Ludmiła
Nie mogę uwierzyć, że tak łatwo pogodziłam się z Federico. To jest wręcz niemożliwe, abym mogła być szczęśliwa. Przecież jestem stworzona, by cierpieć. Albo tylko tak sobie ubzdurałam... Co, jeśli jedynie ja stałam na drodze do własnego szczęścia? Może sama wszystko utrudniałam?
Przecież nikt nie kłamał za mnie. Robiłam wszystko z własnej, nieprzymuszonej woli. Nie musiałam oszukiwać.. Jednak myślałam, że tak będzie lepiej. Tak bardzo się myliłam...
Przecież ja powiedziałam Federico, że go nie kocham. Najgorsze kłamstwo świata. Ja chciałam odciąć się od osób, którym na mnie zależało. Ja prawie wszystko zniszczyłam.
Nie mam pojęcia, co stałoby się ze mną, gdyby Federico nie wrócił. Zapewne znów zmieniłabym się w okropną osobę. Przecież byłam tak blisko. Znowu mnie uratował. Nie wiem, który to już raz. Przestałam liczyć po kilkudziesięciu przypadkach...
Jestem mu tak cholernie wdzięczna. Przez swoją głupotę prawie straciłam wszystko, co było dla mnie najważniejsze. Miłość, muzykę, przyjaciół.
Jednak on przyjechał. Specjalnie dla mnie... Zostawił wszystko, by mógł być przy mnie.
Teraz już nigdy nie zwątpię. Nie pozwolę, by głos w mojej głowie sprowadził mnie na złą drogę. Będę ufała jedynie Federico i moim przyjaciołom. Tylko oni są tego godni.
- O czym myślisz? - Federico okręcił ręce wokół mojej talii, a następnie ucałował delikatnie w policzek.
- O niczym ważnym - uśmiechnęłam się. - Wiesz już co będzie ze studio?
- Nie - wzruszył ramionami. - Ale na razie nie myślmy o tym. Chcę zająć się jedynie tym, co jest najważniejsze - ujął moją twarz w dłonie.
- Czyli czym? - zaśmiałam się.
- Tobą - spojrzał prosto w moje oczy.
Po chwili zatopiłam się w jego czekoladowych tęczówkach. Jak mogłam pozwolić mu odejść? Tak zachowałaby się tylko największa idiotka. Prawdę mówiąc, byłam głupia. Nie wiem, co mi odbiło. Uczucia wzięły górę, przez co przestałam racjonalnie myśleć...
Ale to już koniec. Teraz będzie tylko lepiej. Nie mogę całe życie zadręczać się przez jeden błąd. W tej chwili będę cieszyła się tym, co mam. Nigdy nie wiadomo, kiedy to stracę... Chcę być jak najdłużej obok Federico. Muszę się nim nasycić.
Poczułam, jak chłopak składa na moich ustach pocałunek. Całkowicie mu się oddałam. W tej chwili mógł robić ze mną, co chciał. I tak wiedziałam, że nie sprawi, że będę cierpieć. Przez dotyk jego warg moje serce zaczęło bić coraz szybciej, a po całym ciele rozpłynęła się fala gorąca. Od dawna nie czułam się tak dobrze. Znowu jestem jego. Teraz już na zawsze. Nigdy nie pozwolę mu odejść.
Leon
Odwróciłem się w stronę mojego ojca i spojrzałem na niego oczyma pozbawionym uczuć. Gdzieś głęboko, w środku, miałem cichą nadzieję, że pozwoli mi zostać. Jednak nie chciałem robić sobie złudzeń. Skoro wcześniej tyle mu mówiłem o tym, jak mocno kocham Violettę i nie zmienił zdania, teraz też to się nie stanie.
- Spakuj się, a potem idź pożegnać się z Violettą - odparł beznamiętnie.
