29.08.2015

Chapter 21


Violetta

- F-Federico, to nie tak, jak myślisz - zaczęłam nerwowo się jąkać. - Usłyszałeś tylko jedną, drobną część prawdy -  szybko przeszukiwałam umysł, by w jak najkrótszym czasie znaleźć jak najlepsze wyjaśnienie.
- Nie kłam już więcej - pokręcił ze zrezygnowaniem głową. - Wiem tyle, ile mi potrzeba. Z jakiś idiotycznych przyczyn zataiłyście przede mną śmierć Germana i najwidoczniej nie miałyście ochoty nigdy mi o tym mówić i dalej wmawiać swoją bajeczkę o tym, że ojciec jest na delegacji.
- Daj mi chociaż to wyjaśnić! - krzyknęłam ostrym tonem, którego nawet nie miałam zamiaru przybierać. - Zrobiłyśmy to, by cię chronić, rozumiesz? Chciałyśmy, byś-
- Słaba ta wasza ochrona - przerwał mi, jednocześnie prychając z zażenowania. - Wiesz co? Obie jesteście żałosne. Myślałem, że mogę ufać chociaż własnej siostrze, ale teraz okazuje się, że nie zasługujesz nawet na jakąkolwiek cząstkę zaufania. Żałuję, że w ogóle pozwoliłem ci ze mną zamieszkać.
Każde jego słowo było jak ostry sztylet, przebijający moje serce. Szczerze, jeśli mogłabym wybierać, wolałabym aby zadał mi fizyczny ból, niż psychiczny. Wszystko byłoby lepsze od wyrazów, jakie wypłynęły z jego ust. Mimo że wiedziałam, iż zasłużyłam na każde z nich, to cholernie bolało i rozdzierało moją wątłą duszyczkę na miliony drobnych części.
- Fede, dobrze wiesz, że cię kocham i wszystko, co robiłam było z myślą o twoim szczęściu - mówiłam ledwo dosłyszalnym szeptem, w tej chwili nawet na to trudno było mi wykrzesać odrobinę siły.
- Czy wyglądam ci na szczęśliwego? - krzyknął, po czym gwałtownie uniósł mój podbródek, zmuszając mnie do patrzenia prosto w jego oczy. - Wolałbym usłyszeć tę idiotyczną prawdę o tym, że German nie żyje, niż wysłuchiwać kłamstw - syknął.
- To nawet nie był twój prawdziwy ojciec - warknęłam bez namysłu.
Momentalnie uniosłam dłonie do ust i otworzyłam szeroko oczy. Nie chciałam tego powiedzieć. Nie chciałam zadawać mu jeszcze więcej bólu. Nie chciałam, żeby tak wyszło.
- B-braciszku, przepraszam - powiedziałam łamiącym się głosem.
Federico spojrzał na mnie z pogardą, jednak nie to było dla mnie najgorsze. Pod warstwą wściekłości dostrzegłam wręcz rozrywający serce smutek, który był w stanie doprowadzić mnie do kompletnego załamania.
- Nienawidzę cię - burknął, po czym odwrócił się i wyszedł z mojego pokoju, zostawiając mnie kompletnie samą.
Do tej chwili myślałam, że już nic więcej mnie dodatkowo nie zniszczy emocjonalnie, a jednak, myliłam się. Wystarczyły dwa, niby proste słowa, by doszczętnie usunąć resztki nadziei, która chowała się na skraju mojej duszy. On już nigdy mi nie wybaczy.
Gwałtownie rozejrzałam się po pokoju, by móc wypłakać się Angie i dopiero wtedy dostrzegłam, że ciotki już nie ma obok mnie. Ona też mnie zostawiła.
Łzy leciały ciurkiem z moich oczu, przez co miałam o wiele gorsze pole widzenia, mimo to udało mi się znaleźć mój telefon i napisać krótką wiadomość do Leona.
Do: Leoś 
Przyjdź do mnie, proszę. Potrzebuję cię.
Nie miałam pojęcia dlaczego, ale w tym momencie pomyślałam właśnie o nim. Chłopak wydawał mi się jedyną nadzieją. Był chyba ostatnią osobą na tym świecie, która mnie zrozumie i pomorze otrzeć łzy.

