16.07.2014

Rozdział 41 - Tacy przyjaciele to skarb

Violetta

Udało mi się przekonać Angie, żebyśmy pojechały do Buenos Aires taksówką. Najpierw narzekała, że zajmie to nam wieki, ale w końcu przystała na moją propozycję.
Tak bardzo się cieszę. Będę mogła zobaczyć Leona. Francesca ma dowody, potwierdzające moją niewinność, więc na pewno mi wybaczy. Jednak nie będzie tak źle, jak myślałam.
Ale boję się jednego.. Tego, że nie będziemy między nami tak, jak dawniej. Nie zdziwię się, gdy Verdas straci do mnie zaufanie. Bądź, co bądź, okłamałam go. Nie powiedziałam, że poszukiwałam Diego. Nie miał nawet pojęcia, że spotkałam Hiszpana. Jakby on nie powiedział mi tak istotnej rzeczy, na pewno czułabym się zawiedziona. Myślałabym, że nie ufa mi na tyle, aby poinformować mnie o czymś takim.
Nie chcę, żebyśmy zachowywali się dziwnie. To byłoby okropne, gdybyśmy mieli przed sobą tajemnice. Pragnę żyć w szczęśliwym związku. Wolnym od kłamstwa. Już raz przechodziłam przez takie piekło. A wszystko przez to, że mój ojciec cały czas mnie oszukiwał.
Jednak, jeśli miałabym wybierać, wolę być dziewczyną Leona, mimo wszystko. Nawet przeboleję niezręczną ciszę między naszą dwójką. Najważniejsze jest to, aby teraz nam uwierzył i żebyśmy znów mogli być razem.
Najwyżej będę go częściej całować. Wtedy nie będziemy mogli nic mówić, więc żadne z nas nie poczuje się dziwnie przez brak rozmowy.
Wyjrzałam przez okno i patrzyłam z uwagą na mijane domy. Żegnaj Madrycie. 
- Cieszysz się, że niedługo będziemy z powrotem w domu? - spytała rozpromieniona Francesca.
- Bardzo. Nudziło mi się w Hiszpanii.. - odpowiedział śpiący Marco.
- Nie mówiłam do ciebie, tylko do Violetty - burknęła.
Brunet zamamrotał coś pod nosem i wlepił nos w szybę.
- Dlaczego miałabym się nie cieszyć? Zobaczę Leona, będę mogła znów być jego dziewczyną, przytulić się, pocałować.. - rozmarzyłam się.
- Żebyś tylko mu do łóżka nie wskoczyła - zaśmiała się.
Rzuciłam jej wściekłe spojrzenie, a następnie strzeliłam po głowie. Włoszka poleciała na Marco, przez co on uderzył głową w szybę. Zakochana para zaczęła się kłócić (droczyć), a ja miałam z tego ubaw. Raz na jakiś czas można pośmiać się z przyjaciół.
- Violu, kochanie. Idź już spać, jest późno - zakomunikowała Angie.
- Ciociuu! Nie jestem już małym dzieckiem - udałam naburmuszoną.
- Dla mnie zawsze będziesz - uśmiechnęła się.
- Robisz mi wstyyd.. - przeciągnęłam.
Tym razem to Marco i Francesca wybuchnęli śmiechem. Ja nie widzę w tym nic zabawnego. Jakby jedno z nich miało tak nadopiekuńczą ciocię, nie wychodziłoby z nią z domu.

