Federico
Stałem w miejscu i nie potrafiłem wymówić żadnego słowa. Jedynie bezczynnie patrzyłem, jak moja miłość odchodzi. Chciałbym ją zatrzymać, ale nie potrafię. Nie mam w sobie tyle siły.
Dopiero przypomniałem sobie, jak ją wcześniej potraktowałem. To wszystko moja wina. Przeze mnie się zmieniła. Jakbym ugryzł się z język i pozwoliłbym jej mówić, dzisiaj bylibyśmy szczęśliwi. Razem.
Oczywiście nie mogłem odpuścić i musiałem się na niej wyżyć. Ja sprawiłem, że cierpiała. Jedynie ja jestem za to odpowiedzialny.
A teraz, zamiast zrobić cokolwiek, by ją zatrzymać, stoję w miejscu i patrzę, jak odchodzi. Jestem cholernym idiotą.
- Ludmiła, stój! - krzyknąłem.
Jednak było już za późno. Dziewczyna zniknęła z pola widzenia. Znowu nawaliłem.
Ale tym razem się nie poddam. Zrobię wszystko, by wiedziała, że ją kocham. Nieważne, jak wiele będę musiał przez to stracić. Jestem gotów na każdą możliwość.
- Fede - Violetta położyła dłoń na moich ramieniu. - Teraz będziesz tak stał?! Biegnij za nią, albo stracisz ją na zawsze, kretynie! - krzyknęła.
Otworzyłem szeroko oczy. Skąd w tak malutkiej dziewczynie znajduje się taki głos?
Jednak nie mam czasu, aby o tym myśleć. Castillo dobrze mówi. Muszę podążyć na dziewczyną, którą kocham. Jak będę siedział w miejscu, do niczego nie dojdę.
Zerwałem się i zacząłem biec najszybciej, jak potrafiłem. Muszę ją złapać.
~*~
W końcu dostrzegłem blondynkę. Znalazłem się obok niej w mgnieniu oka.
Od razu złapałem ją za rękę i przycisnąłem do siebie. Nie chcę, żeby znowu uciekła. Nie pozwolę jej na to. Musi mnie wysłuchać. Na pewno czuje do mnie to samo, co ja do niej. Przecież wszystko zawarła w swojej piosence. Nie dam się oszukać. Tak samo, jak tamtego dnia...
"Nie kocham cię". Jak mogłem uwierzyć w te słowa? Pomimo czasu, jaki razem spędziliśmy, zaufałem w tak idiotyczne stwierdzenie. Nie wiem, czemu byłem taki naiwny. Przecież widziałem, jak cierpiała. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie chciała, bym wyjeżdżał. Czy tak zachowuje się osoba, która nic do ciebie nie czuje? Nie. Na pewno nie.
- Puść - szepnęła. - N-nie chcę litości...
Oddaliłem blondynkę na długość ramion i spojrzałem jej prosto w oczy.
- Kocham cię.
Ludmiła
Moje serce na chwilę zamarło, by moment później przyspieszyć tempa. Czemu tak zareagowało na te banalne słowa? Przecież od zawsze wiedziałam, że Federico mnie kocha..
Albo i nie?
Zwątpiłam w to jedynie wtedy, gdy wyjechał. Rozstaliśmy się w najgorszy możliwy sposób. Mimo, że myślałam, że tak będzie najlepiej. Wtedy byłam prawie pewna, że mnie znienawidził. Przecież nie można kochać kogoś, kto powiedział tyle okropnych słów. Co gorsza, kłamstw.
Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczyma. Nie chciałam się odzywać. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć.
"Ja ciebie nie"? Nie. Nie będę znowu kłamać.
Jednak nie mogę zapewnić go o tym, że też coś do niego czuję. Pewnie przyjechał tutaj tylko na tydzień, lub dwa. Potem znów wróci na swoją cholerną trasę koncertową. A ja pozostanę sama.
- Po co mi to mówisz? Przecież i tak niedługo znowu mnie zostawisz.
Poczułam, jak w moich oczach zbierają się łzy. Mimo, że tak bardzo chcę być jego na zawsze, niezależnie od odległości, nie mogę.