Leon

Siedziałem u siebie w pokoju i pobrzdąkiwałem na gitarze, kiedy usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości. W jednej chwili sięgnąłem po komórkę i spojrzałem na wyświetlacz.
Nowa wiadomość od Vilu x
Przeczytałem treść najszybciej, jak potrafiłem i kilka sekund później stałem już przed drzwiami. To był pierwszy raz, kiedy dostałem jakąkolwiek wiadomość od Violetty na dodatek taką, w której o coś mnie prosi. W innych okolicznościach pewnie bym się z tego ucieszył, jednak tym razem wyczuwałem dziwny niepokój i wiedziałem, że muszę jak najszybciej znaleźć się obok niej.
Pobiegłem do garażu, po drodze krzycząc do rodziców, że wychodzę, a następnie wskoczyłem na motor i pojechałem w stronę domu Castillo z zawrotną prędkością.
Kilka chwil potem byłem już na miejscu i właśnie podnosiłem rękę, by zapukać, kiedy ktoś otworzył drzwi, prawie wyrywając je z zawiasów, i przeszedł obok mnie, kompletnie nie zwracając uwagi na moją obecność.
- Fede, stary, coś się stało? - spytałem zaniepokojony.
Kiedy nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, niepokój, który do tej pory jeszcze nie był tak wielki, zaczął wypełniać całe moje ciało i powoli przeradzał się w panikę.
Nie tracąc ani chwili, wbiegłem po schodach na górę i od razu wpadłem do pokoju Violi. Wtedy przeżyłem chyba największy szok. Zobaczyłem dziewczynę z zapłakanymi, czerwonymi oczyma, tępo wpatrującą się w zdjęcie, przedstawiające ją i jej brata. Nie mogłem znieść tego widoku, więc momentalnie znalazłem się przy niej i otuliłem jej drobne ciałko swoimi ramionami.
Violetta zaczęła płakać, a moje serce pękało na coraz to mniejsze kawałki wraz z każdą łzą, który wypłynęła z jej pięknych oczu.
- Wszystko będzie dobrze - szepnąłem, delikatnie głaszcząc ją po głowie.
Nie miałem bladego pojęcia, co się stało, mimo to byłem pewien słów, które wypowiedziałem. Chciałem, żeby była szczęśliwa i nic nie mogło mnie powstrzymać przed wywoływaniem jej uśmiechu i ciągłym poprawianiem jej nastroju. Nawet gdybym musiał wykorzystywać wszystkie siły na sprawianie jej radości, zrobiłbym to.
- Twoje słowa są podobne do tych z tandetnych romansideł - zaśmiała się gorzko.
Mimo że kąciki ust Violi uniosły się jedynie na krótką chwilę, zdążyłem wyłapać całą magię, ukrytą w jej uśmiechu.
- Powiesz mi, co się stało? - spytałem, korzystając z tego, że udało jej się opanować swoje emocje i przestała zanosić się szlochem.
Wiedziałem, że powiedzenie mi o tym, co tak bardzo ją zraniło będzie dla niej trudne, może i niewykonalne, ale musiałem zadać to pytanie. Nie byłbym w stanie udzielić jej pomocy, znając tylko ogólniki.
- Federico odkrył, że okłamałam go w bardzo ważnej sprawie i teraz mnie nienawidzi - odparła
- Vilu, uwierz mi, on cię kocha i nigdy nie przestałby przez coś taki-
- Ukryłam przez nim to, że jego ojciec nie żyje, rozumiesz?! - krzyknęła, po czym gwałtownie zakryła usta dłonią, a z jej oczu ponownie zaczęły wypływać łzy.
W pierwszej chwili dosłownie mnie zamurowało. Nie mogłem wypowiedzieć ani jednego słowa i jedynie potrafiłem tępo się na nią patrzeć.
Na szczęście otępienie szybko mi przeszło i ponownie wziąłem ją w ramiona. Musiałem dać jej wsparcie i pokazać, że nie jest sama. Zdążyłem ją już wystarczająco dobrze poznać i wiedziałem, że nie kłamałaby z błahego powodu. Rozumiałem też wściekłość Federico, ale w tej chwili to jego siostra bardziej mnie potrzebowała, a ja nie miałem zamiaru nigdy zostawić jej samej.