Rzuciłem mu wściekłe spojrzenie, a następnie pobiegłem na górę. Gdy znalazłem się z swoim pokoju, zamknąłem drzwi na klucz, a następnie opadłem na łóżko. Chciałem być sam. Muszę wszystko przemyśleć. Nie wiem, co zrobić, by móc tutaj zostać. Wątpię, abym w ogóle mógł to zrobić... Jednak nie poddam się. Tyle razy zapewniałem Violettę o tym, że zostanę. Obiecałem. Nie złamię danego słowa przez kaprys moich rodziców. Nie chcę zawieźć mojej dziewczyny.
W pewnym momencie usłyszałem dzwonek telefonu. Wyciągnąłem rękę w stronę szafki nocnej, a następnie spojrzałem na wyświetlacz. "Dzwoni Violetta" Rzuciłem urządzenie w kąt pokoju i zakryłem twarz dłońmi. Nie odbiorę. Nie teraz. Bo niby co miałbym jej powiedzieć? "Przepraszam, kochanie, jednak nie dam rady zostać. Dzisiaj jest ostatni dzień, jaki możemy spędzić razem" Nie będę jej załamywać. Wystarczy, że ja cierpię, ona nie musi przeżywać tego samego. Wiem, że poczuje się okropnie, gdy nie powiem jej o wyjeździe, jednak nie potrafię. Nawet, gdy o tym pomyślę, coś kuje mnie w serce. Umiem sobie wyobrazić, jak zrozpaczona by była. Przecież nikt nie cieszyłby się z odjazdu ukochanej osoby...
Dlaczego mam rodziców bez serca? Kochają się, więc powinni wiedzieć, jak to jest tracić osobę, do której czuje się coś tak mocnego. Czemu mnie nie rozumieją?
Nagle usłyszałem pukanie do pokoju. Nie odezwałem się ani słowem. Nie mam zamiaru z nimi rozmawiać. Wystarczy, że rujnują mi życie.
- Leoś, kochanie, otwórz. Proszę - odezwała się moja matka.
Teraz prosi, a wcześniej nawet nie stanęła w mojej obronie. Dobrze wiem, że, gdyby chciała, mogłaby przekonać ojca. Zawsze liczy się z jej zdaniem, tym razem też by nie odmówił. Ale nie. Po co pozwalać synowi kochać? Lepiej wywieźć go tysiące kilometrów od dziewczyny...
- Synku... Naprawdę starałam się coś zrobić. Jednak tym razem tata jest nieugięty - szepnęła.
Usiadłem na kancie łóżka i wlepiłem wzrok w drzwi.
- Nie wierzę ci - odezwałem się.
To niemożliwe. Zawsze jej słuchał. Niby dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
- Otworzysz mi? Proszę, chcę porozmawiać.
Niechętnie wstałem z miejsca i podszedłem do drzwi. Przekręciłem kluczyk w zamku, jednocześnie wpuszczając kobietę do mojego pokoju.
- Dlaczego mi nie ufasz? Zawsze stałam po twojej stronie - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Skoro tak, czemu tym razem nie postąpisz tak samo? - syknąłem.
- Próbowałam, ale on mnie nie słucha... Przynajmniej nie chciał przed twoim powrotem. Miejmy nadzieję, że po tym, co mu niedawno powiedziałeś, zmieni zdanie - uśmiechnęła się delikatnie.
Już w to uwierzę. Zapewne będzie kazał mi szybciej się pakować i siłą wepchnie mnie do samochodu. Nie ma to, jak kochająca rodzinka...
Violetta
Dzwoniłam do Leona kilka razy, jednak nie odbierał. Co się dzieje? Z tego, co wiem, poszedł do domu... Może nie udało mu się przekonać rodziców? Albo już jest w drodze do Paryża?
Martwię się. Powinien chociaż dać znak życia. Chcę wiedzieć, co się u niego dzieje. Nie mogę żyć w niepewności...
Po raz kolejny wybrałam numer mojego chłopaka, jednak nie było odzewu z jego strony. Cholera.
Może pójdę do jego domu? Chociaż dowiem się, co się stało. Na pewno nie jest dobrze.. Inaczej na pewno by odebrał. Nigdy nie odrzucał ode mnie połączeń.
