30.05.2015

Chapter 12


Ludmila

Spojrzałam niepewnie na mężczyznę, który stał przede mną i szeroko się uśmiechał. Nie wyglądał na osobę, która mogłaby zaproponować mi coś korzystnego, a "firma U-mix" nic mi nie mówiła.
- Ma pan pięć minut - rzuciłam od niechcenia, jednocześnie rozglądając się wokół, by nabrać pewności, że Diego nie ma w pobliżu.
Wolałam, by mój przyjaciel nie słyszał mnie, gdy musiałabym dać jasno do zrozumienia Marottiemu, że jego oferta jest zbyt niska na moje możliwości.
- Chcemy, byś została drugą gwiazdą U-mix - krzyknął, jednocześnie wymachując dłońmi w powietrzu.
Dopiero teraz zaczęło rozjaśniać mi się w głowie i zrozumiałam, czym jest ich firma. Dzięki nim Federico pojawił się w Buenos Aires i rozwinął swoje umiejętności. To przez nich go poznałam. 
- Oczekujecie ode mnie czegoś więcej, niż pokazania mojego wielkiego talentu? - odrzuciłam włosy do tyłu.
- Mamy nawet mały bonus - zaśmiał się. - Musisz udawać dziewczynę Federico Castillo.
Otworzyłam szeroko oczy i uchyliłam wargi, by od razu zrezygnować, jednak coś nie pozwalało mi na wydobycie ani jednego słowa.
Czułam, jak wielka gula staje mi w gardle, a serce ściska niewidzialna siła. W jednej chwili ogromna szansa mogła uciec mi sprzed nosa.
- Moja przyjaciółka się zastanowi - nagle znalazł się przy mnie Diego. - Proszę podać mi swój numer, a na pewno się odezwie - uniósł kąciki ust.
Jak zwykle znalazł się w odpowiednim momencie. Zawsze, gdy go potrzebowałam, pojawiał się i pomagał mi rozwiązać każdy problem.
Patrzyłam, jak odbiera karteczkę z wypisanymi cyframi i chowa ją do kieszeni koszuli.
- Dziękuję - przytuliłam się do Hiszpana.
Chłopak delikatnie mnie od siebie odsunął i spojrzał na mnie z troską w oczach.
- Dlaczego nie przyjęłaś jego oferty? - przybrał smutny ton. - Ten chłopak, Federico, jest tak brzydki, że nie mogłabyś udawać jego dziewczyny?
Mimo że chwilę temu nie miałam ochoty choćby na zwykły uśmiech, teraz prychnęłam z rozbawienia.
- Nie - odparłam, jeszcze wyżej unosząc kąciki ust. - Problem jest w tym, że Federico to najpiękniejszy chłopak, jakiego kiedykolwiek spotkałam i chyba... - przerwałam, by upewnić się, że nikt nas nie widzi. - ...trochę mi się podoba - dodałam szeptem. - Jeśli komukolwiek o tym powiesz, obiecuję, że już nigdy się do ciebie nie odezwę.
Na twarz Diego wstąpił szeroki uśmiech. Wiedziałam, że nie był sztuczny, on nigdy nie potrafił ukrywać uczuć.
- Nie myślałem, że kiedykolwiek to powiesz - uścisnął mnie. - Tylko jedna, drobna poprawka. Drugi najpiękniejszy chłopak, pierwszym byłem ja - ukazał mi rząd swoich zębów. - Teraz w ogóle nie rozumiem, dlaczego nie zgodziłaś się na ofertę tego dziwnego faceta.
Gdy zaczynałam opowiadać, wiedziałam, że w końcu dojdziemy do tego momentu, mimo to wciąż trudno było mi wyjawić całą prawdę. Zdawałam sobie sprawę z tego, jakimi uczuciami pała do mnie Federico, ale nigdy nikomu o tym nie mówiłam.
- On mnie nienawidzi - odparłam cicho.
Nie musiałam patrzeć na twarz Diego, by wiedzieć, że jego uśmiech momentalnie zmienił się w smutek. Po chwili poczułam, jak obejmuje mnie swoimi silnymi ramionami i delikatnie głaszcze po głowie.
- Tym bardziej powinnaś się zgodzić - zagadnął. - Jeśli pozwolisz mu się lepiej poznać, na pewno zmieni o tobie zdanie.
Jak mogłam wcześniej na to nie wpaść? Ta oferta może nie tylko zrobić ze mnie jeszcze lepszą artystkę, ale i zbliżyć do Federico.
- Diego, jesteś genialny - pisnęłam, po czym wyjęłam z jego kieszeni kartkę, na której był zapisany numer Marottiego i szybko odszukałam swój telefon. Marzenia, oto nadchodzę.

