* sześć dni później *
Violetta
"Aż wstyd się do tego przyznać, ale sama zapomniałam o własnych urodzinach.. Ludzie zazwyczaj odliczają dni do takiego wydarzenia, a mi zwyczajnie wyleciało to z głowy. I zapewne cały dzień chodziłabym nieświadoma, jakby nie Leon. Z samego rana przywitał mnie słowami "Wszystkiego najlepszego, księżniczko". Wtedy poczułam się tak.. niesamowicie. Momentalnie całe moje serce ogarnęła radość. "
Zamknęłam pamiętnik, ponieważ usłyszałam pukanie do pokoju. Powiedziałam "proszę" i czekałam, aż ujrzę Leona.
- Zgadnij kto zrobił śniadanie - powiedział, wchodząc do pomieszczenia.
- Pewnie mój cudowny chłopak - szeroko się uśmiechnęłam.
- Poprawna odpowiedź - podszedł do mnie i wręczył mi buziaka w usta.
- Mówiłam ci już kiedyś, jak mocno cię kocham? - spytałam.
- Nie - zaśmiał się.
- Ty kłamco! - rzuciłam w niego poduszką. - Masz szczęście, że dzisiaj jestem zadowolona - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Czyżby księżniczka się gniewała? - podszedł do mnie i przycisnął do siebie.
- Puść - przeciągnęłam. - Chce mi się jeść - burknęłam.
Właśnie wyciągałam dłonie po łyżeczkę, kiedy Leon odciągnął ją ode mnie.
- Nie ma tak - pokazał mi język. - Ja cię karmię - uśmiechnął się.
- Czym zawiniłam, żeby dostać taką karę? - spytałam, udając smutną.
- Powiedz "aaa" - podsunął mi łyżkę pod usta.
Niechętnie uchyliłam wargi i czekałam, aż chłopak nałoży w nie jedzenie. Jestem pewna, że wyglądałam idiotycznie. Do czego on mnie zmusza?
Mimo głupich pomysłów Leona, cieszę się, że jest tak, a nie inaczej. Mam chłopaka, który dba o mnie, pragnie mojego szczęścia, zrobi wszystko, aby móc obronić "swoją księżniczkę". Nie mogę go stracić. Jakbym zrobiła coś głupiego, przez co brunet chciałby ode mnie odejść, pragnęłabym zniknąć z tego świata.
- Przygotowałeś więcej niespodzianek? - zaśmiałam się.
- Tajemnica - położył dłoń na moim policzku, a następnie złączył nasze wargi.
W tej chwili czułam się magicznie. Pierwszy raz wydawało mi się, że jesteśmy jednością. "Jedna dusza w dwóch ciałach." Tak bardzo chciałam, by ta chwila mogła trwać wiecznie. Niestety, wszystko musi się kiedyś skończyć.
- Dzisiaj wydarzy się coś niezwykłego - szepnął, delikatnie się odsuwając.
- Wiesz, że nienawidzę czekać - odparłam takim samym tonem. - Powiedz teraz, o co chodzi - spojrzałam mu prosto w oczy.
- Nie mogę, kochanie - uśmiechnął się. - Obiecuję, że cierpliwość ci się opłaci.
Po chwili poczułam, jak ponownie muska moje usta swoimi. Za każdym razem czuję, jakbym zakochiwała się w nim na nowo. Czy to w ogóle możliwe? Aby jedna osoba wywoływała we mnie coś tak mocnego.
Leon jest dla mnie ważny... Oddałabym wszystko, by był szczęśliwy. Cieszę się, że jemu wystarczy jedynie moja obecność. Mój chłopak jest najlepszym, co mi się przytrafiło. Jeden pocałunek potrafi wynagrodzić całe piętnaście lat życia w zamknięciu. Z dnia na dzień zapominam o ojcu, który chciał mnie "chronić" za wszelką cenę. Chociaż, wciąż nie potrafię całkowicie wymazać go z pamięci. W końcu był moim "tatą". Opiekował się mną przez tyle lat. Pragnął abym mogła dobrze się wychowywać. Robił wszystko, bym nie odczuła straty matki.. A potem coś w nim wybuchło. Zmienił się. Chciał, abym była z nim do końca.. Nawet, jeśli to miałoby oznaczać pozostawienie wszystkiego, co było dla mnie ważne. Przestał liczyć się z moim zdaniem i zaczął myśleć, jak egoista. Przez to mnie stracił... Mimo wszystko, nie mogę zaprzeczyć, że go kocham. Nie potrafiłabym czuć nienawiści do własnego ojca.