*następnego dnia*

Federico

Nieważne, jak bardzo starałem się rozumieć moją siostrę, nie potrafiłem. Jedyne, o czym mogłem myśleć, było to, że okłamywała mnie przez tak długi czas w sprawie, która naprawdę wiele dla mnie znaczyła. I wciąż znaczy.
Moje myśli były rozerwane pomiędzy Violettą i ojcem, którego już zresztą nie było na tym świecie. Jednak obie z nich powodowały ten sam ból, a ja nie byłem w stanie oderwać myśli od żadnej z nich.
Nie rozumiałem, dlaczego do pewnego czasu wszystko szło dobrze, a potem rozpadło się w nic nieznaczący pył i pozostawiło po sobie tylko kruche wspomnienia i cierpienie.
W pewnej chwili usłyszałem dzwonek mojego telefonu, który pierwszy raz w życiu napełnił mnie obrzydzeniem. Nie miałem ochoty wychodzić ze swojego pokoju, więc nawet nie było co mówić o kontakcie z kimkolwiek. Mimo to od niechcenia spojrzałem na wyświetlacz. Marotti.
Wykrzesując z siebie ostatnie siły, uniosłem urządzenie do ucha i odebrałem połączenie. Niestety, tym razem nie miałem wyboru. Marotti był moim szefem i tylko dzięki pracy w U-Mix mogłem się utrzymywać.
Dopiero w tym momencie dotarło do mnie, jak głupio chciałem postąpić, odchodząc z tej firmy tylko dlatego, że miałem udawać chłopaka Ludmili. Nie wiedziałem, co wtedy we mnie wstąpiło. Chyba wydawało mi się, że skoro Angie i Violetta przyjadą, wszystko się zmieni i nie będę musiał więcej polegać tylko na sobie.
- Halo, Federico, odpowiesz wreszcie? - huknął głos w słuchawce.
- Tak, przepraszam. O czym mówiłeś? - spytałem.
- Jak najszybciej przyjdź do studio, bo właśnie mamy przeprowadzić wywiad z tobą i Ludmilą. Wszyscy czekają tylko na ciebie, więc serio się pospiesz - zakończył rozmowę, nie dając mi szansy na powiedzenie czegokolwiek.
Cały świat chyba naprawdę uwziął się przeciw mnie. Najpierw dowiedziałem się tylu okropnych rzeczy, a teraz muszę iść do szkoły i udawać szczęśliwego chłopaka blondyny. Gorzej już być nie może.
~*~
- Wreszcie jesteś, kochanie! - Ferro podbiegła do mnie, po czym oplotła swoje dłonie wokół mojej szyi, od samego początku wczuwając się w rolę.
Czułem się dziwnie, gdy mnie przytulała. Z jednej strony wydawało mi się, jakbym był w potrzasku, który w każdej chwili może zadusić mnie na śmierć, a z drugiej było mi odrobinę dobrze. Przez jedną, krótką chwilę odniosłem wrażenie ulgi.
- Oto i nasza zakochana para - Marotti przedstawił nas reporterce z szerokim uśmiechem.
Kobieta nie owijała w bawełnę i od razu przeszła do konkretów. Praktycznie przez cały czas jej nie słuchałem i pozwoliłem odpowiadać Ludmili na wszystkie pytania. Jedyne, czego chciałem, był koniec tego idiotycznego wywiadu.
- Dziękuję za poświęcenie mi czasu - w końcu usłyszałem te długo wyczekiwane słowa, po których od razu ruszyłem z miejsca i skierowałem się w stronę wyjścia. Pragnąłem jak najszybciej odetchnąć świeżym powietrzem.
