29.06.2014

One Shot Ludmaxi - Od nienawiści do miłości

Del odio al amor ♥
Ludmaxi


Od początku go nienawidziła. Już za pierwszym razem, gdy dane było jej go ujrzeć, gardziła nim. Chociaż, że miała wtedy jedynie pięć lat..
Czy pięcioletnie dziecko może wiedzieć, czym jest nienawiść?
Zwykłe nie. Ale ona tak. Ludmiła była o wiele dojrzalsza, niż jej rówieśnicy. Już wtedy dobrze wiedziała, co chce robić w życiu. Marzyła o śpiewaniu i tańczeniu. Miała talent, więc dążenie do celu nie sprawiało jej problemu.
Ale dlaczego go znienawidziła?
O tym wiedziała tylko ona. Nigdy nikomu nie mówiła na ten temat. Nawet jej najlepsza przyjaciółka nie miała o tym bladego pojęcia.
Może zwyczajnie go nie lubiła?
Nie. Zawsze musi być powód. Ona też go miała..
Najgorsze, dla Maxiego, było to, że pojawił się w niewłaściwym momencie w jej życiu.
Rodzice Ludmiły się rozwodzili.
Tuż po rozprawie przywieźli jego. Niskiego chłopczyka z kręconymi włoskami, przykrytymi kolorową czapką. Potem okazało się, że był synem kobiety, dla której jej ojciec ich zostawił.
Co oni sobie wyobrażali?
Że Ludmiła będzie chciała zawierać z nim przyjaźń po stracie ojca? Na dodatek z kimś, kto zniszczył jej rodzinę? Może i Maxi nie był za to odpowiedzialny, ale jego matka tak. I to w pełni wystarczyło blondynce.
Jednak z biegiem czasu coś zaczęło się zmieniać..
Chłopczyk coraz częściej pojawiał się w domu Ferro. Z czasem przestało jej to przeszkadzać. Wręcz przeciwnie, czekała z utęsknieniem na kolejną wizytę. Sama się nie spodziewała tego, że będzie w stanie go polubić..
Z dnia na dzień stawali się coraz lepszymi przyjaciółmi. Ludmiła już nie potrafiła wyobrazić sobie życia bez bruneta.
On czuł to samo. Przychodził do niej w każdej chwili. Starał się być zawsze przy niej i jej pomagać. Nieraz dziewczyna wypłakiwała się na jego ramieniu.
Ale Maxiemu to nie przeszkadzało.
Wręcz przeciwnie - cieszył się, że tak wspaniała dziewczyna mu ufa i chce się z nim przyjaźnić.
*~*~*~*
Byli dla siebie najważniejsi przez całe dziesięć lat. Tyle czasu.. Ktoś by pomyślał, że taka znajomość jest nie do rozerwania. A jednak..
Jedno wydarzenie zmieniło ich całe życie
Pewnego razu Maxi, jak co dzień, przyszedł do domu Ludmiły. Zastał ją w strasznym stanie. Była przygaszona, jak nigdy. Od jej oczu nie bił blask, jej włosy nie lśniły na słońcu.. Wyglądała, jakby umierała od środka.
Maxi chciał pocieszyć Ludmiłę, tak, jak to zawsze robił. Ale tym razem mu na to nie pozwoliła. Odepchnęła go resztką siły, jaką w sobie miała, a potem wypowiedziała te słowa. "Nie jesteśmy już przyjaciółmi. Zapomnij o mnie i wszystkim, co nas łączyło". Przez zaledwie kilka wyrazów cały świat zawalił się chłopakowi na głowę. Stracił najważniejszą osobę w jego życiu. Dziewczynę, którą darzył uczuciem silniejszym od przyjaźni.
Nawet nie wiedział, z jakiego powodu
Chciał do tego dociec, ale zawsze kończyło się na tym samym. Ludmiła krzyczała, żeby zostawił ją w spokoju. Najbardziej bolało go to, gdy widział w jej oczach łzy i nie mógł nic na to poradzić. Był bezsilny.
*~*~*~*
Po dwóch latach przyzwyczaili się do tego, że muszą być nieznajomymi.
Niestety, los chciał, aby trafili do tej samej szkoły.
Miejsca, o którym kiedyś marzyli i pragnęli dostać się tam razem.

Mimo lat, które minęły, dalej byli dla siebie najważniejsi. Tylko tego nie okazywali. Nie mogli..
*~*~*~*
Pewnego dnia Ludmiła zniknęła. Nie pojawił się w szkole, co było dość nietypowe. Ona nigdy nie opuszczała zajęć..
"Każdemu może się zdarzyć" - mówili wszyscy.
Jednak Maxi wiedział, że to nie wróży nic dobrego.
Miał rację, jak zwykle
Gdy Ludmiła nie zawitała do szkoły przez trzy tygodnie z rzędu, Ponte zadecydował. Postanowił, że do niej pójdzie. Nie obchodziły go konsekwencje. Martwił się o nią.
Od razu, po lekcjach, udał do do domu blondynki. Zapukał kilkakrotnie i po chwili zobaczył . Była w gorszym stanie, niż tamtego dnia..
- Czego chcesz? - spytała.
Jej głos był ledwo dosłyszalny. Nie miała siły nawet mówić..
- Nie pozwolę Ci na to, Ludmiło - powiedział stanowczym tonem.
Ferro spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
- Nie pozwolę Ci się stoczyć - wyjaśnił
Wszystko wraca do początku..
Ludmiła znowu zaczęła mu ufać. Ale nie tak, jak kiedyś. Nie potrafiła wybaczyć tego, co zrobił. Mimo wszystkich dobrych rzeczy, które dla niej wykonuje. Nie umie zapomnieć. To wciąż boli..
*~*~*~*
Pewnego razu z ust chłopaka padło pytanie, którego tak bardzo się obawiała.
- Gdzie jest Twoja matka? Dawno jej nie widziałem.
Ludmiła nie chciała o tym opowiadać.
Po co? Żeby się nad nią litował?
Nie powie mu, że jej rodzicielka zmarła i właśnie z tego powodu nie chodziła do szkoły.
Nie ufała mu na tyle, żeby się z tego zwierzać.
Wtedy postanowiła
Odetnie się od nich wszystkich. Pozostawi swoich przyjaciół. Stanie się inną osobą. Taką, do której nikt nie będzie śmiał się zbliżyć.
Zrobi to wszystko jedynie po to, aby nie musiała opowiadać o tym, przez co cierpi.
Będzie supernovą.
Udało jej się
Dzięki takiej postawie jej "przyjaciele" odwrócili się od niej. Była sama. Tego chciała, prawda?
Skoro osiągnęła swój cel, czemu jest jej tak cholernie źle?
Może bolało ją to, że ludzie, których uważała za najlepszych, tak łatwo o niej zapomnieli?
Albo to, że nie miała już się do kogo zwrócić o pomoc?
Musiała radzić sobie sama.
Do czasu..
Po egzaminach w jej szkole pojawia się nowa uczennica. Niska brunetka o imieniu "Naty". Nie wie, jak do tego doszło, ale polubiły się. Stały się "królewskimi przyjaciółkami".