Mam nadzieję, że moje najgorsze przewidywania się nie spełnią. Nie chcę, aby wyjechał. Nawet nie mogę myśleć o tym, co by się ze mną stało, jakby nie znajdowałby się obok mnie.
Wzięłam torebkę i udałam się na dwór. Muszę do niego pójść. Nie wytrzymam tej niepewności. W mojej głowie znajduje się zbyt wiele pytań bez odpowiedzi...
Po kilku minutach dotarłam do willi Verdas'ów. Zadzwoniłam kilkakrotnie dzwonkiem, a następnie przed moimi oczyma pojawił się ojciec Leona.
- Dzień dobry - odezwałam się. - Jest pana syn w do...
- Jeśli też chcesz mi nawrzucać, jak złym jestem ojcem, odpuść sobie - przerwał mi.
Moje serce momentalnie się zatrzymało. Czyli wszystko już przekreślone? Nie ma nawet najmniejszej nadziei na to, że Leon zostanie w Buenos Aires?
Poczułam, jak do moich oczu napływają łzy. Nie chciałam, by ojciec mojego chłopaka widział, jak płaczę, jednak nie mogłam się powstrzymać.
- Jeśli pan nie pozwoli mu tutaj zostać, będzie to znaczyło tylko jedno, jest pan potworem - syknęłam, a następnie odbiegłam.
Nie patrzyłam, gdzie zmierzam. Niewiele mnie to obchodziło. I tak cały obraz był zamazany przez łzy, znajdujące się pod moimi powiekami.
W pewnej chwili potknęłam się o wystający konar i upadłam na ziemię. Nie miałam nawet siły, by wstać. Świetnie. Nie dość, że łzy ciekną ciurkiem po mojej twarzy, na dodatek nie mogę się unieść.
Jestem beznadziejna. To Leon może wszystko stracić. Ja powinnam być jego podporą. Nie mogę go jeszcze załamywać. Przez moje zachowanie sprawię jedynie, że będzie czuł się tylko gorzej. Nie pozwolę na to...
Wykrzesałam z siebie resztę siły i uniosłam się do pozycji stojącej. Delikatnie się zachwiałam, jednak udało mi się utrzymać równowagę.
Znów pójdę do domu Leona. Jednak tym razem nie ucieknę. Wejdę nawet, jeśli będą chcieli mnie wyrzucić i pocieszę mojego chłopaka. Zrobię wszystko, by mógł chociaż na chwilę zapomnieć o smutkach.
Naty
Siedziałam w swoim pokoju i notowałam w pamiętniku, kiedy usłyszałam pukanie do okna. Momentalnie zerwałam się z miejsca i podeszłam do drzwi balkonowych. Przed moimi oczami stanął nie kto inny, jak mój chłopak.
Nacisnęłam klamkę, jednocześnie wpuszczając Maxiego do pomieszczenia.
- Wiesz, że normalni ludzie wchodzą przez drzwi, a nie balkon? - spytałam poirytowana.
- Tak - szeroko się uśmiechnął. - Ale powinnaś się już przyzwyczaić do tego, że jestem niezwyczajny - cmoknął mnie w usta.
Przekręciłam teatralnie oczyma.
- Tak w ogóle, po co przyszedłeś? - spytałam.
- Stęskniłem się, więc chciałem cię zobaczyć - zaśmiał się. - A tak serio, mam dla ciebie niespodziankę.
- Jaką? - zaświeciły mi się oczy. - Bez okazji? - dociekałam.
- Nie. Dzisiaj jest specjalna data. Przypomnij sobie dzień, w którym się poznaliśmy - uniósł kąciki ust.
- Pamiętałeś? - rzuciłam mu się na szyję.
Nie mogłam uwierzyć, że Maxi nie zapomniał o naszym pierwszym spotkaniu. Myślałam, że chłopcy nie mają pamięci do dat...
Po chwili zobaczyłam, jak brunet wyciąga małe, prostokątne pudełeczko. Gdy uchylił pokrywę, moim oczom ukazał się śliczny naszyjnik z napisem "N+M".
Przygryzłam dolną wargę i spojrzałam na chłopaka ze łzami w oczach. Zrobił mi taki piękny prezent..
