20.07.2014

Rozdział 43 - To już koniec

Leon

Nie pozwolę się szantażować. Na pewno nie takim gnojkom. I pomyśleć, że ja kiedyś byłem taki, jak oni.. Ale to przeszłość. Nie cofnę tego, kim byłem. Najważniejsza jest moja zmiana. Potrafiłem dostrzec moje błędy i zawrócić na lepszą drogę.
- Pan Leon, prawda? Proszę wejść - powiedział policjant.
Teraz całkowicie zakończę moje dawne życie. Gang prawdopodobnie się rozpadnie. Większość trafi do więzienia. Czy to źle, że wcale nie jest mi ich szkoda?
Złożyłem zeznania i wyszedłem z sali. Musiałem tylko zostawić mój telefon. Policja potrzebowała go do namierzenia miejsca, z którego dzwoniła Candelaria.
Jedynym, co mi zostało, jest wyjawić całą prawdę Violettcie.. Martwiła się, gdy powiedziałem, że idę na komisariat. A ja musiałem wymyślić jakąś bajeczkę.. Nie będę kłamać. Nienawidzę oszustów. Nie mogę stać się jednym z nich. Dlatego opowiem jej wszystko. Z najdrobniejszymi szczegółami. Nie zniechęci się przez to do mnie. Przecież dobrze wie, jaki teraz jestem.
Czyli już postanowione. Jak tylko zajdę do domu, Violetta pozna moją przeszłość. Jest moją dziewczyną, ma prawo o niej wiedzieć. Jeśli przez to mnie zostawi, będzie to równoznaczne z tym, że nie akceptuje tego, jaki byłem.. Jednak wątpię, aby tak postąpiła. Viola jest cudowną dziewczyną i potrafi wybaczyć nawet to, gdy ktoś ją zrani. Zawsze każdemu daje drugą szansę.
To już koniec. Nie będę musiał niczego ukrywać. Wszystko stanie się jasne.
Jednak nie jestem pewien, czy mówić jej o jednym szczególe.. Przecież nic się nie stanie, jak zataję jedną rzecz. Lepiej dla niej będzie, gdy nie będzie o tym wiedziała. Zbyt mocno ją to zrani. Na pewno poczułaby się źle, wiedząc, że jeden z jej przyjaciół był zarządcą naszego gangu.. Chociaż, dla mnie będzie lepiej, jeśli straci do niego zaufanie. Od początku go nienawidziłem, więc mogę tylko na tym zyskać. Ale nie postąpię tak. Nie chcę ranić Violetty.

