26.07.2014

Rozdział 45 - Zaręczyny

Violetta

Już jutro urodziny Ludmiły. Nie mogę się ich doczekać. Pomyśleć, że Fede zrobi jej taki piękny prezent. Sama wiele bym oddała, aby Leon mi się oświadczył. Jednak my mamy wiele czasu. Przecież nie skończyłam nawet osiemnastu lat.
Szliśmy parkiem, trzymając się za ręce. W pewnej chwili Leon odwrócił się i zrobił dziwną minę. Chciałam pójść w jego ślady, ale nie zdążyłam. Ktoś podbiegł do mnie i zakrył mi oczy.
- Zgadnij, kto to - zaśmiał się.
Moment... Ten głos. Te perfumy.
- Diego?! - to było raczej stwierdzenie, nie pytanie.
- Zgadłaś - zabrał dłonie z mojej twarzy.
Nie czekając dłużej, rzuciłam mu się na szyję. Cieszę się, że nie jest ma mnie zły. Nawet przyleciał do Buenos Aires. Zapewne po to, aby wpaść na urodziny Ludmiły. Jednak nie podchodziłby do mnie, gdyby nie był zadowolony z mojej obecności.
Uniosłam powieki, a mój wzrok od razu powędrował na niezadowolonego Leona. Momentalnie odsunęłam się do Diego i podeszłam do mojego chłopaka. Chciałam go objąć, jednak nie pozwolił mi na to, delikatnie mnie odpychając. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, a on nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
- Po co tu przyjechałeś? - odezwał się.
- Nie mogę już odwiedzić mojej kuzynki? Jej urodziny są przecież tylko raz do roku - zaśmiał się.
- Dla Ludmiły mogłeś pojawić się jutro - zacisnął pięści. - Ale skoro już tu jesteś, opowiedz Violettcie o swojej przeszłości. Jest twoją przyjaciółką, powinna wiedzieć - uniósł kąciki ust.
Skierowałam wzrok w stronę Diego. Wyglądał na zdezorientowanego. Dlaczego Leon wspomina o czymś takim? To jest chamskie. Nie powinien go zmuszać do mówienia rzeczy, których nie ma ochoty pamiętać.
- Diego, jeśli nie chcesz, nie opowiadaj - podeszłam do Hiszpana.
- Nie, Violu. Wolę, żebyś wiedziała. Przyjaciele nie mają przed sobą tajemnic - uśmiechnął się. - Ale najpierw, niech Leoś wyjawi całą prawdę o tym, kim był.
- Tak się składa, że ona już o wszystkim wie - prychnął.
Co stało się z moim chłopakiem? Normalnie nie zachowuje się tak... okropnie. Rozumiem, że nie lubi Dominguez'a, ale mógłby mieć do niego szacunek.
- I cię nie zostawiła? Wow. Violetta posiada na prawdę wielkie serce - spojrzał na mnie.
- Widocznie to się nazywa prawdziwa miłość - odparł Leon. - Może już nie przedłużaj i powiedz o wszystkim? - skrzyżował ręce na klatce.
Uniosłam wzrok i popatrzyłam na Hiszpana. Wyglądał, jakby zastanawiał się, jak dobrać właściwe słowa.. Nie powinien aż tak się przejmować. Przecież nie można oceniać człowieka po tym, jaki był. Liczy się jedynie jego poprawa.
- To ja stałem na czele gangu. Ja zmusiłem Leona do brania udziału w ostatniej akcji. Ja byłem ich szefem. Ja nie miałem serca... - opuścił głowę.
Spojrzałam na mojego chłopaka z wyrzutem w oczach. To jest drażliwy temat dla Diego, a on tak postąpił..
Przytuliłam Hiszpana. Chwilę potem poczułam jego dłonie na plecach. Trwaliśmy tak dobre kilka minut. Normalnie nie zrobiłabym tego, ale teraz tak. Jestem wściekła na Verdas'a. Nie poznaję go. MÓJ Leon nigdy nie traktował tak ludzi.
- Zawiodłam się na tobie - zwróciłam się do mojego chłopaka. - Sam nienawidzisz opowiadać o swojej przeszłości, a innych do tego zmuszasz.
- Chciałem tylko... - przerwał. - Zresztą, nieważne. Zostań tu ze swoim "przyjacielem" - wycedził przez zęby.
Czy ja widziałam łzy w jego oczach? Chyba zbyt ostro go potraktowałam.. Nie powinnam aż tak na niego naskakiwać.. Leon pragnął jedynie, abym o wszystkim wiedziała.. Zachowałam się, jak idiotka.
- Diego, przepraszam, pójdę za nim.. Widzimy się jutro - delikatnie się uśmiechnęłam.

