzynowi. Z chęcią zrobiłabym mu krzywdę. Przerwał nam w najlepszym momencie.
- Widzę, że przeszkadzam - zaśmiał się. - Dokończcie to, co robicie, a ja zaraz wrócę - prychnął.
Spokojnie, Violetto. nie denerwuj się. Zabijesz go innym razem. Teraz musisz pomóc pogodzić się jemu i Ludmile.
- Skoro już nam przerwałeś, zostań - warknęłam. - Co tutaj robisz?
- Wróciłem do mojej narzeczonej - szeroko się uśmiechnął.
- Masz wyczucie, stary. Musiałeś wejść akurat w takim momencie.. - odezwał się poirytowany Leon.
- Rozumiem, że na pocałunkach nie miało się skończyć? - wymienił porozumiewawcze spojrzenie z moim chłopakiem.
Obrzuciłam obojgu zabójczym spojrzeniem. Jak mogą rozmawiać o tym i to z takim spokojem?!
Chwila... Czyli Leon chciał powtórzyć wydarzenie z moich urodzin? Chyba jednak będę wdzięczna Federico za to, że wpadł do nas niezapowiedzianie...
Nie wiem czemu, ale boję się to powtarzać. Wstydzę się? Wtedy było cudownie i cieszę się, że do tego doszło, ale..
Nie. Nie chcę o tym myśleć. Nie teraz. Na razie mam ważniejsze sprawy.
- Ludmiła wie o tym, że przyjechałeś? - zwróciłam się do Włocha.
- Żartujesz? Jakby tak było, wepchnęłaby mnie z powrotem do samolotu i kazała wracać, skąd przyleciałem.
Zignorowałam jego "uwagę" i ciągnęłam moją wypowiedź.
- To nawet lepiej - uśmiechnęłam się. - Zrobimy jej niespodziankę - mrugnęłam do chłopaków.
Francesca
Minęło już tyle czasu od naszego wypadu do klubu, a ja ciągle odczuwam negatywy tego wyjścia. Dlaczego to ja najwięcej wypiłam? Przecież miałam być kierowcą. Mogę się założyć, że mój "kochany" Marco zadbał o to, bym nie mogła wrócić trzeźwa. On zawsze coś wymyśli. Nie rozumiem, jak mogę kochać takiego idiotę. Słodkiego, cudownego, przystojnego idiotę.
Jestem ciekawa, jak wróciliśmy do domu.. Dlaczego kompletnie nic nie pamiętam?
- Fran! Biegnij za tym samochodem może się zatrzyma! - krzyknął Maxi.
Nie wiedziałam, co robię. Praktycznie nie myślałam. Nie przejmowałam się żadnymi konsekwencjami. Zrobiłam to, co kazał mi Ponte. I, o dziwo, pojazd stanął.
Już nie jest źle. Przypominają mi się urywki z tamtego wieczoru. Może, jak się postaram, dam radę odwzorować wszystko?
- Kochanie, upite dzieciaki nas gonią! - zabrzmiał głos ze środka samochodu.
Popatrzyliśmy na siebie, a następnie prychnęliśmy niepohamowanym śmiechem.
Mam nadzieję, że to tylko wymysły. Jeśli tak było na prawdę, z chęcią zniknęłabym z powierzchni ziemi... Przecież nie mogliśmy robić czegoś tak idiotycznego. Chociaż, po Maxim można spodziewać się wszystkiego... Ale nie po mnie!
- Zabierzcie nas do domu! - krzyknęła zrozpaczona Naty.
- A-ale gdzie to jest? - spytał zmieszany kierowca.
W pewnej chwili odwróciłam głowę. O cholera. Chyba jesteśmy przed jego mieszkaniem.
- Maxi - szturchnęłam go. - To tu - zaśmiałam się.
Schowałam twarz w dłoniach. Mam nadzieję, że nikt więcej tego nie pamięta. Tego wieczoru nie byłam sobą. Stałam się bezmózgą istotą. Jaki wstyd.
Leon
Nie spodziewałem się, że Federico tak wcześnie wróci. I przerwie nam w najważniejszym momencie. Widocznie jego silna miłość do Ludmiły zwyciężyła. Nie mógł wyrzec się swojego uczucia. Jestem pewien, że ledwo bez niej żył. Sam zapewne bym umarł, jakbym nie mógł być obok Violetty. Gdyby nie ona, nic nie miałoby sensu. Tylko dzięki mojej ukochanej radzę sobie z każdym problemem.