Violetta

Martwię się o Leona. Poszedł na komisariat i nie chciał mi powiedzieć, po co.. Co będzie, jeśli zrobił coś złego i pójdzie do więzienia? Nie. On taki nie jest. Od zawsze zachowywał się, jak prawdziwy książę. Już przy naszym pierwszym spotkaniu okazał się cudownym chłopakiem. Cały czas trwał przy moim boku. Był najlepszym przyjacielem, jakiego mogłabym sobie wymarzyć. Cieszę się, że los się do mnie uśmiechnął i dzisiaj mogę być jego dziewczyną. Wiem, że co najmniej połowa żeńskiej części studio chciałaby być na moim miejscu. Jednak niech na to nie liczą. Musiałabym być idiotką, aby pozwolić odejść komuś takiemu, jak Leon. Nigdzie nie znajdę osoby tak cudownej, pięknej, kochanej, opiekuńczej i idealnej, jak Verdas.
W pewnej chwili usłyszałam przekręcanie kluczyka w zamku. Zerwałam się z miejsca i podbiegłam do drzwi. Jak tylko zobaczyłam Leona, rzuciłam mu się na szyję.
- Już jesteś! Bałam się, że to coś poważniejszego - popatrzyłam mu w oczy.
Nawet się nie spojrzałam, kiedy chłopak wziął mnie na ręce.
- Violu, muszę powiedzieć ci coś ważnego - zrobił poważną minę.
- Wiesz, że mi możesz mówić o wszystkim - zaciśniłam uścisk.
Brunet podszedł do kanapy i położył mnie na niej. Chwilę potem zajął miejsce obok.
- Najpierw obiecaj, że przez to mnie nie zostawisz - złapał mnie za rękę.
- Kochanie, jasne, że nie! Nie przeżyłabym ani minuty z myślą, że nie jesteśmy już razem.
- Więc.. Zacznijmy od tego, że to działo się dawno temu, około rok temu. Jeszcze przed tym, jak się poznaliśmy. Ja byłem wtedy.. - ścisnął mocniej moje dłonie. - Szefem gangu rozprowadzającego narkotyki. Brałem udział w niezliczenie wielu akcjach. Nieraz ktoś został ranny. Często zdarzało się też, że ludzie "odpadali" po spożyciu zbyt dużej ilości prochów. Jednak ja nie zwracałem na to najmniejszej uwagi. Wręcz przeciwnie, cieszyłem się z tego. Im więcej kupowali, tym bogatszy byłem. Wiem, co o mnie teraz pomyślisz. Cham, egoista, idiota..
- Nie - przerwałam mu.- Nigdy nie mogłabym powiedzieć o tobie złego słowa.
- Violu, to nie koniec.. Nagle wyskoczyło nam większe zlecenie. Mogło skończyć się akcją z policją. Jednak nie zastanawiałem się ani chwili. Mimo, że Francesca i reszta przyjaciół mnie ostrzegała. Pojechałem tam, tak jak zwykle. Wtedy pierwszy raz wycelowałem do człowieka.. Na szczęście Maxiemu udało się mnie powstrzymać. On, razem z innymi, odnalazł miejsce, do którego miałem przyjechać. Jakby nie oni, nie wiem, co by się ze mną stało. Dopiero wtedy zrozumiałem, że tylko im na mnie zależy. Traktują mnie, jak przyjaciela. Wszyscy mi pomogli. Dzięki nim wydostałem się z tego interesu.
Poczułam, jak jedna łza spływa mi po policzku. Nie mogłam uwierzyć, że Leon był kimś takim.. Mój cudowny książę z bajki.. Ale zmienił się. To mi w zupełności wystarcza. Dzisiaj jest całkiem innym człowiekiem. Chłopakiem, którego kocham z całego serca.
Jemu też musi na mnie zależeć. Jakby tak nie było, nie opowiedziałby mi o tym wszystkim. Ufa mi. Cholernie mi ufa. Wątpię, żeby komukolwiek innemu mówił o swojej przeszłości. Widać po nim, jak bardzo go to boli.
Cieszę się, że postanowił uświadomić mnie w tym wszystkim.
- Nawet, jakbyś był dzisiaj taki sam, i tak bym cię kochała - uśmiechnęłam się.
Leon uniósł głowę i spojrzał na mnie oczyma pełnymi wdzięczności.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo mi ulżyło. Dziękuję. - przycisnął mnie do siebie.
- To ja dziękuję tobie za to, że mi zaufałeś - ucałowałam go w policzek.

Maxi

Siedziałem w domu i czekałem, aż Naty wróci ze sklepu. Dlaczego na tak długo tak poszła? Mogę się założyć, że spotkała kogoś po drodze i teraz z nim rozmawia. Jak zwykle, zresztą. Już całkowicie zapomniała o swoim obolałym bohaterze.
Wyciągnąłem komórkę i wpisałem numer mojej dziewczyny. Chwilę potem usłyszałem dzwonek dochodzący z kuchni. Podniosłem się i z trudem doszedłem do pomieszczenia. Spojrzałem na szafkę i zobaczyłem telefon Natalii. Cudownie. Nawet nie wzięła go ze sobą..
Wróciłem do mojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Skoro już mam możliwość zobaczyć, co ma w komórce, czemu nie spróbować? To nie tak, że chcę ją kontrolować na każdym kroku. Ale to moja wina, że nie nosi ze sobą telefonu.
Odblokowałem urządzenie i uważnie przyjrzałem się ekranowi. Widniały na nim zdjęcia wiadomości. Przybliżyłem twarz do wyświetlacza i oniemiałem. Cholera jasna, Natka mówiła prawdę! Camila chciała, abyśmy zerwali ze sobą, żeby ona mogła być moją dziewczyną. Jak mogłem jej nie uwierzyć?! Jestem idiotą. Nie mieć zaufania do drugiej połówki. Oczywiście, musiałem wszystko zbagatelizować i obrócić w żart. Co ja mam teraz zrobić? Jeśli jej powiem, że widziałem fotografie sms'ów, wścieknie się za to, że grzebałem w jej telefonie.
Może po prostu wspomnę jej o tym, że kiedyś mówiła o "intrydze Cami". Nie. Znam Natę, zapewne powie, że sprawa zakończona i nie ma czego rozpamiętywać. Na pewno tego nie zostawię. Już nie będę przyjaźnił się z Camilą. Ale muszę jakoś zadośćuczynić mojej dziewczynie.
- Maxi, wróciłam! - usłyszałem głos Natalii.
Szybko odłożyłem komórkę na stolik i zacząłem udawać, że śpię.
- Maxi? - zajrzała do pokoju, w którym się znajdowałem.
Usłyszałem, jak zbliża się w moją stronę. Gdy tylko znalazła się nade mną, złapałem ją w talii i przycisnąłem do siebie.
- Witaj kochanie - uśmiechnąłem się.
- Jesteś głupi. Puść mnie - zaśmiała się. - Muszę zrobić ci coś do jedzenia - cmoknęła mnie w nos.
- Ale ja chcę ciebie tu i teraz - zrobiłem smutną minę.
- Dobrze, zostanę - uległa. - Tylko kilka minut! - pomachała mi palcem przed oczyma.