- Federico, zaczekaj! - gdy prawie znalazłem się na zewnątrz, zatrzymał mnie głos Ludmili.
Niechętnie się odwróciłem i spojrzałem na nią wyczekująco. W tym momencie była ostatnią osobą, na którą miałem ochotę dłużej patrzeć. Powinno jej wystarczyć, że przemęczyłem się i wytrzymałem udawanie jej chłopaka przez jakąś godzinę.
- Co się z tobą dzieje? - spytała. - Byłeś nieobecny przez cały czas.
- Serio? - prychnąłem. - Nie jesteśmy przyjaciółmi, ani nawet kolegami, żebym mówił ci cokolwiek o moim życiu - ponownie zacząłem podążać w stronę mieszkania.
- Jesteś niesprawiedliwy - powiedziała szeptem, mimo to udało mi się wyłapać jej słowa.
Gwałtownie się odwróciłem i posłałem jej kpiące spojrzenie.
- I mówi mi to sama Ludmila Ferro. Najsprawiedliwsza ze wszystkich ludzi na świecie - parsknąłem.
- Ja przynajmniej nie wyrobiłam sobie o tobie błędnej opinii i nie trzymam się jej przez cały czas! Ja potrafię dać ludziom drugą szansę i nie skreślam ich po jednym błędzie! - krzyknęła, a ja poczułem, jakby moje serce na chwilę zamarło.
Nie byłem pewny, czy mówiła o Violettcie, czy może o niej samej. Jeśli chciałbym się nad tym dłużej zastanowić, jej słowa pasują do obydwu sytuacji. Chociaż, nie do końca..
- Ty nie popełniłaś jednego błędu - syknąłem. - Wciąż robisz ich więcej i wydaje mi się, że nigdy nie przestaniesz. Wiesz, jakby zwrócić uwagę na szczegóły, sama jesteś jak jeden, wielki błąd.
Ludmila otworzyła szeroko oczy i, jestem pewien, że na chwilę wstrzymała oddech. Potem wszystko działo się tak szybko, że trudno było mi się zorientować. Ferro momentalnie znalazła się przy mnie, po czym uniosła dłoń i spoliczkowała mnie z całej siły.
- Jesteś dupkiem - syknęła, wymijając mnie biegiem.
Nie miałem pojęcia dlaczego, ale to, co powiedziała, sprawiło, że zacząłem zastanawiać się na tym, co zrobiłem. Pierwszy raz w życiu zrobiło mi się jej szkoda i miałem szczerą chęć, aby ją przeprosić.
- Cholera, ma silne ręce - powiedziałem sam do siebie, dotykając bolącego policzka.
______________________________________
Hej, Kotki ^w^
W tym rozdziale miała być urocza scena Fedemili (Lu pociesza Fede, a on zaczyna jej trochę ufać) ale podczas pisania coś mi się odmieniło i napisałam ich kolejną kłótnię. Mam nadzieję, że mnie za to nie znienawidzicie. xx Kiedyś będą szczęśliwi razem, wierzcie mi.
~*~
Wiem, że ostatnio rozdziały pojawiały się strasznie rzadko i niestety nie mam dobrych wiadomości. W roku szkolnym mogą one wychodzić co miesiąc/dwa. Serio, w tej klasie muszę się postarać, żeby mieć dobre oceny i pójść do takiego liceum, do jakiego chcę. Pierwszy raz nie będę mogła olewać szkoły, eh :')
Rozumiecie, prawda? :<
~*~
Ostatnio też strasznie zaniedbałam Wasze blogi, przepraszam.
Teraz trudno jest mi napisać choćby kawałek rozdziału, a co dopiero mówić o sensownym komentarzu. Jak znajdę w sobie troszkę siły, na pewno wyrażę swoją opinię, obiecuję ♥