- Leon! - podbiegła do mnie brunetka. - Zrobisz coś, żeby Ludmila przyszła do parku?
- Jasne - cmoknąłem ją w czoło. - Ale po co? - spytałem.
- Mam pewien pomysł - szeroko się uśmiechnęła. - O reszcie dowiesz się potem - mrugnęła do mnie.
~*~
Stanąłem przed drzwiami i kilkakrotnie zapukałem. Po chwili zobaczyłem blondynkę. Już nie wygląda tak źle, jak kilka dni temu. Wręcz przeciwnie, znów bije od niej blask. Czy to możliwe, by jakimś cudem się pozbierała?- Czego chcesz? - syknęła.
- Em.. Pójdziesz ze mną do parku? - nieśmiało się uśmiechnąłem.
- Co?! - spojrzała na mnie, jak na idiotę. - Może mi powiesz, że zapraszasz mnie na randkę? - prychnęła. - Przykro mi, nie umawiam się z ludźmi poniżej mojego poziomu.
- Jakoś z Federico chciałaś - burknąłem pod nosem. - Mamy dla ciebie niespodziankę. Idziesz?
- Nie obchodzi mnie nic, co jest związane z wami - warknęła i chciała zatrzasnąć mi drzwi przed nosem.
Jednak ja szybko zareagowałem. Odsunąłem blondynkę i otworzyłem szeroko drzwi. Następnie wziąłem dziewczynę na ręce i zacząłem iść w umówione miejsce.
- Co ty robisz idioto?! Nienawidzę was wszystkich! - krzyknęła, nie przestając uderzać mnie pięściami. - Masz postawić mnie na ziemi!
- Chyba śnisz - zaśmiałem się. - Jeszcze mi podziękujesz.
Nie miałem innego wyboru. Jakbym nie wziął jej siłą, za nic nie poszłaby ze mną. Jest zbyt uparta. Dziwię się, że Federico chciał wziąć sobie za narzeczoną kogoś takiego, jak Ludmiła. Ja nie wytrzymałbym z nią nawet godziny.
Ludmila
Nienawidzę, jak ludzie mówią mi, co mam robić. Ja władam swoim życiem, więc nikt nie powinien podejmować za mnie decyzji. Dlaczego zawsze się poddaję? Jakbym chciała, wyrwałabym się Leonowi i uciekła. Jednak coś zabrania mi to zrobić.. Tak, jakby magiczna siła przyciągała mnie do miejsca, w które mnie prowadzi.
- Jesteśmy na miejscu - postawił mnie na ziemi.
Rozejrzałam się wokół, jednak nikogo nie zobaczyłam. Może zażartował sobie ze mnie? Nie. Leon to idiota, ale nigdy nie kłamie. Skoro powiedział, że "coś" tu na mnie czeka, tak też musi być.
W pewnej chwili zobaczyłam, jak zza jednego drzewa wyłania się Federico. Nie! Tylko mi się wydaje. Niemożliwe, by tutaj wrócił. Nie mógł...
- Witaj, kochanie - zaśmiał się.
Poczułam, jak moje serce zaczyna szybciej bić. Dlaczego tak reaguję? Przecież już go nie kocham. Nic do niego nie czuję. Jest mi obojętny..
Jednak nie potrafię kłamać.. Myślałam, że udało mi się wyrzec uczucia do niego.. Ale teraz wiem, że nigdy tego nie dokonam. Zbyt mocno go kocham. Gdy tylko ujrzałam Federico, miałam ochotę rzucić mu się na szyję. Tak bardzo pragnęłam przytulić się do niego i znów poczuć ciepło bijące od jego ciała. Jednak nie mogłam...
- Myślisz, że teraz będę skakać z radości jedynie dlatego, że raczyłeś wrócić? - prychnęłam.
- Nie - podszedł do mnie. - Wystarczy, że dasz mi dowód swojej miłości - uśmiechnął się.
Znów to samo uczucie. To, które czuję jedynie przy nim...
Nie chcę dłużej udawać.. Muszę w końcu wyrzucić wszystko, co w sobie trzymam.
- Dlaczego teraz zachowujesz się tak, jakby nic się nie stało?! - krzyknęłam. - Wtedy, przez telefon, potraktowałeś mnie, jakbym była najgorszą osobą na świecie! A wiesz, co chciałam ci powiedzieć?! Że cię kocham, idioto!
Poczułam, jak do moich oczu napływają łzy. Znowu się wygłupiłam. Po raz kolejny dałam ponieść się uczuciom. Nie powinnam była mówić ani jednego z tych słów.