Francesca

Ze zniecierpliwieniem czekałam, aż Violetta przyjdzie do studio, bym mogła jej pokazać tablicę, gdzie wywieszono nazwiska osób, którym udało się dostać do naszej szkoły. Byłam mega podekscytowana i pierwszy raz żałowałam, że nie wzięłam ze sobą lornetki, by widzieć na większe odległości.
W pewnej chwili dostrzegłam Federico i, nie tracąc ani sekundy, zerwałam się z miejsca i podbiegłam do niego.
- Gdzie jest twoja siostra? - spytałam, ledwo łapiąc oddech.
- Została w domu - odparł zawiedziony. - Powiedziała, że źle się czuje i nie chce dzisiaj iść do studio.
- Co?! - krzyknęłam, zwracając wzrok wszystkich osób wokół na mnie.
Akurat dzisiaj, kiedy chciałam przekazać jej tak świetną wiadomość, nie przyszła ze swoim idiotycznym bratem. Nie mogłam zaprzeczyć, że Viola ma wyczucie.
Nagle wpadła mi do głowy genialna myśl. Skoro ona nie chce przyjść do mnie, ja pójdę do niej.
Spojrzałam na zegarek, by zobaczyć, ile czasu zostało do początku zajęć. 2 minuty.
- Federico, powiedz Pablo, że miałam ważną sprawę do załatwienia i dlatego nie przyszłam na pierwszą lekcję, proszę - wydusiłam na jednym tchu, po czym zaczęłam biec w stronę ich domu.
Mimo że dystans, który musiałam pokonać był naprawdę krótki, opadłam z sił po niecałej minucie. Leon miał rację, moja kondycja jest na strasznie niskim poziomie.
W końcu stanęłam przed drzwiami mieszkania Castillo i kilkukrotnie zapukałam. Niewiele później usłyszałam przekręcanie zamka, a moim oczom ukazała się Violetta, otulona ciepłym kocem. Nie wyglądała tak, jak zwykle. Uśmiech, który zazwyczaj znajdował się na jej twarzy, zmienił się w smutek, a oczy, z których wciąż biło światło, stały się szkliste i bez wyrazu. Chyba pojawiłam się w odpowiednim momencie.
- Co się stało, kochanie? - spytałam ze współczuciem.
Siostra Federico nie odpowiedziała mi ani słowem, zamiast tego wpadła w moje ramiona i zaniosła się szlochem. Zrobiło mi się jej strasznie szkoda. W tej chwili jedynym, czego chciałam, było umorzenie jej bólu i sprawienie, by uśmiech znów pojawił się na jej twarzyczce.
W końcu udało jej się zapanować nad swoimi uczuciami i przestała płakać.
- Przepraszam - powiedziała słabym głosem. - Wejdź - zaprosiła mnie do środka.
Zajęłam miejsca na kanapie i przyjęłam wyczekującą pozycję, dając jej do zrozumienia, że teraz musi mi wszystko opowiedzieć.
- Nie sądziłam, że tak zareaguję - zaczęła, zajmując miejsce obok mnie. - Gdy cię zobaczyłam, nie byłam w stanie ukrywać prawdziwych uczuć. Podświadomie ci zaufałam, przez co się rozkleiłam - opuściła głowę.
- To nic złego - przysunęłam się do niej i ją przytuliłam. - Jestem twoją przyjaciółką. Bycie przy tobie w trudnych chwilach to moje zadanie - uniosłam kąciki ust. - A teraz proszę, powiedz, co się stało.
Violetta wzięła głęboki oddech i spojrzała mi w oczy, jakby chciała się upewnić, czy na pewno może zacząć mówić.
- Nie wyjawię ci całej prawdy, bo obiecałam komuś, że zachowam ją dla siebie - zagryzła wargę. - Jest mi ciężko przez to, że muszę skrywać tajemnicę przed moim bratem. Oszukuję go, udaję, że wszystko jest dobrze... Ale nie robię tego z własnego kaprysu. Chcę go chronić.
Nigdy nie zgadłabym, że Violetta ukrywa cokolwiek przed Federico. Gdy zobaczyłam ich pierwszy raz, byłam pewna, że wiedzą o sobie wszystko i są przykładem najlepszego rodzeństwa na całym świecie.
Okay, nie to jest najważniejsze. Oni są idealni w ich specyficzny sposób.
Nawet, jeśli Viola robi to wszystko po to, by chronić przed czymś swojego brata, postępuje źle. Kłamstwo nigdy nie jest wyjściem.
- Nie możesz dalej tego ciągnąć - odparłam stanowczo. - Nic nie zrani go bardziej niż wiadomość o tym, że siostra, którą naprawdę kocha, była w stanie go oszukać.
Słowa, które wypowiedziałam, musiały trafić w czuły punkt, gdyż po jej policzku ponownie popłynęła łza. Chciałam, żeby zrozumiała, ale nie chodziło mi o to, by znowu płakała.
- Ciii - pogłaskałam ją po głowie. - Nie smuć się więcej i odważ w końcu wyjawić mu prawdę.
Violetta uniosła głowę i spojrzała mi prosto w oczy.
- Boję się.

Leon

Violetta i ja prawie się pocałowaliśmy. Świetnie.
Nie wiem, jak można być takim idiotą. Najpierw każdemu mówię, że nic do niej nie czuję, a potem chcę złączyć nasze wargi. Brawo, Verdas.
Dobrze, że udawała, że nic się nie stało i zachowywała się normalnie. Jakbym zepsuł naszą relację przez jeden, niepotrzebny gest, nie wybaczyłbym sobie do końca życia. Viola zbyt wiele dla mnie znaczy, by ją stracić.
Nagle rzucił mi się w oczy mój przyjaciel. Nie czekając ani chwili podszedłem do niego i przywitałem się.
- Siema, Fede - przybiłem mu piątkę. - Gdzie Vilu?
- Dlaczego wszyscy dzisiaj pytacie o moją siostrę? - spojrzał na mnie z irytacją. - Zaczynam robić się zazdrosny - prychnął.
Prawie powiedziałem, że tak to jest, gdy ma się ładną rodzinę, ale w porę ugryzłem się w język. Już wyobrażam sobie jego minę po tym, jakby to usłyszał. Nie minęłaby sekunda, a Violetta by o wszystkim wiedziała.
- Nie martw się, nikt ciebie nie zastąpi - poklepałem go po plecach. - To odpowiesz na pytanie?
- Została w domu - przekręcił oczyma. - Mówiła, że zachorowała. Chciałem z nią zostać, ale powiedziała, żebym szedł do studio i się nią nie przejmował. Szkoda tylko, że zapomniała o jednej rzeczy: nie potrafię się o nią nie martwić.
Uśmiech mimowolne pojawił się na mojej twarzy. Cieszę się, że Viola ma takiego brata.
- Będę mógł przyjść dzisiaj do ciebie na próbę? - spytałem z nadzieją w głosie.
Przede wszystkim chciałem zobaczyć jego śliczną siostrę, ale nie mogłem powiedzieć mu tego wprost. Na pewno by się obraził, albo zaczął zmyślać niestworzone historie o tym, jak bardzo kocham Violettę. Fede i Fran są tacy sami.
- Jasne - uniósł kąciki ust. - Tylko ja wchodzę pierwszy do domu. Mógłbyś przestać uważać moją siostrzyczkę za twoją przyszłą żonę, jakbyś ją zobaczył w czasie choroby - pokręcił głową.
Zaraz zrobię mu krzywdę.
- Nie jestem taki płytki, żeby oceniać dziewczynę tylko na podstawie wyglądu - zwęziłem powieki i posłałem mu pogardliwe spojrzenie. - A ty jesteś idiotą.
- Drugie zdanie nie miało sensu - prychnął śmiechem. - Tak samo, jak ciągłe udawanie, że kompletnie nic do niej nie czujesz - położył dłoń na moim ramieniu.
Nieważne, co mu powiem, to i tak nic nie da, więc nie będę dłużej marnował czasu. Najważniejsze, że jestem pewien swoich uczuć i wiem, że Violetta jest dla mnie tylko bliską znajomą.
No okay, może nie do końca jestem co do tego przekonany, ale to tylko chwilowe zauroczenie i niedługo zniknie. Nie mógłbym zakochać się w dziewczynie, którą niedawno poznałem. 
_________________________
Udało mi się napisać rozdział, yay ♥ (Pomińmy fakt, że jego poziom jest okropnie niski)
Wiecie, że zrobiłam to tylko dlatego, że wciąż myślałam o Was, Perełki? ♥
Powtarzam to chyba milion razy: dajecie mi siłę xx
~♫~
Leon w końcu przyznał się przed sobą, że czuje coś do Vilu ^^
Oczywiście ja to ja, więc nie zrobię tak, że od razu rzucą się sobie w ramiona :'D
Ale nie macie mi tego za złe, prawda?
~♫~
Szkoła wciąż się nie skończyła, więc dalej utrzymuję, że mogę się nie wyrobić do następnej soboty z napisaniem rozdziału. Postaram się, aczkolwiek nie obiecuję.