Francesca

Boję się, że Marco jest na mnie trochę zły.. Zaniedbywałam go przez cały pobyt w Madrycie. Mimo, że przyjechał tam specjalnie dla mnie. Tak bardzo się starał, a ja go olałam.. Jestem okropną dziewczyną. Nie zasługuję na tak cudownego chłopaka. Dziwię się, że jeszcze ze mną nie zerwał.
Ale ja nie będę płakała po kątach. Wezmę sprawy w swoje ręce i nawet się nie obejrzę, kiedy znajdę się w ramionach Marco.
Wyszłam na podwórko i wzięłam głęboki oddech. Francesca Cauviliga wkracza do akcji. Wyjęłam komórkę i wstukałam numer mojego chłopaka. Poczekałam kilka sygnałów, po czym usłyszałam dźwięk kończenia rozmowy. Miło.. Czyli jest na prawdę mnie zły. Ale bez przesady. Zachowuje się, jak obrażona baba. Nie. Cofam to. Nie mam prawa mówić ani jednego złego słowa o moim idealnym chłopaku.
Skoro nie chce ze mną gadać przez telefon, odwiedzę go osobiście.
Udałam się w stronę jego domu. Po drodze kupiłam czekoladę, którą chciałam dać mu na przeproszenie. Niestety, nie dałam rady przeciwstawić się instynktowi i zjadłam całą kostkę przed drogę. Teraz, jeśli zechce czegoś słodkiego, będzie musiał mnie pocałować.
Stanęłam przed drzwiami Marco i kilkakrotnie zapukałam. Po chwili przed moimi oczyma pojawił się on we własnej osobie.
- Kochanie stęskniłam się, dlaczego nie odbierałeś? - zrobiłam smutną minę.
- Co się stało, że raczyłaś mnie odwiedzić? Dziewczyna mojego brata nie ma już problemów, więc nie wiesz co robić? - spytał ironicznie.
- To było niemiłe, wiesz? - skrzyżowałam ręce na piersi.
- To, jak mnie olewałaś w Madrycie też nie należało do najlepszych.
- Marco.. Przepraszam. Wiem, że źle zrobiłam. Ty się kłopotałeś i przyleciałeś specjalnie dla mnie, a ja rozwiązywałam problemy Violi.. Już nigdy tak nie zrobię. Kocham cię i nie chcę, żebyś był na mnie obrażony..
- Tym razem ci wybaczam - zaśmiał się i rozłożył ręce.
Nie czekałam ani chwili i rzuciłam mu się na szyję. Moment później, na całej twarzy mojego chłopaka znajdowało się milion śladów po pocałunku