Ludmiła

Przechodziłam korytarzem, stukając obcasami o posadzkę. To nie była dla mnie nowość, że wszyscy się za mną oglądali. To ja jestem gwiazdką tej szkoły.
Gwiazdą, którą nie chcę być, ale muszę..
- Ludmi! - usłyszałam głos mojej przyjaciółki.
Odwróciłam się w jej stronę i sztucznie się uśmiechnęłam. Inaczej nie potrafiłam...
- Zgadnij, co się stało.
Pierwszy raz widzę ją taką radosną..
- Hmm? - spojrzałam na nią z pytającym wyrazem twarzy.
- Jestem dziewczyną Maxiego! - krzyknęłam radośnie.
Poczułam silny ucisk w sercu. Dlaczego tak zareagowałam? Przecież on już nic dla mnie nie znaczy..
Kogo ja oszukuję? Kocham go. Chciałbym być na miejscu Naty. Ale.. Nie potrafię mu wybaczyć tego, co zrobił trzy lata temu. Minęło tyle czasu, a ja wciąż nie mogę zapomnieć, że..
- Lu! - wyrwała mnie z zamyśleń. - Nie cieszysz się? - spytała smutna.
- Cieszę - skłamałam. - Przepraszam, ale muszę iść, źle się czuję. Do zobaczenia potem - pomachałam jej na pożegnanie.
Kocham go, więc dlaczego nie potrafię zapomnieć?
Podobno miłość wszystko wybacza...
Zresztą, to już nie ma znaczenia. On na pewno nigdy nie darzył mnie tak mocnym uczuciem, jak ja jego.
Podeszłam do ławki i usiadłam na jej krańcu. Rozejrzałam się wkoło, aby upewnić się, że nikogo nie ma. Chciało mi się tak bardzo płakać, ale nikt nie może zobaczyć mnie w takim stanie. Jeszcze raz popatrzyłam wokół i schowałam twarz w dłonie. W ciągu minionego roku nie czułam się tak źle. Zawsze udawało mi się powstrzymywać łzy, a teraz leją się ciurkiem, a ja nic na to nie zaradzę.
Nagle ktoś dosiadł się do mnie. Odskoczyłam przerażona i chciałam odejść, ale ta osoba mi nie pozwoliła, łapiąc mnie za nadgarstek. Rzuciłam w jej stronę wściekłe spojrzenie i dopiero teraz uświadomiłam sobie, z kim mam do czynienia. Przede mną siedział Maxi z zatroskaną miną.
- Dlaczego płakałaś? - spytał.
"- Bo Cię kocham, idioto!" - z chęcią bym tak odpowiedziała, ale brakowało mi odwagi.
- Nie twoja sprawa. Lepiej zajmij się swoją dziewczyną - prychnęłam.
- Nie mam dziewczyny.
- Proszę, chociaż nie udawaj. Wiem, że Ty i Naty jesteście razem. Dzisiaj sama mi to powiedziała.
Maxi wybuchnął śmiechem. Nie spodziewałam się takiej reakcji. Ja mówię całkiem poważnie, a on śmie się z tego cieszyć?!
- Wiesz, że nie jestem jedynym Maxim w studio? - prychnął.
Dopiero teraz przypomniałam sobie, że ostatnio dołączył nowy chłopak. Nata cały czas mi o nim nawijała.. To pewnie z nim teraz jest. Cholera, wyszłam na idiotkę.
- Ludmiło, możesz odpowiedzieć mi na jedno pytanie? - spojrzał na mnie z powagą.
- Właśnie to zrobiłam. - odparłam.
- Nie żartuję.
- Okey. Masz pięć minut - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Dlaczego mnie nienawidzisz?
Po jego słowach wydarzenie sprzed trzech lat stanęło mi przed oczami.

Dziewczyna pragnęła zrobić niespodziankę swojemu przyjacielowi, więc poszła go odwiedzić. Nie spodziewała się, że spotka go po drodze. Chciała do niego podejść, kiedy usłyszała, że rozmawiają o niej. Stanęła za najbliższym drzewem i zaczęła przysłuchiwać się rozmowie Maxiego z jakimś mężczyzną.
- Jeśli jej nie zostawisz, wyjadę stąd i już nigdy tutaj nie wrócę. 
Ludmiła poznała ten głos. Było wyraźnie słychać, iż należy do jej ojca. Tylko nie mogła zrozumieć, dlaczego rozmawia z Ponte?
- Nie mam takiego zamiaru. Jeśli chce pan ją opuścić, pańska strata. Ale ja nie mam zamiaru zostawiać mojej miłości przez pana kaprys.
"Miłości" ? Czyli jednak Maxi się zakochał.. Ciekawe, kim jest ta szczęściara..
- Jak sobie życzysz - prychnął mężczyzna. - Ale będzie cierpiała jedynie przez ciebie.
Blondynka nie musiała więcej słuchać. Wystarczająco przygnębiło ją to, że chłopak, który jej się podobał znalazł już kogoś, komu oddał swoje serce.
Pospiesznie wróciła do swojego domu. Chciała się od wszystkiego odciąć. Niestety, nie udało jej się..
Gdy tylko przekroczyła próg mieszkania, ujrzała płaczącą matkę. Podeszłam do niej zatroskana i spytała, co się stało. Wtedy wszystko stało się jasne. Jej ojciec miał je opuścić. Już na zawsze.
Nigdy więcej nie będzie mogła go odwiedzić. Nie pójdą razem na lody, do kina..
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z zaistniałej sytuacji.
To była jego wina
Maxi mógł go zatrzymać. Ale wolał wybrać ją. Dziewczynę, w której się zakochał. 
W jednej chwili cała miłość do chłopaka wyparowała i przerodziła się w nienawiść. Niech idzie do swojej ukochanej. Przecież ona, Ludmiła, nie jest mu już potrzebna.

- Przez ciebie straciłam ojca - wypaliłam.
Nie chciałam dłużej kontynuować tej rozmowy, więc odeszłam szybkim krokiem.
A może nie chciałam okazywać mu swojej bezsilności?
Nie mógł widzieć, jak płaczę. Wtedy byłby pewien, że jestem smutna przez niego..
Przecież tak właśnie jest..
Ale nie chcę, żeby czuł to samo, co ja.
Mimo, że tak bardzo mnie zranił, ja wciąż pragnę jego szczęścia. Jestem skończoną idiotką.
*~*~*~*
Przez następny miesiąc nie odzywali się do siebie ani słowem.
Maxiemu brakowało odwagi. Wystarczyło mu to, że jego ukochana przez niego cierpi.
Ale nie rozumiał, o co jej chodziło, gdy powiedziała, że przez niego straciła ojca..
Jednak, po długim czasie, uświadomił sobie, co mogła mieć na myśli.
Może podsłuchała ich rozmowę?
I źle ją zinterpretowała?
Co, jeśli pomyślała, że kochał inną? I to przez nią pozwolił wyjechać ojcowi Ludmiły.
Nie był tego pewny, ale wiedział jedno. Musi wszystko wyjaśnić blondynce. Musi spróbować. Musi.

Maxi

Po raz kolejny przechodziłem tą samą alejką parku. Dobrze wiem, że Ludmiła codziennie tutaj przesiaduje. Zawsze tak robiła. Nawet wtedy, gdy byliśmy przyjaciółmi.
W końcu udało mi się ją dostrzec. Szła z podniesioną głową, zresztą jak zwykle.
Dlaczego udaje?
Przecież to nie jest prawdziwa ona. Dobrze wiem, jaka zawsze była. Nikt nie mógłby się aż tak zmienić.
Kiedy mnie zobaczyła, odwróciła się na pięcie, z zamiarem odejścia.
Ale tym razem jej na to nie pozwolę. Zrobię to, co zaplanowałem.
Podbiegłem do niej i złapałem delikatnie za nadgarstek.
- Musimy porozmawiać - powiedziałem.
- Ty musisz. Ja nie widzę takiej potrzeby. Więc bardzo mi przykro, ale odchodzę.
- Nie - rzekłem stanowczym tonem.
Ludmiła nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczyma.
- Chcę ci coś wyjaśnić. Nie mogę z tym dłużej czekać.
- Skoro nalegasz..
- Mówiłaś, że przeze mnie straciłaś ojca. Ale to nie prawda. Gdybym wtedy mu nie powiedział, żeby wyjeżdżał, nie mógłbym się więcej z tobą spotykać. A wszystko przez to, że nie pasowało mu to, że cię kocham - spojrzałem jej prosto w oczy.

Ludmiła

W jednej chwili wszystkie złe uczucia, które znajdowały się we mnie, zniknęły. Przerodziły się w szczęście. Nie mogę uwierzyć, że Maxi właśnie to powiedział. Ale na pewno się nie przesłyszałam.
Byłam głupia. On wtedy mówił o mnie. To ja byłam tą dziewczyną, której zazdrościłam. Maxi od zawsze kochał mnie.
Żałuję, że nie spytałam go o to wcześniej. Przez to jedynie straciłam trzy lata.
Dopiero po kilku minutach przypomniałam sobie, że Maxi oczekuje mojej odpowiedzi.
Najgorsze było to, że nie potrafiłam się wysłowić.
Jedynym, co przyszło mi na myśl, było pocałowanie bruneta. Nie zastanawiając się długo, przybliżyłam moje usta do jego warg i złączyłam je w namiętnym pocałunku. Było mi tak dobrze. Czułam ciepło rozchodzące się po całym moim ciele.
Rozdzieliliśmy się po dobrych kilkunastu minutach.
- Mam to rozumieć, jako wyznanie miłości? - zaśmiał się.
- Tak - uniosłam kąciki ust.
Po raz pierwszy od tylu lat czuję szczęście.
Znów mogę się szczerze uśmiechać.


Co się stało potem?
Było jak w bajce.
Ludmiła znalazła swojego księcia na białym koniu.
A Maxi księżniczkę, którą mógł ratować z opresji.
Oboje byli dla siebie podparciem. Pomagali sobie w każdej możliwej sytuacji. 
I wiedzieli, że już nikt, ani nic nie może ich rozdzielić.

Happy ever after

____________________________
Mówiłam wcześniej o OS. Coś mnie wzięło i go napisałam xx
Nie wyszło tak, jak chciałam.
W ogóle się nie udało ;-;
Ale to już szczegół.

