25.04.2015

Chapter 8


Francesca

Wracałam do domu, a wokół mnie panowała ciemność, nienaruszona przez jakąkolwiek latarnię. W normalnych okolicznościach biegłabym najszybciej jak potrafię, by znaleźć się w mieszkaniu, ale teraz szłam powoli i czerpałam radość z każdej sekundy. Jedynym powodem, przez który nie płakałam ze strachu, był Marco, znajdujący się obok mnie i przytulający swoje ciepłe ciało do mojego. Czułam się jak księżniczka, chroniona przez swojego księcia. Wiedziałam, że przy nim nie może stać mi się nic złego, więc nawet mrok nie wywoływał u mnie lęku.
W końcu doszliśmy do drzwi mojego domu. Spojrzałam na chłopaka z niekrytym żalem. Gdybym tylko mogła, spędziłabym u jego boku całą noc i następny dzień. A najlepiej resztę mojego życia.
- Spotkamy się jeszcze? - spytałam nieśmiało.
- Na pewno - uniósł kąciki ust, po czym przybliżył się do mnie i delikatnie musnął wargami mój policzek.
Posłałam mu najpiękniejszy uśmiech, na jaki było mnie stać, następnie odwróciłam się i weszłam do domu. Tuż po zamknięciu drzwi, osunęłam się na nich i ukryłam twarz w dłoniach, by nie pisnąć na całe Buenos Aires, jednocześnie budząc połowę mieszkańców. Bez zastanowienia mogłam oświadczyć, że byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Spędziłam kilka przecudownych godzin z Marco, a jakby tego było mało, na koniec dostałam od niego buziaka. Dobrze, że nie zemdlałam tuż przed nim, inaczej zniszczyłabym wszystko.
Pobiegłam na górę, po czym chwyciłam najbliższą poduszkę i pisnęłam w nią z radości. Nigdy wcześniej nie doznałam tak dziwnego uczucia. Miałam ochotę wznieść się i śpiewać na cały głos, by każdy człowiek na ziemi mógł zaczerpnąć choć odrobinę mojego szczęścia.
W pewnej chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Gwałtownie odrzuciłam poduszkę na bok, wyprostowałam się i powiedziałam "proszę".
Byłam wręcz pewna, że przed moimi oczyma stanie mama i zacznie prawić mi kazanie o tym, że nie powinno się wracać tak późno do domu.  Potem zauważy, że świecą mi się oczy i pomyśli, że byłam na dyskotece, za dużo wypiłam i dlatego teraz zachowuję się jak niezrównoważona osoba, biegając po domu i piszcząc w poduszkę.
Na szczęście nie spełnił się ani jeden z moim wymysłów, a przede mną pojawiła się Natalia.
Marny z ciebie jasnowidz, Fran.
- Wyglądasz, jakbyś właśnie wygrała życie - zaśmiała się.
- Co ty robisz w moim domu? - zmierzyłam ją wzrokiem.
Jak zwykle rzeczowa.
- Mieszkam tu, dopóki moi rodzice nie wrócą - wyjaśniła. - Wróciłaś ze spotkania z tym chłopakiem?
- Tak - zagryzłam wargę, a na moją twarz momentalnie wstąpił uśmiech.
- Wiem, że na razie się nie znamy, ale mam pytanie - przybrała poważny ton i spojrzała mi prosto w oczy.
- Jeżeli chcesz dowiedzieć się, czy coś piłam, możesz być pewna, że nie. To moje normalne zachowanie - ukazałam jej rząd swoich zębów.
- Nie, nie o to chodzi - prychnęła. - Mogłabyś opowiedzieć mi coś o Maxim?
- Spodobał ci się? - zmrużyłam oczy. - Zresztą nieważne. Nikt, poza nim, nie będzie w stanie pokazać ci, jaki naprawdę jest - uniosłam kąciki ust. - Jeśli chcesz go poznać, musisz spędzić z nim więcej czasu.

*następnego dnia*

Violetta

- Violu, słonko, wstawaj - usłyszałam dobrze mi znany głos, który wybudził mnie w kilka chwil.
Momentalnie otworzyłam szeroko oczy i obrzuciłam morderczym spojrzeniem mojego brata.
- Dlaczego mnie wczoraj zostawiłeś? Nawet nie wiesz jak bardzo się bałam, gdy się zgubiłam, a ty nie odebrałeś telefonu - popatrzyłam na niego z wyrzutem.
- Przepraszam - przytulił mnie mocno do siebie. - Już tak nie zrobię, obiecuję. Od teraz możesz zawsze na mnie liczyć.
Gdy odsunął się ode mnie, dokładnie zmierzyłam go wzrokiem. Nie wyglądał tak, jak zwykle. W jego oczach nie było radości, a usta układały się jedynie w sztuczny uśmiech.
- Co się stało?
- Nic ważnego - przeczesał dłonią włosy. - Nie przejmuj się.
Pierwszym, co przyszło mi do głowy było to, że w końcu odkrył, co przed nim ukrywam. W tej chwili przestałam myśleć racjonalnie i wydawało mi się, że jedynym sposobem na polepszenie sytuacji nie będzie nic innego, jak wyjawienie mu całej prawdy z mojego punktu widzenia.
- Fede, muszę ci coś wyjaśnić - przybrałam poważny ton.
- Już wszystko wiem.
Poczułam, jak serce staje mi na kilka chwil, a ja tracę możliwość ruchu. Moje wszystkie mięśnie zostały sparaliżowane przez, niby nic nieznaczące, słowa.
- Kto ci powiedział? - czułam, jak łamał mi się głos.
- Ludmila - uniósł wzrok i spojrzał mi prosto w oczy. - Ej, nie przejmuj się. To przecież nie twoja wina - ujął moją twarz w dłonie. - Leon sam zadecydował o tym, że zakończy ich związek.
Opadłam w ramiona mojego brata i odetchnęłam z ulgą. Tak bardzo bałam się, że ktoś wyjawił mu prawdę przede mną.
Chwila.. Leon nie jest już w związku z Lu? Koniecznie muszę wypytać go o szczegóły.
- Dlaczego ta wiadomość sprawiła, że jesteś taki smutny? - odsunęłam się od niego.
- Wydaje ci się - prychnął. - Po prostu trochę mi szkoda blondyny.
- Kochasz ją - szeroko się uśmiechnęłam.
Nie musiałam długo czekać, aż Federico chwycił najbliższą poduszkę i rzucił ją w moją stronę. Siła, z jaką mnie uderzyła, była mocniejsza, niż się spodziewałam, więc z impetem spadłam z łóżka. Chwilę potem leżałam na ziemi, a na mnie siedział mój brat.
- Nigdy więcej tak nie mów - zaśmiał się.
- I tak wiem, że mam rację - pokazałam mu język. - Widzę, że humor ci się poprawił - szybko dodałam, by chłopak nie zechciał ponownie udowadniać mi swojej racji.
 - Przy tobie nie da się smucić - uniósł kąciki ust - Okay, musimy wstawać, zaraz zaczynają się lekcje - uniósł się do pozycji siedzącej i wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Ja nie jestem jeszcze uczennicą studio, więc mogę dłużej pospać - zaśmiałam się.
Wszyscy mówili mi, że na pewno dostanę się do tej szkoły, jednak sama nie mogłam w to do końca uwierzyć. Nie mam takiego talentu jak ci, którzy do niej uczęszczają. Dla mnie wystarczające jest to, że przystąpiłam do egzaminów i nie zawiodłam swojego brata.
Federico chciał mi coś odpowiedzieć, kiedy do pokoju wparowała Francesca. Z trudem opanowałam napad śmiechu, gdy zobaczyłam jej minę.
- Nie wnikam w to, co tu robiliście - z przerażeniem popatrzyła na łóżko, które wyglądało, jakby przed chwilą przeszedł przez nie huragan. - Leon się o wszystkim dowie, obiecuję - zwróciła się do mnie.
Obruszyłam się w myślach i rzuciłam Włoszce wściekłe spojrzenie. Dlaczego wspomniała akurat o nim? Przecież jest tak wielu chłopaków w studio, każdy mógłby być moim potencjalnym chłopakiem. Każdy, poza Leonem.
- Fede, zostawisz nas? Chciałabym porozmawiać z Violą - przybrała błagalny ton.
- Możecie pogadać w drodze do studio. Teraz moja kochana siostrzyczka musi się szykować - posłał szeroki uśmiech Francesce, po czym wepchnął mnie do toalety.
Czasami nie mogę uwierzyć w to, że jest ode mnie starszy, a zachowuje się jak kilkuletnie dziecko.
- Za chwilę będę gotowa - krzyknęłam w stronę Włoszki.