Francesca

Byłam z Marco na spacerze, kiedy zobaczyłam Leona, Diego i Violettę. Wiem, że miałam nie stawiać mojej przyjaciółki na pierwszym miejscu, ale tym razem muszę. Wysłałam chłopaka do sklepu, a sama schowałam się za krzakami i obserwowałam poczynania trójki. W końcu Leon odszedł, pozostawiając Dielettę samą. Chciałam wkroczyć do akcji, lecz nie zdążyłam, gdyż Violetta pobiegła za Verdas'em. Miałam już odchodzić, kiedy Dominguez wyciągnął komórkę i zadzwonił do kogoś. Zbliżyłam się do niego, aby usłyszeć, o czym rozmawia. Jednak udało mi się wyłapać tylko urywki jego wypowiedzi.
- Prawie udało mi się ich rozdzielić. Szkoda, że Violetta (...) za Leonem. Ale mam już plan. Słuchaj, bo nie będę się (...). Wystarczy (...).
- Fran, co tu robisz? - usłyszałam głos Marco.
Gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam mojego chłopaka. Wymusiłam uśmiech i pociągnęłam go w stronę najbliżej ławki.
- Co się dzieje? - spytał.
- Niiiiiic? - zaśmiałam się nerwowo.
- Kogo znowu śledziłeś? To twój nałóg, czy co?
- Marco! Ja tylko zdobywałam potrzebne informacje - mrugnęłam do niego.
- Tak, jak zwykle - uniósł kąciki ust.
- A tak poza tym, załatwiłeś tort dla Lu? - spytałam.
- Jasne - szeroko się uśmiechnął.
- Jesteś cudowny - okręciłam ręce wokół jego szyi.
- Dobrze, dobrze. A teraz mów, kogo obserwowałaś.
Odsunęłam się od niego i rzuciłam mu poirytowane spojrzenie.
- Dowiesz się w swoim czasie - pokazałam mu język.
- Tak ze mną pogrywasz? - uniósł brew.
Moment później rzucił się na mnie i zaczął łaskotać. Nie mogłam pohamować śmiechu. Nienawidzę, jak to robi. Wtedy może zmusić mnie praktycznie do wszystkiego.
- P-przestań! I tak n-nic nie p-powiem! - ledwo wydusiłam.
Ku mojej zdziwieniu, Marco posłuchał. A ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jak wyglądamy. Leżałam na trawie, a na mnie znajdował się rozradowany Tavelli. Wzrok wszystkich ludzi był skierowany na nas, a mój chłopak nic sobie z tego nie robił..
- Zejdź ze mnie idioto - syknęłam.
- Czyżby moja księżniczka się zdenerwowała? - ucałował mnie w usta.
Nie mogłam mu się przeciwstawić. Całkowicie oddałam się pod władanie jego warg.