24.06.2014

Rozdział 35 - Zostańmy przyjaciółmi

*następnego dnia*

Francesca

Zdążyliśmy już zwiedzić całą Hiszpanię. Jednak ja przez cały czas myślałam o Marco. Cieszę się, że był w stanie mi wybaczyć. Lepszego chłopaka nie mogłam znaleźć.
- Fran! Zrobisz nam zdjęcie? - spytała rozradowana Violetta.
- Jasne. - odpowiedziałam jej z uśmiechem i wzięłam aparat do ręki.
Po chwili powstała piękna fotografia przedstawiająca naszą zakochaną parkę. Viola też miała szczęście w wybieraniu chłopaków. Trafił jej się taki cudowny i opiekuńczy przystojniak. Nie to, że mi się podoba. Tylko stwierdzam fakty. Nigdy nie odbiłabym chłopaka przyjaciółce. A po drugie, Leon nie jest w moim typie. Mimo wszystkich jego zalet, ma też wady. Nie rzucają się one w oczy, ale jak ktoś jest z nim blisko, może je dostrzec. Marco oczywiście nie ma żadnych. Jest idealny w każdym calu.
- O czym tak rozmyślasz? - zaśmiał się Leon i klepnął mnie z całej siły w plecy.
- Idioto! - warknęłam.
Nie mogłam pozostać mu dłużna. Po chwili chłopak leżał w fontannie, a ja stałam nad nim z chytrym uśmiechem.
- Leon! - krzyknęła Violetta.
Podbiegła do niego i chciała mu pomóc się wydostać. Jej dobre zamiary niestety nie skończyły się tak, jak zmierzała. Gdy podała mu rękę, on wciągnął ją do wody i moment później oboje byli mokrzy. Ledwo powstrzymywałam się od wybuchnięcia śmiechem.
- Bawi cię to? - spytała poirytowana.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo - prychnęłam.
Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Pospiesznie wyjęłam urządzenie z torebki i odebrałam.
- Witaj kochanie. - usłyszałam słodki głos Marco.
- Ciao cara. - uśmiechnęłam się szeroko do słuchawki.
- Wiesz, że już się za tobą stęskniłem?
- Ja za tobą też. - zaśmiałam się. - Ale nie smuć się. Za tydzień wracam.
- Jak możesz mówić coś takiego? Każda sekunda bez ciebie jest udręką.
- Przestań. Jesteś zbyt słodkii...
Poczułam, jak ktoś z całej siły ciągnie mnie do tyłu. Chwilę potem całe moje ciało zalała fala zimna. Rozejrzałam się wkoło i zobaczyłam uradowaną Leonettę.
- Teraz to jest zabawne. - zaśmiał się Leon.
- Na pewno nie dla mnie. - warknęłam.
Przyłożyłam słuchawkę do ucha i chciałam kontynuować rozmowę, ale usłyszałam jedynie sygnał kończący konwersację. To nic, oddzwonię później. Teraz muszę załatwić sobie suche ubrania..

Federico

Nie wiem, czy ona zrobiła to specjalnie, ale od razu, jak zaczął się film, usnęła. Pewnie nie chciała go oglądać i zrobiła wszystko, by jak najszybciej oddać się w objęcia Morfeusza. Jaka to jest wredna istotka..
Opuściłem głowę i po raz kolejny spojrzałem na Ludmiłę. Wolałbym, żeby już się obudziła. Muszę leżeć w niewygodnej pozycji, bo nie chcę jej budzić. A wszystko przez to, że tak słodko wygląda. Jak niewinne dziecko.
Pogładziłem ją po policzku i delikatnie ucałowałem. Chwilę potem zobaczyłem, jak unosi powoli powieki.
- Federico? - spytała przecierając oczy.
- Wolałbym określenie "twój książę z bajki" - zaśmiałem się.
- Widzę, że humor dopisuje. - uniosła kąciki ust.
- Zawsze tak się dzieje, gdy jesteś przy mnie.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, ale wyraźnie widać było, że się zaczerwieniła. Zaśmiałem się w myślach.
- Idę zrobić śniadanie - powiedziała wstając. - Na co masz ochotę? - zwróciła się do mnie.
- Na ciebie. - mrugnąłem do niej.
- Głupek! - warknęła i rzuciła mnie poduszką.
- Ale i tak mnie kochasz - pokazałem jej język.
Ludmiła wyszła z pokoju burcząc coś pod nosem, a ja udałem się do łazienki.

Violetta

Fran i Leon zniknęli mi z oczu jedynie na krótką chwilę, a teraz nie mogę ich nigdzie znaleźć. Próbowałam dzwonić, ale żadne z nich nie odbiera. A najlepsze jest to, że kompletnie nie znam tego miasta i nie mam pojęcia, w którą stronę mam się udać, aby dotrzeć do hotelu. Może kupię mapę?
Podeszłam do stoiska z pamiątkami i poprosiłam sprzedawcę o potrzebny przedmiot. Mężczyzna podał mi go z uśmiechem. Chwilę potem usiadłam na ławce i starałam się rozszyfrować mapę.
- Violetta!
Usłyszałam znajomy głos, ale nie mogłam sobie przypomnieć, do kogo należy. Rozejrzałam się wkoło, lecz nie dostrzegłam nikogo z moich przyjaciół.
Może tylko mi się wydawało?
Wróciłam do dokładnego przeglądania mapy. Już prawie odnalazłam na niej miejsce, w którym się znajduję, gdy ktoś stanął nade mną, zasłaniając mi światło.
Uniosłam głowę i zobaczyłam jego. Wysokiego Hiszpana o cudownych oczach. Chłopaka, którego kiedyś kochałam i nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Chłopaka, któremu obiecałam, że nigdy o nim nie zapomnę. Chłopaka o imieniu Diego.
Jak tylko go ujrzałam, wróciły wszystkie wspomnienia. Zarówno te dobre, jak i złe. Lecz najbardziej pamiętliwe było to, jak rozstawaliśmy się na lotnisku..
- Nic nie powiesz? Nie cieszysz się, że znowu widzisz swojego chłopaka? - spytał, jednocześnie wyrywając mnie z zamyśleń.
"Swojego chłopaka". O co mu chodzi? Cholera, mam nadzieję, że nie pamięta tej idiotycznej przysięgi!
- D-Diego.. Ja muszę ci coś powiedzieć.. - z trudem przełknęłam ślinę.
- Nie, na razie nic nie mów. Chcę się nacieszyć twoją obecnością. - dosiadł się do mnie i mocno przytulił.
Nie potrafiłam tego przerwać. Będę miała wyrzuty sumienia, gdy zmienię jego radość w przygnębienie. Ale nie mogę ukrywać prawdy. W końcu i tak się dowie. Musi wiedzieć, że jestem szczęśliwa z Leonem. Powinien zacząć nowy rozdział w życiu. W którym nie będzie ani mnie, ani nas.
- Diego, ja tak nie potrafię. - odsunęłam go delikatnie od siebie.
- O co chodzi, Violu? - spytał z troską w głosie.
- Ja nie jestem sama.. Mam chłopaka.
- Wiem. - zaśmiał się. - A ja nim jestem. - mrugnął do mnie.
- Nie.. To Leon. - odparłam ledwo słyszalnie.
Jednak ciemnowłosy wyłapał te słowa bez problemu. W jednej chwili zerwał się z ławki. Nie musiałam na niego patrzeć, żeby wiedzieć, co teraz czuje. Sama kiedyś zostałam tak potraktowana. Ale najgorsze jest to, że nie chciałam go ranić. Zależy mi na nim i chcę, żeby był szczęśliwy..
- Możemy być jedynie przyjaciółmi - wysiliłam się i spojrzałam mu prosto w oczy.
Oczy które były przepełnione bólem i nienawiścią. I pomyśleć, że to właśnie ja go do tego doprowadziłam..
- Nie pamiętasz już tej obietnicy? "Będziemy czekać, aż znów się spotkamy i wtedy do siebie wrócimy" - prychnął. - Myślałem, że jesteś inna. - warknął i odszedł, zostawiając mnie samą.
- Nie, Diego! Zostań! - krzyknęłam za nim, ale Hiszpan nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
Opadłam na ławkę. Poczułam, jak w moich oczach gromadzą się łzy. Ja tego nie chciałam. Nigdy nie pragnęłam nikogo krzywdzić. Jestem okropną osobą. Nigdy sobie tego nie wybaczę.