Leon

Siedziałem z chłopakami, kiedy zobaczyłem, jak do studio wchodzi Ludmila. Wyglądała całkowicie inaczej, niż zwykle. Nie zachowywała się jak królowa, która z jakiegoś powodu musi zadawać się z osobami niedorastającymi jej do pięt, tyko jak zwykła dziewczyna. Jednak była jedna, dość istotna różnica. Na twarzy zwyczajnej nastolatki nie malowałby się, wręcz rozdzierający serce, smutek. Świadomość, że sam doprowadziłem ją do tego stanu sprawiała, że miałem ochotę podejść do niej i najzwyczajniej w świecie przytulić. Szkoda tylko, że w tych okoliczności to pogorszyłoby sprawę.
- Jest zjawiskowa, ma cudowne loki i piękne oczy, które tak ślicznie świecą w świetle księżyca – moje rozmyślenia przerwał głos Maxiego, który zapewne mówił o swojej nowej dziewczynie.
Patrzyłem, jak Ludmila zajmuje jedno z wolnych miejsc na korytarzu i ze smutkiem spogląda na wszystkie zaprzyjaźnione osoby w studio.
Nie żałowałem tego, że zakończyłem nasz związek, ale nie mogłem pozwolić, by ktokolwiek czuł się źle przez moje czyny. Chciałem zrobić cokolwiek, by nie myślała, że jest samotna.
Odszedłem od chłopaków i zacząłem powoli podchodzić do blondynki, po drodze zastanawiając się jak zacząć rozmowę.
- To nie musi się tak kończyć – przysiadłem się do dziewczyny.
Blondynka spojrzała na mnie z bólem w oczach, po czym wstała z zamiarem odejścia.
- Nie chciałem cię zranić - złapałem ją za nadgarstek i przyciągnąłem w swoją stronę.
- Zabawne - prychnęła. - Myślałeś, że będę skakać z radości, bo zostałam sama?
Przygryzłem wargę i opuściłem głowę. Nie byłem w stanie spojrzeć jej w oczy, gdyż wyrażały one zbyt wiele uczuć, których nie chciałem w nich widzieć. Szczerze wolałem gdy zachowywała się strasznie irytująco, ale była szczęśliwa. A przynajmniej na taką wyglądała.
- Nie jesteś sama - w końcu odważyłem się odezwać. - Zawsze możemy zostać przyjaciółmi.
- Nie potrzebuję litości - odparła, wyrywając dłoń z uścisku. - Poradzę sobie bez ciebie - odwróciła się i odeszła, zanim zdążyłem zareagować.
Nie musiałem długo czekać, by obok mnie pojawiły się te same osoby, z którymi rozmawiałem kilka chwil wcześniej.
- Po co do niej podszedłeś? - spytał Broduey. - Jakbym był na twoim miejscu, nie zbliżałbym się do niej bliżej niż na sto metrów. Jest straszna - wzdrygnął się.
- Nie oszukujmy się, ty boisz się praktycznie wszystkiego - prychnąłem.
- A zwłaszcza gdy ma blond włosy, błyszczące ubrania i strzela jadem - sprostował.
- Rozmawiacie o Lu? - podszedł do nas Federico i zajął jedno z wolnych siedzeń.
Rozejrzałem się wokoło i nigdzie nie zobaczyłem Violetty. To wydało mi się dziwne, bo przez ostatnie dni nie odstępowała na krok swojego brata.
- Tak - pokiwałem głową. - Gdzie twoja siostra?
- Od kiedy tak bardzo się nią interesujesz? - popatrzył na mnie z dziwnym uśmiechem. - Jeśli planowałeś randkę, to bardzo mi przykro, ale nie uda ci się, bo teraz siedzi z Fran i Cami na dworze.
- A jakbym miał takie zamiary, co byś zrobił? - zaśmiałem się.
- Dałbym ci zakaz zbliżania się do niej - uniósł kąciki ust. - Dobra, leć już do Violi, widzę, że ledwo siedzisz na miejscu - poklepał mnie po plecach.
Rzuciłem pierwszą lepszą rzeczą, którą znalazłem pod ręką, w stronę Federico i szybko wybiegłem na zewnątrz, by nie mógł się zrewanżować.
Gdy zobaczyłem Violettę, idiotyczny uśmiech wręcz od razu pojawił się na mojej twarzy. Nie miałem pojęcia, dlaczego tak reagowałem, ale wystarczyło, że widziałem, jak jest szczęśliwa, a mój humor momentalnie się poprawiał.
Niepewnie podszedłem do dziewczyn i przywitałem się z nimi. Na moje nieszczęścia Francesca od razu wyłapała moje przelotne spojrzenia w stronę Violi i nie mogła powstrzymać się od komentarza.
- Czyżby między wami było coś.. - przerwała, szukając odpowiedniego słowa. - magicznego? - wykonała dziwne ruchy dłońmi mi w powietrzu.
Damski odpowiednik Federico.
- Zamieniłaś się mózgiem z Fede? - odparłem z szerokim uśmiechem.
Po chwili pożałowałem swoich słów, gdyż Włoszka popatrzyła na mnie morderczym wzrokiem. Dobrze, że nie znajdywaliśmy się sam na sam, bo na pewno nie poprzestałaby na spojrzeniu, tylko przeszła do czynów. Strasznych czynów.
- Zostawimy was samych - wtrąciła się Camila, po czym odciągnęła Fran w stronę najbliższego drzewa.
Jeśli myślały, że nie zauważę, jak ciągle patrzą w naszą stronę i tylko czekają, aż zaczniemy rozmawiać, posiadają inteligencję przedszkolaka.
- Już wyjawiłaś komuś powód twojego smutku? [rozmowa Leonetty - rozdział 6] - spytałem, zajmując miejsce obok brunetki.
- To nie jest takie proste - westchnęła. - Wątpię, że kiedykolwiek będę mogła komuś o tym powiedzieć - zaśmiała się ponuro.
- Nawet twojemu bratu? Myślałem, że jesteście ze sobą zżyci i mówicie sobie o wszystkim.
- Zwłaszcza jemu. Rozumiesz, że muszę ukrywać coś przed najważniejszą osobą w moim życiu? - spojrzała na mnie, a w jej oczach zalśniły drobne łzy. - Teraz, gdy codziennie go widzę i uświadamiam sobie, że nie jestem z nim szczera, czuję okropny ucisk w sercu. Wydaje mi się, że jestem najgorszym człowiekiem na świecie. Już kilka razy chciałam się poddać i wyjawić mu prawdę, ale wtedy patrzyłam na jego uśmiech i rozumiałam, że nie mogę go pozbawić radości. Muszę go chronić, bo-
Przytuliłem ją, jednocześnie przerywając jej wypowiedź. Nigdy bym nie pomyślał, że taka drobna, roześmiana osóbka, jak ona, musi skrywać coś, co każdego dnia rani jej serce.
- Stanowczo za dużo mówisz - zaśmiałem się.
- Przepraszam - prychnęła. - Dziękuję za to, że chciałeś mnie wysłuchać. Jakbym była na twoim miejscu, uciekłabym na samym początku - delikatnie odsunęła się ode mnie i spojrzała na mnie z uśmiechem.
To była przyjemność.
__________________________
Scenę z Marcescą napisałam specjalnie dla V-loverka oraz każdego, kto wciąż uwielbia tę parę ^o^ ♥
~♫~
Można powiedzieć, że wyjawiłam cząstkę tajemnicy, ha. Teraz wiadomo, że Vilu wyjechała z Madrytu przez "złe coś". Na dodatek musi ukrywać to przed Fede, bo to coś bardzo ją zraniło,a ona nie chce, by tak samo stało się z jej bratem ♥
Mam nadzieję, że to zrozumiecie, jejku. Obiecuję, że w którymś z dalszych rozdziałów wszystko wyjaśnię dokładnie. Teraz nie mogę, bo zdradzę fabułę :<
~♫~
Już nie wiem, jak mam Wam dziękować ze te wszystkie piękne słowa pod rozdziałami <3 Jesteście takimi kochanymi, uroczymi Słoneczkami ♥ Kocham Was mocnoo ;*
~♫~
Wczoraj wybiło mi dokładnie 100k wyświetleń i...
100K WYŚWIETLEŃ JEJKU.
*pół godziny później, po opanowaniu jarania się*
... i chciałabym bardzo Wam za to podziękować ♥ Bo to tylko i wyłącznie Wasza zasługa. Jakby nie Wy już dawno nie byłoby tego bloga, mnie w blogosferze, ani tylu napisanych rozdziałów ♥ 
Moje kochane Perełki <3
Dziękuję Wam najmocniej z całego serduszka ♥