23.05.2015

Chapter 11


Violetta

Przycisnęłam poduszkę do twarzy, po czym pisnęłam na całe gardło, z nadzieją, że nie obudzę Federico i Angie.
Minęło już tyle godzin od mojego prawie-pocałunku z Leonem, a ja wciąż zachowywałam się tak samo. Czułam jednocześnie smutek i radość, miałam ochotę płakać i śmiać się w tym samym momencie, a przede wszystkim w moim brzuchu fruwało całe stado motylków. Wszystko było by dobrze, gdyby nie to, że nie powinnam tak reagować, bo nie kocham Leona. Przynajmniej tak mi się wydaje.
W mojej głowie pojawiło się tylko jedno logiczne wyjaśnienie - zachowuję się w taki sposób jedynie dlatego, że prawie przeżyłam swój pierwszy pocałunek. Gdyby nie fakt, że nigdy wcześniej nie byłam tak blisko ust jakiegokolwiek chłopaka, nie zwracałabym na to uwagi. Na pewno.
Dręczyła mnie jeszcze jedna myśl. Dlaczego Leon chciał złączyć nasze wargi?
Może on..? Nie. Na pewno nie.
Zapewne zrobił to pod wpływem chwili, a dzwonek uratował go przed popełnieniem największego błędu w jego życiu. Jestem pewna, że poczuł wielką ulgę, gdy ogłuszający dźwięk przerwał to, do czego nigdy nie powinno dojść i na szczęście nie doszło.
Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Szybko odrzuciłam poduszkę na bok i zaprosiłam do środka osobę, która stała po drugiej stronie.
- Dzień dobry, Violu - do mojego pokoju weszła Angie, a na jej twarzy wykwitł radosny uśmiech.
Usiadłam na łóżku i spojrzałam wyczekująco na kobietę. Mimo że jej usta były uniesione wysoko do góry, wiedziałam, że coś ją gryzie.
- Nie myśl, że ci nie ufam, ale muszę się upewnić, że nic nie powiedziałaś Federico - przybrała poważny ton. - Wiem, że jesteście bardzo blisko siebie i trudno wam cokolwiek przed sobą ukrywać.
Cała radość, jaka znajdowała się w moim sercu, momentalnie wyparowała i zastąpił ją przenikający ból. Nie był on spowodowany tym, że złamałam obietnicę, daną mojej cioci. Pojawił się tylko dlatego, że wiedziałam, że robię coś okropnego, zatajając prawdę.
- Nie martw się, niczego się nie domyśla - odparłam ze smutkiem.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że to dla ciebie ciężkie - zbliżyła się do mnie i przytuliła z całej siły. - Jednak nie mamy innego wyjścia. Pamiętasz, jak siedziałaś zamknięta w swoim pokoju przez cały miesiąc i nie chciałaś z nikim rozmawiać, gdy dowiedziałaś się prawdy? Musimy obronić przed tym twojego brata.
Trudno byłoby mi o tym zapomnieć. Wciąż noszę w pamięci uczucia, które targały moim sercem każdego dnia. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby Federico musiał przeżywać to samo.
- I tak kiedyś prawda wyjdzie na jaw - pociągnęłam nosem.
- Teraz się tym nie przejmuj - pogłaskała mnie po głowie.
Łatwo powiedzieć.

Maxi

- Oddaję ci ją pod opiekę, więc ma wrócić do domu cała i zdrowa. Moja mama myśli, że będzie ze mną, dlatego radzę ci nie wpadać na żaden idiotyczny pomysł - położyła nacisk na ostatnie słowa.
Od około godziny muszę wysłuchiwać Francesci, która wciąż mówi o tym, jak mam zajmować się Natalią. Najpierw wręcz błagała mnie o to, bym zabrał ze sobą jej kuzynkę, a teraz robi wielki problem z jednego wspólnego wyjścia.
- Naty nie jest dzieckiem, Fran - przekręciłem oczyma. - Mogę w końcu wejść do twojego domu i zabrać ją ze sobą?
- Jeszcze nie skończyłam - warknęła. - Jeżeli zobaczę, że-
Nagle zza drzwi wyskoczyła ciemnowłosa dziewczyna, z którą byłem umówiony, jednocześnie ratując mnie przed załamaniem nerwowym, spowodowanym natłokiem kolejnych słów, wypływających z ust mojej przyjaciółki.
- Zachowujesz się jak pięćdziesięcioletnia staruszka - rzuciłem w stronę Cauvigli, po czym szybko odbiegłem, ciągnąc za sobą Naty.
Nawet z daleka bez trudu słyszałem krzyk Francesci. Cieszyłem się, że nie jestem zbyt blisko niej, gdyż na pewno pożałowałbym tego, co niedawno powiedziałem.
- Uratowałaś mi życie - odezwałem się do pięknej Hiszpanki.
- Nie ma za co - zaśmiała się. - Gdzie mnie zabierasz? - zmieniła temat.
- Do najlepszego miejsca w całym Buenos Aires - odparłem wymijająco.
Musiałem zabrać ją do Studio On Beat, jednocześnie ukrywają fakt, że tam zmierzamy. Ta dziewczyna miała ogromny talent, ale bała się pokazać go światu. Uważała, że zostanie wyśmiana i poniżona. Nigdy bym na to nie pozwolił.
- Jakieś szczegóły? - przekręciła głowę na bok.
Przez chwilę zastanawiałem się, co odpowiedzieć, kiedy słowa same wpłynęły na mój język.
- Pomogę ci spełnić ukryte pragnienia - uniosłem kąciki ust i spojrzałem jej prosto w oczy.
Na twarz Naty momentalnie wstąpił promienisty uśmiech.
- Czyli idziemy na lody - pisnęła radośnie.
Miałem ochotę prychnąć śmiechem, jednak powstrzymałem się w ostatniej chwili. Lepiej będzie, gdy ubzdura sobie, że niedługo odwiedzimy jedną z najlepszych budek w mieście i kupimy sobie po kilka gałek.
- Maxi, na pewno wiesz, gdzie mamy iść? - spytała niepewnie, rozglądając się wokół. - Ostatnim razem pomyliłeś drogi, przez co powrót do domu zajął nam kilka godzin.
Jeden raz w życiu poszedłem w niewłaściwą stronę, a będzie mi to wypominać przy każdej możliwej okazji.
- Mam wbudowany kompas w głowie, nie martw się - przekręciłem oczyma.
Wydawało mi się, jakby burknęła coś w stylu "Wtedy mówiłeś to samo", jednak postanowiłem zignorować jej uwagę.
W końcu zauważyłem olbrzymi napis "Studio On Beat", dający mi do zrozumienia, że czas wprowadzać mój plan w życie.
Kiedyś mi za to podziękujesz, Naty.