Naty

Maxi jest cudowny. Dla mnie nawet zrezygnował ze swojej przyjaciółki.. Najpierw myślałam, że dobrze postąpiłam, zabraniając mu się spotykać z Camilą, ale teraz mam wątpliwości. Przecież oni znali się od dziecka, a ja, w jednej chwili, zniszczyłam wieloletnią przyjaźń. Ale to wszystko wina rudej. Jakby nie zwyzywała mnie i nie powiedziała, że nie zasługuję na Maxiego, nic bym do niej nie miała. Zasłużyła sobie na taki los. Ale Ponte nie.. Wiem, że był do niej przywiązany. Pewnie teraz brakuje mu jej obecności. Chociaż, z drugiej strony, ma mnie. Pozwoliłam mu wybrać i wolał zostać ze mną, nie Camilą.
- Mogę wejść?
Gwałtownie odwróciłam głowę w stronę drzwi i ujrzałam uśmiechniętą twarz bruneta.
- Jasne - uniosłam się do pozycji siedzącej.
- Mam sprawę. Ale nie krzycz, dobrze?
- Zastanowię się - zaśmiałam się. - Jestem twoją dziewczyną, możesz mi mówić wszystko - złapałam go za dłonie.
- Obiecałem ci, że nie będę się spotykał z Camilą, ale.. - przerwał na moment. - jakoś tak wyszło, że musieliśmy porozmawiać..
- Rozumiem cię. Wiedziałam, że nie dasz rady zakończyć z nią kontaktu. To zbyt trudne. - przełknęłam ślinę. - A o czym gadaliście?
- Cami prosiła mnie o pomoc w odzyskaniu Seby.
Szybko zmienia jej się zdanie. Przed wylotem podobał jej się Maxi, potem Broudway, a teraz Seba. Mam o niej coraz gorszą opinię.. Jak można tak często zmieniać chłopaków? Wątpię, żeby taka dziewczyna potrafiła na prawdę kochać. Przecież miłość nie jest uczuciem, którym można darzyć wszystkich. To jest coś specjalnego dla jednej osoby.
- Czemu nic nie mówisz? Obraziłaś się? - spytał brunet.
- Na ciebie? Nie potrafiłabym. - zaśmiałam się. - I mówiłam, że cię rozumiem. Jeśli chcesz, to możesz się z nią widywać. Ale nie za często - dodałam.
- Jesteś cudowna. - przybliżył się do mnie i złączył nasze wargi w pocałunku.

Ludmiła

Robiłam kanapki, kiedy usłyszałam głośny krzyk Federico. Odłożyłam wszystkie rzeczy na bok i poszłam na górę, zobaczyć, co się stało. Udałam się w stronę łazienki i chwilę potem znalazłam się w środku.
- W tym żelu coś było! - spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach.
Nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem. Czyli moja mała zemsta się udała.
- To nie jest zabawne! Co ja teraz zrobię?! Moja biedna grzywka!
Nie mogłam wymówić ani jednego słowa, bo dławiłam się ze śmiechu. Udało mi się opanować dopiero po kilku minutach.
- Nnie przejmuj się. Tto jedynie ocet. - powiedziałam z trudem.
- Skąd to wiesz?! - warknął.
- Widziałam, jak ktoś go wlewał. - odparłam szeroko się uśmiechając.
- Ludmiło Mercedes Ferro, czy to twoja sprawa? - zrobił poważną minę.
- Jasne, że nie - odparłam sarkastycznie.
- I ty myślisz, że teraz się nie odegram? - spytał z chytrym uśmiechem.
- To nie ładnie się mścić, kochanie - pomachałam mu palcem przed oczyma.
- Przecież ty lubisz niegrzecznych chłopców, prawda? - podszedł do mnie.
Nienawidzę, jak to robi. Wtedy nie potrafię wydusić z siebie ani jednego słowa. Mimo tego, że jesteśmy razem od bardzo dawna, on wciąż tak na mnie działa.
- Weź lepiej prysznic. Nie mam zamiaru wąchać octu - burknęłam.
- Wezmę, ale tylko z tobą - ucałował mnie delikatnie.
- Jeśli myślisz, że przez jeden buziak się na to zgodzę, mylisz się. Ludmiła odchodzi. - pstryknęłam mu palcami przed oczyma. - I nie opuszczaj łazienki, dopóki się nie umyjesz! - krzyknęłam.

______________________
Przepraszam Was za to, że dodaję rozdział tak późno :c
Chciałam go napisać wcześniej, ale nic się nie kleiło :c
Wybaczycie mi? :c
~*~*~*~*~*~
Tak w ogóle, zastanawiałam się nad napisaniem OneShot'a :3 Macie może jakiś pomysł, o kim mógłby być? :3 
Bo ja myślałam o Ludmaxi (Ludmila+Maxi) albo Dielettcie. 
Oczywiście z moim tempem OS pojawiłby się za jakiś miesiąc ;-; 

(Rozdział nie był sprawdzany, bo większą jego część pisałam dzisiaj. Wszystko błędy poprawię potem c; )

16.06.2014

Rozdział 34 - Serce, które bije tylko dla mnie

Francesca

Jedziemy już kilka godzin samochodem.. Ciekawe co Angeles wymyśliła..
Ale to jest nieważne. Teraz wiem, że muszę być przy Violettcie. Ona mnie potrzebuje bardziej niż kogokolwiek innego. Jestem jej przyjaciółką, więc to mój obowiązek. Będę jej zawsze pomagała.. I już nigdy w nią nie zwątpię.. Wystarczy, że raz to zrobiłam. 
Odwróciłam głowę i spojrzałam na moich przyjaciół. Violetta miała głowę ułożoną na kolanach Leona. Oni wyglądają tak słodko. Jak mogłam pomyśleć, że go zdradziła? Z daleka widać, że są dla siebie wszystkim. To jest piękne. Potrafią obdarzyć się takim samym uczuciem. Ze mną i Marco było podobnie.. A potem coś zaczęło się psuć.. Kocham go nad życie i chcę z nim być.. Dlatego wszystko naprawię. Jutro się spotkamy i obgadamy całą sprawę. Mam nadzieję, że mi wybaczy.. A co, jeśli on mnie nie kocha, tak jak ja go? Może już nie chcę być moim chłopakiem? Nie, nie mogę tak myśleć. Violetta zawsze powtarza, że trzeba być dobrej myśli. Wszystko się ułoży. Ale nic nie stanie się ot tak. Trzeba pomóc przeznaczeniu..
Wyjęłam komórkę i wyszukałam w kontaktach Marco. Chwilę potem łączyłam się z nim.
- Słucham..? - spytał zaspanym głosem.
Dopiero teraz wpadłam na to, żeby sprawdzić, która godzina. Cholera, nie wiedziałam, że już pierwsza nad ranem..
- Obudziłam cię..? 
Fran, debilko! Na nic lepszego nie mogłam wpaść?! Dzwonię do chłopaka w nocy, kiedy wszyscy śpią i zadaję takie idiotyczne pytanie.. 
- Tak. - zaśmiał się. - Ale nic nie szkodzi. Cieszę się, że cię słyszę. 
Przygryzłam dolną wargę. W jednej chwili całe moje ciało zalała fala gorąca. Dlaczego to właśnie on tak na mnie wpływa? Przecież mogłabym podobnie reagować na każdego innego.. Ale jednak moje serce wybrało właśnie jego.
- Ja też.. Marco, wiem, że jutro mieliśmy pogadać, ale ja nie wytrzymam. Muszę się ciebie o to spytać tu i teraz.
- Zamieniam się w słuch. - odparł.
- J-ja długo się nad tym zastanawiałam i.. Chciałam spytać, czy.. Wybaczysz mi to, że ci nie zaufałam? 
- Już dawno o tym zapomniałem. Nie potrafię się na ciebie gniewać, a ty dobrze o tym wiesz. 
Każde słowo wypowiedziane przez niego działa na mnie, jak narkotyk. 
- T-tak.. - zająknęłam się. - Mam jeszcze jedno pytanie, ale na nie musisz poczekać do jutra. - zaśmiałam się.
- Czemu tak długo? - spytał smutnym głosem. - Nie wytrzymam tyle czasu bez ciebie. 
- Musisz. Do zobaczenia. Kocham cię. - rozłączyłam się.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, co powiedziałam. Co on sobie o mnie pomyśli? Niedawno sama z nim zerwałam, a teraz mówię mu, że go kocham.. 
Ale, z drugiej strony, nie powinnam się tym przejmować. To jest prawda i on doskonale o tym wie. Jak byliśmy razem codziennie mu o tym mówiłam. Może odebrał to tak, jak zwykle..? 