Leon

Dlaczego Francesca nie dzwoni?! Miała mi powiedzieć, jak tylko wyjadą z Madrytu. Może coś im wypadło i jednak nie przyjadą? Ja chcę zobaczyć Violettę! Poprawka, zobaczyć ich wszystkich. I w końcu dojrzeć te dowody, o których mówiła Włoszka. Jeśli będą one wskazywały na to, że Castillo nie kręciła z Diego, od razu jej wybaczę. Nie chcę się kłócić z dziewczyną, którą kocham. My jesteśmy stworzeni do bycia razem, a losowi nie da rady się przeciwstawić.
Mimo, że jeszcze nie zobaczyłem niczego, co potwierdzałoby niewinność Violetty, czułem się tak lekko. Jakby ogromny kamień spadł mi z serca. Już teraz wiem, że znów będę mógł nazywać ją swoją dziewczyną. Niech tylko do cholery dojedzie!
Pewnie Fran zapomniała do mnie zadzwonić.. Jak zwykle. Innym wytyka, a sama nie jest idealna. Z takimi przyjaciółmi można zwariować..
Jednak, mimo wszystkich ich wad, cieszę się, że ich poznałem. Nawet Andreasa. Bez nich nigdy nie poradziłbym sobie w życiu. Nie dałbym rady wyjść z bagna, w którym siedziałem.. Tylko dzięki dojściu do studio, przeciwstawiłem się problemom. Wcześniej byłem okropnym człowiekiem.. Nie liczyłem się z uczuciami innych ludzi. Obchodziło mnie tylko to, co ja potrzebuję i czego chcę. Istny egoista.
Ale najbardziej zmieniła mnie Violetta. To jej zawdzięczam najwięcej. Przed pojawieniem się tej ślicznej istotki, wciąż byłem idiotą. Nie siedziałem już w interesie dilera, ale ciągle się nim czułem. Traktowałem innych z góry. I pomyśleć, że mimo mojego idiotycznego zachowania, oni mnie nie opuścili. Byli od samego początku. Chociaż, że tyle razy ich odrzucałem, ciągle chcieli mnie chronić. I udało im się.. Pomogli mi odciąć się od tego chorego towarzystwa.
To było trudne. Nie tylko dla mnie, ale i dla nich. Jednak nie zostawili mnie na pastwę losu. Pragnęli mojego szczęścia. Mieli do mnie szacunek, mimo, że sam sobą gardziłem. Tacy przyjaciele to skarb..
Nawet nie chcę myśleć, co dzisiaj by się ze mną działo, gdybym ich nie poznał. Zapewne dalej siedziałbym w tym interesie. I nigdy nie poznałbym Violetty.. Mojego światełka w tunelu. Mojej miłości..
~*~
Nie, ja tego nie wytrzymam. Muszę zadzwonić do Fran i dowiedzieć się, czy są już w samochodzie!
Wybrałem numer Włoszki i odczekałem kilka sygnałów. W końcu usłyszałem jej głos.
- Leooooooon? - ziewnęła.
- Zgadłaś - powiedziałam ironicznie. - Wyjechaliście wreszcie?
- Ojej, zapomniałam, że miałam cię poinformować - zaśmiała się. - Tak, jesteśmy już w drodze.
- A wiesz, co jest najlepsze? To, że wkurzasz się na innych, jak coś wyleci im z pamięci, a sama nie jestem lepsza - warknąłem.
- Ale jest różnica między "zapomniałam powiedzieć, że wyjechaliśmy", a "zapomniałem cię poinformować, Camila wyjechała" - odpowiedziała takim samym tonem. - A po drugie nie będziesz robił mi wyrzutów! Jesteś idiotą, nic ci nie pokażę! Nara!
Odłożyłem telefon i zaśmiałem się. Jak
ona kiedyś ze mną wytrzymywała?