- Kocham cię - przytuliłam się do niego. - Jesteś najlepszy. Na całym świecie - wręczyłam mu buziaka w policzek.
- Czyli ci się podoba? - zaśmiał się. - Cieszę się, że jesteś szczęśliwa - przybliżył swoją twarz do mojej.
Po chwili poczułam, jak łączy nasze wargi w namiętnym pocałunku. Wplotłam ręce w jego włosy i wpiłam się w jego wargi.
- A-ale ja nie mam nic dla ciebie.. - odezwałam się po oderwaniu.
- To nic. Najlepszym prezentem jesteś ty - uśmiechnął się.
_______________________
Po pierwsze - przepraszam, że tak późno dodaję :c (i jeszcze coś takiego -.- )
Rozdział powinien pojawić się wczoraj (jak nie wcześniej), a jest dopiero teraz T-T
Po drugie - wiecie, że dzisiaj mija dokładnie pół roku od założenia bloga? :')
Jeju, jak to szybko minęło :'3
Dziękuję Wam wszystkim. Tym, którzy byli i są. Za każdy komentarz, za czas spędzony na tym blogu, za to, że jesteście <3
Kocham Was <3
Ps. Teraz rozdziały będą pojawiały się rzadziej :'c Zaczęła się szkoła, więc nie będę miała tyle czasu.. Przepraszam :c
Pierwsza :*
OdpowiedzUsuńJeju rozdział był super :D
UsuńTak się cieszę że jest już Fedemila <3
Czekam na next :**
Okeeeey...
OdpowiedzUsuńTak więc....
WIEDZIAŁAM, ŻE CI SIĘ UDA!! I to nie jest "takie coś" - czy jak to tam napisałaś- a piękne dzieło.
Będę pisała bez ładu i składu, potem wyjaśnię czemu.
Aghahahaha xDDD Rozwaliłam się xDD "W tej chwili mógł robić ze mną, co chciał. I tak wiedziałam, że nie sprawi, że będę cierpieć." Moja szkoła, siostro, moja szkoła >DDD
xDDD Czy tylko ja mam takie zboczone myśli?? xDDD Wiem, że myślisz, że tak xDD
A tak ogólne, to wzruszyłam się przy fragmencie Lu, ale wiesz, cisza. Wercik nie płaczę xd
A Leon nie wyskoczył przez okno! A buuuu xc A jego ojciec JESZCZE żyje!! xc ZABIJ GO! ZABIJ GO! Nie cierpię gościa >.<
Biedna Violka, nie miała siły wstać >-<
Haha, Leon nie wyszedł oknem, ale Maxi wszedł xDDDD
Jakiś naszyjnik, a ja już myślałam, że pierścionek zaręczynowy! Buuuu! Wybuczę Cię xDD
Pfffff!!! Gwizdać nie umiem -.- Za to pluję dobrze xDDD
Nie no, a tak na serio, to genialne. Kochanie, nawet kiedy masz kryzys, piszesz zawodowo. Podziwiam Cię.
Jesteś cudowną pisarką i osóbką. Po co Ci studia? xD Ty książkę napisz! Sławna będziesz! Tylko wiesz, ja chcę autograf! :D
Kocham Cię siostruniu ♥
Ślicznie :*
OdpowiedzUsuńAaaa Fedemila znów razem kocham ich słodziaki<33
Leon :( nie chcę żeby wyjeżdżał :(
Perfekcyjny rozdział ,boski
Szkoła..... ja niecę 3 klasy :(
Pół roku bloga no to najlepszego :*
Buziaki czekam na nexcik
Świetny ;)
OdpowiedzUsuńFedemiła wróciła do siebie <3 są uroczy ;)
Dlaczego Leon wyjeżdżasz ;(
Maxi wszedł oknem a nie drzwiami ;D
Naty dostała śliczny naszyjnik z zawieszką N+M <3
Rozdział genialny,czekam na kolejny rozdział ;**
Pozdrawiam ~Madzia
Zapraszam do mnie --------> http://violetta-love-new-story.blogspot.com