18.04.2015

Chapter 7


Ludmila

Nie mogłam dłużej znieść tego, że Leon mnie ignoruje i wciąż ugania się za Violettą. Ja jestem jego dziewczyną i powinien być przy mnie, mimo tego, jak źle się zachowuję. Przecież przetrwał ze mną tak długo. Dlaczego właśnie teraz znudziło mu się przebywanie w moim towarzystwie?
- Leon, musimy porozmawiać - powiedziałam wręcz błagalnym tonem.
Nie ważne było to, że Francesca i Federico obrzucili mnie zdziwionymi spojrzeniami. Dla nich to wydawało się dziwne, że taka wielka gwiazda jak ja, potrafi kogokolwiek o coś prosić. Jednak tym razem nie miałam wyjścia. Chciałam z nim porozmawiać za wszelką cenę.
Chłopak bez słowa pociągnął mnie w stronę jednej z pustych sal, po czym przybrał wyczekującą pozę.
- Przepraszam za wszystko. Wiem, że byłam nieznośna, ale nie robię tego z własnej woli, wiesz? Tak jest po prostu łatwiej.
- Nie możesz dalej się na mnie gniewać, rozumiesz? - powiedziałam z wyrzutami. - A nawet jeśli, to chociaż nie biegnij od razu do Violki i jej grupki - prychnęłam.
- Mogę robić, co chcę, Lu - przekręcił oczyma. - Przepraszam za to, co zaraz powiem, ale już nie potrafię dłużej tego ciągnąć - spojrzał mi prosto w oczy. - Myślę, że powinniśmy zerwać.
Poczułam, jak moje serce zatrzymuje się na kilka długich chwil. Stałam w bezruchu z otwartymi ustami i nie potrafiłam uwierzyć w to, co właśnie mi przekazał. Mimo że go nie kochałam, miałam ochotę płakać i czułam rozdzierający ból w klatce piersiowej. Może dlatego, że był jedyną osobą, która potrafiła przy mnie wytrzymać? 
Spojrzałam na niego i pokręciłam szybko głową, po czym wybiegłam z sali i pokierowałam się w na zewnątrz. Musiałam uciec od tych wszystkich zdziwionych spojrzeń, od szeptów, od ludzi. Chciałam znowu popłakać w samotności.
Gdy znalazłam się w wystarczającej odległości od studio, opadłam na najbliższą ławkę i pozwoliłam, by łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
Leon był jedyną osobą, którą miałam. Tylko przy nim czułam się bezpiecznie, jedynie jemu ufałam. Mimo że nie mówiłam mu o swoich prawdziwych uczuciach, wiedziałam, że pewnego dnia zbiorę się w sobie i w końcu pokażę mu, jaka jestem naprawdę.
Teraz nie mam nikogo. Na dodatek z własnej winy.
Nagle poczułam, jak ktoś zajmuje miejsce obok mnie. Gwałtownie odwróciłam głowę i ponownie zamarłam. Federico.
- Nie patrz na mnie - schowałam twarz w dłonie.
Gdybym nie była w takim stanie, na pewno zrobiłabym mu awanturę i sprawiła, że znienawidziłby mnie jeszcze bardziej. Do czego mnie doprowadziłeś, Leon?
- Dlaczego płaczesz?
- Nie udawaj, że cię to interesuje.
- Okay, jeśli nie chcesz rozmawiać, to sobie idę - wstał z zamiarem odejścia.
- Nie! - krzyknęłam. - Proszę, zostań..
Nie chcę być teraz sama. Jeśli mogę wybierać, wolę już wysłuchiwać nauk Federico, niż siedzieć odizolowana od innych ludzi.
- Nie pójdę, jeżeli powiesz mi, co się stało.
Uniosłam głowę i spojrzałam prosto w jego cudowne oczy. Mimo że mówił tonem wypranym z jakichkolwiek uczuć, w jego tęczówkach dało się dostrzec zmartwienie. Może jednak odrobinę go obchodzę?
- Leon ze mną zerwał. Nie mam już nikogo - pokręciłam głową.