Naty

Tak się cieszę, że Maxiemu prawie nic się nie stało. Jedynie ma skręconą kostkę. Ale to nic, w porównaniu ze ... śmiercią. To nawet na dobre nam wyjdzie, bo teraz cały czas siedzimy razem, przez to, że muszę się nim opiekować. Jednak dalej nie powiedziałam mu o tym, co mam na Camilę.. Nie chcę psuć nastroju. Teraz jest taki roześmiany i pogodny. Nikomu nie pozwolę zniszczyć jego radości.
- Naty, mogę mówić do ciebie niewolnico? - z zamyśleń wyrwał mnie głos mojego chłopaka.
Rzuciłam mu poirytowane spojrzenie i walnęłam gazetą po głowie.
- Chyba śnisz - burknęłam.
- Jestem taki obolały, a ty mnie bijesz.. Wstydź się! - pomachał mi palcem przed oczyma.
- Masz tylko skręconą kostkę. W głowę nic ci się nie stało. Chyba - zaśmiałam się.
- Jesteś wredna - uniósł kąciki ust. - Ale i tak cię kocham - ucałował mnie w policzek.
- Tak tak, wiem. Ja ciebie też, mój bohaterze - mrugnęłam do niego.
- Możesz tak do mnie mówić częściej - ukazał mi rząd swoich śnieżnobiałych zębów.
Wyminęłam odpowiedź. To jasne, że będę go tak nazywać. Uratował mi życie. Lekarz powiedział, że jakbym to ja została potrącona, mogłabym zapaść w śpiączkę.. Wszystko przez to, że jestem o wiele delikatniejsza od Maxiego. Dla niego taki "wpadek" był niczym. Dla mnie mógł skończyć się tragicznie.
Ale on o tym nie wiedział. Ryzykował życie. Nie obchodziło go to, czy zapłaci za to najwyższą cenę. Był gotowy na wszystko. Wciąż pamiętam wyraz jego oczu. Kryło się w nim przerażenie i determinacja. Chociaż, jakbym była na niego miejscu, też pobiegłabym ratować moją miłość. W takich chwilach nie myśli się o sobie, tylko o osobie, którą się kocha. Przynajmniej ja to tak odbieram. Jednak mogę się założyć, że wiele osób się ze mną zgodzi.
- Co tak ucichłaś? - spytał.
- Myślałam - uśmiechnęłam się. - Chyba jeszcze ci nie podziękowałam..
- Uwierz, robiłaś to miliony razy - wyszczeżył zęby. - Ale możesz powtórzyć. Te słowa są muzyką dla moich uszu.
- Głuuuuuuuuuupek - zaśmiałam się. - Dziękuję ci za wszystko - ucałowałam go delikatnie w usta.
- Ja tobie też. Jakby nie ty, nie miałbym największego skarbu na świecie.

Ludmiła

Ten głupek, Federico, chyba znowu schował moje ubrania. Kiedy w końcu z tego wyrośnie? To znalazłam sobie chłopaka.. Chyba się zabiję, jak zostanę jego żoną..
Stop! Ludmi, o czym ty myślisz?! Przecież to prawie niemożliwe, żebyśmy kiedykolwiek wzięli ślub. Znaczy.. Chyba.. Nigdy o tym nie myślałam. Zawsze wydawało mi się, że jesteśmy ze sobą i jest dobrze, niczego więcej nie trzeba. Ale dopiero teraz uświadomiłam sobie, że to nie szczeniacka miłość. Dziećmi już nie jesteśmy, to i kochamy inaczej. Jednak nie muszę się tym przejmować. Jeszcze przyjdzie na to czas.. Przecież nie mamy jeszcze aż tylu lat.. [Lud - 21, Fede - 23 ~info od Lili :3 ].
- Ludmi, kochanie, co chcesz na śniadanie? - usłyszałam głos Federico.
- Możesz mi zrobić naleśniki - odkrzyknęłam.
Dobrze, teraz tylko muszę znaleźć ubranie.. Cholera, gdzie mogłam je położyć? Przecież tak nie zejdę na dół. Spójrzmy prawdzie w oczy, Federico to zboczeniec. Popatrzy się na mnie tym "specjalnym" wzrokiem. Jedynie co mi zostanie, to zemdleć. Chociaż, lepiej tego nie robić. Dla własnego bezpieczeństwa.
Skoro nie mogę znaleźć moich ubrań, nie mam wyboru. Muszę pożyczyć coś od Włocha.
Poszłam do naszego pokoju i pogrzebałam chwilę w szafie. W końcu wybrałam największą koszulę, jaką znalazłam i założyłam ją na siebie. Przejrzałam się w lusterku. "Ładnemu we wszystkim ładnie". 
Zeszłam na dół i zasiadłam do stołu. Czekałam, aż mój chłopak przyjdzie z jedzeniem. W końcu znudziło mi się znajdowanie się w jednym miejscu, więc zajrzałam do kuchni.
- Ile masz zamiar to smażyć? - spytałam.
- Tyle, ile potrzeb.. - odwrócił się i obrzucił mnie zdziwionym spojrzeniem. - Co ty założyłaś?
- Nie mogłam znaleźć moich ubrań, więc wzięłam twoją koszulę - wzruszyłam ramionami.
- No wiesz.. Nie ma nic za darmo. Teraz musisz za nią zapłacić - zaśmiał się.
- Przecież tylko pożyczyłam! - pisnęłam.
- Nie chcę gotówki. Wystarczy jeden całus od ciebie - uniósł kąciki ust.
- Było tak od razu - burknęłam.
Podeszłam do chłopaka i uniosłam się na place. Jest ode mnie wiele wyższy, gdy nie mam na sobie butów na obcasach..
Chwilę potem złączyłam nasze usta w pocałunku. Chciałam już przestawać, jednak Federico mi na to nie pozwolił. Nie odmawiałam. Kocham, jak nasze wargi się stykają..