Ludmiła

Nie wiem, czy Federico coś wyczuł, ale nie używał swojego żelu do włosów.. Może widział, co do niego wlewałam? Nie, przecież wtedy szukał moich ubrań.. 
- Lu, kotku. Zgadnij, jakie mamy plany na dzisiejszy wieczór? - spytał obejmując mnie w talii.
- Spanie? - zaśmiałam się.
- Nie dzisiaj. Zrobimy sobie maraton horrorów! - przycisnął mnie mocniej do siebie.
Zamarłam. Nienawidzę takich filmów. Po nich nigdy nie mogę spać. Mam tak od dziecka. Zawsze, jak obejrzę coś strasznego, boję się wszystkiego. Nie chcę, żeby Fede widział mnie w takim stanie.. 
- Zabawny jesteś. Nie mam zamiaru marnować czasu na coś takiego. - rozluźniłam uścisk i odeszłam kawałek dalej.
Federico podszedł do mnie z chytrym uśmiechem.
- Boisz się.
- C-co?! Chyba kpisz. Ludmiła Ferro nie boi się niczego. - prychnęłam.
- Misiu, przede mną nie musisz udawać. - przybliżył się do mnie.
- Nie udaję. 
- Oczywiście. - pocałował mnie delikatnie. - Udowodnij mi to.
- D-dobrze. Zobaczysz, że mówiłam p-prawdę.. - odpowiedziałam.
Mój chłopak udał się do innego pokoju, żeby wybrać film. Teraz zaczynam żałować tego, co powiedziałam.. Mogłam mu po prostu wyjawić prawdę i mieć z tym spokój. Nigdy nie zmusiłby mnie do czegoś, na co nie mam ochoty. Ale oczywiście, moja duma na to nie pozwoliła.. 
Nienawidzę tych rzeczy, które pozostały mi ze "starej Ludmiły". Zawsze przysparzają mi problemów. Muszę zrobić coś, żeby całkowicie się ich pozbyć. Ale to jest trudniejsze, niż myślałam..
~*~
Usiadłam na kanapie i czekałam, aż zacznie się film. Miałam już naszykowane słuchawki i telefon. W razie czego będę udawała, że mi się nudzi i włączę sobie muzykę.. Chociaż nie będę musiała oglądać niektórych momentów. 
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - zapytał.
- Tak.. - odparłam. 
Brunet przycisnął "play" i zaczął wpatrywać się w ekran.
Przybliżyłam się do mojego chłopaka i wtuliłam w niego. Nie wiem, jak to zrobił, ale cały strach zniknął w jednej chwili. Przy nim czułam się taka.. bezpieczna? Wystarczyło mi to, że jest przy mnie. Jego ciepło, zapach perfum, oddech..
Ułożyłam głowę na jego torsie i zaczęłam wsłuchiwać się w rytm serca. Serca, które bije tylko dla mnie. Momentalnie poczułam się znużona. Nawet nie zauważyłam kiedy, usnęłam. 

Naty

Leżałam na łóżku i wypłakiwałam kolejne hektolitry łez. Mimo, że Maxi wysłał mi miliony wiadomości i dzwonił niezliczoną ilość razy, nie odpowiedziałam mu na nic. Nie chcę słuchać jego wyjaśnień. Wystarczy to, że wybrał Camilę. Może i tego nie powiedział, ale ja to tak odebrałam. Chciał do niej iść po tym wszystkim, co nam zrobiła. Po tym, co mi zrobiła. Nienawidzę jej. Powoli odbiera mi całą radość życia. Przez nią tracę wszystko, co jest dla mnie najważniejsze.
A może to nie za jej sprawą, tylko moją? Nie! Tego jeszcze brakowało, żebym zaczęła obwiniać siebie.
Miałam właśnie wstawać po kolejną paczkę chusteczek, kiedy zadzwonił mój telefon. Sama nie wiem, czemu to zrobiłam, ale odebrałam.
- Halo? Naty? Dziękuję, że odebrałaś! - usłyszałam głos Maxiego.
- Nie mam dla ciebie czasu. Streszczaj się. - odwarknęłam.
- Nie musimy rozmawiać przez telefon. Otwórz balon. - rozłączył się.
Chciałam spytać, o co mu chodzi, ale już nie zdążyłam. Więc postanowiłam zrobić, to co mi kazał. Podeszłam do okien i odsłoniłam zasłonę. Jak go zobaczyłam, zamarłam. Po chwili odzyskałam zmysły i gwałtownie nacisnęłam klamkę.
- Co ty sobie myślisz?! Uważasz, że możesz sobie przychodzić do mojego domu?! Jest środek nocy idioto! - krzyczałam.
- Shh. - uciszył mnie. - Naty, musiałem. Nie chciałaś ze mną rozmawiać, więc wpadłem na pomysł, że cię odwiedzę. Dobrze, że otworzyłaś, bo już miałem wybijać szybę. - zaśmiał się.
- Wynoś się stąd! Nie chcę cię widzieć! Co ty sobie wyobrażałeś?! Myślałeś, że wpadnę ci w ramiona tylko dlatego, że się pofatygowałeś i do mnie przyszedłeś?! Więc bardzo mi przykro, ale się myliłeś.
- Proszę, chociaż mnie wysłuchaj. - uklęknął i złożył ręce w proszącym geście.
Ledwo udało mi się powstrzymać od śmiechu.
- Dobrze. Masz pięć minut.
- Naty, dobrze wiesz, że kocham tylko ciebie. Camila była jedynie moją przyjaciółką. A wtedy tak się ucieszyłem tylko dlatego, że dawno jej nie widziałem. Ale wystarczy twoje jedno słowo, a zerwę z nią jakiekolwiek kontakty. - mówił.
Nie wiedziałam, co mam zrobić. Najpierw byłam pewna tego, że go nienawidzę i już nigdy więcej mu nie zaufam. Ale teraz.. Znowu pragnę z nim być.. Miłość jest chora.
- Maxi, ja nie mogę odpowiedzieć ci na.. - nie udało mi się dokończyć, ponieważ brunet złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
Przez jeden drobny gest wszystkie moje wątpliwości zostały rozwiane. Teraz wiem na pewno, że muszę mu zaufać. Nie mogę ciągle być zazdrosna. Wiem, że on mnie kocha. Wiem, że nie chcę go stracić. Wiem, że pragnę być z nim na zawsze.


*następnego dnia*

Violetta

Poczułam, jak ktoś mnie delikatnie szturcha. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam uśmiechniętego Leona.
- Dzień dobry, księżniczko. - pocałował mnie w policzek.
- Witaj książę. - zaśmiałam się. - Gdzie jesteśmy?
- Na lotnisku. Angie poszła spytać, o której mamy wylot. - wyjaśnił.
- C-co?! Gdzie lecimy?! - otworzyłam szeroko oczy.
- Do Hiszpanii. Można powiedzieć, że to będą nasze wakacje. - mrugnął do mnie.
- A-ale.. - przerwałam.
Sama pozwoliłam im robić wszystko. A po drugie, taki wyjazd może być dobry.. Będę miała szansę spędzić ten czas z moją najlepszą przyjaciółką i Leonem.
- Okey. Mam nadzieję, że będziemy się dobrze bawić. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Gdzie? Jedziemy na dyskotekę? - spytała Fran lekko przecierając oczy.
- Niedługo wylatujemy do Hiszpanii. - odparłam.
- Żartujesz?! - warknęła. - Miałam się dzisiaj spotkać z Marco i spytać, czy chce do mnie wrócić! - krzyknęła.
- Wszystko mu wyjaśnisz potem. Chyba, że nie chcesz jechać z nami..
- Jasne, że chcę. - przytuliła mnie. - Ale muszę się z nim zobaczyć. Za ile mamy wylot? - spytała.
- Nie wiem, zaraz spytam się Angie.