Violetta

Szłam przez Buenos Aires z radością wymalowaną na twarzy. Odkąd Leon powiedział mi tych kilka, niby nic nie znaczących, słów, nie mogłam przestać się uśmiechać. To dziwne, ale wystarczyło, by chwilę przy mnie pobył, a wszystkie smutki momentalnie zniknęły. Działa na mnie podobnie jak Federico. Jednak ten drugi jest kimś znaczenie ważniejszym. Prawda?
Nagle cała radość wyparowała, a ja stanęłam w miejscu. Przypomniałam sobie, że za dziesięć minut musiałam zjawić się na egzaminie z gry na instrumencie, a znajdywałam się w całkowicie nieznanym mi miejscu.
Cholera, Violetta, w co ty się wpakowałaś?
Oddałabym wszystko, gdybym teraz spotkała kogoś znajomego. Ucieszyłabym się nawet wtedy, gdybym zobaczyła Ludmilę. Jeżeli nie chciała mi pomóc dojść do studio, śledziłabym ją i szybko trafiłabym na miejsce.
Dlaczego ja zawsze muszę mieć takiego pecha?
W pewnej chwili przypomniało mi się, że mogę zadzwonić do Federico. Zaczęłam nerwowo przeszukiwać torebkę w calu znalezienia telefonu. Szybko wybrałam numer mojego brata i przyłożyłam urządzenie do ucha.
- "Bóg kobiet nie może teraz rozmawiać. Zostaw wiadomość, a na pewno oddzwonię, słonko" 
- Nienawidzę cię, Fede - krzyknęłam do słuchawki, po czym cisnęłam komórkę do torby.
Gdyby nie to, że za kilka minut spóźnię się na przesłuchanie i stracę jedyną szansę na powrót do dawnych zainteresowań, zapewne wyśmiałabym idiotyczne nagranie Federico. Tylko on potrafił ustawić coś takiego.
Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Szybko wyszukałam go w torbie i odebrałam, bez chwili zastanowienia.
- Zrobię dla ciebie wszystko, tylko proszę, zabierz mnie do studio - powiedziałam błagalnym tonem, pewna, że po drugiej stronie znajduje się mój brat.
- Dosłownie wszystko? - usłyszałam głos, który momentalnie sprawił, że moje serce szybciej zabiło.
- L-Leon? - ledwo wydusiłam jego imię. - Skąd masz mój numer?
- Nieważne - zaśmiał się. - Dlaczego jeszcze nie przyszłaś? Tylko nie mów, że się zgubiłaś, błagam.
- Pomożesz mi?
- Powiedz, co jest blisko ciebie. Nazwę sklepu, baru, cokolwiek. Zaraz po ciebie przyjadę - westchnął.
~*~
- Nie wsiądę na to ustrojstwo! - pisnęłam, z przerażeniem patrząc na motor, stojący przede mną. 
- Boisz się? - uniósł zabawnie brwi. - Nic ci się nie stanie, zaufaj mi.
Dobrze wiedziałam, że mogłam wybrać to, albo bieg za chłopakiem przez kilkaset metrów.
- Mam spisać testament? Nie chcę żeby Federico został bez właściciela - zaśmiałam się, by choć na chwilę zapomnieć o strachu, przeszywającym całe moje ciało.
- Nie ma takiej potrzeby - uśmiechnął się, po czym włożył kask na moją głowę. - Dowiozę cię bezpiecznie na miejsce - spojrzał na mnie, a w jego oczach zatańczyły maleńkie ogniki.
Patrzyłam, jak wsiada na narzędzie tortur i zachęca mnie wzrokiem, bym zrobiła to samo. Niepewnie zajęłam miejsce za chłopakiem i owinęłam ręce wokół jego torsu. W jednej chwili poczułam jakby ciepło wypełniało całe moje serce, a ja momentalnie stałam się odważniejsza.
Jednak cała śmiałość wyprawowała tuż po tym, jak Leon odpalił maszynę i zaczął pędzić kilkadziesiąt kilometrów na godzinę. Myślałam, że za kilka chwil roztrzaskamy się o drzewo, a na drugi dzień w każdej gazecie będzie widniał nagłówek "Dwójka idiotów miała wypadek motocyklowy."
Świetna wizja, Violu. To na pewno pomoże ci się odstresować.
~*~
Sama nie mogłam uwierzyć w to, że przeżyłam. Chociaż, nie do końca. Prawie umarłam, gdy schodziłam z motoru. Genialna Viola potknęła się o własne nogi i o mało nie wylądowała na ziemi. Gdyby nie Leon, który złapał mnie w odpowiednim momencie, na pewno teraz nie śmiałabym się z mojej niezdarności.
To naprawdę dziwne, że Verdas jest obok zawsze, gdy go potrzebuję. Tak jakby wyczuwał, że mam problem i od razu się pojawiał.
- Bierz instrument i idź do sali, Gregorio właśnie cię wezwał - Leon przerwał moje rozmyślenia.
Zacisnęłam dłonie na gitarze i niepewnie weszłam do środka. W jednej chwili oczy wszystkich nauczycieli, znajdujących się w pomieszczeniu, skierowały się w moją stronę i zaczęły przeszywać na wylot.
Muszę dać radę. Dla Federico.