Leon

Chciałem dobrze, a Violetta potraktowała mnie, jakbym zrobił coś okropnego. Myślałem, że znienawidzi Diego za tę historię, a stało się odwrotnie. Teraz ma wyrzuty do mnie.. Tak nie powinno być. Przecież wszystko, co robię, jest z myślą o niej. Pragnąłem, aby odcięła się od Dominguez'a, ponieważ nie mam pojęcia, z kim się zadaje. Nie wybaczyłbym sobie, jakby wciągnął ją w złe towarzystwo. Violetta jest zbyt delikatna na coś takiego.
Właśnie wchodziłem do domu, kiedy poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłem się i zobaczyłem moją dziewczynę.
- Leon.. Przepraszam - powiedziała i wtuliła się w mój tors. - Nie powinnam tak na ciebie naskakiwać. Jestem okropną osobą..
- Nie przejmuj się. Diego to twój... przyjaciel - to słowo ledwo przeszło mi przez gardło. - więc mogłaś go bronić - przycisnąłem ją mocniej do siebie.
- Jesteś kochany, wiesz?
- Wiem - zaśmiałem się. - Ale teraz musisz odpłacić mi się za twoje czyny.
- Zrobię wszystko - odsunęła się ode mnie i uniosła kąciki ust.
- Chodź na górę. Do łóżka - udałem się w stronę schodów.
- Co?! Jesteś chorym zboczeńcem! - pisnęła.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z mojej wypowiedzi..
- Nie w tym znaczeniu - prychnąłem. - Masz zrobić mi masaż.
Violetta burknęła coś pod nosem. Słodko wygląda, jak się rumieni. Jeszcze śliczniej, niż zazwyczaj.
- Skoro tak, dlaczego musimy iść "do łóżka" - uniosła brew.
- Żeby było ci wygodniej - złapałem ją za podbródek. - I włączę jakiś film - uśmiechnąłem się.
- Tylko nie horror, okay? - zrobiła smutną minę.
- To kara kochanie, przykro mi - złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku.
Od dawna nasze wargi tak dobrze się ze sobą nie zgrywały. Nie wytrzymałbym długo bez takich chwil. Nie przetrwałbym bez Violetty. To ona jest dla mnie najważniejsza. Ta mała, śliczna brunetka zmieniła moje życie. Na lepsze.
Oderwaliśmy się od siebie po dość długim czasie. Spojrzałem w oczy mojej dziewczyny. Udało mi się dostrzec w nich miłość. Najpiękniejsze uczucie, jakie może znajdywać się w człowieku.
- Kocham Cię - szepnęła i wtuliła się w mój tors.
- Ja Ciebie też - pogładziłem ją po plecach.
W tej chwili trzymałem w rękach mój cały świat.