Marco

Francesca mówiła, że będzie za dziesięć minut, a wciąż jej nie ma.. Może mnie wystawiła? Nie, to nie jest w jej stylu. Musiało coś jej się przytrafić. Mam tylko nadzieję, że niedługo się pojawi..
Usiadłem na ławce i zacząłem rozglądać się wkoło. W końcu dostrzegłem ciemnowłosą postać biegnącą w moją stronę. Po kilku chwilach poznałem, że to Fran. Wstałem i podszedłem do niej.
- Marco! - rzuciła mi się na szyję i mocno mnie przytuliła.
- Aż tak się stęskniłaś? - zaśmiałem się.
- Bardziej, niż by ci się mogło wydawać. - uniosła kąciki ust.
- Więc co jest tak ważną sprawą, dla której się spotykamy? - spytałem.
- Emm.. To było łatwiejsze, jak układałam sobie w głowie. - zaśmiałam się nerwowo.
- Powiedz, o co ci chodzi. Wiesz, że cie nie wyśmieję. - złapałem ją za dłonie.
- Chcesz, żebyśmy znowu byli razem? - powiedziała jednym tchem.
Zamurowało mnie. Nie spodziewałem się tego, że chodziło jej właśnie o to. Myślałem, że będzie chciała się przyjaźnić.. Ale cieszę się, że o to spytała.
- Tak. - uśmiechnąłem się szeroko.
W jednej chwili cała się rozpromieniła. Zeskoczyła z ławki i przycisnęła mnie do siebie.
- Kocham cię. - spojrzała mi prosto w oczy.
- Ja ciebie też. - nachyliłem się, aby wręczyć jej pocałunek.
Poczułem na swoich wargach ciepło jej ust. Trwaliśmy tak kilka minut. W końcu przerwał to dzwonek telefonu. Francesca przeklnęła pod nosem i sięgnęła po komórkę.
- Halo?! - warknęła do słuchawki.
Obserwowałem jej reakcję. Były dość dziwne.. Potrafiła zmienić swoje uczucia w jednej chwili. W końcu rozłączyła się i spojrzała na mnie z powagą.
- Wytrzymasz beze mnie tydzień? - spytała.
- Nie rozumiem.
- Wyjeżdżam do Hiszpanii z Violettą. Muszę to zrobić. Jestem jej winna przysługę. - wyjaśniła.
- Jakoś to przeżyję. - zaśmiałem się. - Ale po twoim powrocie będziesz musiała siedzieć ze mną całe dnie.
- Z chęcią. - uśmiechnęła się. - Muszę już jechać na samolot. Do zobaczenia kochanie. - pocałowała mnie w policzek i odeszła.

___________________________
Więc zadecydowane - postaram się napisać jak największą ilość rozdziałów ^-^
Tylko teraz nic się nie klei..
Piszę rozdziały po 22, bo w ciągu dnia nie mam czasu :c
Ale w wakacje (mam nadzieję) wszystko się zmieni ^^
(Tak w ogóle, przepraszam za to coś na górze ;c)

11.06.2014

Rozdział 33 - Nie chcę

Violetta

- Dobrze, a teraz się pakuj. Nie mamy zbyt wiele czasu. German mówił, że zacznie cię szukać. - powiedziała Angie.
- Ale ja nie chcę. Nie dam rady po raz drugi się ukrywać. Dlaczego ta historia musi się powtarzać? - opadłam na kanapę i schowałam twarz w dłoniach.
- Vilu, dobrze wiesz, że musisz to zrobić. Inaczej stąd wyjedziesz.
- A może ja chcę zostawić to miejsce?! - krzyknęłam.
Wszyscy spojrzeli się na mnie ze zdziwieniem w oczach.
Dlaczego nie mogą zrozumieć, że chcę tutaj zostać? Już raz przez to przechodziłam. Teraz wolę zostać zabrana przez ojca, niż przeprowadzać się co tydzień.
- Ty żartujesz, prawda? - spytał Leon.
- Nie chcę cię zostawiać, ale postaraj się mnie zrozumieć. To jest ciężkie. - podeszłam do chłopaka i wtuliłam się w jego tors.
- Wiem, ale musisz nam zaufać. Nie będzie tak, jak wtedy..
- Boję się.. - załkałam.
- Dopóki jesteś przy mnie, nie masz czego. - przycisnął mnie do siebie.
- Ej, Verdas, nie przypisuj wszystkiego sobie - wtrąciła się Fran. - Na mnie też możesz liczyć, Vilu. Zawsze. - uśmiechnęła się.
- Kocham was.
- Czyli to znaczy, że pozwolisz nam działać? I możemy cię chronić przed Germanem? - spytała Angie.
Zawahałam się chwilę. Nie jestem pewna, czy tego właśnie chcę.. Ale oni są dla mnie największym podparciem. Jeśli ich stracę, nie będę miała już niczego..
- Tak. Pozwalam wam na wszystko. - zaśmiałam się.
- Dosłownie? - Leon uniósł zabawnie brew.
- Zboczeniec! - walnęłam go w ramię.
- Nie wiem, o czym ty pomyślałaś, ale ja nie mam takich skojarzeń. Wstydź się. - uniósł kąciki ust.
Spojrzałam się na niego z politowaniem.
- Misie, nie mamy na to teraz czasu. Violu, bierz bagaże i wsiadaj do auta. My zaraz dojdziemy.
- Ja i Leon też mamy jechać? - spytała Fran.
- Jeśli chcecie. - odpowiedziała im z uśmiechem Angie.
- Więc szykujcie dla mnie miejsce. - Włoszka puściła nam oczko.

Ludmiła

Szukałam moich ubrań po całym domu, ale nigdzie ich nie mogłam znaleźć. Jak to mogło się stać, że wszystkie zniknęły? Przecież nikt ich nie schował.. Nie!
- Fede! - warknęłam.
- Tak kochanie? - wejrzał uradowany.
Było po nim wydać, że coś zrobił. Zawsze jak taki, gdy wymyśli coś głupiego.
- Oddaj moje ubrania. - rzuciłam mu wściekłe spojrzenie.
Nawet nie zauważyłam kiedy, znalazł się milimetry od mojej twarzy.
- Już mówiłem, że ich nie potrzebujesz. - zaczął się przybliżać, aby złączyć nasze usta w pocałunku.
- Nie! - odepchnęłam go. - Dopóki mi ich nie zwrócisz, możesz się do mnie nie odzywać. - zarzuciłam włosy i wyszłam z pokoju.
Jak mogłam zakochać się w takim pięknym, utalentowanym, kochanym, cudownym idiocie?
Spojrzałam, czy Federico nie idzie za mną i szybko pobiegłam do mojego pokoju. Nikt nie będzie zadzierał z Ludmiłą Ferro. Po mojej zemście, już nigdy nie zrobi czegoś takiego.
Przeszukałam cały pokój, w celu znalezienia jego żelu do włosów. W końcu mi się udało. Wylałam połowę zawartości pojemnika i w jego miejsce nalałam octu. Wrzuciłabym tam coś gorszego, ale nie chcę, żeby Pasquarelli wyłysiał. Nie mogłabym się wtedy z nim nigdzie pokazać.
Zakręciłam tubkę i odłożyłam ją na miejsce. Teraz wystarczy tylko poczekać na efekt..
- Lu, tu są twoje wszystkie ubrania. Przepraszam, że je schowałem. - wszedł do pokoju.
Patrzyłam, jak kładzie rzeczy na łóżko, a sam siada obok nich. Federico patrzył na mnie wzrokiem małego psiaka. Nie potrafię się na niego gniewać..
- Dobrze. Wybaczam ci. - odparłam teatralnym tonem.
- Kocham cię. - zaśmiał się i podbiegł do mnie.
Chwilę później złapał mnie w talii i okręcił wokół własnej osi.
- Aż tak bardzo się stęskniłeś za mną? W ciągu pięciu minut? - przygryzłam dolną wargę.
- Nawet minuta bez ciebie jest torturą. - pocałował mnie delikatnie.
- Jesteś słodki. - uśmiechnęłam się.
- Wiem. - wyszczerzył zęby.
- Ale nadal nie rozumiem, jak mogłam się w tobie zakochać. Zawsze myślałam, że nie jestem do tego zdolna..
- Miłość zmienia człowieka. - uniósł kąciki ust. - Nawet taką "supernovą", jaką byłaś.
- I takiego zadufanego w sobie chłopaka, jak ty. - odgryzłam się.
- Słucham?! Ja nigdy taki nie byłem. - oburzył się.
- No jasne. - zaśmiałam się.