Francesca

Tuż po lekcjach pobiegłam do domu i od razu zaczęłam szykować się na randkę spotkanie z Marco. Przez to, że miałam ochotę tańczyć i śpiewać tak, aby każdy w Buenos Aires mógł mnie słyszeć, nie potrafiłam skoncentrować się na najważniejszych rzeczach. Jakbym w końcu nie zrozumiała, że została mi jedynie godzina i muszę być gotowa punktualnie, zapewne zepsułabym nasze wyjście.
Właśnie wybierałam sukienkę, kiedy do mojego pokoju weszła mama z, dotąd nieznaną mi, dziewczyną. Zilustrowałam je wzrokiem, po czym chciałam, bez słowa, wypchnąć z pomieszczenia. Niestety, nie udało mi się, gdyż rodzicielka zgromiła mnie wzrokiem chwilę po tym, jak jawnie pokazałam im, że nie są mile widziane.
- Fran, to jest Natalia, twoja kuzynka – mówiła przez zaciśnięte zęby, dając mi do zrozumienia, że zachowałam się niewłaściwie w stosunku do nich.
Serio? Akurat teraz, gdy czeka mnie najważniejsze spotkanie z najpiękniejszym chłopakiem na świecie, muszę zapoznawać się z dziewczyną, którą w tym momencie najchętniej wyrzuciłabym przez okno.
- Mamo, spieszę się, naprawdę – przekręciłam oczyma i ponownie spróbowałam je wypchnąć.
To był duży błąd. Złość w oczach kobiety powiększyła się jeszcze bardziej, przez co straciłam wszelką pewność siebie.
- Jeśli chciałaś gdzieś iść, to bardzo mi przykro, ale nie możesz. Ktoś musi oprowadzić Naty, a nie znam lepszej osoby od ciebie – uśmiechnęła się.
Czasami naprawdę wydaje mi się, że mnie nienawidzi.
Właśnie chciałam zaczynać kłótnię stulecia, kiedy wpadł mi do głowy świetny pomysł.
- Wiesz, zmieniłam plany – uniosłam kąciki ust. – Zostaw nas same, a wszystko obgadamy.
Mama dokładnie mi się przyjrzała, by upewnić się, czy nie żartuję. Znała mnie lepiej, niż ja siebie samą, więc dobrze wiedziała, że nigdy nie ustępuję. Tym razem było podobnie, jednak wolałam ukryć przed nią ten fakt.
- Jeśli to problem, nie musisz mnie dzisiaj oprowadzać - odezwała się Naty, gdy kobieta opuściła mój pokój.
- I tak tego nie zrobię – na mój twarz wstąpił szeroki uśmiech. – Ale załatwię ci jeszcze lepsze towarzystwo – mrugnęłam do niej.
Wyciągnęłam komórkę i wybrałam numer mojego przyjaciela, Maxiego. Nie musiałam długo czekać, aż usłyszałam jego głos.
- Po co dzwonisz?
- Też się cieszę, że cię słyszę – prychnęłam do słuchawki. – Mam prośbę.
- Cokolwiek to jest, nie zgadzam się. Ostatnim razem, gdy przystąpiłem na twój układ, musiałem chodzić po szkole w zielonych włosach.
Na samo wspomnienie zachciało mi się śmiać. Wciąż pamiętałam, gdy dał się przekonać na moje namowy i zafarbował głowę. Jakbym wtedy wiedziała, że wyjdzie całkiem inny kolor, niż na opakowaniu, nigdy nie proponowałabym mu tego.
Jednak nie żałuję, że to zrobiliśmy. Farba szybko zeszła, ale wspomnienia i tysiące zdjęć pozostały. Jestem pewna, że nie wie o żadnej z fotografii. Gdyby było inaczej, mój telefon dawno zostałby zniszczony.
- Tym razem naprawdę potrzebuję twojej pomocy – przybrałam błagalny ton. – Jesteś moją jedyną nadzieją, Maxi.
- Niech będzie – westchnął. – O co chodzi?
- Oprowadzisz moją kuzynkę po Buenos Aires? 
- Jeżeli jest tak ładna, jak ty, zgoda – zaśmiał się. – Kiedy i gdzie się widzimy?
- Tam, gdzie zwykle o siedemnastej – odparłam rozpromieniona. – Jesteś najlepszy – zakończyłam rozmowę.
Teraz wystarczy, że dokończę szykować się na spotkanie z Marco, a ten dzień na pewno stanie się najważniejszy w moim życiu.
_________________________
Jesteście  świetni, Misie ♥
Słowa każdego z Was dodały mi mega dużo motywacji i sprawiły, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech <3 Yay, dziękuję <3
~*~
Leon w końcu zebrał się w sobie i zerwał z Lu, więc Leonetta i Fedemila mogą tworzyć związek :3 (Co nie oznacza, że szybko to zrobią, ha)
~*~
Mówiłam to już milion razy, ale muszę powtórzyć: kocham Waas <3

11.04.2015

Chapter 6


Ludmila

Przez całą noc nie zmrużyłam oka, bo wciąż myślałam o słowach Leona. On był kolejną osobą, która powiedziała, że jeśli się nie zmienię, stracę wszystko. Nie dosłownie, ale o to mu chodziło. Chciał dać mi do zrozumienia, że muszę w końcu stać się kimś, kogo obchodzą uczucia innych.
Dlaczego nie pomyślał o mnie? Powinien zrozumieć, że chcę być właśnie taka. Nie pozwolę, by ktoś znowu mnie zranił. Obiecałam sobie, że nie dam pomiatać moją osobą i nie złamię danego słowa. Nigdy.
Jest tylko jedna rzecz, która nie podoba mi się w życiu. To, że każdej nocy wylewam łzy w poduszkę przez słowa, jakie usłyszałam. Wiem, że ja ranię mocniej, ale to nie oznacza, że nie mam uczuć. Wręcz przeciwnie, jestem zbyt wrażliwa. Przejmuję się każdym wyrazem, skierowanym w moją stronę, mimo że udaję, że wcale mnie to nie obchodzi. Chciałabym naprawdę być osobą, jaką gram.
Okay, koniec z myśleniem o tym, co mogłoby być lepsze, skoro i tak nic z tym nie zrobię. Właśnie przekraczam wejście do studio, więc nie mogę ujawniać swoich słabości.
- Z drogi lamusy, wielka gwiazda idzie - przepchnęłam się przed grupkę osób, jednocześnie ukazując im, kto jest najważniejszy.
W pewnej chwili zauważyłam Leona, otoczonego ludźmi, których nazywał swoimi przyjaciółmi. Zabawne, że potrafi ufać im w tak wielkim stopniu, że powierza im swoje tajemnice. Nie liczy się z tym, że któregoś dnia mogą go zdradzić i wyjawić innym jego sekrety.
Szybko podeszłam do mojego chłopaka i usiadłam mu na kolanach, ignorując mordercze spojrzenia innych.
- Możecie już iść - pomachałam do nich. - Ja i Leon potrzebujemy samotności.
Wszyscy odeszli na bok i zaczęli głośno rozmawiać o tym, jak bardzo mnie nienawidzą. Jakby poznali choć część moich myśli, momentalnie zamknęliby usta.
- Kiedy to skończysz? - spytał brunet, patrząc mi prosto w oczy.
- Nie rozumiem.
- Kiedy przestaniesz zachowywać się jak rozkapryszone dziecko?
- Leon, w tej chwili naprawdę nie mam ochoty na takie rozmowy - przekręciłam oczyma. - Taka już jestem, zrozum.
Odwróciłam głowę, kiedy ujrzałam Violettę u boku Federico i Francesci, wchodzących do studio. W jednej chwili poprawił mi się humor, a w głowie pojawił się pomysł na sprawienie przykrości dziecince.
- Długo się nad tym zastanawiałem i w końcu podjąłem decyzję. Myślę, że powinniśmy-
- Kocham cię - przerwałam mu, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
Dyskretnie spojrzałam w bok, by upewnić się, czy dziewczyna mojego Federico widzi nasze złączenie. Ku mojemu zadowoleniu, patrzyła na nas z szeroko otwartymi oczyma i nie mogła nawet ruszyć się z miejsca. Misja pierwsza zakończona powodzeniem.
Powoli oderwałam się od Leona, posyłając Violettcie znaczące spojrzenie. Musi w końcu zrozumieć, że jest tylko mój. Skoro ona zagarnęła chłopaka, do którego mogłam poczuć prawdziwą miłość, ja zachowam się tak samo w stosunku do niej. Nawet, jeśli wciąż nie zdaje sobie sprawy z tego, że kocha Verdas'a, widać po niej, że nie traktuje go jak zwykłego znajomego.
- Dlaczego to zrobiłaś? - spytał, marszcząc brwi w wyrazie niezadowolenia.
Chwila.. Czemu był zły? Jesteśmy parą, prawda? Więc pocałunek to nic złego. Cholera, Leon, co się z tobą dzieje.
- Nie mogę dotknąć ust mojego chłopaka? - przymrużyłam oczy.
- Nigdy nie robiłaś tego niespodziewanie. Więc i tym razem nie byłabyś zdolna do czegoś takiego. Co znowu knujesz, Lu?
Za kogo on mnie uważa? Okay, może ma rację, ale to nie oznacza, że może coś takiego mówić. Powinien cieszyć się z tego, że złączyłam nasze wargi, a nie robić mi wyrzuty.
W pewnej chwili spostrzegł Violettę, która wciąż znajdywała się blisko nas. Już nie patrzyła się w tę stronę, jednak ciągle rzucała nam przelotne spojrzenia. Idiotko, dawno temu powinnaś być daleko stąd.
- Już wszystko rozumiem - syknął, po czym wstał i skierował się w stronę Federico i reszty.
Leon, przepraszam. Nie zostawiaj mnie znowu samej, proszę...