Violetta

Stałam przed domem Leona i wahałam się, czy mam wejść.. Niby Francesca już wszystko mu wyjaśniła, jednak boję się. Jeśli już nie chce ze mną być? Może nie kocha mnie tak, jak wcześniej.. A wszystko przez to wydarzenie.. Nie. To nie mogłoby aż tak wszystkiego zmienić.
Oparłam się plecami o drzwi i myślałam. Zapukać, czy nie? Cholera, Violetto, gdzie podziała się twoja odwaga?!
Miałam już dzwonić do drzwi, kiedy ktoś gwałtownie je otworzył. Wciąż byłam o nie oparta, przez co poleciałam do tyłu. Przymknęłam oczy i czekałam na bolesne uderzenie o podłogę, jednak nie doszło do tego. Wręcz przeciwnie, poczułam miękkie ciało drugiej osoby. Uniosłam powieki i zobaczyłam Leona. Gwałtownie wstałam i rzuciłam mu się na szyję.
- Leon, jak się cieszę, że.. 
- Nie - przerwał mi. - Już cię nie kocham, Violetto. Przepraszam.

- Nie! - krzyknęłam.
Chwila.. Dalej znajduję się w samochodzie. Czyli to był tylko sen? Jak dobrze..
- Jezu, Violu, nie strasz mnie tak. Co się stało? - spytała Francesca, przecierając oczy.
- Nic.. Zwykły koszmar. Nie ma się, co przejmować - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Okay.. Ale, jeśli coś cię martwi, nie bój się zapytać - ułożyła głowę na ramieniu Marco.
Świetnie. Teraz nie będę miała odwagi pójść do Leona. A wszystko przez jeden, idiotyczny sen. Jak coś takiego może pozbawić mnie pewności siebie? Przecież to tylko moja podświadomość.. Właśnie. To ja to wymyśliłam. W mojej głowie znajdują się lęki, które potem zmieniają się w koszmary. Mogę im się przeciwstawić jedynie wtedy, gdy poradzę sobie w prawdziwym życiu.
Nie poddam się przez taki idiotyzm. Pójdę do Verdas'a razem z Francescą. Obejrzy wszystko na naszym oczach i mi wybaczy. Znowu będę w pełni szczęśliwa..

__________________________________
Chyba się należą drobne wyjaśnienia, prawda? :3
Więc w tym rozdziale wspomniałam trochę o przeszłości Leona.
O tym, co działo się jeszcze przed początkiem tego opowiadania.
Ale nie mogę nic więcej powiedzieć, wszystko wyjaśni się wraz z nowymi rozdziałami ;3
Nie wiem, czy za jeden, dwa, ale pojawi się na pewno.

4 komentarze:

  1. Boski rozdział *.*
    Czekam na next / ask.fm/violettadspolonia

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział wspaniały ♥
    Leosiek musisz jej wybaczyć!
    A jak nie to ci dupę skopie! :d xDD
    Marcesca *-*
    Czekam na nexcik ♥

    http://amor-que-sobrevivira-todo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Komentarz - tak niewiele trzeba, by wywołać uśmiech ♥