Naty

Siedzieliśmy z Maxim w parku, kiedy on dostał wiadomość. Najpierw starałam się nie zwracać uwagi na to, że ciągle patrzy się w ekran komórki. W końcu nie wytrzymałam i musiałam spytać.
- Z kim piszesz?
- Nie uwierzysz! - uśmiechnął się.
- Hę?
- Camila wróciła! - podbiegł do mnie i okręcił  mnie wokół własnej osi.
Wtedy poczułam, jakby cały świat zawalił mi się na głowę. Nie chcę, żeby historia się powtórzyła. Ruda znowu będzie najlepszą przyjaciółką Maxiego, przez co mój chłopak nie będzie miał dla mnie czasu.. Dlaczego tak szybko zapomniał o tym, co stało się przed jej wyjazdem? Nie pamięta już, że przez nią się rozstaliśmy? Powinien wyciągnąć z tego wnioski i zerwać z nią kontakt..
- Dlaczego się z tego cieszysz? - spytałam poważnym tonem.
Maxiemu od razu zniknął uśmiech w twarzy. Postawił mnie na ziemi i rzucił mi zdziwione spojrzenie.
- A czemu nie?
- Może dlatego, że przez nią zerwaliśmy. Albo przed wyjazdem cię pocałowała i wyznała, że cię kocha. A może przez to, że zwyzywała mnie i powiedziała, że nie jestem ciebie warta?
Poczułam, jak w moich oczach gromadzą się łzy. Same wspomnienie o tych wydarzeniach jest dla mnie bolesne.
- Naty.. To było dawno temu. Każdemu trzeba dać drugą szansę..
W jednej chwili smutek przerodził się w złość. Jak on może mówić coś takiego?!
- P-przecież.. - zaczęłam. - Dobra, nie ważne. Leć do swojej Camili. Przecież to na niej najbardziej ci zależy. - wycedziłam przez zęby.
Odwróciłam się od chłopaka i zaczęłam biec. Jedynym, czego chciałam, było znalezienie się w swoim domu. Ja już tego nie wytrzymam. Tyle razy dawałam mu szanse. I znowu mnie zawiódł..
- Nie! Naty, kochanie! Czekaj! - krzyknął za mną.
Nawet na to nie zareagowałam. Nie chciałam słuchać jego idiotycznych wyjaśnień. Po prostu już nie mam siły..
_______________________________
Nie dość, że tak długo pisałam, to jeszcze krótki.
Geniusz ja. -.-
Dobrze, a teraz przejdźmy do ważniejszej sprawy..
Więc, już od dawna chciałam o tym napisać, ale jakoś nie mogłam się na to zebrać..
A chodzi o to, czy mam niedługo kończyć opowiadanie, czy pisać dłużej?
Nie wiem, dlatego proszę was o zdanie.
Mogłabym wymyślić nawet 100 rozdziałów, ale nie mam pojęcia, czy ktokolwiek chciałby to czytać.
Jeśli nie, to napiszę ok. 35-36 i to skończę.
A koniec tej historii może być równoznacznym z końcem tego bloga..?
Chyba, że wpadłabym na coś innego, nowego.
I tak trochę smutno byłoby mi to już kończyć..
Dlatego decyzja zależy od Was.
I jeszcze raz przepraszam, że tyle musieliście czekać, a jak w końcu się pojawiło, to coś takiego ;/

4.06.2014

Rozdział 32 - Razem możemy więcej

Leon

Jak tylko wróciłem do domu, opadłem na łóżko. Nie miałem siły nic więcej robić. Sam nie wiem kiedy, odpłynąłem do krainy Morfeusza.
Następnego ranka zerwałem się ze snu. Spojrzałem na szafkę nocną i ujrzałem płytę, którą dostałem do Federico'a. Nie mam pojęcia, czy powinienem ją oglądać.. Jak to zrobię, mogę żałować.. Ale z drugiej strony, jeśli jej nie zobaczę, też będę się winić..
Dobra, przejrzę ją, ale nic nie zmieni mojego zdania.
Zasiadłem do biurka i włączyłem laptopa. Chwilę potem włożyłem płytę do napędu i zacząłem ją oglądać.
"- Violetto Nie proszę cię o podjęcie decyzji. Zrobiłem to za ciebie. Wyjeżdżamy jutro wieczorem."
Po skończeniu nagrania, zamknąłem urządzenie. Byłem wściekły. Dlaczego mnie okłamała? Powinna dobrze wiedzieć, że pomogę jej we wszystkim. Nawet wtedy, gdy będę na nią zły. Nie zaufała mi.. Ale nie to jest teraz najważniejsze. Muszę ją powstrzymać. Violetta nie może wyjechać. To jedyna osoba, którą kocham. Jak ją stracę, nie przeżyję tego.
Przeszukałem cały pokój, w celu znalezienia mojej komórki.
Gdy odnalazłem urządzenie, wpisałem numer Federico i po chwili usłyszałem jego głos.
- Siema Leon. Widziałeś nagranie? - spytał.
- Tak. Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej, co na nim jest?! - krzyknąłem do słuchawki.
- I tak byś mi nie uwierzył. - ziewnął. - Masz już plan, jak zatrzymać Violettę?
- Nie.. Ale chcę z nią porozmawiać. Jest w domu?
- Nie wiem.. Spałem u Ludmiły. Musisz iść sam sprawdzić.
- Jak mogłeś zostawić ją samą na noc?! Nie wpadłeś na to, że może sobie coś zrobić?! - warknąłem.
- Dobra, stary, nie unoś się tak. Lu praktycznie całą noc z nią gadała przez telefon. Viola na pewno żyje. - zaśmiał się.
- Masz szczęście. To ja do niej idę. - odparłem i zakończyłem rozmowę.
~*~
Z każdą chwilą było we mnie coraz mniej odwagi. Gdy stanąłem przed jej drzwiami, straciłem ją całkowicie.. Ale nie mogę się teraz poddać. Zatrzymam ją i znowu będziemy żyć długo i szczęśliwie.
Cholera! Dopiero teraz wpadłem na to, żeby powiedzieć Francesce całą prawdę.. "Uspokój się Verdas. Jeszcze nic nie jest stracone".
Wyciągnąłem mój telefon i zadzwoniłem do Włoszki.
- Słucham?
- Francesca? Mam ważną wiadomość. Violetta i Marco nic nie zrobili. Jakbyś chciała dowód, to obejrzyj nagranie.
- Jakie nagranie? - spytała.
- Pójdź do mojego domu i wejdź do pierwszego pokoju po lewej. Na stoliku będzie leżała płyta. Reszty wyjaśniać nie muszę.
- A-ale o co chodz..
Przerwałem jej, klikając klawisz kończenia rozmowy.
Właśnie miałem pukać do drzwi, kiedy one gwałtownie się otworzyły.
- L-Leon? Co tutaj robisz? - spytała Violetta.
- Raczej co ty robisz. Po co ci te walizki?
- To nie twoja sprawa..
Widziałem po niej, że starała się być twarda, ale nie dawała rady.
- Znam całą prawdę. Widziałem video. - złapałem ją za podbródek. - Nie pozwolę ci wyjechać.
- A-ale my nic nie zrobimy! - wybuchnęła płaczem. - Mój ojciec nie pozwoli mi tutaj zostać!
- Zapomniałaś już, że raz go pokonaliśmy? - delikatnie pogłaskałem ją po głowie.
- Ale wtedy było całkiem inaczej. Miałam przyjaciół, którzy mogli mi pomóc. A teraz.. Wszyscy mnie nienawidzą..
- Nawet tak nie mów. Ja cię kocham i nigdy nie przestanę. Dlatego nie możesz odjechać. - pogładziłem ją po policzku.
- Ty znasz teraz prawdę.. I przepraszam cię.. - opuściła głowę.
- Za co?
- Za to, że kłamałam. Ale musiałam. Myślałam, że, jak powiem, że cię nie kocham, zapomnisz o mnie. I wtedy nie będziesz cierpiał, jak wyjadę. - łkała.
- Wtedy byłbym jeszcze bardziej przygnębiony. Czasami serio masz dziwne pomysły. - zaśmiałem się.
- Przepraszam. Już nigdy więcej cię nie oszukam - wtuliła się we mnie.
- Mam nadzieję - przycisnąłem ją do siebie.
- Ale co zrobimy z Germanem? - spytała patrząc mi w oczy.
- Bierz bagaże. Przeprowadzisz się do mnie - uśmiechnąłem się.
- Nie mogę. I tak mnie znajdzie.
- Ale będziemy mieli więcej czasu na wymyślenie czegoś. Teraz jedziemy do mojego domu.
- L-Leon..
- Cii. - położyłem jej palec na ustach. - Uciekniemy razem. Do lepszego świata. - pocałowałem ją w czoło.

Federico

- Kto dzwonił? - spytała Lu zaspanym głosem.
- Leon. - odparłem.
- Czego chciał?
- Zatrzymać Violettę przed wyjazdem. - uśmiechnąłem się.
- Przed czym?! - rozbudziła się w jednej chwili.
- No.. Zapomniałem ci powiedzieć.
- Fede! - warknęła. - Kiedy odjeżdża?!
- Dzisiaj o piętnastej. Ale Leon już po nią poszedł i zabrał do swojego domu.
- Chociaż tyle zrobiliście. - opadła na łóżko. - Musimy coś wymyślić, żeby tutaj została.
- Nie przejmuj się tym. Verdas i Fran jej pomogą. - przybliżyłem się do mojej dziewczyny.
- Fran? Czy ona nie jest wściekła na Vilu?
- Po tym, jak zobaczy nagranie, wątpię. - mrugnąłem do niej.
- Jakie..?! Czuję się, jakby ominął mnie jeden dzień. - spojrzała na mnie z irytacją w oczach.
- Nie przejmuj się tym. Potem ci wszystko wyjaśnię. - ucałowałem ją w policzek.
- Okey.. - odparła bez entuzjazmu. - Idę się ubrać. Zaraz wracam. - uśmiechnęła się.
- Tak wyglądasz lepiej. - zaśmiałem się.
- Jestem praktycznie bez ubrań.
- Właśnie. - pokazałem jej język.
- Idiota! - warknęła i wybiegła z pokoju.
Kocham ją. Jest najlepszym, co spotkało mnie w życiu. Nie wiem, jak mogłem ją tak źle potraktować przy naszym pierwszym spotkaniu..
Nie dane było mi długo myśleć, przez dzwonek mojego telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem zdjęcie Francesci.
- Ciao cara.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej, że Viola ma wyjechać?! - krzyknęła.
- Bo nie pytałaś? - zaśmiałem się.
- Jesteś największym idiotą, jakiego kiedykolwiek spotkałam.
- Ranisz. Już drugi raz to dzisiaj słyszę.
- Widocznie to prawda. - syknęła. - Mam nadzieję, że nie pozwoliliście jej odjechać?!
- Jasne, że nie. Jak chcesz się z nią widzieć, to idź do Leona. - odparłem.
- Grazie* - rozłączyła się.
Odłożyłem komórkę i rzuciłem się na łóżko.
Ciekawe, co zrobi Lu, jak zobaczy, że schowałem jej wszystkie ubrania..