Francesca

Rozmawiałam z Violą, Fede i Leonem, kiedy mój telefon zaczął wibrować, sygnalizując mi przychodzące połączenie. Niewiele myśląc, nacisnęłam klawisz rozpoczęcia rozmowy i uniosłam telefon do ucha.
- Ciao - odezwałam się, odchodząc kilka kroków od grupki.
Wolałam nie prowadzić rozmowy przy bracie Violetty. Wystarczyłoby jedno słowo, które by wyłapał, a dręczyłby mnie przez co najmniej tydzień.
- Hola, Fran. To ja, Marco - usłyszałam najpiękniejszy głos na świecie.
Moje nogi w jednej chwili stały się jak z waty. Gdyby nie ściana, o którą się podparłam, zapewne runęłabym na podłogę.
Cieszyłam się jak głupia, że dałam mu swój numer. Można powiedzieć, że jedno z moich marzeń się spełniło, gdy o niego spytał.
- Czemu dzwonisz? Równie dobrze mógłbyś do mnie podejść - zaśmiałam się.
- Nie ma mnie w szkole - wyjaśnił. - Chciałabyś się dzisiaj spotkać? We dwójkę.
Mało brakowało, a telefon wypadłby mi z rąk i roztrzaskał się na miliony kawałeczków.
Przesłyszałam się, czy Marco właśnie zaprosił mnie na randkę?
- J-jasne - poczułam, jak na moje policzki wstępuje rumieniec.
Dobrze, że nie widział mnie na żywo, inaczej momentalnie zmieniłby zdanie, co do wspólnego wyjścia. Pomyślałby, że jestem niezrównoważona, bo cieszę się ze zwykłego spędzania czasu we dwoje.
- Świetnie - odparł radośnie. - Potem napiszę ci szczegóły. Już nie mogę się doczekać - zaśmiał się, wprawiając mnie w stan ekstazy.
Szybko się rozłączyłam, by nie palnąć czegoś głupiego na pożegnanie, po czym podeszłam do moich przyjaciół.
- Czyżbyś rozmawiała ze swoim ukochanym Marco? - prychnął Federico. - Słodkie z was gołąbeczki - posłał mi kilka buziaków.
- Nienawidzę cię - odparłam z uśmiechem na ustach.
- Powtarzasz mi to milion razy dziennie - położył dłoń na moim ramieniu. - Ale nigdy nie robiłaś tego z taką radością. Doszło do czegoś? Pocałunek, dzieci, ślub? - poruszył brwiami.
Jakby nie Violetta, która szybko odciągnęła mnie na bok, Federico nie dotarłby na pierwszą lekcję w jednym kawałku. Naprawdę nie wiem, dlaczego przyjaźnię się z takim idiotą. Wybrałam chyba najgorszą osobę ze studio.
- Jesteśmy same, możesz opowiadać - oczy dziewczyny zaświeciły się jak dwa, malutkie ogniki.
Zacisnęłam usta w cienką linię, by nie wykrzyczeć na całą szkołę informacji, która powinna być tajna. Chciałam jak najdłużej utrzymać ją w niepewności, jednak wymiękłam po kilkunastu pierwszych sekundach.
- MarcozaprosiłmnienarandkęMarcozaprosiłmnienarandkęMARCOzaprosiłMNIEnaRANDKĘ - wydusiłam na jednym wdechu.
Na twarz brunetki momentalnie wstąpił szeroki uśmiech.
- To cudownie - przytuliła mnie, prawie blokując dopływ tlenu.
Nic nie zepsuje mi tego dnia.

Violetta

Chciałam pobyć sama, więc zostawiłam moich znajomych i wyszłam na dwór. To dziwnie, ale potrzebowałam odosobnienia. Zazwyczaj starałam się unikać sytuacji, gdy nikogo przy mnie nie było, ale tym razem musiałam spędzić kilka chwil w samotności. Mój umysł domagał się choć odrobiny czasu na spokojne poukładanie myśli, kłębiących się w głowie. Prawdę mówiąc, było ich tak wiele, że sama nie wiedziałam, czy dam radę je opanować.
Do moich wcześniejszych problemów dołączyły nowe, które nie powinny zajmować nawet cząstki w mojej głowie. Tak, mam na myśli te związane z Leonem. Dlaczego tak bardzo przejęłam się, gdy zobaczyłam jak całuje Ludmilę? Są parą, więc nikt nie ma prawa zabraniać im tego robić w miejscach publicznych.
Powinnam cieszyć się z tego, że Verdas zaznaje szczęścia u boku innej dziewczyny, a nie czuć idiotyczną, bezpodstawną zazdrość. Oddałabym wszystko, gdybym posiadała urządzenie, dzięki któremu mogłabym zmieniać emocje, znajdujące się w moim ciele. Wtedy nie marnowałabym połowy swojego życia na układanie niestworzonych historii w wyobraźni.
Okay, jakbym przejmowała się tylko tym, byłoby dobrze. Niestety, ta sprawa jest jedną z najbanalniejszych. Wiele poważniejsze jest to, że na każdym kroku muszę się pilnować, by Federico nie odkrył tajemnicy, którą strzegę przez ostatnie dwa miesiące. Angie mówi, że tylko tak go ochronimy przed smutkiem, jednak pomija jeden, dość istotny szczegół - moje uczucia. Wiem, że mnie kocha i chce dla wszystkich jak najlepiej. Być może dlatego nie dostrzega, jak trudno jest mi okłamywać własnego brata. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że chciałabym powiedzieć mu całą prawdę, wypłakać się w ramię i wreszcie poczuć, że ktoś mnie rozumie. Wiem, że nikt inny nie będzie w stanie dać mi takiego ukojenia, jak on.
A Leon?
Nie, stop. Ten chłopak nie powinien właśnie teraz nasunąć mi się na myśl. Nie w tym momencie.
W ogóle nie mogę o nim myśleć inaczej, niż o przyjacielu, którym na pewno w przyszłości się stanie. Nigdy nie będziemy parą, więc nawet nie chcę sobie tego wyobrażać.
- Czemu nas zostawiłaś?
Momentalnie podskoczyłam na miejscu. To był ten głos.
- Potrzebowałam czasu dla siebie - westchnęłam.
Violu, udawaj, że o nim nie myślałaś. Nie daj po sobie niczego poznać. Bądź silna.
- Rozumiem - dosiadł się do mnie. - Też tak często mam. Ale nic nie daje lepszego ukojenia, niż wygadanie się drugiej osobie - czułam na sobie jego wzrok, jednak nie miałam wystarczająco odwagi, by unieść głowę i spojrzeć mu w oczy.
- Nie zawsze można o wszystkim mówić - burknęłam pewna, że nie usłyszy.
- Mylisz się - zaśmiał się cicho. - Jeżeli wystarczająco komuś ufasz, nie boisz się mu powierzyć nawet największej tajemnicy - dodał, po czym wstał z miejsca i skierował się w stronę studio.
To ty się mylisz.
- Dlaczego tak bardzo się mną przejmujesz? - krzyknęłam za nim, jednocześnie go zatrzymując.
Chłopak odwrócił się w moją stronę z radością wymalowaną na twarzy.
- Być może dlatego, że nie chcę, abyś się smuciła, bo lubię twój uśmiech - mrugnął do mnie.
_________________________________
W pierwszej kolejności dziękuję Wam za komentarze <3 Nawet nie wiecie ile sprawiliście mi radości, Misie <3
~♫~
Jak widzicie, zmieniłam trochę "wygląd" rozdziałów. Dokładniej: nie dodałam zdjęć do poszczególnych postaci, tylko wstawiłam jeden gif na górze ^^ Teraz chciałabym to kontynuować, jednak, jeśli woleliście poprzedni wygląd, piszcie :3 Staram się dla Was, więc Wasze zdanie jest najważniejsze <33
~♫~
W tym opowiadaniu nie mam zamiaru połączyć Leonetty mega szybko. Ale nie przejmujcie się, jak już będą parą, stworzą silny i długi związek ^o^ ♥