10 komentarzy:

  1. Witam panią ^^
    Szkoła... Niestety znam to, a sama myśl o powrocie mnie przeraża. Ratujcie, proszę, ja nie chcę tam wracać ;___;
    Cudowny rozdział, naprawdę. Nie jest słodki i cukierkowy, może właśnie tego potrzebowałam? No, ja Ci nawet podziękuję, że skłóciłaś Fedemiłkę. Federico wyszedł na dupka, ale myślę, że wizja, gdzie będzie chciał przeprosić szczerze Lu (mam nadzieję, że to zrobi) jest lepsza, prawdziwsza niż ta, gdy Luśka będzie go pocieszać. A przynajmniej dla mnie :) Wiem, że będą kiedyś szczęśliwi, bo na koniec zawsze jest dobrze, a jeśli nie, to znaczy że to jeszcze nie koniec (za dużo pozytywnych cytatów się chyba naczytałam :')) Ogólnie wszystko się tym bohaterom pokomplikowało Fede nie znosi Violki, bo dowiedział się, że okłamywała go, że ojciec, który nie był tak naprawdę jego ojcem, nie żyje. Marotti każe mu udawać zakochanego szczęśliwca na wywiadzie i pokłócił się ze swoją "dziewczyną". Jak on mógł powiedzieć, że ona jest jednym wielkim błędem?! Ugh... Vilu, ona też nie ma dobrze. Kłótnia z Fede, Angie ją zostawiła... Na szczęście ma przy sobie swojego księcia, który zawsze ją wesprze, pomoże, przytuli... Eh, nie wiem już co napisać... Ten rozdział był inny, ale wcale nie gorszy, na dodatek naoglądałam się wczoraj "To the Moon" (gra) i czuję się dziwnie... Dobra, nie ważne... Życzę powodzenia w nowym roku szkolnym i pozdrawiam :)
    Besos <3

    OdpowiedzUsuń
  2. *________*
    OMG, co się porobiło ;-;
    Może to chociaż sprawi, ze Leonetta się zbliży do siebie :/
    W sumie to polubiłam Lu :<
    Ale bardzo nie lubię Angie x_x
    Leon jest świetnym przyjacielem <3
    Rzucił wszystko i do niej przyjechał :)
    Boski rozdział <3
    Masz talent :*
    Czekam :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastico!
    Nie ma już szczęśliwej rodzinki ^^ Cały świat Violci stanął na głowie xD
    Czy tylko ja się z tego cieszę?
    W końcu zdradziłaś nam tą tajemnicę Castillo *.* German nie żyje! O.o
    Ja coś dzisiaj jestem jakaś inna xD Jak zwykle, ale jakoś inna... xD Hahahah...
    Nie ma to jak śmiać się z własnej głupoty xD
    Federico rozumiem i to bardzo, ale to nie usprawiedliwia go do nazwania Lu błędem -.-
    A ona mu przywaliła! Normalnie kocham cię za to! :*
    To jest zdecydowanie lepsze niż miałaby go pocieszać ^^
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :*
    Buziaki♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka! ;)
    Nareszcie rozdział *o*
    Rozumeim Cię, nie martw się. (Tak między nami - ja też chcę mieć jak najlepsze oceny i wgl się wykazywać, dlatego napisałam kilka rozdziałów na zapas :o Nie wiem, jak tego dokonałam xD)

    Ale może przejdziemy do rozdziału?
    Wspaniały, genialny, fenomenalny :3
    Nie jest za słodko. Nie wiem czemu, ale lubię ostatnio jak wszystko jest takie, bardziej... realne, urzeczywistnione, prawdziwe. A nie bajkowe szczęście.
    Lajon pociesza FIolkę^^ I to chyba jedyna słodka rzecz w tym rozdziale :)
    Fede dowiedział się, że je (nie) ojciec, nie żyje... Na dodatek dostał z liścia od Ludmiły. Tak szczerze... Zasłużył. Ona chciała dobrze, a ten jak zawsze(?)(?)(?) musiał odreagować na niej -,-
    Mam nadzieję, że jakoś to się rozwiaże :)

    Pozdrawiam i mimo wszystko będę czekać na next ile będzie trzeba :) Nawet pół roku ;*
    Kerry. (Rox xy)

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne *-*
    Biedny Fede ;c
    Lajon kochany chłopak <3
    Lusia wcale nie udawała :D
    I Fede ty idioto ;-;
    I spokojnie rozumiem ;)
    Będę czekać tyle ile trzeba ;**

    Kocham ♥
    ~Ola ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dopiero trafiłam na Twój blog i zaczynam czytać go od nowa. Ale czemu kurna nie dodajesz nic teraz? Masz mi dodawać rozdziały nowe, bo muszę mieć co czytać ! A ty masz wielki talent!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny ;** Zapraszam do mnie
    mojeoneshoty.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń

Komentarz - tak niewiele trzeba, by wywołać uśmiech ♥