Ludmila
- Przepraszam, nie kocham cię - w końcu się odezwał. - Od zawsze byłaś dla mnie nikim. Nie widzę powodu, dla którego to miałoby się zmienić.
- Nie! - zerwałam się ze snu.
Czułam, jak szybko bije mi serce. Dlaczego znowu ten sam koszmar? Każdej nocy, zawsze urywa się w tym samym momencie. Nigdy nie mogę usłyszeć mojej odpowiedzi..
Uniosłam się do pozycji siedzącej. Wciąż nie mogłam wyrównać oddechu. Minęły dopiero trzy dni, a już tak mocno za nim tęsknię..
Nie. Wcale tak nie jest. Ludmiła Ferro nie wie, czym jest smutek.
Kogo ja oszukuję? Nie potrafię funkcjonować bez niego. Gdy go nie ma, wszystko traci sens. Nawet muzyka... Od wyjazdu Federico ani razu nie poszłam do studio. Nie miałam na to siły. Nie chciałam widzieć moich przyjaciół. Dobrze wiem, że tym razem nie mogłabym być dla nich miła. Musiałabym znów się wywyższać... Tak, jak kiedyś.
Wiem, jak to wygląda. Tak, jakbym się poddała. Jednak to nie jest prawda. Po prostu wybrałam łatwiejsze rozwiązanie. Jeśli wrócę do dawnego życia, stanie się lepiej. Już nigdy przez nikogo nie będę cierpieć. Nie zatęsknię za żadną osobą, bo wszyscy będą mi obojętni.
To już koniec. Od jutra wracam do dawnej siebie. Każdy będzie czuł do mnie respekt. Znów zabije ode mnie blask. Jak od prawdziwej gwiazdy.
~*~
Szłam korytarzem z wysoko uniesioną głową. Znów było tak, jak dawniej. Przykuwałam spojrzenia wszystkich mijanych osób.W pewnej chwili podbiegła do mnie Violetta
Proszę, tylko nie ona... Będzie mi tak trudno udawać obojętną. Przecież brunetka
- Hola Lu - przywitała się radośnie.
Starałam się nie zwracać na nią uwagi i iść przed siebie. Jednak Violetta złapała mnie za nadgarstek i przyciągnęła do siebie. Po chwili poczułam, jak mnie przytula.
- Wiem, że teraz cierpisz, ale nie odcinaj się od nas - szepnęła.
- Będę robiła, co chcę - odepchnęłam ją, a następnie udałam się w stronę sali.
Muszę zrobić coś, dzięki czemu wszyscy mnie znienawidzą. Tak, jak Federico. Tylko co? Kiedyś pomysły pojawiały się same z siebie, a teraz nic nie przychodzi mi do głowy. Myśl Lu, myśl.
To musi być coś na prawdę okrutnego. Nie chcę tego robić, ale muszę. Inaczej poznają prawdę. Dowiedzą się o tym, że wszystko, co powiedziałam Federico, było kłamstwem. Jestem pewna, że każda informacja od razu by do niego powędrowała.
Violetta
Ludmila zachowywała się dziwnie... Tak, jakby to nie była ona.
Jednak rozumiem ją. Wiem, że musi strasznie cierpieć przez utratę Federico. Ale nie może się przez to oddalać od przyjaciół. Nigdy nie poradzi sobie z tym sama. W takich chwilach bliskie osoby są potrzebne. Tylko dzięki nim można w miarę normalnie funkcjonować. Wiem to z własnego doświadczenia...
Przekręciłam zamek z drzwiach i weszłam do domu. W pewnej chwili usłyszałam krzyki, dochodzące z góry. Nie zwlekając dłużej, podążyłam za głosami. Doszłam do pomieszczenia, w którym znajdowała się cała rodzina Verdas'ów. Wiem, że to nie ładnie podsłuchiwać, jednak tym razem musiałam.
- Nigdzie nie wyjadę! - krzyknął Leon. - Zrobię wszystko, żeby móc tu zostać. Postaram się znaleźć pracę.
Poczułam, jak kręci mi się w głowie. Czy to możliwe, aby rodzice mojego chłopaka mieli problemy finansowe? Błagam, niech to nie będzie prawda.
- Nie masz wyboru. Mam szansę na dobrze płatną posadę. Nic się nie stanie, jeśli wyjedziemy do Rzymu - odparł pan Verdas.
On chyba nie słyszy, co mówi. Jak te słowa mogły przejść przez jego gardło?! Przecież wie, że ja i Leon się kochamy i nigdy nie chcielibyśmy rozłąki.