Ludmila

Usiadłam na ławce przed studio i zaczęłam bawić się telefonem, by skrócić czas oczekiwania na mojego przyjaciela. Musiałam w końcu zebrać się w sobie i powiedzieć Diego, że nie może nikomu mówić o mojej przeszłości. Zdawałam sobie sprawę z tego, że tylko czeka na dobrą okazję, by móc uświadomić moich znajomych o tym, że nie jestem złą osobą. Wiedziałam, że chciał dla mnie jak najlepiej, jednak nie mógłby mi pomóc, wyjawiając prawdę innym.
W pewnej chwili ktoś stanął przede mną, blokując promienie słońca, które oblewały moją twarz. Byłam pewna, że tą osobą jest Diego, więc momentalnie wstałam i właśnie miałam rozkładać ręce, by przytulić chłopaka, kiedy uświadomiłam sobie, że nie jest to mój przyjaciel.
- Czego chcesz, Federico? - warknęłam, wracając na swoje miejsce.
- Porozmawiać - odparł.
- Przykro mi, ale właśnie na kogoś czekam - przybrałam sztuczny uśmiech.
Błagałam w myślach, by odszedł i zostawił mnie w spokoju. Jego bliskość zbyt mocno mąciła mi w głowie.
- Na twojego przyjaciela? - prychnął. - Nie wydaje mi się, aby był godny zaufania.
Moje uczucia względem Włocha znów zmieniły się w zastraszającym tempie. Wystarczyło kilka słów, by wytrącił mnie z równowagi.
- Nie znasz, go więc nie masz prawa go oceniać - warknęłam. - Jest o wiele razy lepszy od ciebie i twojej metrowej grzywki.
Pięknej, zawsze układającej się grzywki, którą niszczyłabym każdego dnia tylko po to, byś mógł się na mnie denerwować.
- Nie obrażaj moich włosów - zwęził powieki i zaczął zabijać mnie wzrokiem.
Ludmila, spokój. Nie daj się sprowokować. Nie tym razem.
- Nie wiem, po co podchodziłeś, skoro miałeś zamiar zaczynać kolejną kłótnię - westchnęłam. - Teraz odejdź i więcej się do mnie nie odzywaj, proszę.
Federico opuścił głowę i delikatnie przygryzł dolną wargę. Wyglądał tak niewinnie i mogłoby się zdawać, że dopiero teraz zrozumiał, iż ponownie rozpoczął niepotrzebny spór.
- Chciałem tylko powiedzieć, żebyś na siebie uważała - powiedział, po czym wstał i odszedł w stronę studio.
Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. Albo moja wyobraźnia płatała mi figle, albo jego słowa brzmiały tak, jakby się o mnie martwił.
Jestem taką idiotką. Przecież to niemożliwe.
- Ludmila Ferro? - usłyszałam głos, dochodzący zza moich pleców.
Momentalnie się odwróciłam i wbiłam wzrok w mężczyznę, którego widziałam pierwszy raz w życiu.
- Kim pan jest? - spytałam podejrzliwie.
- Marotti - wyciągnął dłoń w moją stronę. - Jestem przedstawicielem firmy U-mix i zostałem przysłany do ciebie z pewną propozycją.
___________________________
Okropnie nie podoba mi się to coś u góry :<
Gdy to pisałam, nie miałam ani odrobiny weny, przez co wyszło strasznie i mega krótko.
Ale musiałam dodać to dzisiaj, bo tak pięknie skomentowaliście poprzedni rozdział, że nie mogłam kazać Wam dłużej czekać. ♥ Dziękuję ♥
~♫~
W następnym rozdziale dowiecie się, jaką Marotti złoży propozycję Ludmile ^^
Oraz przekonacie, czy Vilu została przyjęta do studio, czy nie.
~♫~
Wydaje mi się, że Chapter 12 pojawi się za dwa tygodnie, gdyż muszę poprawić niektóre oceny.
W czerwcu postaram się dodawać regularnie! ♥
~♫~
Jeszcze raz dziękuję Wam za wszystko ♥ Kocham Was ♥

16.05.2015

Chapter 10


Violetta

Przez całą drogę do domu wydawało mi się, że Francesca chce coś powiedzieć, ale brakuje jej odwagi. Kilkukrotnie otwierała usta i szybko je zamykała, myśląc, że tego nie widziałam. Właśnie miałam pytać, czy coś ją gryzie, kiedy uprzedził mnie mój brat.
- Fran, jeśli myślisz, że nikt nie widzi tego, że pierwszy raz nic nie mówisz, mylisz się – powiedział całkiem poważnie. – Coś się stało?
Ciemnowłosa spojrzała na nas niepewnie, jakby zastanawiała się, czy ma się odzywać, czy lepiej byłoby przemilczeć sprawę.
- Violu.. – w końcu zdecydowała się zabrać głos. – Dlaczego tak dziwnie zachowywałaś się przy Leonie?
W jednej chwili poczułam, jakby coś ostrego przebijało moje serce. Dotąd myślałam, że moje reakcje przy chłopaku były takie, jak zazwyczaj. Nie chciałam, żeby od razu wydało się, że coś się stało. Jestem okropnie słabą aktorką.
Wydawało mi się, że nie powinnam mówić Francesce, jak niechcący podsłuchałam jej rozmowę z Leonem i usłyszałam, że brunet nic do mnie nie czuje. Wiedziałam, że nie powinnam być przez to smutna, ale nie potrafiłam zapanować nad własnymi emocjami. Mimo że powiedział jedynie to, co czuł i chciał być szczery względem Fran, ta informacja sprawiła, że poczułam nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej.
Nie kochałam go, więc nie powinnam w ogóle przejmować się jego słowami. A przynajmniej nie zachowywać się jak idiotka w jego towarzystwie.
- Usłyszałam coś, czego nie powinnam – odparłam po długiej chwili ciszy. – To trochę mnie zabolało – spuściłam wzrok.
 Francesca i Federico nie czekali ani chwili i od razu przytulili mnie z całej siły. Momentalnie poczułam, jakby cały smutek znikał i zamieniał się w radość.
- Nie przejmuj się tym. Ludzie często mówią różne rzeczy i nie zdają sobie sprawy z tego, jak słowa potrafią ranić – szepnęła Włoszka.
Delikatnie odsunęłam się od nich i obdarowałam obydwoje uśmiechem.
- Cieszę się, że was mam.
Przez resztę drogi każdy z nas ciągle coś mówił i nawet nie zauważyliśmy, kiedy dotarliśmy do domu mojego i Fede. Brunet od razu wysłał nas na górę i powiedział, że musi naszykować specjalną rekompensatę dla mnie.
- Możesz opowiadać – zakomunikowała Fran, tuż po przekroczeniu progu mojego pokoju.
Spojrzałam na nią pytająco i czekałam, aż wyjaśni, o co dokładniej jej chodzi.
- Zachowywałaś się dziwnie przy Leonie, więc musiałaś usłyszeć coś, co on powiedział – zaczęła. – Co to było? – w jej oczach pojawiły się drobne ogniki.
Przez chwilę biłam się z myślami, czy wyjawić jej szczegóły. Dobrze wiedziałam, że ciemnowłosa byłaby wniebowzięta, jakby dowiedziała się, że czuję się źle przez to, że Leon nie darzy mnie niczym więcej, niż przyjaźnią. Od razu pomyślałaby, ze zachowałam się tak przez to, że ja traktuję go jako kogoś wiele ważniejszego od zwykłego znajomego. Mimo że wcale tak nie jest.
- Nic ważnego – skłamałam. – Czasami jestem zbyt wrażliwa – wymusiłam śmiech.
Włoszka na pewno odkryła, że nie mówię jej prawdy, bo zwęziła powieki i zaczęła mi się dokładnie przyglądać.
- Powiesz mi, jak będziesz gotowa, dobrze? – delikatnie uniosła kąciki ust. – Chcę tylko, żebyś nie była zła na Leona. On często coś mówi i nawet nie pomyśli nad sensem swojej wypowiedzi. Mimo to jest naprawdę świetnym chłopakiem – pogładziła mnie po ramieniu. – I idealnie do ciebie pasuje – na jej twarz momentalnie wstąpił szeroki uśmiech.
Dopiero w tym momencie zrozumiałam, że zachowywałam się jak skończona idiotka. Verdas nie był niczemu winien, to ja wyolbrzymiłam słowa, które usłyszałam i wzięłam je zbyt bardzo do siebie. Teraz mogę jedynie wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i przeprosić Leona. 