*następnego dnia*

Ludmiła

Wstałam z samego rana. Obróciłam się, aby przywitać Federico buziakiem, ale, ku mojemu zdziwieniu, nie było go obok mnie. To chyba są jakieś jaja. Codziennie śpi do południa, a dzisiaj musiał się zerwać i gdzieś pójść. Akurat w najważniejszym dniu w moim życiu.
Niechętnie zwlokłam się z łóżka i udałam w stronę łazienki. Muszę zrobić się na bóstwo. Nigdy nie wiadomo, kiedy wyskoczą i krzykną "wszystkiego najlepszego".
Obeszłam cały dom w poszukiwaniu ukrytych prezentów, ale niczego nie udało mi się znaleźć. Przecież nie zapomnieliby o dniu, na który szykowali dla mnie przyjęcie. A może Federico kłamał i tak na prawdę nic nie będzie? Jedynie romantyczna randka we dwójkę? Takie coś pasowałoby mi, ale w zwyczajny dzień. A nie urodziny, na które czekałam całe 21 lat.
Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Szybko wyjęłam urządzenie z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. "Dzwoni Francesca". Nie czekając dłużej nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Lu? Możesz przyjść do mojego domu? - odezwała się.
- Jasne. Po co? - spytałam.
Miałam udawać, że nic nie wiem. Inaczej wszyscy zabiliby Federico za to, że nie potrafi dotrzymać tajemnicy.
- Nic ważnego.. Potrzebuję pomocy - zaśmiała się nerwowo.
- Okay. Będę za pięć minut - rozłączyłam się.
Złapałam torebkę i wybiegłam z domu. Nie mogę doczekać się, aż dotrę na miejsce.
~*~
Jak tylko przekroczyłam próg domu mojej przyjaciółki, oniemiałam. Zrobili wystrój, jak na przyjęcie dla prawdziwej supernovej. Wszędzie wisiały gwiazdki, na których było napisane "Ludmiła". Gdzieniegdzie znajdowały się też małe serduszka z "F+L = ♥ ".
- Dziękuję wam - uśmiechnęłam się.
Zaczęłam przytulać każdego po kolei. Zrobili mi taki cudowny prezent. Kocham ich. Najlepsi przyjaciele na świecie.
Dopiero po kilkunastu minutach zdałam sobie sprawę z tego, że nigdzie nie ma Federico.
- Vilu, widziałaś mojego chłopaka? - spytałam.
- Em.. Przykro mi - zrobiła smutną minę. - Nie mógł dzisiaj przyjść, bo ... miał do załatwienia ważną sprawę..
- Rozumiem..
Poczułam, jak pod moimi powiekami zbierają się łzy. Nie było go akurat dzisiaj. Obiecał, że nie zostawi mnie samej ani na chwilę. Czyżby kłamał?
- Czas na tort! - krzyknęła uradowana Francesca.
Przetarłam oczy i podeszłam do moich przyjaciół. Nie mogę smucić się przez nieobecność jednej osoby. Najważniejszej osoby.
Włoszka podeszła do ciasta. Wyglądało przepięknie. Jednak zdziwiło mnie to, że na środku znajdowało się zdjęcie moje i Federico. Przecież on nawet nie przyszedł, więc nie zasługuje na coś takiego.
Nagle ze wszystkich stron wystrzeliło konferitti, a wraz z nim dym. Cholera, chyba im coś się zepsuło. Zamknęłam oczy, ponieważ zbyt mocno mnie szczypały.
Uchyliłam powieki dopiero po kilku minutach. W jednej chwili moje serce stanęło. Przede mną klęczał uśmiechnięty Federico. Czy on chce mi się...? Nie! To niemożliwe..
- Ludmiło Ferro, czy zechcesz za mnie wyjść? - spytał uchylając wieczko pudełeczka.
Poczułam, jak po moim policzku popłynęło kilka łez. Co ja mam teraz zrobić?
_______________________
Wreszcie zaręczyny ^^
Ciekawe, czy Lu się zgodzi >D
Nie powiem xx
Po raz drugi (chyba? xD) zrobię szantaż ;-;
3 komentarze (od różnych osób) = następny rozdział
Jeśli tyle nie będzie to i tak dodam, ale później c:

3 komentarze:

  1. Kurde.... nie wytrzyma, nie wytrzyma, nie wytrzymammmm!!!!
    Błagam Cię na kolanach, dodaj szybciutko nexta!
    kurde noooooo..... Nie wytrzymamammmmmamama!
    Akcja z Diego - niezastąpione
    Fran niech zmieni powołanie xD
    No i ten tekst Leona... 'do łóżka xDDD
    Padłam!
    Ale tak Ci pisałam na gg.... udusić Cię, to mało.
    A co do Lu... ja jej odpowiem na pytanie. ZGODZIĆ SIĘ!!!!
    O matko!
    Doprowadzisz mnie kiedyś do rozstroju nerwowego!
    A i tak Cię kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj!
    Świetny rozdział. Jestem ciekawa co nastąpi później...
    Najpiękniejsze urodziny dla Lu ♥
    Coś tak czułam, że Fede zrobi jej świetną niespodziankę !
    haha impreza dla supernowej...
    Uwielbiam Leona za jego teksty... ♥
    Czekam na next!
    http://violletta-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. :) :) :) Warto było czekać ,a jak byś była
    tak kochana dodaj szybciutko następny:)
    Śliczne arcydzieło
    Mam nadzieję,że LU się zgodzi :)
    NaStęPNy :* :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarz - tak niewiele trzeba, by wywołać uśmiech ♥