Spojrzałam na Federico. Na jego twarzy już nie malowała się radość. Sama nie potrafiłam odczytać jego uczuć...
Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę mojego domu. Nie potrafię być "supernovą". Nie po tych wszystkich chwilach z moimi przyjaciółmi i nim...
___________________________________
W ogóle nie podoba mi się to coś na górze T-T
Ale pomińmy to, bo mam coś ważniejszego.
Wydaje mi się, że zbliżamy się do końca tego opowiadania.
(Chociaż było podobnie przy rozdziale 45, wtedy też myślałam, że skończę ;-; )
Ale teraz chyba naprawdę. Jednak wszystko zależy od Was <3
Chcecie, żebym zaczęła nowe opowiadanie, czy kontynuowała to? ♥
Ps. Dziękuję za 30 tys. wyświetleń ♥ Jesteście Kochani <3
Aaaaa ślicznie
OdpowiedzUsuńFede zrezygnował z wszystkiego dla Lu jak słodko:*
Wparowanie Fede do pokoju :)
Leon zabranie siłą Lu :D
Rozmowa Fedemilci mam nadzieję,że będą razem
Buziaki
Ja jestem za tym opowiadaniem,uwielbiam je ,ale decyzja należy do Ciebie :*
Jejciu *.*
OdpowiedzUsuńFedemila kochana <3
Fede wrócił, zostawił wszystko dla Lusi <3
Leonetta ^.^
Jak sobie wyobrażam Leona niosącego Lu, która bo bije to śmiać mi się chce :DD
Nie kończ opowiadania ;***
Każdego dnia wchodze tu i sprawdzam, czy nie dodałaś rozdziału :))
Ale wiesz to twoja decyzja :-)
Ale jak nas zostawisz to wydam wszystkie oszczędności na twoją trumnę :DD
Pozdrawiam ;3
Wercik wróci :*
OdpowiedzUsuńWERCIK MÓWI NIE! NIE MOŻESZ! NIE SKOŃCZYSZ TEGO OPOWIADANIA! WERCIK CI ZABRANIA!!!!
UsuńBo Wercik musi Ci pomóc sama wiesz z czym >D
Dobra, dobra dobra... Wercik musi przestać żreć słonecznik, bo od tego Wercikowi odbija.
Więc Wercik przejdzie do rozdziału.
Wercikowi się podoba, bo Wercik sądził że będzie większa jadka z Fedemilą, ale na szczęście nie było ^^ Wercik luuuubi Fedemilę :D
A fragment z Fran... hahah... rozwaliłaś mnie xD Ale musisz przyznać, że wyszło fajnie. I tak, to ja kazałam mu dolać Ci "coś" do picia. Ciiii!
Leonetta... awww *-* Wercik chce więcej, więcej, więcej!! Ale oczywiście musiał wparować ten idiot xd Nie myśl, że go obrażam, przecież go uwielbiam. Ale wyczucia czasu to on nie ma ani krzty.
Czekaj, Wercik musi to ogarnąć. Ludmiła chciała iść z Leone czy nie?! Tzn...oj no dobra, nie umiem udawać ;-;
To wszystko dlatego, że stałam się diabłem -;-
FEDEMILA, FEDEMILA, FEDEMILA, SIALALALA! FEDEMILA, FEDEMILA, FEDEMILA, SIALALA, FEDEMILAAAA!!!
Nie, ja serio nic nie brałam. No chyba, że liczy się kakao??
No i może się Tobie ten rozdział nie podoba... Ale Wercikowi, Ruggusiowi i innym ludzkim istotom się podoba i to bardzo, więc jesteś przegłosowana, siedź cicho i się nie odzywaj!
Nie masz za co dziękować... lepiej włącz bloggera i pisz posty o LBA!
Kocham Cię lamusie!!
Nie kończ opowiadania. Przepraszam że zwykle nie piszę komentarzy, ale cały czas czytam tego bloga.
OdpowiedzUsuńNie kończ z tym opowiadaniem, jest świetne! Jestem na twoim blogu codziennie żeby czytać te cudne rozdzialiki, przepraszam że rzadko komentuję. Proszę nie kończ z tym opowiadaniem
OdpowiedzUsuńNie kończ z tym opowiadaniem, jest świetne! Jestem na twoim blogu codziennie żeby czytać te cudne rozdzialiki, przepraszam że rzadko komentuję. Proszę nie kończ z tym opowiadaniem
OdpowiedzUsuńGenialne :D
OdpowiedzUsuńProwadź dalej to! Proszę! <3
Czekam na nexta :)