Ludmila

Już nie mogę doczekać się mojego przyjęcia urodzinowego. Wiem, że w tym roku będzie całkiem inne, niż w poprzednich latach. Teraz mam przyjaciół, w którymi będę mogła się bawić. Nie będę jedyną osobą uczestniczącą we wszystkich zabawach. W końcu przeżyję prawdziwe urodziny. Po raz pierwszy od tak wielu lat spędzę je z uśmiechem na twarzy. Nie będą jedynie "kolejnym nudnym dniem mojego życia". Tylko czasem, na który oczekuję z niecierpliwością.
A to wszystko dzięki Federico i reszcie moich przyjaciół. Jeju. Cieszę się, że mogę ich tak nazwać. Już nigdy więcej nie chcę stać się tą złą Ludmiłą, która odrzuca każdego od siebie. Potrzebuję towarzystwa. Tylko z ludźmi mogę czuć się prawdziwą sobą.
- Jestem pewien, że teraz oczekujesz na swoje urodziny - Federico objął mnie w talii.
- Zawsze musisz zachodzić mnie od tyłu? A potem się dziwisz, że nazywam cię zboczeńcem - zaśmiałam się.
- Odpowiedz na moje pytanie - ucałował mnie w policzek.
- Tak. Pierwszy raz będę odliczała do dnia, w którym się zestarzeję - uniosłam kąciki ust.
- A to wszystko dzięki twojemu cudownemu narzeczonemu - odwrócił mnie w swoją stronę.
Moment.. On powiedział "narzeczonego"? Chyba mu się coś w głowie poprzekręcało.
- Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak właśnie się nazwałeś? - spytałam mrużąc oczy.
- No... Przejęzyczyłem się.. - zaśmiał się nerwowo. - Każdemu może się zdarzyć. Przecież nie chcę ci się oświadczyć.. - podrapał się po głowie.
- Jakoś nie brzmisz przekonująco - odparłam. - Ale ci wierzę. Jesteś zbyt głupi, by wpaść na coś tak genialnego - odwróciłam się od niego i zarzuciłam włosami.
- Ej! Jakby nie to, że za kilka dni masz urodziny, obraziłbym się na ciebie - szepnął mi na ucho.
- Jakiś ty łaskawy.. - prychnęłam.
- Jeszcze jedno słowo i będziesz musiała odkupić swoje winy.
- Przecież żartuję kochanie - cmoknęłam go w usta.

________________________
Żeby nie było niejasności (tytuł może trochę zbić z tropu xD) :
to nie jest koniec tego opowiadania, tylko akcji z "gangiem" Leona :3 (prawdopodobnie >D )
~*~
Ale dno ;-;
Chyba się pogarszam :c
Nie potrafię napisać nawet rozdziału ;c
Skoro nie ma komentarzy, to jest równoznaczne z tym, że mam rację :c

5 komentarzy:

  1. wow!nie spodziewałam się tego po leośku.czekam na kolejny z wieeelką niecierpliwością,masz talent.zapraszam do mnie: leonettanewstory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. długo nie byłam ,ale nadrobiłam rozdziały
    dla mnie jak zawsze cudnie , pięknie i czekam na więcej
    PS. Talent masz ogromny a twoje arcydzieła :) coraz wspanialsze
    BUziaKi pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie dno?
    Ej! Odgapiłaś moje słowo!
    Foch xD Nieeeee.
    Ale wiesz, dno to jest np. w morzu czy oceanie... na blogu nie może być dna.
    Kochanie, wyjaśnij mi, czemu zawsze się uśmiecham, kiedy czytam fragmenty z Fedemilcią, to się uśmiecham, albo wybucham śmiechem jak idiotka.
    Kocham mojego Fedusia, ale już większym idiotą nie można być xD
    No i Leośek wyjawił prawdę... ja jestem ciekawa co to za 'przyjaciel' ;D
    Z Tobą to wszystkiego się można spodziewać!
    Mercesca... awww *.*
    Haha! Cami wpadła! Brawooo!
    No, ja już kończę, bo nic mądrzejszego nie wymyślę, za bardzo nie mogę doczekać się 1 odc. V3 ;)
    Taaaa....
    Rozdział był genialny Słoneczko, więc mi tu nie pier**l głupot. Bo dnem mogą być tylko i wyłączne moje prace!
    Ale i tak Cię kocham. Ciebie i wszystko co piszesz ♥
    P.s. Ja zła i niedobra, Twojego OS'a skomentuje potem ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem, że chyba w ogóle nie pisałam kom. ale masz super bloga! ŚWIETNIE PISZESZ. TO NAZYWA SIĘ... TALENTEM. XD Hahah Pozdrawiam Cię i lecę czytać dalej. :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarz - tak niewiele trzeba, by wywołać uśmiech ♥