*następnego dnia*

Otworzyłam oczy i ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie znajduję się w swoim pokoju. Rozpoznanie miejsca, w którym wylądowałam, zajęło mi kilka długich minut.
- Fede, dlaczego leżymy na podłodze w salonie? – warknęłam, szturchając brata.
Oczywiście nie otrzymałam żadnej odpowiedzi, gdyż chłopak spał i nie miał zamiaru szybko wstawać.
Gdy rozejrzałam się wokół, momentalnie się rozbudziłam. Wszędzie było pełno papierków po cukierkach, pustych pudełek po lodach i kilka butelek napojów. Brakuje tylko Francesci, która wparowałaby do naszego domu i zaczęła mi grozić, że wszystko powie Leonowi.
Właśnie, Leon!
Całkiem zapomniałam, że miałam dzisiaj iść wcześniej do studio, żeby móc go przeprosić.
Zerwałam się z miejsca i pobiegłam do kuchni po szklankę, którą momentalnie napełniłam wodą. Wróciłam do salonu, po czym wylałam całą zawartość na twarz Federico.
- Moja grzywka – krzyknął, gwałtownie odskakując od ziemi. 
Nie potrafiłam pohamować śmiechu i prychnęłam od razu po tym, jak obrzucił mnie morderczym spojrzeniem. To był najlepszy widok, jaki mogłam ujrzeć od przyjazdu do Buenos Aires. Mój brat z mokrymi włosami i miną zabójcy, bezcenne.
- Musisz wymyślić inny sposób na rekompensatę za twoje przewinienia – odparłam, gdy opanowałam śmiech. – Jak byliśmy dziećmi, zawsze ktoś po nas sprzątał, teraz musimy zrobić to sami.
Dopiero przed chwilą przypomniałam sobie wydarzenia z poprzedniej nocy. Fede zorganizował dla nas wieczór filmowy pełen słodyczy i niezdrowego jedzenia, które od zawsze oboje kochaliśmy. Wszystko wyglądało tak samo, jak wtedy, gdy mieliśmy po kilka lat. Odkąd pamiętam, zawsze szykował to samo, a ja za każdym razem się z tego cieszyłam.
- Na twoim miejscu nie mówiłbym tyle i raczej zaczął uciekać – zgarnął włosy z twarzy, po czym spojrzał na mnie, a w jego oczach zatańczyły maleńkie ogniki.
Popatrzyłam na niego z przerażeniem i, nie czekając ani chwili dłużej, zerwałam się z miejsca i szybko pobiegłam na górę. Dobrze wiedziałam, co oznaczał ten wzrok. Zemsta.
- Nawet nie próbuj mnie moczyć, mam pół godziny na wyjście i nie zdążę wysuszyć włos-
Nie udało mi się dokończyć, ponieważ Federico podbiegł do mnie z miską pełną wody i wylał całą zawartość na mnie. Jedynym, co zdążyłam zrobić, było głośne piśnięcie.
- Od teraz oficjalnie jesteś martwy! – krzyknęłam i zaczęłam wymachiwać rękoma w powietrzu w celu znalezienia mojego brata.
Woda wciąż spływała z mojej twarzy, przez co praktycznie nic nie widziałam. W pewnej chwili wykonałam o jeden krok za dużo i poczułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg. Byłam wręcz pewna, że zaraz spadnę ze schodów, kiedy ktoś mocno mnie złapał, zaciskając swoje dłonie na mojej talii.
- Właśnie uratowałem ci życie – prychnął Federico. – A tak serio, następnym razem bardziej uważaj – powiedział poważnie.
Po chwili zebrał wszystkie włosy, znajdujące się na mojej twarzy i zaczął wycierać mi głowę ręcznikiem.
- To, że na sekundę starłeś się bohaterem, nie oznacza, że ci odpuszczę – burknęłam.
Tak naprawdę byłam mu wdzięczna za to, że zdążył mnie złapał w odpowiednim momencie. Wolałam nawet nie myśleć, co by się stało, gdyby zareagował zbyt wolno.
- Okay, potem pozwolę ci się zemścić – zaśmiał się. – Teraz biegnij do swojego pokoju i dokładnie się wysusz. Masz dwadzieścia minut do wyjścia.
Tym razem posłuchałam go bez słowa sprzeciwu. Tego dnia chciałam wreszcie znaleźć się w studio, by móc porozmawiać z Leonem. Muszę go przeprosić.

Leon

Siedziałem na ławce przed studio i ze zniecierpliwieniem czekałem na dzwonek. Chciałem jak najszybciej zacząć zajęcia z tańca, bo wiedziałem, że w innym wypadku usnę. Wszystko przez to, że całą noc nie zmrużyłem oka, bo wciąż myślałem o siostrze Federico. Zastanawiałem się, dlaczego jest na mnie zła, ale nie udało mi się znaleźć żadnego sensownego powodu.
Opadłem na oparcie ławki i na chwilę przymknąłem oczy. Gdy je otworzyłem, ujrzałem twarz Violetty, oddaloną od mojej o zaledwie kilka centymetrów. Dziewczyna momentalnie ode mnie odskoczyła i cała oblała się rumieńcem.
- Myślałam, że umarłeś – burknęła.
Nie mogłem się powstrzymać i od razu prychnąłem śmiechem.
- I chciałaś uratować mi życie przez pocałunek? – zażartowałem.
Nie sądziłem, że brunetka weźmie to na serio i stanie się jeszcze bardziej czerwona, niż wcześniej. Wygląda przeuroczo.
- Przyszłam, bo chciałam cię przeprosić – zmieniła temat. – Wczoraj miałam zły dzień i musiałam się na kimś wyżyć – wbiła wzrok w ziemię. – Wiem, że nie powinieneś to być ty, bo ciągle robisz tak wiele dobrych rzeczy dla mnie. Wybaczysz mi? – w końcu się odważyła i spojrzała mi prosto w oczy.
Wstałem z miejsca i, nie marnując ani chwili, przycisnąłem ją do siebie.
- Wystarczyło mnie przytulić, od razu zapomniałbym o całej sprawie – delikatnie pogładziłem ją po głowie.
Violetta odsunęła się kilka centymetrów, po czym posłała mi szeroki uśmiech. Dla tej chwili warto było nie spać całą noc.
Nagle poczułem dziwną chęć złączenia naszych ust. Tajemnicza siła przyciągała mnie do przepięknej dziewczyny, a ja nie mogłem nic na to zaradzić. Moje wargi znajdowały się zaledwie kilka milimetrów od niej, kiedy zabrzmiał ogłuszający dźwięk dzwonka. Nie potrzebowaliśmy kolejnego sygnału, gdyż momentalnie od siebie odskoczyliśmy.
- Muszę iść na zajęcia. Jeśli chcesz, możesz mi towarzyszyć – powiedziałem, nerwowo przeczesując włosy.
- Właśnie tam się wybierałam – nieśmiało się uśmiechnęła. – Federico chciał mi pokazać, że jest świetnym tancerzem – przekręciła oczyma.
Niepewnie uniosłem kąciki ust, po czym skierowałem się w stronę sali tanecznej.
Byłem pewny, że cała moja twarz była czerwona. Zresztą, nic nie mogło sprawić, żebym jeszcze bardziej wygłupił się przed Violettą. Nie miałem pojęcia, co mnie napadło, by chcieć ją całować. Nie czułem do niej niczego, co można by było nazwać choćby "zauroczeniem". Prawda?
Oczywiście, genialny Leon Verdas zawsze musi zrobić coś mega głupiego.

Ludmila

Mogłam szczerze przyznać, że godziny, które spędziłam z Diego były najlepszymi od ostatnich kilku miesięcy. Zdążyłam już zapomnieć, jak zwykłe wyjście na lody poprawia nastrój.
- Proszę, powiedz, że jeszcze to powtórzymy – zajęłam miejsce na jednej z ławek w kawiarence, po czym spojrzałam prosząco na chłopaka.
- Wiele razy – uniósł kąciki ust. – Moi rodzice zadecydowali, że koniec z przeprowadzkami i zostajemy tutaj na stałe.
Otworzyłam szeroko oczy, a lód, który właśnie trzymałam w dłoni, upadł na ziemię. Momentalnie uniosłam ręce do twarzy i pisnęłam z radości. Chwilę później rzuciłam się w stronę Diego i uwiesiłam na jego szyi.
Już nigdy nie będę sama.
Byłam tak szczęśliwa, że przez następne minuty nie potrafiłam wydusić ani słowa i jedynie stałam, wpatrzona w roześmianą twarz Hiszpana.
- Kupić ci drugiego loda, czy znowu go zmarnujesz? – spytał radośnie.
- Jeśli nie masz więcej wspaniałych wieści, to poproszę dwie gałki – szeroko się uśmiechnęłam.
Jeszcze wczoraj miałam ochotę zamknąć się w swoim pokoju i przespać wszystkie problemy, które zdążyłam stworzyć, a dzisiaj czuję się, jak najszczęśliwsza osoba na ziemi. 
- Wybrałem twoje ulubione smaki – zakomunikował chłopak, podając mi porcję lodów. – Lu, wiem, że nie lubisz mówić o twoim zachowaniu, ale tym razem musisz mnie wysłuchać - w jednej chwili zmienił temat.
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem i, pewnego rodzaju, żalem. Diego dobrze wiedział, dlaczego jestem taką osobą i nie powinien zadawać mi zbędnych pytań. Zwłaszcza, że zdawał sobie sprawę z tego, jak wielki ból sprawiają mi wspomnienia.
- Nie – odparłam stanowczo.
- Ludmila – przybrał poważny ton głosu. – Twoja gra jest bezużyteczna i nie zranisz tym nikogo innego poza sobą.
- Nie rozumiesz, że nie chcę o tym rozmawiać? – warknęłam.
Dopiero po kilku chwilach zrozumiałam, że nie powinnam się tak odzywać. Mój przyjaciel nie jest niczemu winien i nie zasługuje na takie traktowanie.
- Przepraszam – dodałam, zanim zdążył się odezwać.
- Wiesz, że nie każę ci się zmieniać – nie dawał za wygraną i wciąż kontynuował – Pragnę tylko, byś odpowiedziała na jedno, proste pytanie. – przerwał, by upewnić się, że go słucham. – Czy jesteś szczęśliwa?
Poczułam nagły ucisk w klatce piersiowej, a do moich oczu napłynęły łzy.
- Tak – ledwo wydusiłam to słowo.
To było okropne kłamstwo, jednak nie mogłam powiedzieć niczego innego. Zdawałam sobie sprawę, że Diego zrobiłby wszystko, bym znów była dziewczyną sprzed kilku lat, gdybym udzieliła przeczącej odpowiedzi. A na to nie mogę pozwolić.
__________________________________
Welcome Cuties ♥
Jeju, przepraszam, że nie dodawałam rozdziału przez dwa tygodnie :< Maj to chyba najgorszy miesiąc dla uczniów :< Mam praktycznie codziennie kartkówki, odpowiedzi, przeróżne projekty.. Ugh.
~♫~
W poprzednim rozdziale Leon zastrzegał się, że nic nie czuje do Violi, a w tym chce ją pocałować, hyh ;> Zaprzecza sam sobie, pf.
~♫~
Kocham Was mocno i dziękuję za to, że zaglądacie na mój blog ♥

EDIT: Mam do Was prośbę, Kotki. Moglibyście zajrzeć na blog pewnej utalentowanej osóbki, która niedawno postanowiła wrócić do blogosfery? ♥ [[LINK]]

2.05.2015

Chapter 9


Ludmila

Nie mogłam znieść wzroku tych wszystkich ludzi, którzy mnie otaczali, więc jak najszybciej poszłam do jednej z wolnych sal i zajęłam malutki skrawek przestrzeni w kącie.
Miałam wszystkiego dość.W ciągu tak krótkiego dnia myślałam niezliczenie wiele razy nad tym, czy nie warto byłoby posłuchać tego przystojnego idioty, Federico, i się zmienić. W końcu zrozumiałam, że to nie miałoby najmniejszego sensu. Ludzie w studio zdążyli mnie poznać taką, jaką im siebie przedstawiłam. Wydaje im się, że doskonale mnie znają. Myślą, że jestem okropną jędzą i potrafię jedynie czynić zło. Właśnie do tego dążyłam, prawda?
Jakbym teraz nagle wpadła na genialny pomysł zakończenia gry, którą prowadzę i ujawnienia im mojej prawdziwej natury, nikt by mi nie uwierzył. Wszyscy pomyśleliby, że to kolejna intryga, którą przygotowałam i zapewne znienawidziliby mnie jeszcze bardziej. Zakładając, że to możliwe.
Federico myśli, że moje życie jest cholernie proste i, że stałam się taką osobą, bo miałam na to ochotę. Uważa mnie za rozkapryszoną małolatę z bogatego domu, która nie wie, jak okrutne może być życie. Tak strasznie się myli.
Wystarczy. Koniec rozpaczania nad własną egzystencją. Skoro zaczęłam tę grę, muszę być silna i ją dokończyć. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, zdawałam sobie sprawę z konsekwencji, jakie poniosę, mimo to zadecydowałam, że chcę być marionetką swojego życia. Ja wybrałam taką drogę, więc nie mogę się wycofać.
Wstałam z miejsca, przeczesałam dłońmi włosy i udałam się w stronę sali, w której właśnie miałam lekcje. Już z oddali usłyszałam wesołe rozmowy uczniów studio i wiedziałam, że nauczyciel jeszcze nie zdążył dotrzeć na zajęcia. Cholera.
Przekroczyłam próg pomieszczenia i od razu poczułam irytujący wzrok Leona na sobie. Wiedziałam, że patrzył się na mnie ze smutkiem w oczach. Jeżeli myślał, że to cokolwiek da, grubo się mylił.
Zajęłam jedno z wolnych miejsc i zaczęłam zapisywać nuty do mojej nowej piosenki. 
- Witajcie księżniczki, wasz książę właśnie przybył.
O mało nie prychnęłam śmiechem, gdy usłyszałam tę oklepaną gadkę. Odwróciłam się, by obrzucić chłopaka poirytowanym spojrzeniem. Jednak, gdy zobaczyłam, kim on jest, moje uczucia w jednej chwili przerodziły się w rozpierającą radość.
- Diego! – pisnęłam, po czym zerwałam się z miejsca i rzuciłam mu na szyję.
Nie mogłam uwierzyć w to, że właśnie przede mną stoi mój najlepszy przyjaciel. Na początku roku musiał wyjechać z rodzicami do Włoch i nie powiedział mi kiedy wróci, bo sam zapewne tego nie wiedział. Jakby teraz został tutaj choćby na kilka miesięcy, wszystko uległoby zmianie. Nie musiałabym przejmować się samotnością, bo miałabym jego. A on na pewno nigdy by mnie nie odrzucił.
- Wypiękniałaś – zaśmiał się. – Cieszę się, że wreszcie mogę zobaczyć cię na żywo. Rozmowy przez internet zaczynały mnie nudzić.
- Dziwne, ale ty wcale się nie zmieniłeś. Wciąż masz słabe teksty – prychnęłam.
- Może nie są najlepsze, ale działają – wskazał głową na wszystkich, którzy z zaciekawieniem się nam przyglądali.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że jestem w centrum uwagi. Oczywiście, w normalnych okolicznościach nie miałabym im tego za złe. Ale dzisiaj najlepiej czułabym się, gdyby wszyscy, poza Diego, zniknęli i zostawili mnie w spokoju.
- Na co się gapicie, lamusy? – warknęłam w ich stronę. – Rozumiem, że moja uroda was powala, ale zaczynacie mnie irytować. Zajmijcie się własnym życiem.
Każdy momentalnie spuścił wzrok i zaczął udawać, że wcale nie wpatrywał się we mnie i mojego przyjaciela. Jak dzieci.
- Widzę, że ciągle nie znudziła ci się zabawa w złą Lu – na jego twarz wstąpił grymas niezadowolenia. – Wiesz, że tego nie popieram, prawda?
- Nie rozmawiajmy o tym. Przynajmniej nie teraz – szepnęłam.
Ufałam mu z całego serca i wiedziałam, że jest tego wart, ale bałam się, że ktoś będzie starał się wyciągnąć od niego informacje na temat mojej przeszłości, by mi pomóc. Oczywiście mówię o tym, który chciałby, aby każdy był szczęśliwy – Leonie.
Muszę poważnie porozmawiać z Diego i dać mu jasno do zrozumienia, że nikt tutaj nie wie, jaka naprawdę jestem i chcę, aby tak pozostało.

Leon

Szedłem po korytarzu, kiedy usłyszałem dobrze mi znany głos.
- Leon! – krzyknęła Francesca, zbliżając się do mnie w zastraszającym tempie.
Z daleka udało mi się dostrzec malutkie ogniki, skaczące w jej oczach i od razu wiedziałem, o czym chce rozmawiać.
- Dlaczego wtedy do nas podszedłeś? – ledwo łapała oddech przez długi bieg. – O czym rozmawiałeś z Violettą? – przymrużyła oczy.
Zgadłem.
- Nie słyszałaś nic zza tego drzewa? Chyba psuje ci się słuch – zrobiłem smutną minę.
Po chwili pożałowałem, że to powiedziałem. Włoszka jeszcze bardziej zwęziła powieki, po czym z całej siły uderzyła mnie w ramię.
- Nie podsłuchiwałam was, jeśli o to chodzi – prychnęła. – Po prostu to było najlepsze miejsce na rozmowę z Cami – wzruszyła ramionami. – Teraz opowiadaj – jej źrenice momentalnie się powiększyły.
Nie mogłem dłużej wytrzymać i prychnąłem śmiechem. Jej ciągle zmiany nastroju są powalające.
- To była zwykła koleżeńska wymiana zdań – odparłem po opanowaniu rozbawienia. – Nic nadzwyczajnego.
- Jasne – spojrzała na mnie z poirytowaniem. – Bo każdy znajomy patrzy na siebie w ten sposób.
Zatrzymałem się i zwróciłem w jej stronę, po czym położyłem dłonie na jej ramionach. 
- Violetta jest dla mnie kimś takim, jak ty. Możesz być pewna, że nic do niej nie czuję i wątpię, aby to kiedykolwiek się zmieniło – powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy. – Więc przestań mnie wreszcie męczyć.
Nie miałem pojęcia, czy to, co jej mówię, było prawdą. Wydawało mi się, że tak właśnie czuję. Mój umysł nie dopuszczał do siebie jakiejkolwiek myśli, która świadczyłaby o tym, że kocham Violettę. Po drugie, ciągle przypominał mi, że mam za sobą kilka nieudanych związków, więc nie warto byłoby zaczynać kolejnego. Szkoda tylko, że nie słuchałem serca.
- I tak będę was wspierać, bo bylibyście piękną parą – na jej twarz wstąpił szeroki uśmiech.
- Jesteś niemożliwa – pokręciłem głową.
W pewnej chwili zauważyłem, jak Violetta wychodzi zza rogu i zbliża się w naszą stronę. Przez moment wydawało mi się, jakby w jej oczach zalśniły drobne łzy, które zniknęły tuż po tym, jak szybko zamrugała. Przesadzam.
- Widzieliście mojego brata? – spytała, przerzucając wzrok ze mnie na Fran.
- To dziwne, ale nie – odparła Włoszka, a w jej głosie dało się wykryć cień zatroskania.
Zabawne, że martwi się o kogoś, kogo wciąż wyzywa od idiotów, zaledwie po godzinie od ostatniego spotkania. Wydaje mi się, że nigdy nie zrozumiem dziewczyn.
- Pomożesz mi go szukać? – złożyła dłonie i spojrzała na nią proszącym wzrokiem.
- Jasne, że tak – ciemnowłosa ochoczo pokiwała głową. – Leo-
Francesca widocznie chciała mi coś powiedzieć, ale Violetta przerwała jej, delikatnie szturchając ją w brzuch. O co chodzi?
- Też mogę się przydać – odezwałem się, zanim zdążyły odejść. – We trójkę łatwiej byłoby go znaleźć – zaproponowałem.
- Poradzimy sobie same – siostra Federico delikatnie się uśmiechnęła.
Jeszcze godzinę temu rozmawialiśmy ze sobą i zachowywaliśmy się jak prawdziwi przyjaciele, a teraz stara się mnie unikać. Zrobiłem coś źle?
Włoszka rzuciła mi zdziwione spojrzenie, po czym pognała za Violą, która zdążyła odejść już kilka metrów. Co się dzieje?

Federico

Zająłem miejsce na ławce, po czym wyjąłem swoją gitarę z futerału i zacząłem wygrywać pierwsze nuty mojej nowej piosenki. Wykonanie tego bez żadnej pomyłki okazało się trudniejsze, niż kiedykolwiek. Wszystko przez to, że znowu myślałem o wczorajszej rozmowie z blond żmiją. 
- Leon ze mną zerwał. Nie mam już nikogo – pokręciła głową.
Spojrzałem na nią i poczułem, jakby w moje serce było wbijanych tysiąc cierni. Wyglądała jak mała, bezbronna dziewczynka, która właśnie została boleśnie doświadczona przez życie.
- To, że on cię zostawił, nie oznacza, że nie istnieje nikt inny, kto mógłby zając jego miejsce. Jakbyś tylko spróbowała się zmienić, na pewno znalazłabyś przyjaciela – powiedziałem ze szczerym żalem w głosie.
Wtedy wydawało mi się, że to, co mówię, jest dobrym pocieszeniem i pomoże jej się podnieść. Tak bardzo się myliłem.
- Nie wiesz, dlaczego jestem taką osobą, więc nie każ mi się zmieniać – rozpacz, która do tej pory malowała się w jej oczach, zmieniła się we wściekłość. – Nie wiem, dlaczego zgodziłam się na tę rozmowę. Powinnam wiedzieć, że taki idiota, jak ty, nigdy nie poprawi mi humoru.
W jednej chwili smutek, który opanował moje serce, przerodził się w, jeszcze silniejszą, niż dotychczas, nienawiść.
- A ja powinienem wiedzieć, że taka żmija, jak ty, nie potrafi nawet przyjąć dobrych intencji.
- Naprawdę żałuję, że się w tobie zak.. – szybko przerwała i spuściła wzrok. – Jesteś okropny. Nienawidzę cię.
- Bardzo przepraszam, że zapomniałem o tym, jaką jesteś jędzą i do ciebie podszedłem. Obiecuję, że już nigdy tego nie zrobię – syknąłem, po czym wstałem z miejsca i skierowałem się w stronę domu. - Też cię nienawidzę  – dorzuciłem. 
Odłożyłem gitarę na bok i zatopiłem się we własnych myślach.
To nie tak, że żałuję tego, co jej powiedziałem. Jakbym mógł wrócić do tamtego dnia i cofnąć każdą podjętą decyzję, postąpiłbym tak samo. Ale teraz mam dziwne wyrzuty sumienia, które wcale nie powinny się pojawić. Przekazałem jej to, co myślałem, każde moje słowo było prawdą, więc nie wiem, dlaczego teraz tak podle się czuję.
W pewnej chwili ponownie poczułem wibracje swojego telefonu. Niechętnie sięgnąłem do kieszeni bluzy, po czym wyjąłem urządzenie i nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Masz szczęście, że odebrałeś – do moich uszu dobiegł pisk Francesci. – Jakbym jeszcze raz usłyszała „Bóg kobiet nie może teraz rozmawiać”, roztrzaskałabym mój telefon na twojej pustej głowie - warknęła.
- Nie tak agresywnie, słonko - zaśmiałem się. - Nie możesz przeżyć beze mnie nawet godziny?
Wydawało mi się, jakby ktoś zakrywał słuchawkę i Włoszka mówiła do osoby obok niej coś w stylu "Żałuję, że go szukałyśmy. Powinien się zgubić i już nigdy nie odnaleźć."
- Fede? - rozpoznałem głos Violetty. - Dlaczego nie odbierałeś? Martwiłam się. Zapomniałeś już o obietnicy? - po jej tonie dało się wyczuć, że jest zawiedziona.
- Przepraszam - odparłem ze skruchą. - Zaraz będę z powrotem w studio, a jak skończą się lekcje, wszystko ci wynagrodzę, dobrze? - delikatnie uniosłem kąciki ust.
- Niech będzie - mimo że jej nie widziałem, byłem wręcz pewien, że właśnie się uśmiechnęła. - Czekam przed szkołą. Pośpiesz się.
___________________
Witajcie, Misie.
Szczerze wątpiłam, że dodam dzisiaj rozdział. Jak niektórzy mogli zauważyć, po prawej stronie w "Informacje" napisałam, że blogger usunął mi całą dziewiątkę.
Jejku, myślałam, że się załamię. Wszystko było już sprawdzone i czekało na publikację, a tu takie coś.
Starałam się napisać ten rozdział tak, jak było wcześniej, ale wszystko zepsułam. Przepraszam za to, że oddaję Wam do przeczytania coś takiego.
Mam nadzieję, że całkowicie Was nie zawiodłam, publikując coś takiego. Następny rozdział zapiszę sobie w dwóch miejscach i nie pozwolę, by idiotyczny błąd systemu zniszczył moją pracę.
Kocham Was i pamiętajcie o tym, jak będziecie czytać to okropne coś, okay? c: ♥