4.04.2015

Chapter 5

Federico

Siedziałem w swoim pokoju na łóżku i nieefektywnie starałem się wymyślić nową piosenkę. Nie mogłem wpaść na żaden pomysł związany z mu

zyką, ponieważ moje myśli wciąż zajmowała Ludmila, a dokładniej to, co jej powiedziałem. Nie wiem dlaczego, ale miałem wyrzuty sumienia. Wydawało mi się, że niechcący sprawiłem jej przykrość.
- Nie chcę, aby ktoś taki, jak ona znajdował się w mojej głowie - szepnąłem, bezsilnie opadając na łóżko.
Nie powinienem zastanawiać się nad tym, czy ją zraniłem, czy nie. Ona codziennie rujnuje życie innym ludziom i nawet przez chwilę nie przejmuje się ich uczuciami. Traktuje ich jak gorszych od siebie, a rany, które pozostawia po sobie w ich sercach, uważa za trofea. Osoby takie, jak ona, nie zasługują na miłość. Nie zasługują na cokolwiek.
Odłożyłem gitarę na bok i skierowałem się w stronę wyjścia.
- Wychodzę - rzuciłem, po czym nacisnąłem klamkę i znalazłem się na zewnątrz.
Miałem ochotę spotkać się z kimś znajomym, a pierwszą osobą, jaka przyszła mi na myśl była Francesca. Od razu skierowałem się w stronę domu, stojącego tuż obok mojego. Właśnie przechodziłem obok okna do salonu Francesci, kiedy zobaczyłem ją rozmawiającą przez telefon. Zapewne dzwoniła do tego chłopaka, na którego patrzyła się przez kilka minut, bo ciągle się uśmiechała.
Nie chciałem im przeszkadzać, więc zawróciłem i wyciągnąłem telefon. Napisałem krótką wiadomość do Leona.
17:29 Do: Idiota
Siema. Masz czas? Muszę pogadać.
Niewiele później otrzymałem odpowiedź.
17:30 Od: Idiota
Przykro mi, stary. Jestem z Lu. Może kiedy indziej.
Dlaczego zawsze, gdy potrzebuję pomocy, każdy jest zajęty? Oczywiście mógłbym porozmawiać z Violą, ale nie chcę zadręczać jej swoimi problemami. Wystarczy, że ma tak wiele własnych. Nie dość, że musiała się przeprowadzić z miejsca, w którym mieszkała kilka lat, na dodatek jest smutna z nieznanego mi powodu. Nie wiem dlaczego nie chce mi o tym powiedzieć, ale to boli. Zawsze mówiliśmy sobie o wszystkim, a teraz czuję, że ma przede mną tajemnice.
Rozumiem, że nie widzieliśmy się dość długo, ale wciąż jesteśmy rodzeństwem i powinniśmy sobie ufać. Fakt, ja też nie zwierzam jej się z każdego problemu, ale robię to tylko po to, by nie dodawać jej smutku.