- Mylisz się kochanie - pogładził mnie po policzku. - Przyjechałem tutaj do ciebie. Nigdy więcej cię nie zostawię - przybliżył się do mnie.
Poczułam, jak kręci mi się w głowie. Nie potrafiłam przyswoić tego do myśli. To niemożliwe, by zostawił wszystko jedynie po to, by móc być przy mnie. Nawet ja nie zrezygnowałabym ze swojego największego marzenia dla miłości. A może on potrafił? Porzuciłby wszystko, bym była szczęśliwa?
- Mówisz prawdę? - spytałam cicho.
- Nigdy bym cie nie okłamał - uśmiechnął się.
Nie wytrzymałam dłużej. Wtuliłam się z jego tors i zaczęłam rzewnie płakać.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo tęskniłam - załkałam. - Każdego dnia przyglądałam się naszym wspólnym zdjęciom. Mimo, że nie chciałam... Ciągle coś przypominało mi o tobie. Nieważne, jak bardzo pragnęłam się od tego odciąć, to nie wychodziło. Wszystko przez to, że byłam taką idiotką i zakochałam się w tobie...
- Nie mów tak - uniósł mój podbródek. - Nawet, jeśli ty uważasz, że jesteś kretynką, dla mnie zawsze będziesz moją ukochaną. Nigdy nie zmienię o tobie zdania - przybliżył swoje wargi do moich.
Po chwili poczułam, jak składa na nich delikatny pocałunek. Mimo, że to trwało jedynie kilkanaście sekund, sprawiło mi więcej radości, niż cokolwiek innego. Zatwierdziło mnie w tym, że naprawdę mnie kocha.
- Czy panienka Ludmiła zechce jeszcze raz przyjąć moje oświadczyny? - zaśmiał się.
- Nie mogę - opuściłam głowę.
- Dlaczego? - spytał smutny.
- Ponieważ tamte wciąż są ważne - pokazałam mu swoją dłoń, na której spoczywał pierścionek.
Nie mogłam go zdjąć. Nie potrafiłam, mimo, że próbowałam tyle razy.
- Obiecasz mi coś? - spojrzałam prosto w jego piękne oczy.
Federico kiwnął głową.
- Będziemy razem już na zawsze?
- Oczywiście, że tak - złapał mnie w talii. - Nic nas nie rozdzieli - złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
Violetta
Nie jestem pewna, czy dobrze zrobiliśmy pozostawiając Federico samego. Nigdy nie wiadomo, co im odbije. Nie chcę, żeby jeszcze bardziej się pokłócili. Zależy mi na ich szczęściu. Przecież są moimi przyjaciółmi...
- O czym tak myślisz? - podszedł do mnie Leon i delikatne ucałował w policzek.
- O Federico i Ludmili - uśmiechnęłam się niepewnie. - Boję się, że coś nie wyjdzie i nie uda im się poprawić relacji.
- Nie przejmuj się - uniósł kąciki ust. - Prawdziwa miłość pokona wszystkie przeszkody - wręczył mi buziaka w usta.
Właśnie. Czy za każdym razem musi mi to przypominać? Tyle razy sama się o tym przekonałam, jednak zawsze zapominam. Może wciąż nie potrafię uwierzyć w to, jak silne potrafi być uczucie pomiędzy dwójką ludzi?
- Leon! - spojrzałam na niego przestraszona. - Całkiem zapomniałam o twoich rodzicach. Pozwolą ci tutaj zostać? Proszę powiedz, że tak - złapałam go za dłonie.
Chłopak nic nie odrzekł, jedynie opuścił głowę. Jest źle.. Czyli nie mogę liczyć na szczęśliwe zakończenie?
- Jeszcze z nimi nie rozmawiałem - odezwał się. - Dzisiaj spróbuję - delikatnie się uśmiechnął.
- A co, jeśli... Ci nie pozwolą?
Poczułam, jak do moich oczu napływają łzy. Nawet nie chcę zastanawiać się nad tym, co by się działo, jakby Leon wyjechał. Cały świat zawaliłby mi się na głowę...
- Myśl pozytywnie - ujął moją twarz w dłonie. - Zrobię wszystko, bym mógł zostać.
- Tylko im nie mów, że jestem w ciąży - pokręciłam głową. - Nie chcę, żebyś kłamał.
- Nie martw się - zaśmiał się. - Powiem samą prawdę - zbliżył się do mojej twarzy.
Po chwili nasze usta zostały złączone w pocałunku. Jak to jest możliwe, że zawsze, gdy nasze wargi się stykają, wyzbywam się wszelkich wątpliwości? Wtedy każdy problem wydaje się niczym. Niczym w porównaniu do naszej miłości.
Niestety, tę cudowną chwilę musiał przerwać dzwonek mojego telefonu.
Niechętnie oddaliłam się od Leona, a następnie wyjęłam urządzenie.
- Słucham? - odezwałam się do słuchawki.
- Vilu? - usłyszałam głos Federico. - Udało się! Ja i Ludmiła znowu jesteśmy razem!
- To świetnie - uśmiechnęłam się. - Od początku wiedziałam, że się uda.
- Jasne. Ty wiedziałaś - wtrącił się poirytowany Leon.
Skarciłam go wzrokiem, a następnie wróciłam do rozmowy. Cieszę się, że moi przyjaciele wreszcie mogą być szczęśliwi.
Leon
Violetta całkowicie oddała się rozmowie, więc postanowiłem pójść do moich rodziców. I tak będę musiał to zrobić, więc nie ma co przeciągać. Jeśli nie dzisiaj, to już nigdy. Przecież wyjazd ma być jutro...
Jeśli mam być szczery, boję się tej rozmowy. Nie wiem, jak zareagują. Mogą zrobić dosłownie wszystko.
Nacisnąłem klamkę i niepewnie wszedłem do domu. Będzie dobrze...
- Synu, wreszcie jesteś. Zacznij się pakować - odezwał się mój ojciec.
Zacisnąłem pięści. Nie mogę się unieść. Inaczej wszystko przekreślę.
- Pozwólcie mi tutaj zostać - powiedziałem cicho.
- Chyba już o tym rozmawialiśmy. Jedziesz z nami.
W pewnej chwili do pokoju weszła moja matka. W niej moja jedyna nadzieja. Tylko ona może przekonać ojca.
- Wy na prawdę nic nie rozumiecie? - syknąłem. - Nie wiecie, jak to jest kochać kogoś tak mocno, że nie można bez niego żyć? Jakbyście znali to uczucie, nie kazalibyście mi zostawiać Violetty.
Spokojnie.. Miałem się nie unosić. Cholera. Nie potrafię. Zwłaszcza, jeśli chodzi o Castillo...
- Leoś, zrozum nas, proszę - odezwała się moja matka. - Nie możemy cię tutaj zostawić. Jesteś jeszcze niedojrzały.
Przygryzłem dolną wargę. Dłużej nie mogę. Nie będę skrywał moich uczuć. Wygarnę im wszystko.
- Nie! - krzyknąłem. - To wy w końcu mnie zrozumcie! Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak wielką chcecie wyrządzić mi krzywdę! Powinniście wiedzieć, jak silne jest moje uczucie do Violetty. Zwłaszcza po tym, że jesteśmy razem już całe dwa lata. Myślicie, że chciałbym żyć w związku z dziewczyną, której nie kocham?! Jesteście bez serca - syknąłem.
Już nic mnie nie obchodziło. Jestem na straconej pozycji. Zapewne będą kazali mi jechać z nimi. Nie wiem, co zrobię... Pragnę tutaj zostać. Nie chcę zostawiać mojej dziewczyny, przyjaciół studio..
Jednak już wszystko przekreślone.
Udałem się w stronę schodów, by w końcu móc pobyć samemu w pokoju. Nie chcę dłużej przebywać w ich towarzystwie. Muszę wszystko na spokojnie przemyśleć...
- Leon, zaczekaj - powiedział mój ojciec.
__________________________
Więc chcecie, bym napisała więcej rozdziałów :c
Jestem tutaj dla Was, więc się zgadzam ♥
Dziękuję za przekonanie mnie <3
Ps. Rozdział miał być opublikowany dzisiaj rano, ale blogger zawalił, więc dodaję dopiero teraz -.-