Francesca

Biegłam, ile sił w nogach, żeby tylko zdążyć do Violetty. Wiem, że na razie jest bezpieczna.. Ale boję się o nią. Teraz, jak znam całą prawdę, jestem pewna, że muszę jej pomóc. Znowu. Po raz kolejny ochronię ją przed Germanem. Ale tym razem wygarnę mu, co o nim myślę. Jeśli tylko go zobaczę..
Byłam pewna, że drzwi do domu Leona będą otwarte, więc chciałam je szybko otworzyć i wkroczyć do środka. Niestety, okazało się, że chłopak pierwszy raz w życiu je zamknął. Oczywiście wszystko skończyło się na tym, że uderzyłam w drzwi i opadłam na ziemię.
- Verdas! - krzyknęłam.
Po chwili usłyszałam przekręcanie kluczyka w zamku. Uniosłam głowę i rzuciłam wściekłe spojrzenie brunetowi.
- Co ci się stało? - starał się powstrzymać przed śmiechem.
- Nie mam zamiaru ci nic wyjaśniać. Możesz pomóc mi wstać?
- Jasne.
Złapał mnie w talii i uniósł do góry.
- Gdzie jest Violetta?
- W środku.
Odepchnęłam Verdasa i pognałam do pomieszczenia. Na kanapie ujrzałam małą, skuloną osóbkę. Rozpoznałam w niej Vilu.
- Przepraszam. - podbiegłam do dziewczyny i przytuliłam ją z całych sił.
- F-Fran? - spojrzała na mnie zdziwiona.
- Tak - uśmiechnęłam się. - Przepraszam, że ci nie wierzyłam, oskarżałam i nie chciałam słuchać.
- Nie tylko mi się to należy - mrugnęła do mnie. - Powiedziałaś to samo Marco?
- N-nie.. - wbiłam oczy w podłogę.
- To zrób to. Teraz. - zaśmiała się.
- Nie! Wygłupiłam się i wyjdę teraz na idiotkę.. - zaprzeczyłam.
- Tak, to prawda. Ale on cię kocha nad życie. Na pewno ci wszystko wybaczy.
- Brakowało mi tego..
- Czego?
- Naszych rozmów, twoich rad.. Wszystkiego, co związane z tobą. - uniosłam kąciki ust.
- Mi też. - uścisnęła mnie. - A teraz dzwoń do Marco. Albo ja to zrobię.
- Vilu.. Proszę. Nie teraz. - spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem.
- Czyli nie chcesz? Okey. Już wybieram jego numer. Opowiem mu wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. To, jak go kochasz, jak jest ci przykro, jak bardzo żałujesz..
- Nie! - wyrwałam jej komórkę z ręki. - Ja z nim pogadam.

Angie

Siedziałam w swoim biurze i sprawdzałam dokumenty, kiedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam litery układające się w słowo "German".
- H-halo? - spytałam.
- Angie?! Co zrobiłaś z Violettą?! - krzyknął.
- Słucham?
- Wiem, że to ty ją gdzieś wywiozłaś! Mamy samolot za dziesięć minut! Jeśli nie przywieziesz jej na lotnisko, sam po nią pojadę!
- Że co?! Chciałeś po raz kolejny ją zabrać?! Jesteś skończonym idiotą! I jeszcze mnie oskarżasz o to, że ją gdzieś "chowam" - prychnęłam. - Wcześniej nawet nie wiedziałam, że chcesz, aby wyjechała. Ale teraz bądź pewien, że zostanie tutaj. I ja tego dopilnuję. - rozłączyłam się.
Jak mogłam nie mieć bladego pojęcia o tak ważnej rzeczy? Jestem okropną ciotką. Powinnam zastąpywać Violettcie matkę, a przez moją pracę nie mam dla niej czasu.. Muszę to zmienić. Mimo pozorom, moja siostrzenica wciąż jest małą dziewczynką. Nie ważne, ile będzie miała lat. Dziesięć, piętnaście, czy dwadzieścia. Zawsze będzie mnie potrzebowała. Nie mogę jej opuścić. Teraz najważniejsze jest to, aby pomóc jej uciec przed Germanem.
Wybiegłam na zewnątrz i podążyłam do swojego samochodu. Po chwili odpaliłam silnik i wyruszyłam w stronę mojego domu. Ale.. Jej może tam nie być.. Przecież nie zachowałaby się tak idiotycznie, żeby czekać, aż German ją stamtąd zabierze..
Wygrzebałam telefon z torebki i wybrałam numer mojej siostrzenicy.
- Słucham? - usłyszałam jej smutny głos.
- Vilu, kochanie, gdzie jesteś? Chcę do ciebie przyjechać.
- Angie? Po co?
- Wiem wszystko. Nie pozwolę ci nigdzie wyjechać. Powiedz mi, gdzie jesteś.
- W domu Leona.. - odparła.
- Okey. Zaraz tam będę. Otwórzcie drzwi. - zakończyłam rozmowę.
~*~
- Violu! - podbiegłam do mojej siostrzenicy i mocno ją do siebie przytuliłam.
- Ciociu.. Tęskniłam. - zaśmiała się przez łzy.
- Ja też. Przepraszam. Już nigdy więcej nie zostawię cię na tak długo.
- Mam nadzieję.

Marco

Siedziałem zrozpaczony na ławce w parku. Jak ona może mi nie wierzyć? Tyle razy przekonała się, że zawsze mówiłem jej prawdę. Ale zawsze musi się upewniać.. Zaczyna mnie to irytować. Ja nie oczekuję od niej żadnych dowodów miłości, a ona chce ich ciągle. Serce nie sługa..
Nagle usłyszałem dzwonek mojej komórki. Wyjąłem urządzenie z plecaka i spojrzałem uważnie na ekran. Mi się coś przewidziało, czy Fran do mnie zatelefonowała?
Nacisnąłem zieloną słuchawkę i po chwili usłyszałem słodki głos Włoszki.
- Marco? - zapytała.
- Tak..
- Kochanie, przepraszam cię! Za wszystko. Za to, że ci nie wierzyłam, że nie mogłam dać sobie z tym rady. Za moją zazdrość. Kocham cię, nie chcę niszczyć naszego związku.
Zatkało mnie. Nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć. W jednej chwili nienawiść przerodziła się w chęć do zgody.. Ale tym razem nie będzie tak łatwo.
- Udowodnij. - odparłem pewnym siebie tonem.
- C-co?
- Pokaż, że na prawdę ci na nas zależy. Nie chcę znowu cierpieć. Musisz mi obiecać, że już nie będziesz taka zazdrosna. - wyjaśniłem.
- Ja chcę się z tobą godzić i wrócić do ciebie a ty mi wyjeżdżasz z.. - zatrzymała się na krótką chwilę. Słyszałem jakieś szepty z drugiej strony słuchawki. Chyba się z kimś naradzała.. - Okey. Zmienię się. Dla nas. Ale będziemy musieli porozmawiać na żywo. Nie chcę załatwiać tak ważnej sprawy przez telefon.
- Dobrze. Kiedy się spotykamy?
- Jutro w Resto o piętnastej. Odpowiada ci? - spytała wesołym tonem.
- Każdy czas na randkę z tobą jest dobry. - odparłem i zaśmiałem się.

_________________________
*Grazie - dzięki :3


Przepraszam, że długo musieliście czekać na rozdział :c
Jeszcze jeden tydzień i rozdziały będą się ukazywać systematycznie <3
Muszę tylko poprawić parę ocen ;-;
Bardzo dziękuję każdemu, kto komentuje ♥
Kocham Was :*