Francesca
Leon powinien nosić mnie na rękach za to, jak przygotowałam przyjęcie dla Violetty. Jakby musiał robić to sam, nie wyszłoby mu nawet w połowie tak dobrze, jak mi. Po co się okłamywać, zginąłby beze mnie.
Muszę przyznać, jeszcze nigdy tak pięknie mi nie wyszło. Jestem pewna, że mojej przyjaciółce się spodoba. Musi. Chociaż ona zasługuje na wiele więcej. Jest najlepszą osobą, jaką znam.
- Fran, niespodzianka dla "Leonetty" gotowa - zameldował się Marco.
- Jesteś pewien? - spytałam. - Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik.
- Nie przejmuj się, jest idealnie - złapał mnie w talii i uniósł do góry.
- Puść - warknęłam. - Mam jeszcze dużo do zrobienia, a ty tylko marnujesz mój czas.
- Czyli uważasz, że jedynie ci przeszkadzam? Dobra, to ja idę - odwrócił się i skierował w stronę wyjścia.
Cholera, czasami powinnam ugryźć się w język.
- Nie, zaczekaj - podbiegłam do niego i złapałam za rękę. - Przepraszam, nie powinnam tego mówić. Jesteś mi bardzo potrzebny, zostań - nieśmiało się uśmiechnęłam.
- Wybaczę za buziaka - wskazał palcem na swoje usta.
Zaśmiałam się, a następnie wykonałam polecenie. Wspięłam się na palcach, by móc dosięgnąć jego warg. W końcu złączyłam nasze usta w pocałunku. Poprawka, w najcudowniejszym pocałunku świata.
Marco jest dla mnie zbyt dobry. Wybacza każdy mój błąd. Czy właśnie to nazywa się miłość? Nie zwracanie uwagi na wady i dostrzeganie samych zalet.
Mimo tego, że dobrze zdaję sobie sprawę, jak mocno kocham chłopaka, nie potrafię dać poprawnej definicji "miłości". Wydaje mi się, że jeszcze nikt nie dał rady jej wyjaśnić. Przecież każdy ma swoje własne postrzeganie na świat. Dla kogoś "kocham" może oznaczać to, że druga osoba chce spędzić z nią swoje życie.
- Marco, czym jest miłość? - spytałam, po oderwaniu się od siebie.
- Trudne pytanie - zaśmiał się. - Według mnie to coś, czego nie da się opisać. To niewidzialna więź łącząca dwójkę ludzi. Niewypowiedziana przysięga o byciu zawsze przy sobie. To coś specjalnego, co czuję do ciebie - ujął moją twarz w dłonie.
Poczułam, jak moje policzki oblewa rumieniec.
- Sama bym tego lepiej nie ujęła - szeroko się uśmiechnęłam.
Ludmila
Nie mogę uwierzyć, że już jutro Federico wyjedzie.. Te dni zleciały tak szybko. Nawet nie zdążyłam wystarczająco napoić się moim narzeczonym. Ostatni dzień, ostatnie pocałunki, ostatnie chwile razem... Dlaczego zawsze, jak zaczyna się układać i myślę, że nic nie zepsuje mojego szczęścia, dzieje się coś złego? Może jestem skazana na smutek? Ludmiła, na zawsze samotna. Gdy już znalazłam miłość mojego życia, on będzie musiał mnie zostawić. Całkiem samą. Pół roku bez niego będzie ciągnęło się dla mnie wieczność. I tak nie jest pewne, czy wróci po sześciu miesiącach.. Trasa może się przedłużyć. A ja będę musiała siedzieć smutna w domu i wypłakiwać łzy w poduszkę.. Dlaczego świat jest taki okrutny?
Cholera. Znowu to robię. Po raz kolejny płaczę. Przecież obiecałam sobie, że nie będę, dopóki Federico jest przy mnie, w Buenos Aires.
Otarłam łzy szybkim ruchem ręki i skierowałam się do jego pokoju. Rozejrzałam się wokół. Wszystkie jego rzeczy były już popakowane. Zostanie po nim jedynie puste pomieszczenie. I serce pozbawione miłości.
Rzuciłam się na łóżko chłopaka i przycisnęłam poduszkę do twarzy. Poczułam zapach jego perfum. Na jeden, krótki moment zrobiło mi się ciepło na sercu. Jednak po chwili znów wybuchnęłam płaczem.
- Nie chcę, żebyś wyjeżdżał! - krzyknęłam najgłośniej, jak potrafiłam.
Byłam pewna, że jestem sama w domu, więc zdziwiłam się, gdy usłyszałam kroki. Gwałtownie zerwałam się z łóżka i wyjrzałam z pokoju. Wtedy zobaczyłam Federico, zbliżającego się w moją stronę.
Cholera. Zawsze muszę powiedzieć za dużo.
Chłopak podszedł do mnie i mocno do siebie przycisnął, o nic nie pytając.
Starałam się z całych sił nie wybuchnąć płaczem. Obiecałam sobie, że przy nim nie będę się rozklejać. Jednak już nie potrafię. Im bliżej jest jego wyjazd, tym gorzej się czuję.
- Możesz mi coś przyrzec? - spytał, ledwo dosłyszalnym głosem.
- Dla ciebie wszystko - uniosłam głowę i spojrzałam prosto w jego czekoladowe oczy.
- Nie płacz, gdy odjadę. Musisz być szczęśliwa. Nie przeżyję, gdy będę wiedział, że jesteś smutna.
- Nie martw się, dam radę - sztucznie się uśmiechnęłam.
Pierwszy raz okłamałam mojego narzeczonego. Jednak musiałam. Jeśli bym tego nie zrobiła, zadręczałby się cały czas. Wystarczy, że mi będzie źle. Nikt więcej nie musi cierpieć. Zwłaszcza nie on. Zbyt wiele dla mnie znaczy.
- Obiecaj - nalegał.
Nie chcę tego robić. Jeśli się zgodzę, będę musiała złamać dane słowo.
- Federico! - złapałam się za głowę. - Niedługo urodziny Violetty! Zaraz się spóźnimy - pisnęłam. - Idę się naszykować, ty zrób to samo - uśmiechnęłam się i pobiegłam w stronę łazienki.
Chociaż teraz udało mi się wybrnąć z tej sytuacji. Następnym razem może być trudniej...
Violetta
Leon zabrał dłoń z moich oczu, jednocześnie ukazując mi miejsce przyjęcia. Moje serce przestało bić na jedną, krótką chwilę. Jestem pewna, że zużyli na to wiele czasu. Przystroili całą salę w rzeczy, które są dla mnie ważne. Najbardziej spodobało mi się to, że na ścianach wisiały nasze wspólne zdjęcia. To było słodkie. Tak bardzo się natrudzili, by na mojej twarzy mógł pojawić się uśmiech.
Spojrzałam na moich przyjaciół ze łzami w oczach. Nie potrafiłam wymówić ani jednego słowa. Wzruszenie odebrało mi głos. Jedynym, co dałam radę zrobić, było rozłożenie rąk. Nie musiałam długo czekać na ich reakcję. Każdy podszedł do mnie i mocno mnie uściskał.
- Jesteście wspaniali - szeroko się uśmiechnęłam.
- Taka cudowna dziewczyna, jak ty, zasługuje na wiele więcej - szepnął mi do ucha Leon.
Przygryzłam dolną wargę i spojrzałam z rozczuleniem na mojego chłopaka.
- Czym ja sobie zasłużyłam na takich przyjaciół, jak wy? - spytałam.
- Wszystkim, co robiłaś - uściskała mnie Francesca.
~*~
Bawiłam się genialnie. Przez kilka godzin tańczyliśmy i śpiewaliśmy. Muzyka jest moją osobistą "ładowarką". Im więcej mam z nią styczności, tym więcej posiadam energii.- Vilu, czas na specjalny prezent - podbiegła do mnie Fran.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ Włoszka pociągnęła mnie na górę do jednego z pokojów. W końcu stanęliśmy przed pomieszczeniem numer 18. Dziewczyna wepchnęła mnie do środka, a następnie zatrzasnęła drzwi.
- Co ty robisz?! - krzyknęłam, gdy zorientowałam się, co się stało.
W pewnej chwili poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Gwałtownie się obróciłam, a moim oczom ukazał się Leon.
- Wiesz, co się dzieje? - spytałam poirytowana.
- To nie moja wina - uniósł ręce w obronnym geście. - Ona wszystko wymyśliła.
- Vilu, Leon wie, co ma robić - zarechotała. - Skończyłaś osiemnaście lat, czas na to.
Poczułam, jak moją twarz oblewa rumieniec. Czy jej chodzi o... Nie. To niemożliwe. Przecież nie zmuszałaby mnie do czegoś takiego.
Spojrzałam na Leona. Wyglądał na bardziej zakłopotanego, ode mnie. Przygryzał dolną wargę i wlepiał wzrok w podłogę. Cholera, czyli...
- Chcesz tego? - spytał, nie odrywając oczu od ziemi.
- L-Leon, ja... - zacisnęłam ręce. - T-tak - odparłam ledwo dosłyszalnym głosem.
______________________
Możecie się domyślić, co było dalej xDDD
Ja tego nie opiszę, bo nie potrafię xD
Jakby Wercik była (tęsknię :c) może coś dałoby się wymyślić, ale tak to nie x3
Więc resztę pozostawiam Waszej wyobraźni :D
Ps. Osoby, które kochają Fedemilę mogą chcieć mnie zabić za następny rozdział ;-; )
Dla Ciebie, to Wercik wytrzasnęła troszkę internetu (nie no serio, jak Anka do mnie zadzwoniła, że dodałaś rozdział, to poleciałam do najbliższej kafejki, gdzie mają wi-fi. Tak w piżamie. Ludzie się na mnie gapią jak tu tak siedzę. Bo jeszcze siedzę, żeby napisać komentarz.
OdpowiedzUsuńWercikowi również przykro, że jej nie ma.
Jejciu, jak ja za Tobą tęsknie, to nawet nie masz pojęcia! Wczoraj tak się nudziłam, że napisałam kilka rozdziałów do przodu ;-; Trololo.
Boże, ja chcę dostawę internetuuuuuu! Czemu w ruterze są tylko 4G ? T-T
Ale przejdźmy do rozdziału, bo to on jest tutaj najważniejszy.
Fran to jednak jest szczera xD Ale racja, organizuje świetne przyjęcia. ^^
Ale jak czytałam o Lusi i Feduniu, to normalnie się rozkleiłam. Tak siedzę nad komórką (w której też wyczerpałam wi-fi ;-;) i płaczę. Wiesz jak ludzie się tu na mnie gapią? No co najmniej jakbym z Marsa przybyła.
Ale koniec o mnie (tylko, że ja bym chciała Ci jeszcze tyyyyleeee powiedzieć...
Tak genialnie wyszedł Ci fragment z Luśką, że normalnie poczułam jej emocje. Jak Ty to robisz, co?? ( i tu na gg, pojawiłby się taki fajoski znak zapytania, prawda kochana? )
Tyyyyyyyy.... Leonettą mnie rozwaliłaś.
Weź to sobie wyobraź. Siedzi dziewczyna przy stoliku, wsuwa jajecznice, płacze, a tu nagle wybucha śmiechem.
Ludzie mają mnie za wariatkę xD
Nie no nie mogę. Zakrztusiłam się jajkiem xDDD
Trolololo xD
Ja pierdziele i jeszcze zwalać na mnie, że ja bym to opisała? xD To jest bardzo nie w porządku xD
Ale wiesz, że gdybyś poprosiła, to bym Ci opisała xD. Ty to wiesz. Bo to jest ta siostrzana więź. Jednak ja jestem pewna, że Ty mogłabyś to zrobić równie dobrze. Phi, lepiej nawet!
Wercik, ma taki pomysł, ale jak Wercik się dochapa do internetu wieczorem, to wejdzie na gg i Ci napisze, bo teraz musi wracać...
(Jakbyś dostała wad. 'czy tylko ja nie mogę spać' na gg, to to jest pomyłka. Anka idiotka się dorwała mojego telefonu)
No i ja się boję, co w końcu zrobi Luńka. Tak, ona jak coś wypali... xD
Btw. Piękne, piękne, piękne zdjęcie Fedemili ♥
No i ten prezent od Leona. Nie no... leję xDDD
Wercik kocha mocno, mocno, moooocnooo. Najmocniej, naj, naj, naj ♥
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Wspaniały rozdzialik :) boski
OdpowiedzUsuńBiedna Lu jak ona sobie poradzi bez Fede (genialnie wyszedł Ci ten fragment)
Viola i Leon śniadanko i opis jaki to leon jest słodki..itp Ślicznie
Fran mnie po prostu rozwaliła :q
Buziaki :* ♥♥♥
Rozdział boski <3
OdpowiedzUsuńLeoś mój słodziak <3
Biedna Lusia ;CCC
Ja chcę Fedemiłe ;C
Czekam na nexcik <3
http://amor-que-sobrevivira-todo.blogspot.com/
Rozdział boski, właściwie jak każdy jaki napisałaś
OdpowiedzUsuńSłodki Leeeeon <3
Biedna Ludmi, nie przeżyje przez Fedee ;( Popłakałam się
Ale Leonettą mnie rozwaliłaś, te pomysły Fran...
Życzę dalszej weny na tak cudowne rozdzialiki <3
Swietny rozdział ! Kiedy następny ? :-) :-)
OdpowiedzUsuń