- Jestem pełnoletni, nie muszę się was słuchać - warknął chłopak.
Dobrze Leon. Masz rację. Postaw im się. Nie pozwól, aby nas rozdzielili.
- Zabawny jesteś - prychnął mężczyzna. - Jeśli nie zabierzesz się z nami, odetniemy ci dostęp do jakichkolwiek pieniędzy.
- Nienawidzę was - warknął Leon.
Zobaczyłam, jak brunet zbliża się w stronę drzwi. Nie czekając ani chwili, podbiegłam do swojego pokoju.
Co mam teraz robić? Wiem tylko tyle, że nie pozwolę mu wyjechać. Nie chcę podzielić losu Ludmiły. Pragnę mieć go przy swoim boku. Zrobię wszytko, by mógł tu zostać. Albo... Ja wyprowadzę się razem z nim... Nie. Nie mogę tego zrobić. Kocham Leona i jest dla mnie najważniejszy, ale nie pozostawię Buenos Aires. Nie potrafiłabym odejść ze studio, opuścić przyjaciół i cioci...
Właśnie! Angie. Ona na pewno nam pomoże. Od zawsze była dla mnie podporą. Jestem pewna, że i tym razem się na niej nie zawiodę.
Wyjęłam komórkę i wybrałam numer cioci. Odczekałam kilka sygnałów, po czym usłyszałam jej głos.
- Hola Vilu. Coś się stało? - spytała.
- Tak. Leon będzie musiał wyjechać, jeśli mu nie pomożemy. Mogę na ciebie liczyć?
- Jasne, kochanie. Co mam zrobić?
Leon
Wiedziałem, że to kiedyś nastąpi, ale nie myślałem, że tak szybko. Jak udało mu się znaleźć pracę w zaledwie tydzień? Skoro jest taki dobry w poszukiwaniach, niech załatwi sobie posadę w Buenos Aires.
Jestem pewien, że nigdzie z nimi nie wyjadę. Nie pozostawię Violetty. Wiem, jak delikatna jest z niej osóbka. Jedna, mała rzecz potrafi ją złamać. Jakbym ją opuścił, popadłaby w depresję. Nie mogę do tego doprowadzić. Sama myśl o tym, że Viola mogłaby być przeze mnie smutna, sprawia, że czuję się okropnie.
Wydaje mi się, że teraz nie mam wyboru i muszę jej o wszystkim powiedzieć. Wcześniej myślałem, że sam sobie z tym poradzę, jednak teraz wiem, że nie mam szans. Skoro wyjazd ma być za tydzień, nie jestem w stanie nic zrobić. Muszę coś wymyślić. Razem z Violettą. Tylko we dwójkę damy radę zmienić bieg rzeczy.
W pewnej chwili podbiegł do mnie Broduey.
- Leon, możesz iść na próbę zespołu? Musimy przećwiczyć przed występem.
Cholera. Przez wszystkie problemy całkiem o tym zapomniałem.
- Jasne, nic mi nie szkodzi.
Muszę jakoś wyładować swoje emocje. A mogę to zrobić jedynie dzięki muzyce.
~*~
- Niesamowicie - podsumował Broduey.
- Nie było najgorzej - zaśmiałem się, a następnie przybiłem mu piątkę.
Nagle zobaczyłem Violettę. Odłożyłem gitarę i od razu podszedłem do mojej dziewczyny.
- Hej kochanie - objąłem ją w talii, a następnie delikatnie ucałowałem w usta.
- Musimy poważnie porozmawiać - powiedziała, po oderwaniu.
Otworzyłem szeroko oczy. Czy to możliwe, że już o wszystkim się dowiedziała?
- O czym? - głośno przełknąłem ślinę.
- O problemach twojej rodziny - spojrzała mi prosto w oczy. - Udało mi się wszystkie rozwiązać - szeroko się uśmiechnęła.
Federico
Za mną już dwa koncerty. Niestety, nie jest tak, jak myślałem. Wcale nie czuję radości z występowania na scenie. Czy to przez to, że wiem, że nic nie znaczę dla osoby, którą kocham nad życie? Można aż tak cierpieć przez niespełnioną miłość? Widocznie tak...
- Federico, byłeś wspaniały! - krzyknął Marotti.
- Dziękuję... - odparłem bez entuzjazmu.
- Dlaczego się nie cieszysz? Niedługo będziesz miał miliony fanek na całym świecie!
- Dla mnie liczy się tylko jedna dziewczyna. Nie potrzebuję więcej.