Violetta

Gdy siedziałam sama w domu, wciąż nękały mnie złe myśli, a wspomnienia pojawiały się przed oczyma. Zarówno te złe, jak i dobre. Nie chciałam zapominać o żadnym z nich, bo każde przyczyniło się do tego, co mam teraz, ale pamięć o nich tak bardzo boli. Zwłaszcza gdy przypominają mi o ważnych osobach, które straciłam częściowo z mojej winy. Wiem, że nie powinnam sądzić, że przyczyniłam się do odejścia najważniejszej osoby w moim życiu. Angie wciąż powtarza mi, że tak było nam pisane i nie mogliśmy nic z tym zrobić. Jednak nie potrafię wyeliminować idiotycznego poczucia winy, które dręczy mnie każdego dnia.
Poczułam, jak coś wilgotnego spływa po moim policzku. Odruchowo uniosłam dłoń, by zetrzeć słoną kropelkę. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam płakać. Powinnam już się przyzwyczaić do tego, że za każdym razem, gdy myślę o przeszłości, uczucia biorą nade mną górę i nie mogę zrobić nic, by zatamować łzy.
Wystarczy. Na dzisiaj koniec z zadręczaniem się. Muszę wyjść na zewnątrz, inaczej całkiem się załamię.
Podeszłam na lusterka i spojrzałam na swoje odbicie. Osoba przede mną miała spuchnięte i czerwone oczy, z których nie dało się wyczytać niczego poza smutkiem. Znowu oddała się uczuciom, które chciałaby wyeliminować za wszelką cenę.
W pewnej chwili coś do mnie dotarło. Gdy byłam przy Leonie, zapominałam o rozpaczy. Sama jego obecność osuszała łzy. Jeden dotyk chłopaka sprawiał, że zło, jakie znajdowało się na świecie, znikało jak za dotknięciem magicznej różdżki. Brunet był lekarstwem na wszystko.
Tak bardzo chciałabym móc teraz do niego pójść i zatonąć w jego ramionach. Znów poczułabym to cudowne uczucie, wypełniające całe moje ciało. Ponownie nie liczyłoby się nic poza nami.
Nie. Stop. Źle to sformułowałam. Oczywiście to nie tak, że Leon mi się podoba, a moim największym marzeniem jest to, by zostać jego dziewczyną. O nie, nie ma mowy. Po prostu traktuję go jak najlepszego przyjaciela. Mimo że znam go jedynie kilka dni, czuję specjalną więź, jaka zdążyła się między nami wytworzyć. Tak, jakby los od zawsze planował naszą znajomość.
Koniec. Muszę przestać skupiać się na nim, inaczej zacznę tworzyć w głowie niestworzone historie, a potem będę bała się do niego odezwać, bo wyda mi się, że potrafi czytać w myślach.
Naprawdę muszę wziąć przykład z Federico i wyjść na zewnątrz. Ten dom przygania do mnie zbyt wiele idiotycznych rozważań.
Opłukałam twarz zimną wodą, by zniwelować oznaki płaczu, po czym wzięłam pierwszą torebkę, jaka znalazła się w pobliżu i skierowałam się na dół. Tuż po otwarci drzwi na zewnątrz, poczułam przyjemny powiew powietrza. Przymknęłam oczy i uniosłam głowę, ułatwiając słońcu dostęp do mojej twarzy. Ciepłe promyki momentalnie wywołały uśmiech na mojej twarzy.
Odwróciłam się, by zamknąć dom na klucz, a po chwili zaczęłam zmierzać w stronę parku. To było jedyne miejsce, do którego potrafiłam dotrzeć. Jeszcze nie zdążyłam dobrze poznać Buenos Aires, więc nawet dojście do, z pozoru łatwego, celu było dla mnie wyczynem.
Po kilku minutach drogi znalazłam się w parku. Było jeszcze piękniej, niż sobie wyobrażałam. Z każdą minutą coraz mocniej czułam, że pokocham to miejsce.
Nagle zauważyłam postać przypominającą Leona. Nie zastanawiając się długo, podbiegłam do niego i przytuliłam od tyłu.
Chłopak powoli się odwrócił i spojrzał na mnie ze zdziwieniem w oczach. Dopiero, gdy zdał sobie sprawę z tego, kim jestem, uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Pomyślałaś, co byś zrobiła, gdybym to nie był ja? - zaśmiał się, a w jego policzkach utworzyły się dołeczki.
- Udawałabym, że nic nie zrobiłam i poszłabym dalej - uniosłam kąciki ust.
- Świetny plan. Na pewno wykorzystam w przyszłości - prychnął.
Miałam nadzieję, że spędzę choć kilka minut samotnie z Leonem, kiedy obok chłopaka pojawiła się Ludmila. Mogłam to przewidzieć. Przecież nie przyszedłby sam do parku.
- Ja już pójdę, nie chcę wam przeszkadzać - powiedziałam speszona.
Brunet otworzył usta, by coś powiedzieć, jednak dziewczyna była szybsza.
- Dobry pomysł - zaśmiała się, oplatając dłonie wokół szyi Leona. - Korzystając z okazji, gdzie zgubiłaś swojego chłopaka? Może już z tobą zerwał? Nawet bym się nie zdziwiła - prychnęła. - Osoby wyglądające tak, jak ty, powinny chodzić z torbą na głowie, albo w ogóle nie opuszczać domu.
Chciałam jej odpowiedzieć, że nie mam chłopaka i spytać, dlaczego tak mnie traktuje, ale nie byłam w stanie wydusić ani słowa. Nie musiałam wiele czekać, aż pod moimi powiekami zebrały się łzy.
Nie mogłam dłużej stać przed nimi i patrzeć na triumf wymalowany na twarzy Ludmili. Szybko się odwróciłam i uciekłam. Być może zachowałam się jak bezbronne dziecko, ale to najmniej mnie obchodziło. Pragnęłam jedynie znaleźć się w domu.

Leon

Odepchnąłem Ludmilę i spojrzałem na nią z wyrzutem.
- Jak mogłaś powiedzieć jej coś takiego?! Nie widzisz, że ją ranisz? - krzyknąłem.
- O to mi chodzi, kotku - uniosła kąci
ki ust.
- Jesteś najgorszą osobą, jaką znam - zacisnąłem pięści. - Nie wiem, dlaczego tak się zachowujesz, ale jeśli nie przestaniesz, nasz związek się zakończy - warknąłem, po czym skierowałem się w stronę, którą uciekła Violetta.
Chciałem jak najszybciej znaleźć się przy brunetce i móc ją pocieszyć. Było mi jej cholernie żal. Nawet nie myślałem, że Ludmila posunie się do czegoś takiego. Chociaż powinienem się tego spodziewać. Bawienie się uczuciami innych jest ulubioną grą blondynki. Można nawet powiedzieć, że jedyną, w której cokolwiek potrafi.
W końcu ujrzałem Violettę, siedzącą na jednej z ławek. Szybko podszedłem do niej i zająłem miejsce obok. Dziewczyna uniosła wzrok i spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Nie sądziłam, że przyjdziesz - ponownie opuściła głowę.
Nienawidzę Ludmili za to, że doprowadziła ją do takiego stanu. Wbiła tysiące igieł w jej kruche serce, powodując trudny do zniesienia ból.
- Nie mógłbym cię zostawić - objąłem ją ramieniem.
- Znowu pojawiasz się wtedy, kiedy najbardziej cię potrzebuję - zaśmiała się smutno.
- W końcu od tego są przyjaciele - uniosłem kąciki ust.
Przez twarz Violetty przemknął cień uśmiechu. Cieszyłem się, że mogłem poprawić jej nastrój choć na krótką chwilę.
- Przepraszam, ale muszę już iść - przetarła oczy i wstała z miejsca. - Dziękuję ci za wszystko, co dla mnie robisz - pogłaskała mnie po policzku, po czym odwróciła się i podążyła w stronę swojego domu.
Wodziłem wzrokiem za brunetką, dopóki nie zniknęła mi z pola widzenia.
W końcu powinienem poważnie zastanowić się nad tym, czy warto ciągnąć znajomość z Ludmilą. Ona z dnia na dzień staje się coraz wredniejsza, a przy Violettcie jej zachowanie jeszcze bardziej się pogarsza. Nie mogę pozwolić na to, by raniła osoby, które zasługują na dobre traktowanie. Chciałem jej pomóc, ze wszystkich sił starałem się ja zrozumieć, ale naprawdę nie potrafię. Zawsze, gdy zaczynaliśmy poważnie rozmawiać o tym, dlaczego źle traktuje innych ludzi, zmieniała temat i udawała, że nie było dyskusji. Powinna zrozumieć, że nie pomogę jej, gdy nie poznam całej prawdy.
Chyba że nie stała się okropną osobą z przymusu, a sama wybrała takie życie. Może chciała być kimś takim, bo cieszą ją krzywdy, jakie wyrządza innym.
Cholera, nie wiem. Nie potrafię czytać w myślach. Jedyne, czego jestem pewien, to to, że nie mam siły dłużej się nią zajmować.
___________________________
Hejo, Słoneczka <3
Zgadnijcie, jaki dzień jest w najbliższą środę ^o^
Moje urodziny, yay! :3
Dodałabym jakiś specjalny OS na bloga, gdyby nie to, że w ostatnim czasie nie mam weny na jakiekolwiek krótkie historyjki T^T Przepraszam Was :< Obiecuję, że kiedyś się zrekompensuję xx
~♫~
Leon nie ma ochoty i siły dłużej zajmować się Lu, więc na pewno niedługo z nią zerwie :< Jednak nie zdradzę Wam, czy mu się to uda, hyh ^^
~♫~
Przepraszam za wszystkie błędy, znajdujące się w rozdziale. Postaram się je poprawić, gdy tylko znajdę odrobinę czasu c: