29.08.2015

Chapter 21


Violetta

- F-Federico, to nie tak, jak myślisz - zaczęłam nerwowo się jąkać. - Usłyszałeś tylko jedną, drobną część prawdy -  szybko przeszukiwałam umysł, by w jak najkrótszym czasie znaleźć jak najlepsze wyjaśnienie.
- Nie kłam już więcej - pokręcił ze zrezygnowaniem głową. - Wiem tyle, ile mi potrzeba. Z jakiś idiotycznych przyczyn zataiłyście przede mną śmierć Germana i najwidoczniej nie miałyście ochoty nigdy mi o tym mówić i dalej wmawiać swoją bajeczkę o tym, że ojciec jest na delegacji.
- Daj mi chociaż to wyjaśnić! - krzyknęłam ostrym tonem, którego nawet nie miałam zamiaru przybierać. - Zrobiłyśmy to, by cię chronić, rozumiesz? Chciałyśmy, byś-
- Słaba ta wasza ochrona - przerwał mi, jednocześnie prychając z zażenowania. - Wiesz co? Obie jesteście żałosne. Myślałem, że mogę ufać chociaż własnej siostrze, ale teraz okazuje się, że nie zasługujesz nawet na jakąkolwiek cząstkę zaufania. Żałuję, że w ogóle pozwoliłem ci ze mną zamieszkać.
Każde jego słowo było jak ostry sztylet, przebijający moje serce. Szczerze, jeśli mogłabym wybierać, wolałabym aby zadał mi fizyczny ból, niż psychiczny. Wszystko byłoby lepsze od wyrazów, jakie wypłynęły z jego ust. Mimo że wiedziałam, iż zasłużyłam na każde z nich, to cholernie bolało i rozdzierało moją wątłą duszyczkę na miliony drobnych części.
- Fede, dobrze wiesz, że cię kocham i wszystko, co robiłam było z myślą o twoim szczęściu - mówiłam ledwo dosłyszalnym szeptem, w tej chwili nawet na to trudno było mi wykrzesać odrobinę siły.
- Czy wyglądam ci na szczęśliwego? - krzyknął, po czym gwałtownie uniósł mój podbródek, zmuszając mnie do patrzenia prosto w jego oczy. - Wolałbym usłyszeć tę idiotyczną prawdę o tym, że German nie żyje, niż wysłuchiwać kłamstw - syknął.
- To nawet nie był twój prawdziwy ojciec - warknęłam bez namysłu.
Momentalnie uniosłam dłonie do ust i otworzyłam szeroko oczy. Nie chciałam tego powiedzieć. Nie chciałam zadawać mu jeszcze więcej bólu. Nie chciałam, żeby tak wyszło.
- B-braciszku, przepraszam - powiedziałam łamiącym się głosem.
Federico spojrzał na mnie z pogardą, jednak nie to było dla mnie najgorsze. Pod warstwą wściekłości dostrzegłam wręcz rozrywający serce smutek, który był w stanie doprowadzić mnie do kompletnego załamania.
- Nienawidzę cię - burknął, po czym odwrócił się i wyszedł z mojego pokoju, zostawiając mnie kompletnie samą.
Do tej chwili myślałam, że już nic więcej mnie dodatkowo nie zniszczy emocjonalnie, a jednak, myliłam się. Wystarczyły dwa, niby proste słowa, by doszczętnie usunąć resztki nadziei, która chowała się na skraju mojej duszy. On już nigdy mi nie wybaczy.
Gwałtownie rozejrzałam się po pokoju, by móc wypłakać się Angie i dopiero wtedy dostrzegłam, że ciotki już nie ma obok mnie. Ona też mnie zostawiła.
Łzy leciały ciurkiem z moich oczu, przez co miałam o wiele gorsze pole widzenia, mimo to udało mi się znaleźć mój telefon i napisać krótką wiadomość do Leona.
Do: Leoś 
Przyjdź do mnie, proszę. Potrzebuję cię.
Nie miałam pojęcia dlaczego, ale w tym momencie pomyślałam właśnie o nim. Chłopak wydawał mi się jedyną nadzieją. Był chyba ostatnią osobą na tym świecie, która mnie zrozumie i pomorze otrzeć łzy.

Leon

Siedziałem u siebie w pokoju i pobrzdąkiwałem na gitarze, kiedy usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości. W jednej chwili sięgnąłem po komórkę i spojrzałem na wyświetlacz.
Nowa wiadomość od Vilu x
Przeczytałem treść najszybciej, jak potrafiłem i kilka sekund później stałem już przed drzwiami. To był pierwszy raz, kiedy dostałem jakąkolwiek wiadomość od Violetty na dodatek taką, w której o coś mnie prosi. W innych okolicznościach pewnie bym się z tego ucieszył, jednak tym razem wyczuwałem dziwny niepokój i wiedziałem, że muszę jak najszybciej znaleźć się obok niej.
Pobiegłem do garażu, po drodze krzycząc do rodziców, że wychodzę, a następnie wskoczyłem na motor i pojechałem w stronę domu Castillo z zawrotną prędkością.
Kilka chwil potem byłem już na miejscu i właśnie podnosiłem rękę, by zapukać, kiedy ktoś otworzył drzwi, prawie wyrywając je z zawiasów, i przeszedł obok mnie, kompletnie nie zwracając uwagi na moją obecność.
- Fede, stary, coś się stało? - spytałem zaniepokojony.
Kiedy nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, niepokój, który do tej pory jeszcze nie był tak wielki, zaczął wypełniać całe moje ciało i powoli przeradzał się w panikę.
Nie tracąc ani chwili, wbiegłem po schodach na górę i od razu wpadłem do pokoju Violi. Wtedy przeżyłem chyba największy szok. Zobaczyłem dziewczynę z zapłakanymi, czerwonymi oczyma, tępo wpatrującą się w zdjęcie, przedstawiające ją i jej brata. Nie mogłem znieść tego widoku, więc momentalnie znalazłem się przy niej i otuliłem jej drobne ciałko swoimi ramionami.
Violetta zaczęła płakać, a moje serce pękało na coraz to mniejsze kawałki wraz z każdą łzą, który wypłynęła z jej pięknych oczu.
- Wszystko będzie dobrze - szepnąłem, delikatnie głaszcząc ją po głowie.
Nie miałem bladego pojęcia, co się stało, mimo to byłem pewien słów, które wypowiedziałem. Chciałem, żeby była szczęśliwa i nic nie mogło mnie powstrzymać przed wywoływaniem jej uśmiechu i ciągłym poprawianiem jej nastroju. Nawet gdybym musiał wykorzystywać wszystkie siły na sprawianie jej radości, zrobiłbym to.
- Twoje słowa są podobne do tych z tandetnych romansideł - zaśmiała się gorzko.
Mimo że kąciki ust Violi uniosły się jedynie na krótką chwilę, zdążyłem wyłapać całą magię, ukrytą w jej uśmiechu.
- Powiesz mi, co się stało? - spytałem, korzystając z tego, że udało jej się opanować swoje emocje i przestała zanosić się szlochem.
Wiedziałem, że powiedzenie mi o tym, co tak bardzo ją zraniło będzie dla niej trudne, może i niewykonalne, ale musiałem zadać to pytanie. Nie byłbym w stanie udzielić jej pomocy, znając tylko ogólniki.
- Federico odkrył, że okłamałam go w bardzo ważnej sprawie i teraz mnie nienawidzi - odparła
- Vilu, uwierz mi, on cię kocha i nigdy nie przestałby przez coś taki-
- Ukryłam przez nim to, że jego ojciec nie żyje, rozumiesz?! - krzyknęła, po czym gwałtownie zakryła usta dłonią, a z jej oczu ponownie zaczęły wypływać łzy.
W pierwszej chwili dosłownie mnie zamurowało. Nie mogłem wypowiedzieć ani jednego słowa i jedynie potrafiłem tępo się na nią patrzeć.
Na szczęście otępienie szybko mi przeszło i ponownie wziąłem ją w ramiona. Musiałem dać jej wsparcie i pokazać, że nie jest sama. Zdążyłem ją już wystarczająco dobrze poznać i wiedziałem, że nie kłamałaby z błahego powodu. Rozumiałem też wściekłość Federico, ale w tej chwili to jego siostra bardziej mnie potrzebowała, a ja nie miałem zamiaru nigdy zostawić jej samej.

*następnego dnia*

Federico

Nieważne, jak bardzo starałem się rozumieć moją siostrę, nie potrafiłem. Jedyne, o czym mogłem myśleć, było to, że okłamywała mnie przez tak długi czas w sprawie, która naprawdę wiele dla mnie znaczyła. I wciąż znaczy.
Moje myśli były rozerwane pomiędzy Violettą i ojcem, którego już zresztą nie było na tym świecie. Jednak obie z nich powodowały ten sam ból, a ja nie byłem w stanie oderwać myśli od żadnej z nich.
Nie rozumiałem, dlaczego do pewnego czasu wszystko szło dobrze, a potem rozpadło się w nic nieznaczący pył i pozostawiło po sobie tylko kruche wspomnienia i cierpienie.
W pewnej chwili usłyszałem dzwonek mojego telefonu, który pierwszy raz w życiu napełnił mnie obrzydzeniem. Nie miałem ochoty wychodzić ze swojego pokoju, więc nawet nie było co mówić o kontakcie z kimkolwiek. Mimo to od niechcenia spojrzałem na wyświetlacz. Marotti.
Wykrzesując z siebie ostatnie siły, uniosłem urządzenie do ucha i odebrałem połączenie. Niestety, tym razem nie miałem wyboru. Marotti był moim szefem i tylko dzięki pracy w U-Mix mogłem się utrzymywać.
Dopiero w tym momencie dotarło do mnie, jak głupio chciałem postąpić, odchodząc z tej firmy tylko dlatego, że miałem udawać chłopaka Ludmili. Nie wiedziałem, co wtedy we mnie wstąpiło. Chyba wydawało mi się, że skoro Angie i Violetta przyjadą, wszystko się zmieni i nie będę musiał więcej polegać tylko na sobie.
- Halo, Federico, odpowiesz wreszcie? - huknął głos w słuchawce.
- Tak, przepraszam. O czym mówiłeś? - spytałem.
- Jak najszybciej przyjdź do studio, bo właśnie mamy przeprowadzić wywiad z tobą i Ludmilą. Wszyscy czekają tylko na ciebie, więc serio się pospiesz - zakończył rozmowę, nie dając mi szansy na powiedzenie czegokolwiek.
Cały świat chyba naprawdę uwziął się przeciw mnie. Najpierw dowiedziałem się tylu okropnych rzeczy, a teraz muszę iść do szkoły i udawać szczęśliwego chłopaka blondyny. Gorzej już być nie może.
~*~
- Wreszcie jesteś, kochanie! - Ferro podbiegła do mnie, po czym oplotła swoje dłonie wokół mojej szyi, od samego początku wczuwając się w rolę.
Czułem się dziwnie, gdy mnie przytulała. Z jednej strony wydawało mi się, jakbym był w potrzasku, który w każdej chwili może zadusić mnie na śmierć, a z drugiej było mi odrobinę dobrze. Przez jedną, krótką chwilę odniosłem wrażenie ulgi.
- Oto i nasza zakochana para - Marotti przedstawił nas reporterce z szerokim uśmiechem.
Kobieta nie owijała w bawełnę i od razu przeszła do konkretów. Praktycznie przez cały czas jej nie słuchałem i pozwoliłem odpowiadać Ludmili na wszystkie pytania. Jedyne, czego chciałem, był koniec tego idiotycznego wywiadu.
- Dziękuję za poświęcenie mi czasu - w końcu usłyszałem te długo wyczekiwane słowa, po których od razu ruszyłem z miejsca i skierowałem się w stronę wyjścia. Pragnąłem jak najszybciej odetchnąć świeżym powietrzem.
- Federico, zaczekaj! - gdy prawie znalazłem się na zewnątrz, zatrzymał mnie głos Ludmili.
Niechętnie się odwróciłem i spojrzałem na nią wyczekująco. W tym momencie była ostatnią osobą, na którą miałem ochotę dłużej patrzeć. Powinno jej wystarczyć, że przemęczyłem się i wytrzymałem udawanie jej chłopaka przez jakąś godzinę.
- Co się z tobą dzieje? - spytała. - Byłeś nieobecny przez cały czas.
- Serio? - prychnąłem. - Nie jesteśmy przyjaciółmi, ani nawet kolegami, żebym mówił ci cokolwiek o moim życiu - ponownie zacząłem podążać w stronę mieszkania.
- Jesteś niesprawiedliwy - powiedziała szeptem, mimo to udało mi się wyłapać jej słowa.
Gwałtownie się odwróciłem i posłałem jej kpiące spojrzenie.
- I mówi mi to sama Ludmila Ferro. Najsprawiedliwsza ze wszystkich ludzi na świecie - parsknąłem.
- Ja przynajmniej nie wyrobiłam sobie o tobie błędnej opinii i nie trzymam się jej przez cały czas! Ja potrafię dać ludziom drugą szansę i nie skreślam ich po jednym błędzie! - krzyknęła, a ja poczułem, jakby moje serce na chwilę zamarło.
Nie byłem pewny, czy mówiła o Violettcie, czy może o niej samej. Jeśli chciałbym się nad tym dłużej zastanowić, jej słowa pasują do obydwu sytuacji. Chociaż, nie do końca..
- Ty nie popełniłaś jednego błędu - syknąłem. - Wciąż robisz ich więcej i wydaje mi się, że nigdy nie przestaniesz. Wiesz, jakby zwrócić uwagę na szczegóły, sama jesteś jak jeden, wielki błąd.
Ludmila otworzyła szeroko oczy i, jestem pewien, że na chwilę wstrzymała oddech. Potem wszystko działo się tak szybko, że trudno było mi się zorientować. Ferro momentalnie znalazła się przy mnie, po czym uniosła dłoń i spoliczkowała mnie z całej siły.
- Jesteś dupkiem - syknęła, wymijając mnie biegiem.
Nie miałem pojęcia dlaczego, ale to, co powiedziała, sprawiło, że zacząłem zastanawiać się na tym, co zrobiłem. Pierwszy raz w życiu zrobiło mi się jej szkoda i miałem szczerą chęć, aby ją przeprosić.
- Cholera, ma silne ręce - powiedziałem sam do siebie, dotykając bolącego policzka.
______________________________________
Hej, Kotki ^w^
W tym rozdziale miała być urocza scena Fedemili (Lu pociesza Fede, a on zaczyna jej trochę ufać) ale podczas pisania coś mi się odmieniło i napisałam ich kolejną kłótnię. Mam nadzieję, że mnie za to nie znienawidzicie. xx Kiedyś będą szczęśliwi razem, wierzcie mi.
~*~
Wiem, że ostatnio rozdziały pojawiały się strasznie rzadko i niestety nie mam dobrych wiadomości. W roku szkolnym mogą one wychodzić co miesiąc/dwa. Serio, w tej klasie muszę się postarać, żeby mieć dobre oceny i pójść do takiego liceum, do jakiego chcę. Pierwszy raz nie będę mogła olewać szkoły, eh :')
Rozumiecie, prawda? :<
~*~
Ostatnio też strasznie zaniedbałam Wasze blogi, przepraszam.
Teraz trudno jest mi napisać choćby kawałek rozdziału, a co dopiero mówić o sensownym komentarzu. Jak znajdę w sobie troszkę siły, na pewno wyrażę swoją opinię, obiecuję ♥

8.08.2015

Chapter 20


Ludmila

- Marotti, zrozum, że wyszłam niekorzystnie na tych zdjęciach i żądam ponowienia sesji - pisnęłam, ponownie starając się wytłumaczyć mężczyźnie, co mi się nie podoba.
- Jakbyś nie zauważyła, Federico już poszedł do domu, więc nie ma szans na żadną kolejną fotografię - przekręcił oczyma. - Zresztą, ja tutaj decyduję, a nie ty i właśnie ogłaszam koniec - narysował w powietrzu znak "x", po czym odszedł, pozostawiając mnie samą.
Obrzuciłam go spojrzeniem pełnym nienawiści, po czym tupnęłam nogą ze złości.
- Widzę, że dalej nie wyzbyłaś się tego nawyku - zaśmiał się Diego, powoli podchodząc do mnie.
W pierwszej chwili mój wzrok musiał go wystraszyć, gdyż na chwilę przystanął i uniósł dłonie w obronnym geście, jednak potem zrozumiał, że nie zrobiłabym mu krzywdy, więc ponownie przybrał kpiący uśmiech i pokonał ostatnie, dzielące nas, metry.
- Nie mam ochoty na żarty - burknęłam. - Te zdjęcia będą na okładkach połowy gazet w Buenos Aires, a ja wyglądam na nich jak - przeszukałam moją całą głowę w celu znalezienia odpowiedniego wyrazu, jednak, gdy mi się to nie udało, jedynie prychnęłam zażenowana i przekręciłam oczyma.
- Pocieszy cię to, że twój chłoptaś na pewno nie wyszedł lepiej? - spytał Diego, lekko unosząc brew.
Gdy zobaczył moje spojrzenie chyba zrozumiał, że tym razem jego specyficzny humor nie poprawi mi nastroju, więc postanowił odejść. Przez chwilę myślałam, że obraził się na mnie i chciałam nawet za nim iść, kiedy zobaczyłam, jak staje przy budce z lodami i posyła mi szeroki uśmiech.
- Na lody też nie masz ochoty? - spytał, ponownie stając obok mnie i podstawiając mi pod twarz porcję, składającą się z czterech gałek o moich ulubionych smakach.
Bez słowa wzięłam od niego przysmak i zaczęłam jeść, z nadzieją, że chociaż odrobinę poprawi to mój nastrój.
- A teraz opowiadaj ze szczegółami. Dlaczego metrowa grzywka chciała ode mnie twój adres? - spojrzał na mnie z wyczekiwaniem.
W tym momencie moje oczy powiększyły się kilkukrotnie, przez co zapewne wyglądałam komicznie. Nie sądziłam, że Federico był w stanie spytać o to Diego, którego na pewno nie darzy sympatią. Nigdy nie spodziewałabym się takiego poświęcenia ze strony Włocha. Ostatnio naprawdę zaczął mnie zaskakiwać.
- Zapomniał, że mieliśmy dzisiaj sesję, a nie chciał, żeby Marotti wyrzucił mnie z U-Mix za niezjawienie się w odpowiednim czasie, więc po mnie przybiegł - wyjaśniłam, mimowolnie się uśmiechając.
Mówiąc o tym ponownie poczułam przyjemne mrowienie na skórze dłoni. Chyba nigdy nie zapomnę, gdy delikatnie, a zarazem pewnie, złapał mnie za rękę i nie puszczał jej dopóki Marotti nie zwrócił na to jego uwagi.
Szybko pokręciłam głową, ulatniając się ze świata niedalekich wspomnień i zwróciłam swój wzrok w stronę Diego. W tej właśnie chwili pożałowałam, że nie spojrzałam na niego wcześniej. Chłopak siedział z szeroko otwartymi oczyma, a jego broda znajdywała się prawie na wysokości klatki piersiowej.
Nie mogłam się pohamować, więc wybuchnęłam głośnym śmiechem, całkowicie zapominając o złości, wywołanej przez nieudaną sesję zdjęciową.
- Nigdy nie sądziłem, że on kiedykolwiek zrobi coś dobrego - odrzekł, powoli wracając do normalnego wyglądu. - Prędzej bym uwierzył, że chciał twój adres tylko po to, by móc Cię dręczyć lub obserwować z ukrycia - z niedowierzaniem pokręcił głową.
Nawet gdyby chodziło mu tylko o to, byłabym szczęśliwa. Przecież przez cały czas nauki w studio nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. A jeśli już do tego dochodziło, zawsze mnie obrażał i na każdym kroku dawał mi do zrozumienia, że w jego oczach jestem nikim. Jego nagła zmiana wcale mi nie przeszkadza.

Francesca

- Marco, koniec zabawy! Nie mam zamiaru cię dłużej szukać! - krzyknęłam na cały dom, prawie zdzierając sobie gardło.
Opadłam zrezygnowana na kanapę, żałując, że wpadliśmy na idiotyczny pomysł powrotu do dzieciństwa. Najpierw wydawało nam się, że jesteśmy istnymi geniuszami i, że znowu będziemy mogli poczuć się jak za dawnych lat, bawiąc się w chowanego. Niestety, zapomnieliśmy, że gra w dwie osoby nie ma sensu.
- Wyjdę, jeśli będziesz na tyle miła i mnie wypuścisz - usłyszałam zażenowany głos, dochodzący z wnętrza kanapy.
Odskoczyłam z miejsca jak oparzona i z niedowierzaniem patrzyłam na Marco, który wyczołgiwał się z wnęki, znajdującej się pod meblem.
- Niby jakim cudem miałam cię tam znaleźć?! - pisnęłam poirytowana. - Nawet nie mam wystarczająco siły, by to podnieść - spiorunowałam wzrokiem chłopaka.
- Następnym razem dam ci fory, kochanie - delikatnie cmoknął mnie w policzek. - A teraz może zabierzemy się za piosenkę, którą musimy napisać na zajęcia z Pablo?
Miałam ochotę zacząć go obrażać i burknąć, że mógł stworzyć cały utwór podczas siedzenia w środku kanapy, jednak w porę ugryzłam się w język. Nie chciałam ponownie wysłuchiwać godzinnego narzekania, że nie potrafię przegrywać.
- Jasne, misiu - przybrałam najsłodszy głos, na jaki było mnie stać i posłałam mu sztuczny uśmiech.
Tavelli spojrzał na mnie z politowaniem, mimo to delikatnie ucałował mnie w czoło, po czym usiadł przy stole i wziął do ręki jeden z długopisów.
- Jestem otwarty na pomysły - ukazał mi rząd swoich zębów. - Szkoda, że trafiła nam się piosenka o przyjaźni - wydął usta w niezadowoleniu. - Violetta i Leon to mają szczęście. Akurat im przypadła miłość.
Uśmiech pojawił się na mojej twarzy na samo wspomnienie o tej dwójce. Od razu wyobraziłam sobie Leona i Violę, którzy przez cały czas zaprzeczali, że coś do siebie czują, śpiewających najpiękniejszy utwór o kochaniu.
- Mi to nie przeszkadza, bo wreszcie będą mieli szansę ujawnić swoje prawdziwe uczucia - zajęłam miejsce obok Marco.
- A co jeśli oni naprawdę są tylko przyjaciółmi i nie chcą być nikim więcej? - uniósł prawą brew.
- Nie kwestionuj mojej intuicji, okay? - burknęłam. - Nikt nie rozpoznaje miłości tak dobrze, jak ja.

Violetta

Od razu po powrocie do domu poszłam do swojego pokoju i wyciągnęłam telefon, by zadzwonić po Angie. W końcu nadarzyła się idealna okazja na szczerą rozmowę. Federico siedział u siebie i wymyślał nową piosenkę, więc nie powinien wychodzić przez co najmniej godzinę, co daje mi wystarczająco dużo czasu.
- Słucham, Vilu? - usłyszałam głos mojej cioci w słuchawce.
- Możesz wyjść wcześniej ze studio i wrócić do domu? - spytałam błagalnym tonem. - Proszę, to ważne.
Angeles nie szukała żadnych wymówek i powiedziała, że pojawi się jak najszybciej. Być może dzisiaj nadejdzie kres kłamstw.
W mojej głowie zaczęły tworzyć się przeróżne scenariusze, przedstawiające mnie, wyjawiającą prawdę Federico. Niektóre były straszne i napawały mnie lękiem, mimo to nie miałam zamiaru ulec strachowi i wciąż nie traciłam chęci do przerwania łańcucha tajemnic.
Moje rozmyślenia zostały przerwane przez ciche pukanie do drzwi. Momentalnie przeniosłam wzrok w stronę wejścia i posłałam mojej cioci nieśmiały uśmiech.
- Nie sądziłam, że aż tak szybko dotrzesz - rzuciłam.
- Telefon od ciebie mnie przestraszył, więc musiałam od razu zobaczyć, co się dzieje - ujęła moją twarz w dłonie.
Nie chciałam aż tak jej zmartwić.
- Musimy w końcu przestać okłamywać Federico - powiedziałam prosto z mostu, patrząc w jej oczy.
Tęczówki Angie w jednej chwili powiększyły się kilkukrotnie, a ja bez problemu mogłam wyczytać z nich ogarniający ją lęk. Na pewno wiedziała, że ten moment w końcu nadejdzie, mimo to nie zdążyła się przygotować. Nikt nie byłby gotowy na taką rozmowę.
- Ale Violu.. - zaczęła, powoli kręcąc głową. - Wiesz, dlaczego nie mówimy mu prawdy - ukryła twarz w dłoniach, by uciec przed moim wzrokiem. - Musimy go chronić.
W jednej chwili poczułam, jak moje ciało wypełniają miliony sprzecznych emocji. Miałam ochotę wpaść w ramiona kobiety i zacząć płakać, a jednocześnie pragnęłam wykrzyczeć wszystko, co mnie boli.
- Nie ochronimy go w ten sposób! - krzyknęłam, zapominając, że powinnam zachowywać się cicho.
Byłam pewna tego, co mówię i nie miałam zamiaru zmieniać swojego zdania. Francesca otworzyła mi oczy i nie pozwolę, by ktokolwiek próbował znowu je mydlić. Dzięki Włoszce w końcu dostrzegłam największy błąd, jaki popełniam. Kłamstwo.
- Violetta, nie możesz po prostu do niego podejść i powiedzieć, że jego ojciec nie żyje - syknęła, w końcu odważając się spojrzeć w moje oczy.
Poczułam, jakby cały świat wokół mnie zaczął wirować. Ostrość jej głosu, idiotyczne skrywanie prawdy, ból, do tej pory głęboko chowany w sercu, zaczęły się kumulować, tworząc coś trudnego do pokonania. Teraz brakuje tylko tego, aby Federico wszedł i powiedział..
- Słucham? - usłyszałam za sobą głos, przepełniony niedowierzaniem i bólem.
Gwałtownie odwróciłam się w stronę drzwi i popatrzyłam na niego z przerażeniem. Próbowałam wyczytać z jego twarzy, czy usłyszał naszą rozmowę i niestety, wszystko wskazywało na to, że tak. Dlaczego każdy, pojedynczy kawałek mojego życia zaczyna się sypać w tym samym czasie?
_______________________________
Witajcie z powrotem, Misiaki <3
Nie będę się rozpisywała o tym, co działo się, gdy byłam nieobecna na internecie, gdyż zajęłoby mi to chyba kilka lat, heh x Wystarczy chyba to, że bawiłam się genialnie i poznałam cudowne osóbki ♥
~♥~
V-Loverka zauważyła, że teraz (w 19 rozdziale) Leonetta pisze piosenkę, która już powstała XD Jestem mega genialna i chyba tylko ja mogłam popełnić taki błąd xD Udawajmy, że na przesłuchaniu Violi do studio śpiewali inną piosenkę, okay? xD
Dziękuję za uświadomienie mnie, haha xx
~♥~
Ten rozdział powinien pojawić się 2-3 tygodnie temu, wiem. Zawaliłam, to też wiem. Ale nie mogę napisać niczego innego poza "przepraszam". Coś się stało, że nie mogę tworzyć; nie mam pojęcia co. Na razie nie będę zawieszać bloga, ale nie gwarantuję również, że następny rozdział pojawi się za tydzień. Możliwe, że znowu będzie trzeba na niego długo czekać, eh..