- Chodzi o Ludmilę? - spytał. - Nie przejmuj się nią. Jestem pewien, że niejedna chętnie zajmie jej miejsce - poklepał mnie po plecach, a następnie wyszedł z pomieszczenia.
W tej chwili miałem ochotę zrobić mu krzywdę. Żadna osoba na ziemi nie będzie w stanie zastąpić Ludmiły. Nigdy.
Nawet, jeśli ona nic do mnie nie czuje, ja nie potrafię o niej zapomnieć. Zbyt mocno ją pokochałem. Jest już za późno na odwrót.
Przyznam, że nigdy nie sądziłem, że taki przystojny chłopak, jak ja zostanie zraniony przez dziewczynę. To co najmniej dziwne.
W pewnej chwili wpadłem na pomysł. Może zadzwonię do Ludmili? Nic nie stracę. Jeśli nie odbierze, po prostu nie porozmawiamy. Jednak zawsze jest szansa na to, że usłyszę jej głos.
Chwyciłem komórkę w dłonie i wpisałem numer dziewczyny.
- Słucham? - spytała zaspanym głosem.
Cholera. Zapomniałem o różnicy czasu. Jestem pewien, że nawet nie wie, z kim rozmawia..
- H-hej Ludmiło.. - przywitałem się.
- Federico?! Czego ode mnie chcesz?! Nie mam co robić, więc dzwonisz do mnie w środku nocy?! - krzyczała do słuchawki.
- Uspokój się, proszę - powiedziałem spokojnym tonem. - Chcę tylko, żebyś odpowiedziała mi na jedno pytanie.
- Wiem, że inaczej mi nie dasz spokoju, więc niech będzie - odparła obojętnie.
- Czy to, co powiedziałaś mi przed moim wyjazdem, było prawdą?
Przez kilkadziesiąt sekund nie słyszałem odzewu. Tak, jakby się zastanawiała.
- Tak. Każde, pojedyncze słowo. Nie kocham cię, pogódź się z tym - powiedziała, nie okazując żadnych uczuć.
Nie chciałem więcej słuchać, więc nacisnąłem klawisz kończenia rozmowy. Niepotrzebne się do niej odzywałem. Teraz będę jeszcze bardziej przybity...
Francesca
Zaklęłam pod nosem i chciałam udać się z powrotem na górę. Jednak w pewnej chwili usłyszałam, jakby ktoś przebiegał po moim domu. Rozejrzałam się, ale nie udało mi się niczego dostrzec, bo było zbyt ciemno. Nagle poczułam wibracje mojej komórki. Wyciągnęłam urządzenie i spojrzałam na wyświetlacz. "Nieznany numer". Chyba zaczynam się bać...
- H-halo? - odezwałam się do słuchawki.
- Stoję za tobą - zabrzmiał głos.
W jednej chwili odskoczyłam z miejsca, w którym się znajdowałam. Zaczęłam panicznie rozglądać się po pomieszczeniu. Jednak przez tę cholerną ciemność nie byłam w stanie niczego dostrzec.
Postanowiłam zapalić światło. Podbiegłam do włącznika i już miałam oświetlić pomieszczenie, kiedy ktoś (lub coś) pociągnęło mnie do tyłu. Zaczęłam piszczeć i wyrywać się.
- Aż tak cię przestraszyłem? - zaśmiał się nieznajomy.
Chwila. Czy to nie jest...
- Marco?! - krzyknęłam, odwracając się.
Przede mną stał rozradowany chłopak. Świetnie. Czyli tylko robił sobie ze mnie żarty.
- Chciałem sprawdzić, czy na prawdę niczego się nie boisz - prychnął.
- Jesteś okropny - skrzyżowałam ręce na piersi. - Masz zakaz wstępu do mojego domu po dwudziestej drugiej - pokazałam mu język.
- O nie, łamię prawo - złapał się za głowę.
- Idiota - zaśmiałam się. - Ale jak wszedłeś do mojego domu?
- Drzwi były otwarte, kochanie - ukazał mi swoje ząbki. - Skoro już tu jestem, może obejrzymy jakiś film? - spytał, siadając na kanapie.
- Jasne - uśmiechnęłam się. - Tylko nie horror!
________________________________________
Dziękuję wszystkim za komentarze i odwiedzanie mojego bloga ♥ Kocham Was <33
Jeej.. Ostatnio zebrałam się w sobie i przeczytałam moje dawne rozdziały ;-;
Chyba wmówię Wam, że ktoś inny je napisał, bo wstyd się do nich przyznać xD
Tworzyłam na poziomie trzecioklasisty ;-;
Podziwiam osoby, które mnie wtedy czytały ♥ ;-;
Chociaż teraz też nie piszę nadzwyczajnie xD
Jednak muszę przyznać, że lepiej, niż wcześniej ;-; (Wszystko byłoby lepsze od tego czegoś ;-; )
Ps. Zauważyliście, że w tym rozdziale jest identyczny układ, jak w poprzednim? xD (nie licząc fragmentu Fran :3 )
Zajmuję <3
OdpowiedzUsuńLil ♥
UsuńBiedna Lu ma koszmar ;c Znowu ;c Dlaczego ona znowu chce się zmienić w złą? ;c Nie może ;c Nie będzie wtedy szczęśliwa ;c Tak źle potraktowała Violę, choć widać było, że ją to łamie ;c Rani i siebie i Federico i przyjaciół ;c Tak nie powinno być ;o
Potem Vilu się martwi o Ludmi, ale na szczęście ją rozumie ♥ I potem słyszy rozmowę rodziców Leona z Leośkiem ;c Tak smutno ;c Ale przynajmniej postanawia działać ♥
I potem Leon ;c Biedaczek się martwi ;c Tak bardzo nie chce wyjeżdżać i widać jak kocha Violę ♥ A potem to jego zatracenie z muzyce *o* Uwielbiam to ♥ I rozmowa z Violą... Ale co ona wymyśliła?! Musiałaś przerwać w takim momencie? ;o ;*
I cierpiący Fede... Jezu on tak bardzo kocha Ludmiłę ♥ A Marotti nic nie rozumie -.-
On musi się jakoś prawdy dowiedzieć! Przecież Lu go kocha! A tak bardzo kłamie ♥ Głupia trasa -.- I biedny Fede ;c
A na końcu Fran ;3 Ta akcja z Marco była jedyna ♥ Oni są tacy słodcy i zakochani ♥
A teraz Liv... No aj właśnie też w ciągu ostatnich kilku dni czytałam sobie Twoje rozdział i oczywiście piszesz lepiej, ale jak je czytałam to od samego początku były cudowne ♥ Więc nie pleć głupot kochanie... Talent miałaś od samego początku i to widać *o* Więc nie kłam mi tu jasne? ;*
A na kolejność nie zwróciłam uwagi xD Brawa dla mnie ;3
A teraz czekam na kolejny rozdział ♥ Mam nadzieję, że będzie szybko ♥ Czekam niecierpliwie *o*
Buziaki ;*
Katarina
Lil przestań <3 Kiedy po raz pierwszy trafiłam na Twojego bloga, ucieszyłam się, bo spodobał mi się Twój styl pisania - coś w stylu mojego. Nie jest on skomplikowany, taki na luzie. Doceniam to, bo nie jest to sztywne, tylko widać w tym zabawę. Masz bardzo dobre pomysły, i na przykład w porównaniu do mnie, Ty dodajesz rozdziały często xD
OdpowiedzUsuńTia... Ale co mogę powiedzieć - przeżywam Twoje opowiadanie xdddd
No i rozdziały są długie :D Ja od tygodnia jeden pisze i nie mam zaskakującej ilości :/
No ale co do rozdziału może przejdę, bo się rozgadam :P
No więc.
Okropna Ludmiła jest okropna :( Jak mogła mu to powiedzieć? Znowu będzie SUPERNOVA :S
Wspaniała Viola jest wspaniała! Pomoże Leosiowi i będzie happy :*
Smutny Leoś jest smutny :( Biedaczek, ale on nie zostawi ukochanej. JESTEM PEWNA!
Paskudny Pan Verdas jest paskudny! Traci szansę na cudowną synową >.<
Biedy Leon jest biedny :( Musi wyjechać :( Ale zostanie, prawda?!
Zdołowany Federico jest zdołowany :( Lu dała mu kosza :(((
Głupi Marotti jest głupi XD nie rozumie o co chodzi w miłości, więc niech się nie odzywa.
Wystraszona Francesca jest wystraszona xd nowa piosenka? yhm, o co chodzi? :D
Zwariowany Marco jest zwariowany XD ten to ma pomysły!
No, to na tyle, czekam na nexta ;0
Szacun jak dotarłaś do końca XDDDD
Kiedy natrafiłam na twojego bloga wydał mi się cudowny, boski
OdpowiedzUsuńOd razu go pokochałam
Sprawdzałam kilka razy dziennie
Czy może coś dodałaś :)
Rozdzialik genialny
Lusia znów skłamała biedny Fede :(
Mam nadzieję,że Feduś się w końcu o wszystkim dowie i się pogodzą
Czekam na nexcik
buziaki :*